Zajmujący się współczesnymi mediami Mike Kujawski mieszka w Ottawie i jakiś czas temu popełnił bardzo mądry tekst o tym, jak nasze reakcje w mediach społecznościowych wpływają na obraz tego, co sami widzimy.
Podczas niedawnego warsztatu tutaj, w Ottawie, temat oczytania cyfrowego i medialnego został poruszony kilkukrotnie przy różnych okazjach. Chciałem przeanalizować to nieco głębiej i podzielić się kilkoma szybkimi przemyśleniami.
Zacznijmy od definicji z Wikipedii:
Jeśli globalne wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy utrwaliły cokolwiek w moim umyśle, to że oczytani cyfrowo użytkownicy internetu przejawiają tendencję do posiadania niskiego poziomu oczytania medialnego a medialnie oczytani użytkownicy są słabo oczytani cyfrowo. Byłbym niezwykle rad widząc ewolucję, w której efekcie oczytanie medialne szło by w parze z oczytaniem cyfrowym i vice-versa, bo uważam to dzisiaj za nierozerwalne połączenie.
Po pierwsze, ogrom informacji w moich mediach społecznościowych, które są niezgodne z faktami (lub zostały już uznane za nieprawdziwe), ale zostały polubione, przekazane dalej lub skomentowane przez ludzi, których znam i cenię, jest zatrważający. Nie zrozumcie mnie źle, to nie dlatego, że są mniej inteligentni czy mają podstępne intencje. Wynika to raczej z impulsywnych reakcji i szczypty lenistwa (np. nie sprawdzania na szybko faktów czy wykonywania prostego wyszukiwania w Google).
(…) Wielu użytkowników internetu nie nadąża za tymi zmianami (natłokiem informacji - przyp. red.) i przekazuje informacje dalej, tak jakby stawały się one faktami w momencie narastającej popularności. To tylko napędza problem i często sprawia, że bawiące się w tej samej piaskownicy profesjonalne media podają dalej informacje, których nawet nie sprawdziły pod kątem prawdziwości (…)
Już wkrótce część druga tego ciekawego wpisu!
Źródło: Technologie.ngo.pl