TOMAN: Jak najbardziej organizacje społeczne powinny angażować się w politykę. Uważam, że taka jest ich rola – bo są bliżej ludzi, działają dla społeczeństwa, a jednocześnie skupiają fachowców w danej dziedzinie.
Kto inny, jak nie organizacje działające dla osób chorych na raka, wie, czego im potrzeba? Kto powinien się wypowiadać w imieniu kobiet na temat standardów okołoporodowych? Wystarczy wspomnieć to, jak nieocenioną rolę odegrało stowarzyszenie „Nasz Bocian” w walce o uregulowanie leczenia niepłodności. To głównie aktywność tej organizacji zapewniła pacjentom jakiekolwiek standardy leczenia.
Sport też polityczny
To właśnie małe organizacje sportowe są najbardziej podatne na wpływy polityków. Przynajmniej tych samorządowych. To tutaj zaczyna się prawdziwe uwikłanie w politykę – tyle tylko, że w najgorszym wydaniu – sprzedawanie się za wpływy do klubowego budżetu. Wystarczy podać przykład miasta Bytomia, w którym prezes klubu został prezydentem, a dziś wątpliwości budzi kwestia finansowego wsparcia dla jednego z klubów.
Od biegania do polityki
Podam inny przykład z własnego doświadczenia. Czasem wydaje się, że dana organizacja na pozór nie może być polityczna. To przecież pasjonaci biegania! Jak można wejść wraz z taką organizacją w politykę? Ano można. Gdy nagle okazuje się, że nie możecie startować o dofinansowanie z obszaru sportu, bo zgodnie z uchwałą rady miasta musicie być w związku krajowym. Zadajecie sobie pytanie: „Po co nam to na początku drogi?”. Przecież to będzie nas kosztować kupę pieniędzy! Proponujecie więc zmianę uchwały. Włodarze was ignorują, więc podajecie argumenty, piszecie uchwałę, która potem trafia do kosza.
Władza przestaje już czuć do was sympatię, bo zaczynacie wchodzić jej w paradę, a przecież mieliście tylko robić miłe eventy z wręczaniem pucharów. Wtedy zdajecie sobie sprawę, że już nie jesteście apolityczni. I właśnie w takim sensie apolityczni być nie powinniśmy. Przecież można było sobie dać spokój z polityką. Pójść drogą, jaką i tak poszliśmy, czyli dostosowania. Pytanie jednak: co dalej? A co jeśli pojawi się kolejny taki klub, jak nasz, z takim samym problemem? Czy powinniśmy – jak kilkanaście innych organizacji w gminie – odpuścić i układać się z władzą na jej warunkach i dla jej wygody?
Apolityczność a pozarządowość?
To kluczowe pytanie. Czy powinniśmy być apolityczni, czy pozarządowi? A może i jedno, i drugie? Może, gdy przestajemy być apolityczni, to już nie możemy być pozarządowi? Czy powinniśmy wchodzić w układy z partiami?
Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Bo jak osiągnąć wspomnianą zmianę uchwały bez bratania się z jakimś ugrupowaniem? Póki co stoję na stanowisku, że organizacje powinny angażować się w politykę, ale pozostać pozarządowymi. Co to znaczy? Tyle, że angażujemy się w rozwiązanie problemu, doradzamy, opiniujemy, bierzemy udział w konsultacjach. Gdy nastąpi jego rozwiązanie, przechodzimy do naszych codziennych działań… aż do kolejnego problemu.
Organizacje nie mogą ograniczać się tylko do zbierania środków na chore dzieci, prowadzenia hospicjów, uzupełniania braków sprzętowych w szpitalach czy organizowania przaśnych biesiad czy festynów. Czyli do załatwiania tego, czego władza nie potrafi bądź nie chce rozwiązać. Muszą aktywnie uczestniczyć w tworzeniu polityk publicznych, a nie tylko dostosowywać się do reguł, jakie narzuci im aktualnie panująca władza.
Masz zdanie? Czekamy na Wasze głosy (maks. 4500 znaków) plus zdjęcie na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Organizacje nie mogą jedyni dostosowywać się do reguł, jakie narzuci im aktualnie panująca władza.