– Musimy być w jakiś sposób czujni, by za 25 lat nie starto nas w pył. By nie okazało się, że organizacje będą miały szalenie trudne możliwości działania. Ważniejsze jest to, czy przetrwamy na polu przepisów, niż to, że nie będziemy mieli co robić – Jurek Owsiak w ngo.pl opowiada o przyszłości organizacji pozarządowych w Polsce.
Co wydarzy się za ćwierć wieku? Siłą organizacji pozarządowych jest to, że działają tu i teraz. Rzeczywistość jest nieraz zaskakująca, trudna do przewidzenia. Kiedy słyszę, że coś zostanie ukończone w 2020 roku, są to zaledwie przewidywania. Codzienność zmienia często plany o 180 stopni. Niewątpliwym atutem organizacji pozarządowych jest ich elastyczność, czyli umiejętność dostosowania się do każdej sytuacji. To jest sedno naszej pracy.
Nie dać się biurokracji
Za 25 lat może się jednak okazać, że przepisy prawa będą wielkim utrudnieniem dla organizacji. Mam na myśli kwestie opodatkowania odbiorców działań NGO-sów, dotacji, darowizn – czyli w gruncie rzeczy często wielokrotnego opodatkowania tych samych pieniędzy. Państwo może mieć takie zakusy, kiedy będzie szukać pieniędzy. I to może być największym zagrożeniem dla działalności organizacji pozarządowych.
Musimy być w jakiś sposób czujni, by za 25 lat nie starto nas w pył. By za 25 lat nie okazało się, że fundacja jako organizacja pożytku publicznego będzie miała szalenie trudne możliwości działania. Coraz trudniej jest poradzić sobie z zawiłymi przepisami księgowymi. W perspektywie 25 lat ważniejsze jest to, czy przetrwamy na polu przepisów, niż to, że nie będziemy mieli co robić.
Dobra organizacja jak dobra firma
Nie miałbym pretensji do sformułowania, że organizacje przekształcą się w przyszłości w przedsiębiorstwa. WOŚP jest żywym przykładem na to, że akceptacja społeczna, entuzjazm i sposób funkcjonowania jest w fundacji bardzo sprzęgnięty z profesjonalizmem działań dobrego przedsiębiorstwa biznesowego. Wiedzę o tym „biznesowym” profesjonalizmie organizacji pozarządowych należy zaszczepić nie tylko w społeczeństwie, ale także wśród polityków.
Działalność gospodarcza jest bardzo ryzykowna. Założyliśmy firmę Złoty Melon, której Fundacja jest udziałowcem. To bardzo trudny kawałek chleba. Działalność gospodarcza może się „wymknąć” i nagle możesz zacząć produkować normalne produkty i sprzedawać je i działalność fundacji zostanie na marginesie. Nasza firma zajmuje się działalnością okołofundacyjną, czyli wydawaniem płyt, produkcją koszulek, gadżetów. To na świecie robią fundacje. Nie produkujemy konfitur, pampersów czy długopisów.
Nie ma przyszłości bez obowiązku rozliczania się
Kiedy wypowiadam słowo kontrola, to bardzo wiele osób tworzących organizacje pozarządowe bardzo się napina. Mówią: kontrola, strasznie zbiurokratyzowana, zabija wszystko. My wiemy, że na naszym polu działania dobrze skonstruowana kontrola jest rzeczą absolutnie konieczną. Potrzeba nam nowoczesnej dyskusji na ten temat. Działacz pozarządowy to już nie jest „Judym”. To nie jest działalność społecznikowska polegająca na tym, że dostałem 10 zł i te 10 zł wydaję. To jest nieprawda. Tak się nie da. Możesz wydać 8 zł, a te dwa złote są ci potrzebne chociażby na opracowanie tych wydatków. Wtedy jest to logiczne. Wokół tego trzeba dyskutować.
Rozliczanie się uważamy za obowiązek. Gros organizacji działających w Polsce tego nie robi. Nie ponoszą żadnych konsekwencji. A urzędy nie są w stanie tego egzekwować. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji idzie w stronę modelu „obywatele dali, obywatele sami niech to kontrolują”. Tego się obawiam. Należałoby stworzyć bardzo jasne zasady organizowania zbiórki i rozliczenia jej. Prowadząc organizację pozarządową, obowiązkiem powinno być napisanie rozliczenia. Jeżeli nie masz go, tym samym po np. dwóch upomnieniach zamykasz fundację. Można genialnie prowadzić samochód, ale gdy jedziesz bez prawa jazdy, policja zatrzymuje ci samochód. Najprostsze zasady w Polsce kuleją. Pan Minister Michał Boni spotyka się z organizacjami w sprawie zbiórek publicznych. Próbuje znaleźć wyjście z tej sytuacji, znaleźć stosowne rozwiązanie. Odchodzi od systemu kontroli. Nie mam nic przeciwko temu. Jeśli kontroli ma być jak najmniej, to niech obowiązują jednak twarde zasady posługiwania się jakimś kodem.
1% z powodu źle przygotowanej ustawy „rozrzedził się” całkowicie. Każdy kto chciał, dostał zgodę na zbieranie 1%. W przyszłości musimy osiągnąć pewien poziom. Czyli, że masz prawo zbierać 1%, jeżeli zorganizowałeś przynajmniej dwie lub trzy zbiórki, rozliczyłeś się i dzięki temu masz referencje, co oznacza, że nie nawalasz.
Nieformalnym inicjatywom zagrozi prawo podatkowe
Ruchy niesformalizowane czeka w przyszłości absolutna kariera. Jeżeli ludzie zbierają się i robią coś lokalnie, to budują społeczeństwo obywatelskie. To ludzie, którzy zorganizują piknik, ale też spotkają się po to, by sobie pomagać. W pewnym momencie pojawia się jednak „środek trwały”. Znana jest sprawa piekarza, który rozdawał chleb, bo go miał za dużo, a potem zbankrutował, bo ścigano go za podatki. Energia do wspólnej pracy i chęć pomocy to jedno. Ale w pewnym momencie ktoś przychodzi i w sposób nieludzki pyta: dobra, kto to wziął na siebie i skąd państwo mieli na to pieniądze. Takie sytuacje będą się powtarzać, ludzie będą brali sprawy w swoje ręce, im bardziej państwo będzie w pewnych sferach niewydolne.
Należy więc stworzyć jak najprostszy system funkcjonowania tego rodzaju oddolnych przedsięwzięć. Nie pozbędziemy się najróżniejszych przepisów. Ale uprośćmy zasady i uczmy ludzi: „Obywatelu, dajesz złotówkę, to zapukaj po pół roku i zapytaj, co za tę złotówkę zostało zrobione, jak to wygląda”.
Żeby technologia nie zabiła pasji
Kiedy myślę o przyszłości, boję się jednego – żeby nie stracić tego, co już dziś mamy, by relacji między ludźmi nie zdominował jakiś pozorny kontakt internetowy, byśmy przez nowinki techniczne nie zgubili tego, że ludzie są ze sobą, że puszka jest tekturowa, żeby nikt nie mówił, że bezpieczniej będzie, jeśli wpłacimy pieniądze elektronicznie, przeciągając kartę. Jeśli tak się stanie, stracimy bardzo dużo. Obyśmy nie pozbyli się tej fiesty, którą np. WOŚP daje ogromnej liczbie ludzi. Oprócz tego, że pomagasz, musisz czuć, że daje ci to satysfakcję, że czerpiesz z tego radość. Nawet jak się zmęczysz po pachy, bo będzie coś odgruzowywał, to musisz jednak widzieć w tym sens. Ważne, by pasja została.
Istnieją organizacje, które działają dzięki źródłom publicznym i europejskim. Myślę, że kiedy te środki zaczną w przyszłości znikać i niektóre organizacje zakończą działalność, rzeczywistość jakoś wypełni tę lukę. Część ludzi związanych z organizacjami powie: straciłem pracę, szukam czegoś innego. W części ten bakcyl pozarządowy może jednak pozostać. Na szczęście WOŚP to przykład, że da się funkcjonować bez żadnych dotacji. Jesteśmy żywym organizmem, który reaguje na to, co jest wokół.
WOŚP za 25 lat
A jak za 25 lat będzie wyglądał WOŚP? Jurek Owsiak zostanie przywieziony w lektyce, będzie na najnowocześniejszej terapii geriatrycznej. Będzie miał fotel przeciwodleżynowy. Ale mówiąc poważnie: nadal to będzie jedna fundacja z siedzibą w Warszawie. Nadal nie chcemy mieć oddziałów. To jest clue całego przedsięwzięcia. Nie pożerają nas koszty. Nadal będziemy spotykać się z ludźmi w jednym miejscu w Warszawie. Będziemy o wiele bardziej obecni w różnych podręcznikach, w najróżniejszych sytuacjach informacyjnych, prezentujących naszą działalność sprzed ćwierćwiecza. Za 25 lat nadal będziemy mówić, że w dzisiejszej dobie komputeryzacji, cyfryzacji, nadal ogromnym powodzeniem cieszy się tradycyjna zbiórka, którą niektórzy będą wspominać z dzieciństwa, o której opowiadać im będą dziadkowie.
Nie chodzi nam o to, by wszyscy chodzili w naszych podkoszulkach, tylko żeby w wielu miejscach w Polsce odczuwalne było to, co zrobiliśmy przez te lata. Nadal firmować nas będzie serduszko. Fundację widzę jako szanowaną instytucję, która wyzwala w ludziach moc działań w bardzo różnych kierunkach. Nadal będziemy organizacją ponad podziałami, łączącą wszystkich bez względu na religię i poglądy polityczne.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)