Za trzydzieści lat nie będziemy rywalizować z innymi, bo nie będzie o co. Dlatego coraz częściej będziemy się angażować we wspólne działanie. To scenariusz optymistyczny. Jest również drugi, czarny. Ewa Kulik-Bielińska opisuje dla ngo.pl dwie wersje przyszłości: organizacji, filantropii i zaangażowania.
Scenariusze przyszłości organizacji pozarządowych są dwa: optymistyczny i pesymistyczny. Zapewne w pełni nie zrealizuje się ani jeden, ani drugi, a rzeczywistość za trzydzieści lat znajdzie się pomiędzy nimi.
Scenariusz optymistyczny: Będziemy gromadzić się w chmurze
Wygląda na to, że minęło bezpowrotnie złote pół wieku, kiedy gospodarka się rozwijała, a każde kolejne pokolenie mogło liczyć, że będzie mieć co najmniej tak samo dobrze albo lepiej niż jego rodzice. Rosnąć będzie świadomość bezsensowności rywalizacji z innymi, co sprawi, że coraz częściej swoją aktywność kierować będziemy w stronę sfery społeczno-publicznej, a satysfakcję i zadowolenie będziemy odnajdywać w działaniu dla dobra wspólnego. Szczególnie, że w skomplikowanej rzeczywistości nie będzie możliwe rozwiązanie problemu bez współdziałania wielu ludzi. To daje szanse na zmianę dominującej dotąd postawy prywatno-konkurencyjnej na społeczno-obywatelską.
Ludzie będą coraz bardziej mobilni, coraz częściej zmieniać będą miejsca pracy, zamieszkania, zajęcia i zainteresowania. Głównym narzędziem komunikacji i organizacji kontaktów międzyludzkich będzie Internet. Wzmocni on indywidualną filantropię i działania obywatelskie. Dzięki niemu ludzi łączyć będzie bardziej wspólny temat, problem, sprawa, niż miejsce, w którym są.
Coraz popularniejsze staną się crowdfunding i crowdsourcing, które umożliwią niezależne finansowanie i rozwój działań komercyjnych i samopomocowych. Coraz więcej ludzi będzie przekazywać małe kwoty na sprawy i przedsięwzięcia, które ich „ruszają”, stając się ich udziałowcami. Poprzez Internet będziemy tworzyć sieci, łączyć swoje zasoby: czas, umiejętności, środki dla wzajemnej pomocy i ochrony wspólnego interesu. Sieci te będą trwać tyle, ile potrzeba do załatwienia sprawy, nieliczne przeradzać się będą w trwalsze związki o charakterze instytucjonalnym.
Internet będzie też wzmacniał działania lokalne, dostarczając modeli na rozwiązywania podobnych problemów w innych częściach świata. W coraz większym stopniu publicznie dostępne będą różne dane oraz narzędzia informatyczne, które pozwolą nam je dowolnie przetwarzać i przekładać na zrozumiały dla nas język. Dzięki temu wiele z istniejących już na świecie rozwiązań będzie można łatwo adaptować i wykorzystywać do prowadzenia działalności w różnych miejscach globu, także w lokalnych społecznościach.
Filantropi zainwestują w rozwiązywanie problemów
Coraz więcej bogatych ludzi pójdzie za przykładem amerykańskich miliarderów Gatesa i Buffeta, przeznaczając lwią część swojego majątku na rozwiązywanie społecznych problemów. Jednocześnie coraz więcej fundacji i firm odchodzić będzie od klasycznego „grantodawania” i tradycyjnych form pomocy na rzecz wspierania przedsięwzięć (biznesowych i non-profit) zmierzających do niwelowania przyczyn jakiegoś problemu, a nie łagodzenia jego skutków. Filantropia zinstytucjonalizowana odchodzić będzie od działalności charytatywnej w stronę strategicznych inwestycji w wybrane obszary interwencji.
Wraz z wchodzeniem na rynek nowej generacji filantropów – ludzi, którzy nie odziedziczyli bogactwa po swoich przodkach, ale zarobili je sami – coraz prężniej rozwijać się będzie venture philanthropy – filantropia inwestycyjna, czy też „filantroprzedsiębiorczość”. Nowi filantropi (jak np. właściciel e-Bay’a), będą próbować „przeszczepić” ten model działania, który był źródłem ich sukcesu biznesowego, do sektora non-profit, wyławiając i wspierając dobrze rokujące inicjatywy społeczne, tak jak w biznesie rozwija się start-upy. Filantroprzedsiębiorcy zamiast grantów dostarczać będą kompleksową pomoc tym organizacjom i przedsięwzięciom, które mają szansę przynieść trwałą zmianę społeczną. Ich zaangażowanie w pomoc w przygotowaniu i wdrożeniu takich projektów będzie miało charakter wieloletnich inwestycji, a nie jednorazowego wsparcia.
Sektor coraz bardziej będzie się zajmować profilaktyką
Poważnym problemem na agendzie organizacji będą kwestie dziś słabo obecne w III sektorze: związane ze starzejącym się społeczeństwem, ochroną zdrowia, zdrowym stylem życia. Coraz więcej instytucji będzie zajmować się tym, co zrobić, by wydatki na zdrowie i starość można było zmniejszyć, a dolegliwości wieku podeszłego złagodzić.
Wzrośnie liczba i rola organizacji ekologicznych i konsumenckich. Coraz więcej wagi przykładać będziemy do ochrony środowiska naturalnego i zrównoważonego rozwoju. Dużo więcej będzie się myślało nie tylko o ograniczaniu już spowodowanych szkód, ale o tym, jak oszczędniej gospodarować energią i wszystkimi tymi dobrami, które są coraz bardziej ograniczone.
Wzrośnie liczba i kompetencje organizacji monitorujących nie tylko władze publiczne, ale i biznes, szczególnie banki i instytucje finansowe, odpowiedzialne za obecny kryzys, oraz organizacji sygnalizujących niebezpieczeństwa i nieprawidłowości. Ludzie coraz bardziej świadomi swoich praw uczestniczyć będą w ustalaniu agendy i publicznych polityk.
Scenariusz pesymistyczny: Sieć spowoduje chaos
Zalew informacji i danych będzie powodował chaos, w którym nie będziemy się mogli odnaleźć – nie wiadomo będzie, co jest, a co nie jest ważne, co służy dobru ogółu, co wzmacnia prywatny interes. Bombardowani setkami komunikatów, w ogóle przestaniemy angażować się w "realu". Już dziś wirtualny „like” ludzie traktują jako wyraz zaangażowania: nie musimy włączać się w działanie, sprawa po prostu bardzo nam się „podoba”. Aktywność w świecie wirtualnym wyłączy umiejętność wspólnego działania, coraz bardziej nas atomizując.
Jednocześnie w Internecie dostępne będą najwrażliwsze dane osobowe, łącznie z kodem DNA. Złudzeni anonimowością Internetu coraz bardziej będziemy się odkrywać. Na ekshibicjonizmie użytkowników sieci i dostępności danych korzystać będzie biznes i grupy przestępcze. Nieliczne organizacje ostrzegające przed niebezpieczeństwem płynącym z dostępności danych nie przebiją się przez lobby biznesowe, obojętność użytkowników sieci, dla których tego typu zagrożenia są abstrakcyjne. Doprowadzać to będzie do wielu osobistych tragedii.
Anonimowość i dostępność aktywności w sieci coraz bardziej sprzyjać będzie organizowaniu się „złego kapitału społecznego”: grup szerzących nienawiść na tle rasowym, etnicznym, religijnym.
Filantropia dla pożytku prywatnego
Słabe więzi społeczne sprawią, że ofiarność ludzi koncentrować się będzie głównie na pomocy indywidualnych osób, znanych z twarzy, imienia i nazwiska. Scenariusz ten jest szczególnie prawdopodobny w Polsce, gdzie współczynnik zaufania społecznego od lat utrzymuje się na niezwykle niskim poziomie. Tendencję tę potwierdza rosnący udział organizacji oferujących subkonta dla osób indywidualnych w redystrybucji 1 procentu.
W czarnym scenariuszu rozróżnienie między tym, co jest pożytkiem publicznym, a interesem prywatnym ulegnie większemu zatarciu. Ludzie przekazywać będą środki na prywatne cele swoich znajomych: zdrowotne, socjalne, przyjemności. Organizacje charytatywne staną się pośrednikiem w organizowaniu przepływu publicznych (1%) i prywatnych środków (crowdfunding) od jednej osoby prywatnej do drugiej. Te, które się nie dostosują, utracą możliwość zdobywania środków od osób indywidualnych i stracą rację bytu.
Stopnieją kapitały fundacji
Gros organizacji pozarządowych przekształci się w agencje realizacji zadań zleconych przez samorząd, uzależniając się w pełni od administracji publicznej. Inne przejmą model biznesowy – prowadzić będą działalność gospodarczą i sprzedawać usługi. Różnicą między organizacją pozarządową a podmiotem komercyjnym będzie tylko i wyłącznie status prawny. Coraz mniej będzie miejsca na organizacje misyjne…
Źródło: inf. własna ngo.pl