Trzeci sektor jest potrzebny mediom. Media są potrzebne trzeciemu sektorowi. Nietrudno dojść do takiego wniosku. Jeszcze łatwiej jednak zauważyć, że relacja organizacji pozarządowych z czwartą władzą jest trudna.
Na pierwszy rzut oka wygląda to tak, że to fundacje i stowarzyszenia mają utrudniony wstęp do środków masowego przekazu. Zresztą to właśnie media są w tej sytuacji stroną rozgrywającą – dziennikarze i wydawcy decydują, kto wchodzi na antenę, to oni dają możliwość zaistnienia w prasie i internecie. Można było mieć nadzieję, że sytuacja poprawi się po oddaniu mediów w ręce internautów, jednak dziennikarska rewolucja 2.0 i powstanie portali dziennikarstwa obywatelskiego niewiele pomogło. Takie wnioski można wysnuć po rozmowach z ludźmi działającymi w sektorze organizacji pozarządowych. Wszystko niestety potwierdza się, gdy przyjrzymy się tematom poruszanym przez media – NGO-sy pojawiają się tam z rzadka, liczyć mogą najwyżej na wzmianki, trochę lepiej jest jedynie w przypadku największych graczy. Nie każdy jest jednak Anną Dymna czy Jurkiem Owsiakiem, nie każdy może też "zatrudnić" do promocji swojej akcji Jerzego Dudka.
Duzi błyszczą przez pięć minut, mali przepadają, dziennikarze szukają krwistych historii na pierwszą stronę gdzie indziej. Z tej perspektywy rzeczywiście wygląda to blado.
Jednak to tylko jedna strona medalu, a twarde, ciężkie do podważenia dane czasem mówią coś zupełnie innego. Organizacje pozarządowe mają prawo do bezpłatnych spotów na antenie Polskiego Radia. Jak pokazuje doświadczenie, nie korzystają z niego wystarczająco często, a przyznany im czas antenowy wykorzystują w 30-40%.
– Z jednej strony, jest to dość zaskakujące, wydawać by się mogło bowiem, że wymagania, które należy spełnić, żeby z niego skorzystać i wyemitować kampanię społeczną, nie są wygórowane. Z drugiej jednak, wielokrotnie spotykałam się z sytuacją, kiedy organizacje w ogóle nie wiedziały, że taka możliwość istnieje i były tym faktem zaskoczone. Sporadycznie, ale jednak, pojawiały się również przypuszczenia, że organizacji, która nie ma odpowiednich układów w mediach zapewne trudno się przebić, że czas antenowy przyznawany jest po znajomości, że aby z niego skorzystać trzeba mieć jakieś koneksje. Ta sytuacja jednoznacznie wskazuje na potrzebę przeprowadzenia szerokiej kampanii informacyjnej dotyczącej omawianych tu kwestii. – mówiła na łamach portalu ngo.pl Anna Ziętek z Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie, członkini komisji zajmującej się radiowymi spotami NGO-sów.
Problem dostrzegają też sami działający w trzecim sektorze, zauważając przy tym, że nie jest on jednostronny. – Organizacje pozarządowe bardzo często głoszą, że są ignorowane przez media, ponieważ są na tyle małe i "nieznaczące" w dyskursie, że po prostu są niezauważane. Moim zdaniem jest to błędna diagnoza, ponieważ w dobie mediów społecznościowych i komunikacji sieciowej, każda organizacja jest w stanie dotrzeć tam, gdzie chce. – mówi nam Maciej Myśliwiec, socjolog i społecznik z fundacji Wzmacniacz.org. Co można więc zrobić, by dostać się do mediów?
I to nie jest przesada. Trzeba korzystać z narzędzi, które nie znają pojęcia gatekeepingu – jak w mediach nazywa się selekcję tematów. W tej sytuacji szczególnie pomocny wydaje się być Twitter, narzędzie demokratyczne, gdzie można skontaktować się z dowolnym użytkownikiem, niezależnie od tego, czy jest prezydentem kraju, czy dziennikarzem lokalnej gazety. – Tam możemy dotrzeć do każdego – nawet jeżeli nie do danego medium, to bezpośrednio do dziennikarza tam pracującego. – mówi Myśliwiec. I właśnie to wiele ułatwia. Lądujące wśród setek podobnych wiadomości newslettery niestety są nieefektywne również dlatego, że skierowane są najczęściej do całej redakcji, czyli w praktyce do nikogo. Kiedy zwracamy się do konkretnego człowieka, sytuacja zmienia się diametralnie. Pomagają również hashtagi, dzięki którym można dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Komunikacja nie może się jednak na tym kończyć. Warto przysiąść nad facebookowym fanpagem, który powinien być wizytówką naszej organizacji. Warto tam zamieścić namiary pozwalające na szybki kontakt, takie jak mail i numer telefonu. Media społecznościowe coraz częściej są dla dziennikarzy pierwszym źródłem informacji, to tam szukają tematów, które są blisko ludzi. W tym kontekście dopieszczenie tradycyjnej strony internetowej jest o wiele mniej ważne – choć rzecz jasna warto ją mieć.
2. Sieciuj!
"Networking" to słowo, które zrobiło ostatnio ogromną karierę. Na samym jej początku chodziło głównie o branżę technologiczną i media społecznościowe, w których skłonność do współpracy, wzajemnego przekazywania sobie informacji, pomocy może stanowić wzór również dla trzeciego sektora. – NGOs powinien zadbać o to, żeby istnieć, czyli pojawiać się na różnego rodzaju eventach, szkoleniach, czy spotkaniach. – mówi Myśliwiec. Chodzi więc o to, że warto się znać, warto rozmawiać, łapać kontakty. Niestety, w Polsce nadal pokutuje przeświadczenie, że "znajomości" to coś złego. Dziennikarz radiowy czy telewizyjny rzadko jednak wpuści na antenę osobę, której zupełnie nie zna. Dlaczego? Zupełnie nie chodzi tutaj o prywatne relacje, o to, czy się lubimy. Dziennikarze muszą mieć pewność, że osoba, którą zapraszają i której poświęcają czas antenowy na przykład się nie jąka, że mówi zwięźle i zrozumiale, że nie tylko ma wiele do przekazania, ale też potrafi przekazać te informacje tak, by słuchacz czy widz wiedział, o co chodzi. A więc to prawda – bez znajomości jest trudno, jednak nie ma to nic wspólnego z nepotyzmem. I tutaj warto odesłać do punktu pierwszego – w utrzymywaniu relacji może pomóc Facebook i Twitter.
3. Ani rusz bez rzecznika
Tak, wiem, że niewielu stać na to, by zatrudnić osobę, która będzie zajmować się komunikacją z mediami. Jednak warto mieć w swoich szeregach zaangażowanego działacza, który umie się wypowiedzieć, zawsze jest pod telefonem, ma przebojową osobowość. Najlepiej dodać do tego obycie w mediach i znajomość ich realiów – nawet, jeśli miałoby chodzić o miesięczny staż w lokalnej gazecie. Spojrzenie "od środka" zawsze zmienia perspektywę, kiedy jest się już "na zewnątrz". Niestety, nic się nie uda, jeśli telefon po drugiej stronie milczy, a dziennikarze, nawet ci wyjątkowo przychylni, tracą nadzieję w okolicy trzeciego-czwartego nagrania na automatyczną sekretarkę.
4. Bądź spójny
Warto zadbać o bardzo podstawowe rzeczy, jak logo czy hasło przewodnie. Nie musi chodzić o identyfikację wizualną za dziesiątki tysięcy złotych, jednak ważne, by znak graficzny był zrobiony profesjonalnie i widoczny wszędzie, gdzie mowa jest o działaniach danej organizacji. Warto tez narzucić sobie też spójność języka, którym organizacja rozmawia ze światem. W tym może pomóc przekazanie zadań medialnych jednej osobie, która będzie zarządzać również kontami społecznościowymi.
5. Bądź widoczny
Rada ważna szczególnie dla organizacji obywatelskich. Media, szczególnie lokalne, uwielbiają akcje plenerowe. Dobrze wiedzą to na przykład rowerzyści, którzy co miesiąc przejeżdżają ulicami niektórych miast organizując masy krytyczne. Przykład dość kontrowersyjny, ale masowe przejazdy rowerowe spełniają swoje zadanie, ściągając na rowerzystów uwagę mediów. Widać, że taka strategia daje efekt, również w Lublinie, gdzie cykliści mogą liczyć na kolejne kilometry ścieżek rowerowych, a miejski system wypożyczalni bije rekordy popularności. To bardzo wdzięczny temat szczególnie dla telewizji i radia – ważne, że ktoś pokaże się z transparentem, że społecznicy zorganizują flashmob, na deptaku pokaże się niekonwencjonalna instalacja artystyczna a na murze powstanie mural.
To tyle na początek. Rzecz jasna warto jest pomyśleć, co jest wyróżnikiem akurat naszej organizacji, i dopasować działania do naszego profilu. Pamiętajmy jednak, że mediów i dziennikarzy na pewno jednak nie warto się bać.
Źródło: lublin.ngo.pl