Biznesmen z politykiem rozmawiający o nowej ustawie… Co na to Kowalski? Myśli sobie, szykuje się nowa afera. Wcześniej lobbysta Marek Dochnal, potem senator Tomasz Misiak, teraz szef klubu Platformy Obywatelskiej Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki – wszystkie przykłady kolejnych afer uczą Polaków, że z kontaktu biznesu z polityką nic dobrego nie wychodzi, a już na pewno nic uczciwego. Tym właśnie sposobem wypaczył się nam obraz lobbysty i lobbingu. Coś, co w zdrowych demokracjach jest normalne, u nas kojarzy się źle. Fundacja im. Stefana Batorego od lat próbuje to zmienić.
Dlaczego potrzebny jest lobbing?
Zanim politycy podejmą decyzję i ustanowią obowiązujące nas prawo, dobrze byłoby, żeby wcześniej z kimś to przedyskutowali i kogoś się poradzili. Jeszcze lepiej, gdyby ktoś w imieniu firm, instytucji albo stowarzyszeń wywarł nacisk na polityków i przekonał ich, jakie rozwiązanie byłoby najlepsze. Od tego właśnie są lobbyści. Czasem warto, by głos w sprawie zabrali ci, których nowe prawo będzie obowiązywało. „Każdy decydent, zanim podejmie decyzję, powinien znać zdanie wielu osób, między innymi firm i instytucji zainteresowanych. Jeśli załatwiane jest to jawnie – nie ma problemu”, mówi Grażyna Kopińska, zajmująca się sprawami korupcji i lobbingu w Fundacji im. Stefana Batorego. W Stanach Zjednoczonych lobbyści działają legalnie od 1946 roku, w Polsce ustawa regulująca działalność lobbingową została uchwalona dopiero w 2005 roku, a w życie weszła rok później. Zasada jest dość prosta. Jeśli odbywa się wysłuchanie lobbysty, jeśli nawet odbywa się spotkanie z nim, ale potem społeczeństwo dowiaduje się o wszystkim w Biuletynie Informacji Publicznej, nie ma w tym nic złego. To jest zupełnie normalna procedura. W rejestrze lobbystów, które prowadzi Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji jest prawie 150 podmiotów wykonujących zawodową działalność lobbingową. Są to między innymi kancelarie prawnicze, agencje public relations, firmy konsultingowe, stowarzyszenia i fundacje.
Dlaczego lobbing kojarzy się źle?
Lobbing w Polsce kojarzy się źle, bo bardzo cienka granica jest między lobbingiem, a kolesiostwem i korupcją. „Problem zaczyna się wtedy, kiedy dochodzi do niejawnych kontaktów, nacisków, spotkań przy wódeczce, przysyłania prezentów, obiecywania coś za coś i to wszystko jest utajniane. Bardzo bym chciała, żeby tego typu działania nie były kojarzone z lobbingiem, ponieważ nie jest to lobbing tylko czyste załatwiactwo” – wyjaśnia Kopińska. Spaczony lobbing bardzo szybko może stać się załatwiactem, a od tego droga do korupcji nie jest już wcale daleka. Niejeden polski polityk i biznesmen idą na skróty, sprawę załatwiają pod stołem i w konsekwencji obaj wychodzą zadowoleni, jeden z prezentem, a drugi z korzystnymi dla siebie przepisami. „Kiedy wybuchła afera Dochnala pierwsze strony gazet krzyczały lobbysta i dlatego Polacy mają negatywne skojarzenia z tym słowem” – twierdzi ekspertka z Fundacji Batorego.
Dlaczego trudno być legalnym lobbystą?
Kiedy słowo lobbysta w naszym kraju kojarzy się źle, poza tym przy okazji różnych afer dziennikarze wytykają palcami załatwiactwo i korupcję, profesjonalnym lobbystom wcale nie żyje się dobrze. Na pewno nie mają łatwego zadania. „Lobbyści w sejmie dostają czerwoną plakietkę i każdy poseł ze względu na atmosferę panującą wokół lobbingu ucieka od tego typu osoby, nie chce mieć z nią żadnego kontaktu” – zauważa Kopińska. Legalny lobbysta traktowany jest jak intruz, a załatwiacze wtedy zacierają ręce.
Dlaczego sytuacja szybko się nie zmieni?
Fundacja Batorego wytyka błędy w kontaktach polityki i biznesu, daje gotowe rozwiązania, tyle tylko, że decydenci nie bardzo są nimi zainteresowani. Przez trzy lata prowadzony jest projekt monitorowania procesu legislacyjnego, zakończony raportem. Ponieważ ustalenia i rekomendacje raportu nie zyskały zainteresowanie decydentów, na początku tego roku zebrano grupę osób, które zajmują się monitorowaniem lub uczestnictwem w procesie legislacyjnym. Są to naukowcy, organizacje pozarządowe, kancelarie prawne, a także profesjonalnie działający lobbyści. Specjaliści wypracowali pewne rozwiązania. Pojawił się na przykład pomysł, żeby każda poprawka, każda zmiana w akcie prawnym była podpisana imieniem i nazwiskiem osoby, która ją wprowadziła. 14 września br. na biurko premiera trafił list z propozycjami, jak uzdrowić proces legislacyjny w Polsce, do dzisiaj odpowiedzi nie ma. Poza tym pod koniec września Fundacja Batorego zrobiła publiczną prezentację swoich propozycji rozwiązań. Zdaniem Kopińskiej kancelaria premiera znów nie wykazała zbyt dużego zainteresowania „przyszła osoba niezwykle profesjonalna i miła, ale był to urzędnik niskiego szczebla, który nie jest w stanie wziąć na siebie jakichkolwiek zobowiązań. Zauważamy, że niestety problem braku przejrzystości procesu legislacyjnego wypływa tylko wtedy, kiedy wyjdzie jakaś medialna mniejsza lub większa afera”.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)