Wysiadł kiedyś z grupą obcokrajowców na stacji PKP Rembertów, a jeden z nich, z pochodzenia Włoch, zapytał: „Is it Warsaw too?”. Włodzimierzowi Kasprzyckiemu zrobiło się trochę wstyd. Postanowił zakasać rękawy i zrobić coś, by poprawić wygląd swojej dzielnicy.
– Włodek jest byłym wojskowym i jak na mundurowego przystało, lubi dobrą organizację i porządek. Jest stanowczy i pryncypialny. Jest też świetnym mówcą. To zasługa jego niskiego głosu i wojskowych manier. Mówi jasno, konkretnie, wyraziście. I zazwyczaj prosto z mostu – opowiada Witold Potęga, kolega z Klubu Przyjaciół Rembertowa. Poznali się cztery lata temu na rowerowej wycieczce. Kasprzycki to fanatyk zdrowego stylu życia. Oprócz roweru kocha narty.
Z drugiej strony to esteta, człowiek o wrażliwej duszy. Uwielbia malarstwo, w szczególności impresjonizm. Popełnił nawet kilka obrazów i przekonał się, że woli malować akwarelą niż olejną. Ta wrażliwość na piękno bywa dla niego męcząca, bo ciężko mu patrzeć na architektoniczny bałagan Rembertowa. W oko kłuje go bylejakość, tandeta i porozwalane chodniki.
Włodzimierz Kasprzycki pracował kiedyś w NATO i choć dziś jest już na emeryturze, pozostały mu międzynarodowe znajomości. Co roku spotyka się z dawnymi kolegami z pracy w innym kraju. Kiedyś zaprosił ich do Warszawy. Wysiedli na stacji PKP Rembertów, a jeden z nich, z pochodzenia Włoch, zapytał: – Is it Warsaw too? Zrobiło mu się trochę wstyd. – Uświadomiłem sobie, że centralny punkt Rembertowa nie ma ani ciekawej architektury, ani ładnej zieleni, ani otoczenia, które byłoby przyjazne dla ludzkiego oka – mówi. Postanowił zakasać rękawy i zrobić coś, by poprawić wygląd swojej dzielnicy.
Razem z kilkoma innymi osobami założył Klub Przyjaciół Rembertowa. Siedziba stowarzyszenia znajduje się w samym centrum dzielnicy, widać ją z peronu PKP Rembertów. Wnętrze, choć ciasne, robi wrażenie. Przy wejściu stoi potężna zbroja rycerska, nieco dalej ciężkie, zabytkowe meble. Grały już w niejednym polskim filmie. To dlatego, że lokal stowarzyszenia znajduje się na terenie filmowo-teatralnej rekwizytorni i zarazem meblowego komisu. Jej właściciel, Andrzej Rokicki, bezpłatnie udostępnił lokal organizacji.
Priorytetem działalności stowarzyszenia jest stworzenie w dzielnicy przyjaznego mieszkańcom centrum – Agory Rembertowa. – Chodzi o miejsce, w którym ludzie będą mogli spotkać się, porozmawiać, odpocząć – wyjaśnia Kasprzycki. Na razie udało się osiągnąć połowiczny sukces – zablokować budowę parkingu typu „Parkuj i Jedź”. Miał stanąć mniej więcej tam, gdzie stoi dziś siedziba Klubu Przyjaciół Rembertowa, ale nie to było głównym powodem protestu. – Nie chcieliśmy, żeby w centralnym punkcie dzielnicy stanęła potężna, żelbetonowa konstrukcja. Błędy architektów mszczą się wiekami! – mówi Włodzimierz Kasprzycki. – Nie wszystkim mieszkańcom podobał się nasz protest. Byli tacy, którzy mówili, że blokujemy rozwój. Ale betonowy klocek w samym centrum dzielnicy to naprawdę żaden rozwój! – przekonuje.
Niespełna rok temu udało im się nakłonić rembertowskie organizacje i instytucje do podpisania „Zbiorowego Listu Intencyjnego” w sprawie zagospodarowania centrum Rembertowa. – List co prawda nie ma mocy sprawczej, ale jest wypracowanym kompromisem i sygnałem obywatelskości – cieszy się Włodzimierz Kasprzycki.
Dla lokalnych NGO-sów
Sukcesem było też powołanie Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego. Rembertów do maja był jedną z niewielu warszawskich dzielnic, które nie miały DKDS-u. – By ruszyć z miejsca, potrzebny był nam wykaz rembertowskich organizacji. Człowiek słyszał, że gdzieś działa jakieś stowarzyszenie, że jest u nas klub sportowy, ale nie znaliśmy szczegółów – opowiada Kasprzycki. Długo prosili radnych, by pomogli im się jakoś skrzyknąć. W końcu znalazł taki, który pomógł. Pierwsze spotkanie dzielnicowej komisji odbyło się w maju, w rembertowskim Urzędzie Dzielnicy. Przyszli przedstawiciele sześciu organizacji, wybrali prezydium komisji. Przewodniczącym został Włodzimierz Kasprzycki.
Maria Reif z Fundacji ART., która uczestniczy w spotkaniach DKDS, nie chce wystawiać oceny przewodniczącemu. – Jeszcze za wcześnie – tłumaczy. – Pan Kasprzycki jest niewątpliwie bardzo zaangażowaną, kompetentną, a do tego niezwykle sympatyczną osobą. Daję mu swój kredy zaufania i trzymam za niego kciuki – mówi.
Czym zajmuje się Dzielnicowa Komisja Dialogu Społecznego? – Część naszych stowarzyszeń ma różnego rodzaju trudności w działaniu. Staramy się im pomóc – opowiada przewodniczący. – Kluby sportowe nie mają gdzie organizować treningów zimą. Jest co prawda hala w szkole publicznej, ale skorzystać z niej można wyłącznie na zasadach komercyjnych. Klubu na to nie stać, mimo że jest dofinansowywany przez rodziców. Wystąpiliśmy więc do władz o stworzenie funduszu dotacyjnego albo o możliwość wynajęcia hali na preferencyjnych warunkach. Czekamy na rozstrzygnięcie sprawy – mówi Włodzimierz Kasprzycki.
Chce poprawić również współpracę organizacji z Urzędem Dzielnicy oraz zbudować lokalny system wsparcia dla stowarzyszeń i fundacji. – Może będzie to najem lokali na preferencyjnych warunkach? A może chociaż jakiś dyplom od burmistrza dla zasłużonych? – zastanawia się. – Na razie w Rembertowie stowarzyszeń jest raptem kilka. Jeśli stworzymy im dogodne warunki, mam nadzieję, że będzie ich więcej.
Dla lepszej komunikacji
Jednym z kanałów komunikacji Urzędu z mieszkańcami jest finansowana z pieniędzy publicznych Gazeta Rembertowska. – Niestety to forma kronikarskiego zapisu sukcesów Urzędu Dzielnicy. Przypomina Trybunę Ludu – żartuje Kasprzycki. Sięga po wrześniowy numer gazety i czyta tytuły artykułów: „Inwestycje ruszą pełną parą”, „Remonty w rembertowskich szkołach”, „Nowe boisko już wkrótce”. – Sukces goni sukces. Wolałbym, żeby redakcję gazety powierzono Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego – mówi przewodniczący. – Może byłoby trochę mniej tych „sukcesów”, ale więcej pożytku dla mieszkańców.
Włodzimierz Kasprzycki – emerytowany pułkownik Wojska Polskiego, współzałożyciel Klubu Przyjaciół Rembertowa, pierwszy przewodniczący Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)