Wspólnym mianownikiem naszych projektów jest to, że stawiamy na innowacyjną edukację. Prowadzimy edukację aktywną, bez siedzenia w ławkach. Stawiamy nie tylko na rozwój poznawczy, ale także na społeczny i emocjonalny. Z dziećmi zawieramy kontrakt, nie muszą uczestniczyć w proponowanych przez nas zajęciach, jeśli nie chcą. Mogą zająć się tym, co je interesuje. Fundacja Atalaya działa od ośmiu miesięcy, jednak jej dorobek już teraz jest imponujący, a plany – kreślone bardzo ambitnie.
Misją, jaka przyświeca prowadzącym organizację, jest upowszechnianie różnych form innowacyjnej edukacji i odpowiedzialność za własny rozwój. Fundacja wspiera też ideę edukacji demokratycznej. Okazuje się, że nauka i przymus nie muszą być nierozłączną parą.
Wiatr w żagle
Atalaya powstała w odpowiedzi na potrzebę kontynuowania działań, jakie podjął zespół Stowarzyszenia na rzecz Innowacyjnej Edukacji „Ineida”, tworząc przez ostatnie 2,5 roku projekt „Gra w klasy: rozwój bez granic”, poświęcony opracowaniu innowacyjnych programów nauczania.
Prezeska Fundacji Anna Ejme, oprócz działalności w Ineidzie prowadziła także swoją własną firmę szkoleniowo-coachingową. W zeszłym roku, po zakończeniu projektu „Gra w klasy”, zdecydowała się postawić na działalność społeczną i założyła fundację. Przez te kilka miesięcy, które minęły od rejestracji nowego podmiotu, zespół Atalaya zdążył złożyć już 15 projektów. Na 30 procent z nich udało się pozyskać finansowanie, część wciąż czeka na rozstrzygnięcie.
Anna uważa, że do sukcesu droga jeszcze daleka: „Mam wrażenie, że w konkursach grantowych wciąż przyjmowane jest założenie, że działania powinny trafiać do bardzo szerokiej grupy osób. Tymczasem to co my robimy, siłą rzeczy, nie jest prowadzone na szeroką skalę. Trudno nam objąć działaniami kilkuset czy kilkudziesięciu beneficjentów. Stawiamy na jakość, nie na ilość”.
Dziewczyny z Atalayi nie tracą jednak nadziei na realizację napisanych już, a na razie nieprzyjętych do finansowania, projektów. Nastawiają się na ciężką pracę, uważają, że przynajmniej przez najbliższy rok właśnie to będzie kluczem do późniejszego sukcesu. Uczą się, podnoszą swoje kompetencje związane z zarządzaniem organizacją, pracują nad dywersyfikacją źródeł przychodów, które mają pochodzić nie tylko z grantów, ale także działalności odpłatnej. Wszystko po to, aby rozwijać misję Atalayi, o którą – jak twierdzi Anna Ejme – warto zawalczyć.
Edukacja demokratyczna
Czym jest idea edukacji demokratycznej, którą mocno wspiera Atalaya? „Obecne szkoły są już nieefektywne. Podczas naszych zajęć, gdy pytamy dzieci o emocje kojarzone ze szkołą, uzyskujemy coraz częściej odpowiedzi nie pozostawiające żadnych wątpliwości: nuda i beznadzieja. To smutne. Z drugiej strony, coraz więcej mówi się, że szkoły muszą się zmienić. Jest mała szansa na to, aby stało się to odgórnie, ale oddolnie, choćby z inicjatywy rodziców, powstają już alternatywne formy edukacji. W Warszawie szkoły demokratyczne działają m.in. na Ursynowie i Bielanach, niedługo zaczną działać także na Białołęce i w Wilanowie – zapowiada Anna Ejme.
"Wszystkie te placówki w szczegółach różnią się między sobą, ale łączy je brak przymusu nauki, możliwość wyboru przez dzieci uczenia się tego, czego chcą, brak podziału na klasy, a zatem brak także grup wyróżnionych ze względu na wiek. Jednym słowem, wszyscy uczniowie, także ci najmłodsi, bo w wieku przedszkolnym, traktowani są po partnersku. Szkoły demokratyczne funkcjonują na zasadzie edukacji domowej. W praktyce oznacza to, że uczęszczające do nich dzieci zapisywane są do „zwykłych” szkół, po czym wycofywane do prowadzonych metodą „domową”. Ta forma nauki wiąże się z corocznymi egzaminami sprawdzającymi wśród uczniów znajomość podstawy programowej. Ten, kto takiego egzaminu nie zda, jest zobowiązany do powrotu na kolejny rok do „zwykłej” szkoły. Następnie znów może wrócić do nauczania w systemie edukacji domowej” – wyjaśnia prezeska Atalayi.
Z dala od szkoły, ale blisko ludzi
Projekty adresowane do dzieci i młodzieży Atalaya prowadzi m.in. w bibliotekach na Ochocie oraz w domach dziecka na Woli. „To nam daje przestrzeń, w której nie musimy dostosowywać się do programu szkolnego. Tym samym dajemy młodym ludziom wolność w decydowaniu o własnym rozwoju, ale też i odpowiedzialność za wybór takiej a nie innej ścieżki” – mówi Anna Brymora, koordynatorka projektów w fundacji.
Myśl tę rozwija pani prezes: „Wspólnym mianownikiem naszych projektów jest to, że stawiamy na innowacyjną edukację. Prowadzimy edukację aktywną, bez siedzenia w ławkach. Stawiamy nie tylko na rozwój poznawczy, ale także na społeczny i emocjonalny. Z dziećmi zawieramy kontrakt: niezależnie od tego, że część z nich przyprowadzana jest przez rodziców lub opiekunów, nie muszą one uczestniczyć w proponowanych przez nas zajęciach, jeśli nie chcą. Mogą znaleźć sobie inne miejsce, zająć się tym, co je interesuje, albo zaproponować to całej grupie”.
Dziewczyny zgadzają się, że odpuszczenie kontroli daje pozytywne efekty, przynajmniej jeśli chodzi o dzieci. A co z dorosłymi, ich rodzicami czy obserwatorami stosowania tej innowacyjnej metody edukacji? Tutaj już sprawa nie jest tak jednoznaczna.. Misją Atalayi jest zmiana tradycyjnego podejścia do edukacji, jednak nie za wszelką cenę. „Nie każdy dorosły jest gotowy na taką formę edukacji, rozumiemy to i nie chcemy nikogo na siłę przekonywać” – mówi Anna Ejme.
Nie tylko dzieci
Pierwszy, już zakończony, projekt fundacji Atalaya skierowany był do przedstawicieli III sektora. Liderzy organizacji ze Śródmieścia mieli możliwość budowania swych kompetencji i umiejętności metodą coachingową. Obie Anny myślą także o warsztatach dla NGO poświęconych upowszechnianiu marketingu i narzędzi do zarządzania projektami, sprawdzających się od dawna w biznesie.
Innowacyjne metody edukacyjne Atalaya proponuje także innym dorosłym, nie tylko tym związanym z działalnością społeczną, ale np. rodzicom, studentom. W najbliższym czasie planuje uruchomienie rocznych programów rozwojowych dla przyszłych trenerów i coachów. W ofercie znajdą się także warsztaty rozwoju osobistego.
Stawiamy na rozwój!
Tak zgodnie i stanowczo twierdzą prezeska i koordynatorka w fundacji. Najbliższy cel, jaki sobie ustanowiły, to rozwój organizacji. Atalaya musi być niezależna od grantów. Działania muszą być pewne, bez względu na to, czy projekty są czy ich nie ma. Dywersyfikacja przychodów to jedno. Inny aspekt budowania zasobów to podnoszenie kompetencji na szkoleniach zewnętrznych oraz organizowanych wewnątrz samej fundacji. Jej zespół to sześć zaangażowanych w realizację misji osób, w tym wolontariusze. Pozostali współpracują przy konkretnych projektach.
Atalaya działa od niedawna, ale ma już swoją – dwuletnią – strategię. A czemu to wszystko ma służyć? „Chcemy m.in. założyć przedszkole demokratyczne, a może też i taką szkołę tutaj na Woli. W tej dzielnicy zdecydowanie brakuje takich placówek” – wyjawia Anna Ejme. Patrząc na zaangażowanie zespołu fundacji, profesjonalizm działania, można zaryzykować stwierdzenie, że w ciągu kilku lat Wola wzbogaci się o innowacyjną formę edukacji.
Źródło: warszawa.ngo.pl