Dobrego przepisu na sąsiedzkość nie znajdziecie w żadnym warszawskim menu. Ruch Sąsiedzki to nowe danie i proporcje trzeba wypracować z sąsiadami. Jednak przy aromatycznej kawie stołecznych kawiarni sąsiedzkość w Warszawie nabiera wyrazistości i smaku.
Kawiarnia z duchem? Kawiarnia z duszą!
Retrospekcja. Współczesne spojrzenie na starą Warszawę. Bo o Warszawę się tu rozchodzi. A zasadniczo o mieszkańców Warszawy. To jest klubokawiarnia, miejsce, które integruje środowiska varsavianistyczne. Nie ma właściwie drugiego takiego miejsca, gdzie by wszyscy varsavianiści z czołówki i miłośnicy Warszawy spotykali się, od Jarka Zielińskiego (najstarsze pokolenie), panią Danutę Smith-Zawieruchę, po młodych varsavianistów. Wszyscy przychodzą, bo wiedzą, że Retrospekcja jest to miejsce, gdzie można się spotkać, nawet przypadkiem. Tu odbywają się imprezy w warszawskim klimacie. Kawiarnia działa od niedawna i zakorzenia się w mieście. Nie jest to jeszcze Mała Ziemiańska, która istniała przed wojną. Czemu jednak mamy się skupiać na tym, że można tam coś wypić bądź zjeść, kiedy jest również oferta dla ducha?
– Moja mama czasem narzeka, że Retrospekcja jest za sztywna. Ona chce, żeby była bardziej młodzieżowa. A ja chcę, żeby była bardziej w klimacie retro, bo uważam, że młodzi ludzie też takiej oferty potrzebują i w tym klimacie dobrze się czują. Potwierdzeniem jest fakt, że chętnie do nas przychodzą. A wieczorami jest miło, i jak w klubie, tylko lepiej – opowiada Piotr Otrębski. Kawiarnia jest nowym, młodym miejscem, ale daje przykład, jak mówić, wspominać, pokazywać starą Warszawę i jej mieszkańców w nowej perspektywie. Jest to potrzebne Warszawie i warszawiakom.
Na rogu Mickiewicza, Marii Kazimiery i Potockiej wspomnienia czasów PRL-u przeganiają czatujący w kawiarni: lokalny small biznes i sąsiedzi. Do kawy można zamówić półmisek rozmaitości, sąsiedzkich przysmaków. Coco de Oro – złoty, portugalski orzech – pozwala zakosztować odmienności świata. – Kiedy przeprowadziliśmy się na Żoliborz dostrzegliśmy ogromny potencjał ludzki dzielnicy i porażający brak oferty dla nich. Postanowiliśmy stworzyć przestrzeń aktywizującą, przyciągającą, twórczą, do której dodatkiem będzie aromatyczna kawa i smaczne jedzenie. Nie odwrotnie – krótko podsumowuje właścicielka.
Wśród gości Kafki jest wielu sąsiadów. – To nas cieszy, bo to są tacy odbiorcy, którzy nas znają najlepiej. Znają nas osobiście, odwiedzają nas w różnych porach dnia, porach roku. Miejsce przyjazne sąsiadom budujemy w różny sposób. Nasi sąsiedzi dosłowni, czyli mieszkańcy okolicznych domów mają zniżki sąsiedzkie. Studenci również są uprawnieni do takich zniżek. Jesteśmy też lokalem przyjaznym zwierzętom. Można do nas przyjść ze swoim pupilem – psem, kotem, chomikiem, innymi czworonogami ewentualnie. Mamy również menu dla zwierząt, a przekąski i woda jest za darmo. Atmosfera wśród zwierząt też jest sąsiedzka podczas przebywania w Kafce – przyznaje Maciej Marks.
Retrospekcja jest łączeniem sztuk i pokoleń warszawiaków. Jolanta Otrębska, współwłaścicielka kawiarni i mama Piotra wymienia: – Do nas przychodzą w sumie trzy pokolenia: młodzi i starsi, którzy też mają u nas swoje miejsce, chociażby retro wtorki, czyli wtorkowe śpiewanie piosenek z dwudziestolecia międzywojennego. Starsi ludzie nie mają gdzie się spotkać, a u nas czują się świetnie, wspominają swoją młodość. Przychodzą też dzieci, którym dziennikarze radiowi czytają książeczkę o misiu Wojtku. W Retrospekcji są też koncerty, spotkania z poezją, muzyką, sztuką, wernisaże wszelakich sztuk pięknych i sąsiedzkich oraz RETRORING, czyli Varsavianistyczne Mistrzostwa Amatorów.
– W jednym z warszawskich kościołów, przy wejściu do kaplicy jest taka inskrypcja: ta prócz płci nic niewieściego nie miała w sobie. A napis podyktował mąż po śmierci małżonki. Gdzie on się znajduje? – stawia pytanie Piotr. Zapewne takich sąsiedzkich tajemnic Warszawa ma więcej. Po takie tajemnice warto zaglądać do Kawiarni Retrospekcja.
Czy to się opłaca?
Miejsce, które stara się być przyjazne otoczeniu, w naturalny sposób zahacza o inicjatywy sąsiedzkie. Wychodzi naprzeciw gościom, którzy mają różne potrzeby i stara się je realizować nie tylko na poziomie podania kawy, ciastka czy obiadu. Kafka dba o okolicznych bezdomnych. Urządza cykliczne pikniki, z których dochód jest przekazywany na pomoc bezdomnym zwierzętom. Po akcji w maju 2010 u mnie w domu pojawił się pies, Inka, ze schroniska w Milanówku. Oczywiście adopcja nie musi mieć formy bezpośredniej. Jeśli ktoś nie może mieć zwierzaka w domu, to może adoptować zwierze wirtualnie, czyli przeznaczając jakąś kwotę pieniędzy na konkretne zwierzę, które w schronisku może odwiedzać, zabierać na spacer, o które może się dowiadywać jak o swoje własne. Mamy teraz taki tryb pracy, kiedy ludzie wychodzą rano i wracają wieczorem. Tacy ludzie mogą pomagać zwierzętom wirtualnie, a w kawiarni możemy o takiej możliwości informować naszych gości – podkreśla Maciej Marks.
Pikniki w sąsiedztwie kawiarnia Kafka odbywają się co najmniej dwa razy do roku. Pierwszy w okresie wiosennym, drugi po powrotach ludzi z wczasów, czyli w okolicach września. Jest to czas, kiedy należy zwrócić uwagę na problemy zwierząt bezdomnych, zwłaszcza tych, które zostały wyrzucone przed urlopami. Współdziałają z portalem internetowym Koteria, Grupą JOKOT, z pruszkowskim domem tymczasowym dla zwierząt i schroniskiem dla zwierząt w Milanówku. Inicjatywa jest oddolna. Wyszła od ludzi, dla których ważny jest los zwierząt. Pomysł znalazł miejsce w kawiarni i tam się rozwija. Ewentualny właściciel wypełnia ankietę, zobowiązanie dobrego traktowania zwierzęcia. Wolontariusze starają się również poznać warunki mieszkaniowe przyszłego właściciela. Po to, aby sytuacja tych bezdomnych zwierząt się nie powtórzyła. Nowi właściciele muszą mieć świadomość, co robią wybierając zwierzęta po przejściach. Można obejrzeć zdjęcia lub filmy ze zwierzętami ze schroniska, można je w ten sposób lepiej poznać. Na piknik można też przyjść z własnym zwierzakiem, poradzić się wolontariuszy i lekarzy.
– Ludzie dobrze się u nas czują. Tak nam o tym mówią. I wszystko się roznosi pocztą pantoflową, a to jest najlepsza reklama. Ludzie, którzy u nas zrobili jakieś imprezy, polecają nas innym, i tak ten kalendarz się zagęszcza. Działamy z pasji, a nie dla pieniędzy. Tu jest źródło pomyślności. Goście, klienci, artyści czują się u nas jak u siebie w domu. A ja też czuję się tak jakbym codziennie przyjmowała u siebie gości. Wszyscy są u nas przyjaciółmi „domu”. Jest to takie miejsce szczególne, swojskie, sąsiedzkie – dodaje Jolanta Otrębska.
– Dobrze by było, żeby ludzie, mieszkańcy Warszawy, zwłaszcza ci rodowici zaczęli się tym miastem interesować. Ogólnie widać, że interesują się coraz bardziej. Retrospekcja jest tego namiastką – przyznaje Piotr Otrębski.
– Tworzymy miejsca, które są związane konkretnie z daną przestrzenią. Nie szybujemy wśród nierozpoznawalnych bloków i ludzi, którzy przechodzą chodnikiem przed lokalem. Jesteśmy w konkretnej społeczności. I jesteśmy przez tę społeczność lubiani, rozpoznawani. Jesteśmy jej częścią. Mam nadzieję, że tak to będzie wyglądało w przyszłości – podsumowuje Sylwia Podolska.
– Budowanie takich miejsc społecznych, sąsiedzkich, bliskich, klimatycznych warto opierać na zaufaniu do ludzi. Ja w ogóle inaczej nie wyobrażam sobie funkcjonowania – dzieli się swą refleksją Jolanta Otrębska. – Trzeba opierać się na zaufaniu, bo inaczej trudno jest prowadzić jakikolwiek biznes. Ale w trakcie prowadzenia kawiarni przekonałam się również: ufaj i sprawdzaj. Jeszcze uczę się sprawdzać, ale trzeba o tym pamiętać. Mam też grono zaufanych, młodych ludzi. I z przyjemnością się z nimi pracuje. Widzę ich oddanie. Dla mnie ważne jest też to, że ktoś się utożsamia z miejscem, w którym pracuje. Bo chciałabym, żeby nawet ludzie, którzy u nas pracują, przychodzili do nas i czuli, że to jest ich miejsce, by współdziałali z nami, współtworzyli Retrospekcję. Tak ja zawsze pracowałam. Warto zapraszać ludzi do działań społecznych. To jest absolutnie oczywiste. To nam daje radość, wzmacnia, oczyszcza. Jest to normalne. Jak oddychanie.
Wydaje się, że z czasem otwiera się coraz więcej miejsc, w których przyjemnie spędza się czas. Jest to styl życia, metoda pracy i spędzania wolnego czasu. Praca w miejscu i kawa w miejscu, które się lubi. A miejsce, które się lubi, dopieszcza się budując więzi z najbliższą okolicą. Wtedy w naturalny sposób wychodzi się z inicjatywami i słucha pomysłów sąsiadów. Warto robić coś, co służy nie tylko nam, bo to też kształtuje wizerunek miejsca. I to jest też korzyść. Ale to jest uzasadnienie wyłącznie ekonomiczne. Akcje sąsiedzkie dają też inne rzeczy. Robienie czegoś dla kogoś – daje satysfakcję, wewnętrzne poczucie, że zrobiliśmy coś fajnego, a jednocześnie mamy okazję poznać naszych sąsiadów, ich życie, radości i zmartwienia. Robiąc coś dla nich robimy coś dla siebie.
Zdjęcia: archiwum kawiarni Retrospekcja
Książka opisuje lokalne działania w Warszawie i przeznaczona jest dla osób rozpoczynających działalność animacyjną w przestrzeni miejskiej. Z publikacji można dowiedzieć się, w jaki sposób inni mieszkańcy, stowarzyszenia, grupy artystyczne i przedstawiciele lokalnego biznesu starają się ożywić i zmienić miejsce, w którym mieszkają i pracują.
Autorzy za pośrednictwem tego zbioru dobrych praktyk pokazują, kim są ludzie, którzy działają w Warszawie, jakie osiągnęli sukcesy, oraz z jakimi trudnościami musieli się zmierzyć.
Jeżeli chcesz ożywić swoje otoczenie, ale brakuje Ci pomysłu, lub masz pomysł, ale nie wiesz jak zaangażować w niego swoich sąsiadów – ta lektura jest dla Ciebie!
Publikacja została wydana dzięki współfinansowaniu ze środków m. st. Warszawy.