Każda organizacja dąży do jak największej skuteczności swoich działań. Na drodze do realizacji celów rodzą się jednak problemy. Podczas rozmów na różne tematy z przedstawicielami trzeciego sektora w Lublinie często pojawiały się też przykłady działań lub negatywnych zjawisk, które prowadzą właśnie do braku skuteczności. Postanowiliśmy je zebrać i stworzyć zestawienie największych grzechów organizacji pozarządowych.
Wyeliminowanie tych problemów i zagadnień może sprawić, że nasze działania wpłyną na powodzenie wielu inicjatyw. Być może NGO-som pomoże to rozpocząć nowy rok bardziej efektywnie.
1. Za rzadko współpracujemy
Jednym z najczęściej przywoływanych problemów jest zamykanie się w obrębie własnej organizacji, działalności i założeń. Przedstawiciele lubelskich NGO-sów wielokrotnie podkreślali, że brakuje pośród nich chęci wspólnej realizacji celów.
– Mam wrażanie, że często brakuje dialogu i współpracy między poszczególnymi organizacjami. W gonitwie po zewnętrzne środki zapominamy o sobie i postrzegamy siebie bardziej w kategoriach rywalizacji niż działania dla wspólnego dobra – zaznaczała Katarzyna Zabratańska z Fundacji HerStory.
Wiadomo przecież, że razem można osiągnąć więcej, nawet jeśli na co dzień nasze działania nie są do końca tożsame. Powagę tego zagadnienia przywoływał Piotr Głuchowski-Fedirko, prezes Stowarzyszenia Słuchaj Patrz Pomagaj:
– W Lublinie organizacje powinny bardziej ze sobą współpracować. Gdy robimy coś wspólnie, jest nam łatwiej, a i efekt jest zdecydowanie większy. Często jest tak, że gdy rozpoczynamy duży projekt sami, mamy bardzo wiele na głowie i jesteśmy po prostu zestresowani i zmęczeni. Gdy przychodzi do finału, brakuje nam siły, by cieszyć się z rezultatów. A przecież nasza praca powinna sprawiać radość i dawać satysfakcję. Warto więc współpracować – nie tylko z innymi organizacjami, ale nawet z innymi sektorami.
Dialog nie tylko prowadzi do porozumienia, ale i podnosi skuteczność realizowanych projektów.
2. Robimy wszystko dla wszystkich, chociaż nie znamy nawet potrzeb
– Spadochroniarstwo jest bardzo negatywnym zjawiskiem. Pojawiamy się w jakiejś tematyce lub na jakimś obszarze i udajemy, że robimy tam bardzo fajne rzeczy. Być może nawet nie musimy udawać. Możliwe, że to co robimy rzeczywiście jest dla tych ludzi wyjątkowe. Ale po dwóch tygodniach, gdy projekt się zakończy, po prostu znikamy. W ogóle nawet nie znamy problemów lub potrzeb odbiorców tych działań, ale wydaje nam się, że na pewno zbawimy ich naszymi super metodami – zaznacza Anna Dąbrowska, prezeska Stowarzyszenia Homo Faber.
To dość istotny problem, ponieważ wielokrotnie podkreślaliśmy już w różnych publikacjach, że jednym z najważniejszych założeń efektywnego działania jest regularność. Jednorazowe akcje raczej nie wpłynął znacząco na los adresatów. Ważna jest także konsekwencja w realizowaniu założeń.
Problem często spowodowany jest nie tylko w nieodpowiednim działaniu organizacji, ale i w dostępnych w danym momencie środkach. O konsekwencjach takiej sytuacji opowiadał też Krzysztof Gorczyca, prezes Towarzystwa dla Natury i Człowieka:
– Jest wiele organizacji, które piszą projekty i pozyskują granty z obszarów, o których w ogóle nie mają pojęcia. Pieniądze się kończą, temat jest porzucany, a o efektach nawet nie może być mowy. W związku z tym mamy np. wysyp sezonowy działań dla seniorów lub kursy IT dla różnych grup. Walka o ekologię polega na tym, że akurat pojawiły się środki i trzeba je teraz w jakiś sposób wykorzystać. Jest to może sposób na ciągłość działalności, ale na pewno nie da się dzięki temu osiągnąć długotrwałych efektów i przy okazji cieszyć się jeszcze dobrym samopoczuciem z dobrze wykonanej pracy – tłumaczył.
A przecież to właśnie efekty są w tych działaniach najważniejsze. Warto o tym pamiętać podczas przygotowywania kolejnych inicjatyw. Unikanie przeświadczenia, że możemy zbawić wszystkich swoimi działaniami przyniesie więcej korzyści, dobrze jest znać swoje realne możliwości.
3. Popadamy w grantozę, bo chcemy zrobić wszystko naraz
W języku potocznym bardzo często mówi się, że ktoś powiewa jak chorągiewka na wietrze. W przełożeniu na tematykę trzeciego sektora może sprowadzić się to do powiewania w takim kierunku, gdzie akurat są dostępne jakieś środki. Dlatego jednym z często przywoływanych problemów jest coś, co można określić schizofrenią tematyczną. Podkreśla to m.in. Katarzyna Zabratańska z Fundacji HerStory:
– Zakładamy fundację lub stowarzyszenie w określonym celu, a potem okazuje się, że wpadamy w pułapkę "grantozy" i zajmujemy się po prostu wszystkim, na co akurat są dostępne pieniądze. Moim zdaniem kompletnie się to nie sprawdza, bo jeśli już znam jakąś dobrze działającą organizację, to zawsze kojarzę ją z konkretnym tematem lub jakimś polem tematycznym, w którym się specjalizuje. Tylko wtedy mam pewność, że ktoś jest kompetentny w tym co robi i tam znajdę wsparcie.
Nie można robić wszystkiego najlepiej – każdy ma swoją działkę, w której realizuje się najlepiej. Można oczywiście mieć kilka takich działek, ale gdy zajmujemy się wszystkim, niczego tak na prawdę nie robimy na 100 procent.
– Bardzo często zdarza się, że w ciągu roku jest dużo środków do pozyskania na jeden obszar tematyczny. Wtedy wiele organizacji zmienia profil działania i ukierunkowuje się na tę tematykę, ale cierpią na tym inne sektory. Nie podjąłbym się realizacji projektów z obszaru, na którym zupełnie się nie znam. Mimo, że niemal na pewno udałoby się uzyskać na to dofinansowanie. Ale co z tego, skoro nie będziemy skuteczni i wiarygodni w tym, co zrobimy – zaznaczał Piotr Głuchowski-Fedirko, prezes Stowarzyszenia Słuchaj Patrz Pomagaj.
Pieniądze mogą znacząco ograniczać pole widzenia działających w organizacji osób. To właśnie od nich w dużej mierze przecież zależy efektywność realizowanych przez nich projektów. Warto umieć mierzyć siły na zamiary.
– Bardzo przeszkadzać może stawianie sobie zbyt wiele i zbyt dużych celów. Po latach widzimy już, że lepiej małymi kroczkami realizować misję. Często zdarza się, że zaczniemy kilka rzeczy i niczego nie zrobimy do końca dobrze. Warto stworzyć konkretny plan na miarę naszych możliwości i wytrwale go realizować. Dzięki temu unikniemy też poczucia, że coś się nam nie udało, więc może nie warto już dalej próbować – zaznaczał też Mateusz Pocheć z Lubelskiego Towarzystwa Zrównoważonego Transportu.
4. Nie umiemy promować swoich działań
W każdym sektorze – również w organizacjach pozarządowych, ważna jest promocja działań. Przedstawiciele lubelskich NGO-sów podkreślają jednak, że nie wszystkie fundacje i stowarzyszenia pamiętają o tym aspekcie. Jeśli nie wypromujemy odpowiednio naszych działań, nawet najlepiej przemyślana i przygotowana akcja może zakończyć się fiaskiem, bo nie trafi do odbiorców.
– Myślę, że ważne jest też kreowanie swojej marki, bo często do NGO-sów przez jedno działanie przylega już na stałe pewna łatka. W naszym przypadku np. było tak, że kilka razy skrytykowaliśmy działania prezydenta, więc uważa się nas na fundację opozycyjną w stosunku do władzy. A to przecież nie chodzi o to, by kontrolować i krytykować konkretną osobę i jej poglądy polityczne, tylko by patrzeć przez pryzmat wykonywanej przez nią funkcji i odpowiedzialności, ktora się z tym wiąże. Być może, gdybyśmy jeszcze raz mieli zaczynać naszą działalność, spróbowalibyśmy inaczej pewne rzeczy wykonywać – tłumaczył Krzysztof Kowalik, członek zarządu Fundacji Wolności.
Bez względu na to, do kogo kierujemy nasze działania i w jakich polach tematycznych są one osadzone – warto komunikować. Racjonalna komunikacja może stać się drogą do sukcesu.
5. Uzależniamy się od pieniędzy
Podobno pieniądze szczęścia nie dają. Mogą się o tym przekonać również NGO-sy, jeśli zbyt dużą wagę będą przykładać do ich pozyskiwania. Dolegliwość nazwana już wcześniej "grantozą" szybko może sprawić, że organizacje pozarządowe niemal uzależnią swoje działania od środków finansowych.
– Myślę, że najbardziej przeszkadza takie wąskotorowe myślenie o źródłach finansowania. Niestety często dochodzi do sytuacji, gdzie w momencie wyczerpania środków z programów grantowych, kończą się też konkretne działania kilku organizacji pozarządowych. Czasem zdarza się nawet, że zupełnie zawieszają one jakąkolwiek aktywność. Zbyt wąsko patrzymy na to, skąd można pozyskiwać te środki – podkreślała Katarzyna Zabratańska z Fundacji HerStory.
Źródło: lublin.ngo.pl