"Wydarzenia, w Polsce i Europie, których byłam świadkiem, okazywały się zawsze bardziej optymistyczne niż ich prognoza. Tak będzie i teraz". Róża Thun kreśli wizję przyszłości organizacji pozarządowych.
Jedyną pewność, jaką mam co do przyszłości jest fakt, że za 30 lat moje dzieci będą w moim obecnym wieku. Reszta to faktycznie science-fiction, chociaż nieodległe. Trzydziestolecie to krótki czas. Podejrzewam, że moje dzieci i ich pokolenie nie doświadczą w tym czasie tak gwałtownych zmian, jakich ja doświadczyłam, a mianowicie całkowitej zmiany systemu politycznego. Za 30 lat bowiem demokracja się w Polsce nareszcie zakorzeni. To bardzo optymistyczny wniosek, ale na taki wskazuje moje dotychczasowe doświadczenie. Wydarzenia w Polsce i Europie, których dotychczas byłam świadkiem, okazywały się zawsze bardziej optymistyczne niż ich prognoza. Dla mojego pokolenia przez wiele lat prawdziwym science-fiction była wizja upadku komunizmu. Jestem przekonana, że nikt zaangażowany w latach osiemdziesiątych w działania opozycyjne tego nie przewidywał. Z perspektywy tego wspomnienia, bardzo przejmuje, a może nawet wzrusza mnie fakt, że zasiadam w ławach Parlamentu Europejskiego z przedstawicielami z 28 krajów, z różnych partii, w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami i wspólnie wypracowujemy prawo dla Europy.
Demokracja się „osadzi”
Skąd jeszcze wnioskuję o tym, że demokracja będzie u nas stabilniejsza? Ponieważ będzie jej doświadczać w pełni coraz więcej osób z coraz młodszych pokoleń. Będą na co dzień brać udział w drobnych „demokratyzujących” przedsięwzięciach: przekażą jakiś datek, zapiszą się do stowarzyszenia albo związku zawodowego, zagłosują w wyborach… Nowoczesne narzędzia komunikacji sprawią, że łatwo będzie wymienić się tymi doświadczeniami. Dzięki efektowi kuli śniegowej ludzie będą mieli poczucie większego wpływu na rzeczywistość.
Dziś odsetek osób orientujących się w europejskich mechanizmach demokratycznych, jest tak cienki, jak lukier na torcie, ale „tyje”. Za kilkadziesiąt lat będzie to większa rzesza ludzi. Dlaczego? Ponieważ będzie o wiele więcej ludzi, którzy będą mieli ochotę korzystać z dobrodziejstw wspólnego rynku, ale będą złościć się na to, że nie mogą założyć przedsiębiorstwa w innym kraju europejskim. Albo będą chcieli zlikwidować inne bariery biurokratyczne, stojące na ich drodze do samodzielności. Ponieważ będzie to wymagać zmiany prawa, to będziemy starali się je zmieniać.
Jeżeli chcemy mieć wpływ na rzeczywistość, to musimy się zrzeszać. Ludzie, jako istoty racjonalne, będą to robić. Również organizacje pozarządowe za 30 czy nawet 50 lat będą miały dużo większy wpływ na rzeczywistość. Być może będą funkcjonowały w zupełnie inny sposób: wirtualnie, poprzez portale internetowe, ale ich wpływ i zakres spraw, którymi się zajmują będzie większy.
Konsumenci będą zmieniać prawo
Opowiem to na banalnym przykładzie proszku do prania. Jeżeli proszek w tym samym pudełku w Niemczech i Polsce pieni się inaczej, to prawem konsumenta jest dochodzić swoich praw – i móc kupować w obydwu krajach proszek tej samej jakości. Jeszcze parę lat temu nikt ze mną o tym nie rozmawiał, dzisiaj – rozmawiają wszyscy.
Do biur poselskich w Parlamencie Europejskim przychodzi coraz więcej osób, instytucji, organizacji konsumenckich, które obserwują rynek cyfrowy i przedsiębiorców, którzy mają sklepiki internetowe. Pytają: „Dlaczego paczka, która przekracza granicę, kosztuje wielokrotnie więcej niż paczka wewnątrz kraju, choćby trasa wewnątrzkrajowa była dłuższa?”, „Mamy granice czy nie mamy?”. W następnym kroku zaczynają działać razem i wywierać nacisk, by zmienić rynek pocztowy.
Świadomość, że jesteśmy europejskimi konsumentami i obywatelami coraz częściej do ludzi dociera. Na tym będzie się budować europejskie społeczeństwo obywatelskie.
Zaufanie do organizacji będzie zagrożone
Posługuję się tą optymistyczną wizją, lecz niepokoi mnie jeden trend, który może wpłynąć na przyszłość zaangażowanych obywateli. To finansowanie przedsięwzięć obywatelskich przez lobbystów. Mam coraz więcej podejrzeń, że biznes, któremu zależy na konkretnych rozwiązaniach w europejskim prawie, finansuje akcje społeczne, czyli np. zbieranie podpisów przeciwko niewygodnej dla siebie dyrektywie.
Mam obawę, że tak stało się ostatnio – przy okazji uchwalania tzw. dyrektywy tytoniowej. Parlament zakazał w niej wzbogacania papierosów o dodatki smakowe, za osiem lat znikną papierosy mentolowe. W pierwszej fazie konsultacji ostro protestował wyłącznie przemysł tytoniowy. W ostatniej – dostałam na skrzynkę pocztową tysiące identycznych maili od obywateli broniących wolności wyboru papierosów. Maile były identyczne w treści oraz wysłane z serwera w tym samym czasie.
W Fundacji Schumana przez wiele lat starałam się o to, żeby biznes finansował organizacje pozarządowe. W mojej opinii warto, żeby firmy budowały swój wizerunek poprzez to, że roztropnie wspierają przedsięwzięcia obywatelskie, zamiast wydawać te same pieniądze na pustą reklamę. Tylko że wspierana w ten sposób organizacja pozarządowa nie może potem reprezentować interesów tego przedsiębiorstwa czy branży.
W przeciwnym razie, w przyszłości, przestaniemy ufać organizacjom – na każdą padnie bowiem cień podejrzenia o niejasne związki z biznesem. Ja tymczasem chcę mieć pewność, że kiedy przychodzą do mnie oburzeni obywatele, to występują jako oburzeni obywatele, a ich oburzenie jest odzwierciedleniem wagi danego tematu w społeczeństwie, a nie proporcjonalne do wielkości budżetu, ufundowanego przez korporację.
Organizacje ekologiczne rozwiną Europę
Systematycznie rosnąć będzie świadomość ekologiczna. Sporo jeżdżę po Polsce i wszędzie, nawet na trasie z Suchedniowa do Jędrzejowa, widzę przejścia dla zwierząt. Zbudowano je dlatego, że taki jest wymóg w całej Europie – i walczyli o niego obywatele i ekolodzy. Myślę, że każdemu, który o to walczył, serce rośnie, jak je dzisiaj w Polsce widzi.
Działalność ekologiczna jest niezwykle cennym wkładem w rozwój cywilizacji europejskiej w ogóle. Obserwuję te akcje z Parlamentu Europejskiego i widzę, że akcji społecznych w tej dziedzinie jest coraz więcej. Ludzie organizują się sprawie ochrony mórz i oceanów, połowu i ekstensywnego przetwórstwa krewetek, miejsc lęgowych itd. Jestem zdania, że poziom cywilizacji społeczeństwa się odzwierciedla też w tym, jaki mamy stosunek do natury: ci, którzy niszczą środowisko i nie szanują zwierząt, nie szanują się też wzajemnie.
Źródło: inf. własna ngo.pl