NGO skleją społeczeństwo? Twórzmy wspólne przestrzenie!
BARGIELSKI: Jeśli organizacje mają jakiekolwiek zadanie do spełnienia w sklejaniu porwanego społeczeństwa, to jest nim zajmowanie się pasjami środowisk, z których wyrastają. Mamy jako III sektor obowiązek głośnego opowiadania o zainteresowaniach, o tym, co nam sprawia frajdę lub co uważamy za naszą powinność.
Szukając odpowiedzi na pytanie o rolę organizacji w kształtowaniu dialogu między ludźmi, przypominają mi się osiedlowe boiska i sale gimnastyczne końca lat 90. Można było spotkać tam wszystkich. Robotników, rzemieślników, naukowców czy przedsiębiorców. Znaliśmy się i mieliśmy do siebie zaufanie – pomimo różnic wieku, aspiracji, perspektyw. Łączył nas wspólny temat zainteresowań – siatkówka, koszykówka – dowolna dyscyplina sportu. W rozmowach toczonych w przerwie meczu, czy w krótkich zdaniach pod siatką, rozszerzała się moja wyobraźnia „kim mogę być”.
NGO tworzą wspólną przestrzeń
Ważne, by o takich historiach pamiętać. Okazje do stworzenia wspólnej przestrzeni nie są oczywiste. Dla mnie jedną z nich był sport. Najpewniej nie ma ludzkiej pasji, którą nie zajmuje się jakaś organizacja pozarządowa. Jeśli więc gdziekolwiek jest szansa na odegranie roli w łączeniu ludzi i zasypywaniu podziałów, to właśnie w pokazywaniu wspólnych tematów. Stworzenie przestrzeni, ale też spojrzenie na sprawy szersze, pokazywanie wspólnych interesów, wspólnych celów.
Narzędziem powinien być jeden nakaz: „róbmy swoje”. Do tego powołane są organizacje. Łączmy ludzi zainteresowanych wspólną sprawą.
Czy przez ostatnie lata nie robiliśmy, co do nas należy? Odpowiedzieć jest jedna: to zależy. Zawsze towarzyszy nam któryś ze strukturalnych problemów. Finansowanie (i jego brak), błędy i niechęć administracji, złe prawo. Wreszcie może to być „wina ludzi”, którzy nie chcą, nie lubią i zajmują się wyłącznie sobą, a wysiłki NGO ich nie interesują.
Jak NGO sklejały społeczeństwo?
Ostatnia dekada dostarczyła wielu przykładów ilustrujących te problemy. Pamiętna i gorąca dyskusja o „grantozie” i sposobach finansowania NGO. Debaty o znaczeniu „Rad Pożytku Publicznego” powstających przy samorządach i ich znaczenia dla sposobu wydatkowania środków publicznych. Spory i energia uwolniona wokół wyborów Europejskiej Stolicy Kultury. Eksplozja ruchów miejskich, dla których działalności niewątpliwym katalizatorem były decyzje związane z EURO 2012. Wszędzie tam były organizacje, które albo recenzowały, albo próbowały naprawiać działania pomijające społeczności. To tylko najgorętsze tematy.
Przyjrzyjmy się bliżej jednemu zagadnieniu. Moim zdaniem pokazuje ono największą barierę, którą organizacje musza pokonać, by odegrać faktyczną rolę w sklejaniu społeczeństwa.
Przed nowelizacją Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, umożliwiającą tworzenie rad pożytku publicznego na poziomie samorządów, w Warszawie powstały Komisje Dialogu Społecznego. Rozwój dialogu obywatelskiego, próba dokonania zmian w mieście – na tych polach odniesiono dzięki KDS niewątpliwe sukcesy. Poza bezpośrednią chęcią zmian (tych misyjnych), istniał również czynnik techniczny. Samorządy i NGO miały poważne sprawy do przedyskutowania – jak podzielić środki publiczne, kto powinien zasiadać w komisjach konkursowych, jakie powinny być kryteria. Tak dojrzewała praktyka realizacji zapisów ustawy z 2004 roku. Tak w KDS, jak i późniejszych radach, zgromadzeni przedstawiciele sektora wraz z pracownikami administracji uczyli się nawzajem swoich języków. Określali potrzeby, interesy i możliwości działania. KDS rozwiązały zapewne wiele miejskich problemów. Skuteczność działania blokowała jednak ich natura. Nie są to przecież ciała pochodzące z wyboru. A nawet – jak w przypadku późniejszych Rad – były to i być powinny gremia wspierające samorząd, a nie go zastępujące.
NGO w roli partii
Organizacje, chcąc uzyskać wpływ na kształt systemu, przestawały być przestrzenią spotkania. Usiłowały stać się reprezentantami wspólnoty. Ponieważ za NGO stały kompetencje, realny kontakt z mieszkańcami i zaangażowanie, nie było to trudne. Organizacje zajęły się tym, co powinno być rolą i naturą demokratycznych reprezentantów. Zamiast przeć do zmian w systemie reprezentacji, zgodnie z kontrkulturową, skuteczną tradycją, powstała proteza. Samorząd zaczął działać lepiej. Organizacje jednak zajęły się tym, czym powinny zajmować się partie i komitety wyborcze.
Jak powiedziałem wcześniej, próba odegrania roli reprezentantów jest tylko jednym z kłopotów. Podobnie można spojrzeć na brak współpracy z sympatykami przy kwestii finansowania. Odkrywamy crowdfunding jako źródło środków na działanie organizacji. Czasopisma pozbawione wsparcia ministerialnego apelują do swoich czytelników. Nieco na marginesie profesjonalizacji, zapomnieliśmy o składkach członkowskich i prenumeracie. Narzędziach sprawdzonych.
Niech NGO wspierają pasje
Aby ta współpraca była jednak możliwa, potrzebne jest nieustanne przypominanie o misji. Opowiadanie o działaniach i celach. Robienie tego, co do nas należy. Budowanie wspólnej przestrzeni, w której ludzie zainteresowani jakimś zagadnieniem uczą się, że ich pasja nie jest jednoznacznie związana z kompletnym pomysłem na oglądanie i opisywanie świata. Jeśli więc, wracając do centralnego pytania dyskusji, organizacje mają jakiekolwiek zadanie do spełnienia w sklejaniu porwanego społeczeństwa, to jest nim zajmowanie się pasjami środowisk, z których wyrastają. Mamy jako III sektor obowiązek głośnego opowiadania o zainteresowaniach, o tym, co nam sprawia frajdę lub co uważamy za naszą powinność. Tak, aby każdy zainteresowany mógł zobaczyć, przyłączyć się lub w inny sposób wesprzeć działania.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Najpewniej nie ma ludzkiej pasji, którą nie zajmuje się jakaś NGO. Ich rolą jest tworzenie wspólnych przestrzeni.