Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
W poniedziałek, 31 lipca 2017 r., Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze chciało przeprowadzić na ul. Wilczej happenig, aby zwrócić mieszkańcom i władzom Warszawy uwagę na - zdaniem organizacji - jeden z przejawów dyskryminacji pieszych wobec pozostałych użytkowników ruchu drogowego – stosowanie „żółtych przycisków”, które piesi muszą wciskać, by przejść przez skrzyżowanie. Happening został jednak zablokowany przez policję.
W poniedziałek, 31 lipca, Miasto Jest Nasze zorganizowało protest w typowo miejskiej sprawie. Chcieliśmy zwrócić uwagę mieszkańców i władz miasta na jeden z przejawów dyskryminacji pieszych wobec pozostałych użytkowników ruchu drogowego – stosowanie „żółtych przycisków”, które piesi muszą wciskać, by przejść przez skrzyżowanie.
Reklama
Przygotowaliśmy petycję do władz miasta, a by wzmocnić przekaz, zaplanowaliśmy happening – odwrócenie ról – to kierowcy samochodów mieliby wciskać przycisk, aby móc jechać dalej. W tym celu chcieliśmy na pół godziny ograniczyć ruch na ulicy Wilczej w śródmieściu Warszawy. Każdy przejeżdżający samochód miał być zatrzymany na kilka sekund – tyle tylko, by kierowca otworzył okno, wcisnął kartonowy „przycisk”, dostał ulotkę o akcji. Wilcza to kameralna, miejska, jednokierunkowa ulica z niewielkim ruchem. Wybraliśmy ją właśnie dlatego, że zorganizowanie tam happeningu nie doprowadziłoby do paraliżu komunikacyjnego, a pozwoliłoby nam osiągnąć założony cel. Zgłosiliśmy zgromadzenie publiczne w Urzędzie Miasta, a w odpowiedzi poza potwierdzeniem przyjęcia zgłoszenia zostaliśmy pouczeni, że w świetle wyroku Trybunału Konstytucyjnego (K-‐21/05) „nie jest zgromadzeniem w znaczeniu użytym przez konstytucję i [prawo] o zgromadzeniach wspólne działanie jednostek utrudniające korzystanie z dróg publicznych jako instrument realizacji innych celów (np. blokada dróg)”.
Uzasadnienie wyroku, na który miasto się powołało, nie zostało nigdzie opublikowane, zaś sam wyrok dotyczył konstytucyjności przepisów Prawa o ruchu drogowym. Trybunał opowiedział się za szerokim rozumieniem wolności zgromadzeń i uznał za niekonstytucyjny przepis, który niewłaściwie ograniczał tę swobodę. Powołanie się na ten wyrok było więc niejasne i niezrozumiałe. A ponieważ miasto dostało szczegółowy opis planowanego wydarzenia i przyjęło zgłoszenie, nie mieliśmy żadnych podstaw, by sądzić, że w jakikolwiek sposób naruszamy porządek prawny.
Tymczasem na godzinę przed zaplanowaną akcją przewodniczący zgromadzenia odebrał telefon z policji. Policjant oznajmił, że każdy kto podejmie próbę ograniczania ruchu, zostanie ukarany mandatem. A zatem zrealizowanie zgromadzenia, które zgodnie z przepisami zgłosiliśmy i na które dostaliśmy zgodę miasta, miało się dla jego uczestników skończyć sankcjami karnymi. Na miejscu czekało na nas ok. 10 policjantów – sporo jak na zgromadzenie, które miało liczyć 10 osób (tyle w zgłoszeniu). Ponownie straszono nas mandatami, a przewodniczącego zgromadzenia dodatkowo zastosowaniem sankcji karnych przewidzianych w Prawie o zgromadzeniach. W tej sytuacji zrezygnowaliśmy z przeprowadzenia happeningu.
Stanowczo sprzeciwiamy się jednak naginaniu prawa, bezpodstawnemu i bezprawnemu stosowaniu zawężającej interpretacji przepisów, odwoływaniu się do wyroków niepublikowanych i wyrwanych z kontekstu, wprowadzaniu w błąd przez organy władzy publicznej i zastraszaniu osób pragnących korzystać ze swych uprawnień. Nasza swoboda do gromadzenia się i wyrażania poglądów gwarantowana przepisami konstytucji i międzynarodowych konwencji została rażąco i bezprawnie ograniczona. Blokowanie dróg lub ograniczanie na nich ruchu jest normalnym środkiem protestu, zwłaszcza jeśli ma on związek właśnie z ruchem drogowym i jeśli jest proporcjonalny do założonego celu. Swobodę takiej formy wyrazu potwierdzał niejednokrotnie w swych orzeczeniach Europejski Trybunał Praw Człowieka. Natomiast rolą i obowiązkiem (!) państw – stron konwencji – jest zapewnienie realizacji swobody gromadzenia się i wyrażania poglądów. Podejmiemy kroki prawne, by wyegzekwować nasze uprawnienia. Poprosimy też o interwencję Rzecznika Praw Obywatelskich.
Na koniec parę słów o tym, co miało być celem naszej akcji. Precz z „żółtymi przyciskami”! Opublikowaliśmy petycję do prezydentki miasta, apelując o ograniczenie stosowania na skrzyżowaniach „żółtych przycisków” włączających sygnalizację dla pieszych. Są jednym z wielu w naszym mieście przejawów dyskryminacji pieszych i – naszym zdaniem powinny być instalowane tylko wyjątkowo.
Uważamy, że idea zastosowania „żółtych przycisków” została w Warszawie wypaczona. Zamiast ułatwiać pieszym przekroczenie jezdni – utrudniają im to. Na wielu spośród ponad 400 skrzyżowań, gdzie je zainstalowano, wciśnięcie przycisku nie przyspiesza zapalenia się zielonego światła, lecz warunkuje je. Czasem na zapalenie zielonego światła trzeba czekać aż do następnego cyklu! Tymczasem ruch pieszych jest często w tych miejscach bardzo duży i ludzie chcą przejść przez ulicę w każdym lub prawie każdym cyklu świateł.
Ponadto w wielu miejscach „żółte przyciski” są montowane przed przejazdami dla rowerzystów, co jest niezgodne z przepisami, a wyjątkowo utrudnia im przemieszczanie się. Co ważne – stosowanie przycisków jest niekonsekwentne. Na jednych przejściach zielone światło w ogóle nie zapali się, jeśli przycisk nie zostanie wciśnięty, na innych przyciski są tylko dla ozdoby, bo zielone światło i tak się zapala. Wprowadza to niepotrzebny zamęt, szczególnie uciążliwy dla osób starszych, o ograniczonej mobilności, gorzej zorientowanych, nowych w danej okolicy, przyjezdnych (w tym turystów).
Ten tekst został nadesłany do portalu. Redakcja ngo.pl nie jest jego autorem.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.