W Śródmieściu naczynia krwionośne z neonu, na Targówku mural, na Polach Mokotowskich rzeźby. W kilku innych miejscach Warszawy wóz bojowy strzelał zwierzeniami. To jeszcze nie koniec – Paweł Althamer właśnie realizuje wizję futurystycznej klatki schodowej na Krasnobrodzkiej.
I nie czuć się jak zepsuta połamana lalka, którą ktoś wrzucił do kąta. Skończę z bezdomnymi na dworcu, może tak będzie najlepiej? Każdy o tym mówi, każdy o tym wie, tylko debil nie wie. Każdy nieprzyjemny zapach kojarzy mi się ze śmiercią. Nie żyjesz ze mną, nie mamy wspólnych problemów, dalej jesteś moim mężem? Dalej jestem twoją żoną? Przed gmachem Biblioteki Narodowej stoi zaparkowany Honker Skorpion 3. Taki jak ten, używany na misjach w Iraku i Afganistanie. Tyle że zamiast kul, ze stanowiska bojowego wystrzeliwują słowa. Ludzie wracający z pracy przystają. Jeden drugiego pyta, o co chodzi. To znaczy, że się udało. Projekcja Krzysztofa Wodiczki zmusiła do refleksji. Wóz bojowy pojawił się w czterech różnych miejscach stolicy. Słowa, które pojawiały się na ścianach budynków nie były jednak artystyczną wizją, a zdaniami samych weteranów wojennych i ich rodzin, z którymi artysta się spotykał.
Podobne reakcje tydzień później na Targówku. Żywe dyskusje o muralu, który pokrył smutną ścianę jednej z kamienic. – Człowieczy los? – pyta jedna z kobiet. – Interpretację pozostawiamy państwu – odpowiada Mariusz Liebel z „Twożywa”.
Z ruchomych schodów przy trasie W-Z spadają balony. Kręci się pan z torbą na głowie, kobieta w dziwnej masce spogląda przez lornetkę. Przechodzień przystaje i przy człowieku leżącym pod ścianą z nogą manekina. Chwilę się zastanawia i… daje 10 złotych. Oglądający performance kolektywu Black Market International śmiejąc się, biją brawo. Znowu poruszenie, czyli sukces.
Cel przestrzeń
Projekcja weteranów wojennych, mural „go east – go west” i przedstawienie grupy Black Market to projekty, które zrealizowano w ramach konkursu „Sztuka publiczna w przestrzeni miejskiej”. W 2010 roku taki konkurs ogłoszono po raz pierwszy.
Idea konkursu pojawiała się niemal zawsze podczas licznych debat o kulturze miejskiej (jak Reanimator) czy spotkań Komisji Dialogu Społecznego ds. kultury.
Pomysł okazał się atrakcyjny dla twórców i animatorów kultury. Na konkurs wpłynęło 71 ofert, z czego 46 przeszło ocenę formalną. Wybrano 7 projektów, które miasto wsparło kwotą 600 tysięcy. O przyznaniu pieniędzy decydowali wspólnie miejscy urzędnicy, przedstawiciel organizacji pozarządowych i radni.
Dlaczego wybrano tylko siedem propozycji?, pytamy Marcina Jasińskiego.
Kolor i powrót do przeszłości
Wśród wybranych projektów znalazł się znany już festiwal Street Art Doping (Fundacji Do Dzieła). Streetatowcy pomalowali m.in. siedzibę Och-Teatru (Etam Cru), filary przy Rondzie Sedlaczka i muszlę w Parku Praskim. Pod koniec lata Stowarzyszenie Wspierania Aktywności Twórczej Free Art., odwołujący się do inicjatyw z lat 70., otwarty plener rzeźbiarski na Polach Mokotowskich. Efekt? Siedem prac przekazanych na własność dzielnicy Ochota.
– Chcieliśmy skonfrontować wyobrażenia o rzeźbie z rzeczywistością i pokazać, że rzeźba nie jest romantycznym dłutowaniem, ale ciężką fizyczną pracą. Udało się. Reakcje spacerowiczów były bardzo różne. Jedni podchodzili, pytając o co chodzi, inni zastanawiali się, co przedstawia praca, która właśnie powstaje, jeszcze inni zwyczajnie się przyglądali. Pamiętam chłopaka,który powiedział, że owszem takie rzeczy widział: w Londynie albo Nowej Zelandii, ale żeby w Warszawie? Takie reakcje cieszą i pokazują, że osiągnęliśmy cel: wzbudziliśmy zainteresowanie, skłoniliśmy do dyskusji – opowiada Agnieszka Biardzka. A decyzja o przeprowadzeniu projektu wisiała na włosku: – Był moment, w którym stanęliśmy przed dylematem czy w ogóle realizować projekt. Wnioskowaliśmy o 270 tysięcy, dostaliśmy 100. Zakup samego kamienia i urządzeń technicznych nie jest tanią rzeczą. Stąd na plenerze pojawiło się mniej artystów niż zaplanowaliśmy. Na szczęście udało nam się finalnie pokryć wszelkie koszty obsługi – dodaje.
Na ratunek Targówek
Przed podobnym problemem stanęła fundacja Open Art Projects. Tu jednak nie chodziło o pieniądze, ale o współpracę z dzielnicą Praga Południe. W efekcie zgłoszonego działania „go east – go west”, będącego częścią międzynarodowego projektu polegającego na malowaniu murali, o kolorową ścianę miał wzbogacić się budynek na ulicy Lubelskiej. Realizację zaplanowano na połowę listopada. W drugiej połowie października Maryna Czaplińska była mocno zdenerwowana: – Wysłaliśmy już kolejne pismo i do tej pory nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi od południowopraskich urzędników. Nikt nawet nie chce nam odpisać – żaliła się Czaplińska. Sytuację uratował ratusz Targówka. – Władze dzielnicy zachowały się fantastycznie. Na prośbę o lokalizację zareagowali natychmiast, dając nam pole do działania – chwali Czapińska. Mural powstał na Radzymińskiej. Jest wspólnym dziełem artystycznego duetu „Twożywo” (Mariusz Liebel, Krzysztof Sidorek) oraz niemieckiego stowarzyszenia „Farbfieber”, które w ciągu 22 lat swojej działalności stworzyło już ponad 200 murali na całym świecie. Ważna była nie tylko kooperacja, ale i wątek edukacyjny, a konkretnie włączenie mieszkańców kamienicy, na której powstał mural, do dyskusji o funkcjonowaniu sztuki w ich otoczeniu. Mieszkańcy wciągnęli się i dyskutowali o znaczeniu pracy. – Padały też pytania: czy „bogatsza” strona Wisły wspiera tę biedniejszą, czy może to Targówek jest ważną dla artystów dzielnicą, w której chcieli coś zrobić – mówi Maryna Czapińska. – Mieszkańcy okazali się niezwykle otwarci, zareagowali bardzo pozytywnie na to, co wprowadziliśmy w ich przestrzeń, na każdy przejaw zainteresowania – dodaje.
Kosmiczna klatka
Oprócz muralu „go east – go west” Open Art Projects czeka kolejna realizacja. „Wspólna sprawa – Krasnobrodzka 13” jest kontynuacją bródnowskich projektów Pawła Althamera. W klatce numer 1, gdzie przez wiele lat mieszkał sam artysta, powstaje właśnie instalacja site-specific tworzona we współpracy z architektem Jakubem Szczęsnym i oczywiście samymi mieszkańcami. Fragment klatki zamieni się w grudniu w futurystyczne wnętrze rodem z filmów science-fiction. Niepewni na początku mieszkańcy przekonali się do pomysłu, a to ich akceptacja była decydująca. – Musieliśmy uzyskać zgodę od ponad połowy mieszkańców bloku. Chwilę to nam zajęło, ale się udało. Teraz lokatorzy pytają, dlaczego przerabiamy tylko część klatki i sami bardzo intensywnie włączają się w trwające prace. Mało tego, „odgrażają się”, że sami przerobią resztę – mówi Magdalena Materna z Open Art Projects. Wernisaż w sobotę, 4 grudnia, o godz. 12.00. Ma w nim wziąć udział wiceprezydent Włodzimierz Paszyński.
Transfuzja ściany i energia performance`u
W Śródmieściu Izabela Żółcińska także zajęła się domem i kontaktem z mieszkańcami. Boczną ścianę kamienicy na ul. Hożej 43 pokryła neonowa instalacja, „Ściana Ciepła”, odwołująca się do schematu ukrwienia siatkówki ludzkiego oka. Sieć połączeń kapilarnych stworzona z ponad 600 metrów elastycznego neonu rozświetliła na szarej ścianie, dając jej nowe życie. W ciągu dnia widoczna jako delikatny rysunek, wieczorami rozświetlała wnętrze podwórka na czerwono. – Jeden z lokatorów wpuścił nas nawet do swojego mieszkania, udostępniając balkon w dniu otwarcia – wspomina kuratorka Zuzanna Fogtt.
Za nami także wspomniany występ artystów performerów ze znanej na całym świecie grupy Black Market International, zaproszonych przez Fundację Sztuka i Współczesność. Fundacja jest także organizatorem Europejskiego Festiwalu Sztuki Performance.
– Po raz pierwszy postawiliśmy przed artystami zadanie, by wystąpili w przestrzeni publicznej. Dotychczas raczej zapraszaliśmy sami, tym razem otworzyliśmy się na zgłoszenia. Dostaliśmy ich ponad setkę z całego świata – podsumowuje Waldemar Tatarczuk, kurator obu wydarzeń. – Wyszło ciekawie. Doszło na przykład do dyskusji porównującej występy w europejskiej przestrzeni publicznej i tej w Birmie, gdzie pozostaje ona pod kontrolą wojskowego reżimu.
Będzie więcej
– Naprawdę nie spodziewałam się, że dostaniemy jakąkolwiek dotację na projekt całkowicie nowy – przyznaje Agnieszka Biardzka „od rzeźb”. – Pojawiały się problemy z zezwoleniami, ale to dlatego, że nikt nawet nie wpadł na to, jakie są potrzebne. Wszyscy wzajemnie się uczyliśmy – dodaje. Maryna Czaplińska podkreśla fenomenalną postawę władz Targówka: – Otwarci, rozsądni ludzie, którzy mówią: róbcie, a my nie będziemy Wam przeszkadzać! Waldemar Tatarczuk przyznaje, że Fundacja bez pieniędzy wygranych w konkursie nie zrealizowałaby swojego pomysłu. Zaznacza, że rozmowy były partnerskie i chwali otwartość miejskich urzędników. Ma już pomysły na kontynuację i rozwój. Marcin Jasiński zapewnia natomiast: – Podobny konkurs zostanie ogłoszony już wkrótce. Planujemy, by kontynuować go także w latach następnych.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)