– Kiedy mówimy o edukacji, myślimy o szkole. Musimy przełamać ten schemat – podkreślała dyrektorka Biura Edukacji, Joanna Gospodarczyk podczas debaty „Edukacja poza szkołą”, czwartym z cyklu spotkaniu przy okazji konsultacji projektu Programu Rozwoju Edukacji na lata 2013-2020.
– Mieszkańcy Warszawy są niewątpliwie uprzywilejowani. Placówki są zasobne. Oferta usług edukacyjnych i kulturalnych Warszawy jest bardzo szeroka. Mieszkańcy stolicy coraz intensywniej z niej korzystają. Wyniki badań pokazują jednak, że paradoksalnie grupa sięgające po tę ofertę jest coraz mniejsza. Tworzy się struktura klasowa i wzrasta rozwarstwienie. Rodzice, którzy mają kompetencje kulturowe, wysyłają swoje dzieci do różnych placówek i miejsc. Rośnie natomiast skala wykluczenia. Sama dostępność do różnego rodzaju placówek w sensie technicznym nie zagwarantuje, że jako warszawiacy będziemy z niej korzystać. To proces, który trzeba dostrzec – przekonywał podczas debaty o edukacji dziennikarz i publicysta Edwin Bendyk.
Warszawa chwali się osiągnięciami dotychczasowej polityki edukacyjnej obowiązującej w latach 2008-2012. Miasto prowadzi 40 placówek wychowania pozaszkolnego, współpracuje z 255 organizacjami pozarządowymi, z którymi zrealizowano 1329 programów. Rozdano 49 małych grantów w latach 2010-2012. W sumie na wsparcie projektów organizacji pozarządowych w latach 2008-2012 przeznaczono ponad 34 mln zł. Kilka tysięcy młodych ludzi z Warszawy korzysta m.in. z oferty Pałacu Młodzieży, Stołecznego Centrum Edukacji Kulturalnej, Warszawskiego Centrum Sportu Młodzieżowego Agrykola, Państwowego Ogniska Artystycznego. Europejski Dom Spotkań Młodzieży pomaga nawiązywać współpracę międzynarodową. Działania edukacyjne prowadzą stołeczne muzea, Centrum Nauki Kopernik.
Poza szkołą da się więcej
Dyrektorka Biura Edukacji chce kontynuować współpracę z instytucjami i organizacjami mimo perturbacji finansowych budżetu miasta, bo – jak zaznaczyła – w szkole nie zawsze jest szansa na przeprowadzenie interesujących projektów.
– Kiedy mówimy o edukacji, myślimy o szkole. Musimy przełamać ten schemat. Edukacja pozaszkolna powinna stawać się raczej pozainstytucjonalna – mówiła.
Jak miałby sobie z tym poradzić nowy Program Rozwoju Edukacji na lata 2013-2020? Należałoby pełniej wykorzystać potencjał instytucji miejskich i ogólnopolskich, współpracować z organizacjami długofalowo (a nie tylko w rytmie rocznym jak obecnie), wciągnąć do edukacji nie tylko młodych ludzi, ale też osoby starsze, nadal aktywne zawodowo (model uczenia się przez całe życie), ściągnąć do szkół fachowców od edukacji artystycznej (np. z domów kultury) i pomyśleć o ich elastyczniejszym zatrudnianiu. Miałoby się to udać również dzięki sieciowaniu szkół z placówkami edukacji pozaszkolnej.
– Trudnością na pewno będzie stworzenie warunków dla rozwoju inicjatyw pozaformalnych i nieformalnych. Co zrobić, żeby ludzie dobrze się czuli w miejscach, które mają służyć edukacji? – zastanawiała się Joanna Gospodarczyk.
Młodzież jest gdzie indziej
Za zagospodarowaniem energii dzieci i młodzieży poza szkołą możemy mieć poważny problem. Edwin Bendyk zwrócił uwagę na wciąż niedoceniane duże zmiany kulturowe.
– Ważnymi czynnikami dla młodych ludzi są doświadczenia rówieśnicze i kultura popularna. Te dwie kwestie zmieniły się z powodu pojawienia się internetu. Instytucje tradycyjne mają z nim problem, nie wiedzą, jak młodzież tam buduje relacje, jak dzieli się wiedzą. Instytucje traktują internet wręcz jako medium odspołeczniające – argumentował.
Zdaniem publicysty wielu instytucji młody człowiek już nie potrzebuje. Nie potrzebuje tez form niezorganizowanych. – Ta energia jest gdzie indziej. Jak więc współpracować z „niezorganizowaną” energią? Innowacyjności nie tworzy się tylko z pompowania pieniędzy w kapitał ludzki. Nie radzimy sobie z tworzeniem warunków do jej rozwoju. Priorytetem powinno być znalezienie formuły na tę energię, jej identyfikację i wykorzystanie – podkreślił Edwin Bendyk.
Przypomniał też interesujący pomysł ministra kultury Brazylii sprzed 10 lat, gdzie opracowano program grantów technologicznych na tworzenie „zestawów” podłączonych do internetu i służących np. do miksowania muzyki. Finansowano przy tym instruktorów. Nie były to „instytucje z programem”, ale mobilne punkty, gdzie dzieciaki mogły robić realizować swoje pomysły. I dopiero temu towarzyszył program rozwoju infrastruktury. Sukces był możliwy dzięki uznaniu młodych ludzi, często z patologicznych miejsc, za „twórców”, „sprawców”, ludzi, od których coś zależy.
– W Warszawie z nadzieję patrzę na Centrum Paca, gdzie powstała dość bezpieczna formuła współpracy miasta z dużą ogólnopolską organizacją, która nie jest uzależniona od lokalnych urzędników. To pozwoli skoncentrować się na pracy merytorycznej – zauważył Edwin Bendyk.
Debata o edukacji przyciągnęła też nauczycieli i nauczycielki, przedstawicieli organizacji pozarządowych i osoby zarządzające miejskimi placówkami. Powtarzały się głosy dotyczące niedofinansowania edukacji, niemożności podjęcia przez NGO-sy współpracy z „hermetycznymi” szkołami, rozbudowanej biurokracji i braku informacji o ofercie edukacyjnej w stolicy. M.in. rozwój modelu wsparcia oddolnych inicjatyw (pozarządowych, nieformalnych), stworzenie przejrzystej bazy ofert edukacyjnych, powołanie dzielnicowych i szkolnych koordynatorów edukacji kulturalnej wpisane były w Politykę edukcyjną na lata 2008-2012 oraz Warszawski Program Edukacji Kulturalnej na lata 2009-2012. Okazuje się jednak, że przed miastem pozostało jednak jeszcze kilka lekcji do odrobienia.
– Zdarzyło mi się zrealizować kilka projektów z uczniami. Pytanie jest tylko takie, co z tym zrobić dalej. W Warszawie brakuje przestrzeni, żeby je pokazać, skonfrontować się z innymi, nadać tym inicjatywom odpowiednią rangę, uczynić je prestiżowymi, co zmobilizuje do pracy zarówno młodych ludzi, jak i nauczycieli – mówił przedstawiciel Mokotowskiego Porozumienia Nauczycieli.
– Dostrzeżono w końcu organizacje jako partnerów szkoły. Mamy jednak trudności z przebiciem się z ofertą do szkół. Próbowaliśmy budować platformę komunikacji jako KDS, ale nie udało się – opowiadała Barbara Kapturkiewicz, przewodniczą Komisji Dialogu Społecznego ds. Edukacji, działającej przy Biurze Edukacji Urzędu m.st. Warszawy.
Edwin Bendyk na koniec podkreślił, że w pracy z młodym pokoleniem trzeba unikać „syndromu Orlika”. – Młodzie ludzie potrzebują autonomii. Potrzebują się pokazać, ale z własnej inicjatywy, czasem nawet wbrew nauczycielowi i szkole. Problem tkwi w tym, jak doprowadzić do tego, żeby uczeń mógł się pokazać, ale bez prowadzącego go za rękę nauczyciela – tłumaczył.
Pieniędzy więcej nie będzie – ta trudna konstatacja musi rodzić nowe wnioski. Jak edukować ludzi bez angażowania zasobów. Ważne jest też tworzenie – jak to określił Edwin Bendyk – „struktur uznania”, czyli przestrzeni, gdzie doceniano by pracę nauczycieli i instruktorów, dla których często owo uznanie jest ważniejsze niż gratyfikacja finansowa, a także angażujących się uczniów.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)