Jak zintegrować Stadion Narodowy z miastem? Co zrobić, aby jego otoczenie było bardziej przyjazne dla mieszkańców? I jaką rolę mogą w tym odegrać organizacje pozarządowe? Zarządzająca obiektem spółka Pl2012+ ma już pomysł i wciela go w życie.
„Stadion jest gigantyczny i ogrodzony czarnym, jeszcze brzydszym płotem. Narodowe to państwowe, trzeba pilnować, żeby warszawscy nie rozkradli” – tak o Stadionie Narodowym i terenie wokół niego pisał w październiku ubiegłego roku Edwin Bendyk na swoim blogu Antymatrix II. W swojej opinii nie był odosobniony. Na problem odcięcia stadionu od miasta zwracał również uwagę Wojciech Kacperski z „Kultury Liberalnej” czy Filip Springer w głośnej książce poświęconej tematyce przestrzeni publicznej „Wanna z kolumnadą”.
Płot wokół stadionu urósł do rangi symbolu niedostępności tego miejsca dla zwykłych mieszkańców. Nie zmieniło tego nawet to, że już od początku 2013 roku, gdy operatorem obiektu została spółka PL.2012+, jego bramy zostały otwarte, a warszawiacy mogli zacząć swobodnie korzystać z otaczającego go terenu. – To była jedno z pierwszych naszych zarządzeń – mówi Mikołaj Piotrowski, dyrektor ds. komunikacji w spółce. – Pierwszego dnia po otwarciu bram zadzwonił do mnie ochroniarz i mówi „Panie Mikołaju. Mamy problem: ludzie przychodzą”. A ja na to: „Świetnie! Właśnie o to nam chodziło. Niech przychodzą” – wspomina z uśmiechem Piotrowski.
Operator stadionu podjął też wysiłki w celu uatrakcyjnienia tego miejsca: Wiosną pojawiły się hamaki, kurtyny wodne, podesty taneczne, stanowisko do serwisowania rowerów, rolek i deskorolek. Zimą na stadionie można było pojeździć na lodowisku. Na podziemnym parkingu działa skatepark i rolkowisko. Na stadionie organizowane są też darmowe warsztaty wrotkarskie.
Zrobiło się nieco sympatyczniej, ale to, co najistotniejsze się nie zmieniło: Stadion Narodowy to ogromny obiekt w środku miasta otoczony rozległym obszarem, którego potencjał nie jest w pełni wykorzystany.
Między stadionem a mieszkańcem
Z przeprowadzonych w drugiej połowie 2013 roku konsultacji, w których wzięło udział 250 osób, wynika, że jest on dla okolicznych mieszkańców mało znany i słabo przez nich wykorzystywany. Skarżą się również, że nie wiedzą, co się na stadionie dzieje. Część z nich określa to miejsce jako nieprzyjazne.
Spółka zarządzająca stadionem zdaje sobie z tego sprawę i stara się wpłynąć na zmianę tego wizerunku. Stąd właśnie konsultacje. Były one elementem szerszego projektu pod nazwą „Wspólny Narodowy” realizowanego razem przez PL.2012+, Fundację Rozwoju Kultury Fizycznej oraz Projekt Społeczny 2012 (Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego). Zaproszono do niego lokalne organizacje pozarządowe, które pomogły w zdiagnozowaniu, jakie są potrzeby okolicznych mieszkańców i określeniu, co można zrobić, by obiekt służył również im, a nie tylko kibicom czy uczestnikom koncertów.
Włączenie w ten proces organizacji pozarządowych nie jest przypadkowe. PL.2012+ chce współpracę z nimi kontynuować i zacieśniać. Co może dzięki niej zyskać? – Dystans między spółką a mieszkańcami jest dość duży. Wiadomo, że dla spółki priorytetowe są cele biznesowe, ale potrzebuje też wsparcia ze strony organizacji pozarządowych. One są w połowie drogi między mieszkańcami a stadionem – ocenia Aleksandra Gołdys, socjolożka z Projektu Społecznego 2012, która uczestniczyła w projekcie „Wspólny Narodowy”. Jej zdaniem zbliżenie operatora stadionu i mieszkańców to właśnie przestrzeń do działania dla organizacji. – Dzięki swojej aktywności mogą pokazywać, co się dzieje na stadionie, ale też odciążać pracowników spółki – przekonuje ekspertka. Podkreśla, że dzięki „Wspólnemu Narodowemu” wszystkie strony lepiej się rozumieją, a społecznicy stali się rzecznikami stadionu.
Podobnego zdania jest Jan Kołodyński ze Stowarzyszenia Badawczo-Animacyjnego Flâneur. – Myślę, że spółka weszła w ten projekt głównie po to, aby ocieplić swój wizerunek. Ale dzięki niemu zaczęła dostrzegać, że warto mieć w organizacjach społecznych prawdziwych partnerów. Organizacje z kolei zobaczyły, jaki potencjał ma stadion, i że warto z niego korzystać. A mieszkańcy, że to jest po prostu ciekawe miejsce – ocenia.
Wnioski i rekomendacje
Proces konsultacyjny przyniósł szereg konkretnych wniosków. Z raportu podsumowującego projekt dowiadujemy się na przykład, że istnieje potrzeba skuteczniejszego docierania do mieszkańców z informacją na temat tego, co dzieje się na stadionie i w jego obrębie. Bo mają tu miejsce wydarzenia, w których mogliby uczestniczyć, ale nie zawsze o nich wiedzą. Konieczne jest również wprowadzenie bardziej czytelnego oznakowania terenu, aby odwiedzający czuli się swobodniej poruszając się po nim.
Spółka wzięła sobie te rekomendacje do serca. Trwają już prace nad nową identyfikacją przestrzenną stadionu, która ma nie tylko informować o tym, co i gdzie się znajduje, ale też zapraszać do korzystania z oferty obiektu.
Jedną z ważniejszych potrzeb wskazywanych przez organizacje pozarządowe było ustalenie czytelnych zasad, na jakich będą one mogły współpracować ze spółką. Operator stadionu w maju chce zaprezentować ich wstępną wersję i skonsultować je ze stroną społeczną. – Będziemy chcieli, aby w dniach wolnych od imprez masowych organizacje mogły wykorzystywać teren wokół stadionu. Chcemy też udostępnić – na specjalnych warunkach – sale konferencyjne. Oczywiście wtedy, gdy nie będą one wynajęte na zasadach komercyjnych – zapowiada Mikołaj Piotrowski.
W raporcie podsumowującym projekt czytamy również, że „Stadiony i inne obiekty sportowe powinny mieć stałe mechanizmy konsultowania wbudowane w swój system zarządzania. Dzięki temu można na bieżąco sprawdzić pomysły, otrzymywać informację zwrotną, ale też komunikować się z różnymi grupami interesariuszy”. – To jest oczywiście idealistyczne podejście. Wiadomo, że stadionem zarządza spółka, która ma przede wszystkim zarabiać. Trudno, aby pytali się o wszytko mieszkańców i organizacje społeczne. Ale gdyby udało się wspólnie wypracować jasne i sensowne zasady współpracy między stadionem a organizacjami – byłoby to bardzo korzystne i na pewno zachęciłoby je do współpracy – ocenia Jan Kołodyński.
Płot musi zostać
Udało się otworzyć bramy płotu i zaprosić mieszkańców na teren stadionu. Czy jednak nie dałoby się go zupełnie usunąć? – To niemożliwe. Po pierwsze, rozbiórka płotu to, wbrew pozorom, olbrzymie przedsięwzięcie inżynieryjno-logistyczne, które kosztowałoby kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt milionów złotych – przekonuje Piotrowski. – Po drugie, to teren chroniony, dzięki czemu mieszkańcy czują się bezpiecznie. Po trzecie, podczas imprez masowych jest wyraźnie określona przestrzeń wydarzenia, co daje poczucie komfortu jego organizatorom. – Płot musi zostać – podsumowuje Mikołaj Piotrowski.