Ustawa o dostępie do informacji publicznej kontra ustawa o ochronie danych osobowych – czy można pogodzić je ze sobą?
Mamy prawo
Prawo dostępu do informacji publicznej to jedno z podstawowych praw
obywatelskich gwarantowanych przez Konstytucję. Szczegółowo prawo
to określa odpowiednia ustawa. Co wchodzi w zakres informacji
publicznej? Przede wszystkim dane o organach państwowych, dane o
osobach sprawujących w nich funkcje publiczne, a także o osobach,
które ubiegają się o takie funkcje (dane osobowe, kompetencje
itd.). Nie istnieje żaden zapis jasno definiujący, kogo określenie
„osoba sprawująca funkcję publiczną” dotyczy. Wiadomo jednak, że
wykonywana przez nią praca musi mieć związek z realizacją zadań
publicznych nałożonych na daną instytucję i mieć (choćby wąski)
zakres działań decyzyjnych. Nie dotyczy to jednak ani rodziny, ani
przyjaciół czy dalszych współpracowników takiej osoby. Informacja
publiczna to także dane o osobach korzystających z pomocy
społecznej oraz treść dokumentów urzędowych.
Wydawać się może, że pojęcie „informacja publiczna” jest
bardzo szerokie i pojemne, jednak istnieje dodatkowo około 250
zapisów w innych ustawach, które ograniczają do niej dostęp, między
innymi w celu ochrony danych osobistych.
Ochrona danych osobistych to prawo, które również przysługuje
każdemu i gwarantowane jest zarówno przez Konstytucję jak i
odpowiednie ustawy. Od zasady tej znajdziemy jednak znowu szereg
wyjątków, które dotyczyć będą m.in. wcześniej wspominanych osób
sprawujących funkcje publiczne i osób objętych pomocą
społeczną.
Na poziomie teorii prawnej ustawy nie są ze sobą sprzeczne,
jednak praktyka ich stosowania wygląda inaczej. Obydwie nie są
napisane wystarczająco ostro, aby móc uniknąć sprzecznych
interpretacji i nieporozumień. A to otwiera ścieżkę
nadużyciom.
Kto próbuje przeciągać linę?
Ustawą o ochronie danych osobowych zasłaniają się
nieprzejrzyste instytucje publiczne i osoby sprawujące stanowiska
publiczne, które chronią w ten sposób własne interesy, pogwałcając
zapisy ustawy o dostępie do informacji publicznej. Na ustawę o
dostępie do informacji publicznej powołują się ludzie żądni
sensacji i załatwiający prywatne porachunki, a także ludzie chcący
zdobyć informacje mające wartość na rynku (np. bazy danych).
Wnioski osób należących do tej drugiej grupy często kierowane
są do sądów. Interesanci chcą uzyskać dostęp do aktów sądowych,
zawierających tzw. „dane wrażliwe” (o rodzinie, przekonaniach, dane
intymne). Sądy bronią się, wymagając od wnioskodawcy sprecyzowania
poszukiwanej informacji, tak by można było ukryć w danym akcie dane
nieprzeznaczone dla oczu osób postronnych.
Z drugiej strony „barykady” odzywają się jednak głosy, iż
administracja państwa aż nadto dobrze radzi sobie z bronieniem się
przed nadużywaniem przez obywateli prawa do informacji publicznej.
Istnieje urząd odpowiedzialny za pilnowanie, czy prawo do
prywatności każdego obywatela jest szanowane – jest nim Generalny
Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Nie ma jednak analogicznej
instytucji, która dbałaby o praktykę dostępu do informacji
publicznej.
Skargi na bezczynność
Zdarza się bardzo często, iż instytucje państwowe, do których
kierowane są wnioski o udostępnienie informacji publicznych, nie
tyle odmawiają ich wydania, co po prostu nie ustosunkowują się w
żaden sposób do owych próśb lub robią to w sposób nieformalny,
niepozwalający na dalsze urzędowe kroki. Warto wiedzieć, iż w
takich sytuacjach można składać skargi do Sądu Administracyjnego.
Będą to tzw. „skargi na bezczynność”.
Jedynie w 10% przypadków wydawana jest prawidłowa urzędowa
decyzja. Jednak możliwe „dalsze kroki” także sprawę rzadko
rozwiązują. Z reguły jedyną możliwością jest zaskarżenie decyzji do
Sądu Powszechnego, gdzie wchodzi się na trudną „ścieżkę wojenną” z
państwową instytucją – silną i bogatą w zasoby. Częstą bolączką
jest także fakt, iż urzędy komplikują proces pozyskiwania od nich
informacji publicznych, domagając się m.in. udzielania bardzo
dokładnych danych o wnioskującym, do czego nie mają prawa.
Z życia organizacji
Najlepszym przykładem na to, jak negatywny stosunek urzędów do
udzielania informacji publicznych wpływać może na działalność
organizacji pozarządowej, zajmującej się badaniem przejrzystości
życia publicznego, są wyniki prac nad monitoringiem wydatkowania
wybranych funduszy publicznych, prowadzonych przez Program przeciw
Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego. Omówienie tego badania i
trudności związanych z jego prowadzeniem stało się kanwą dla
dyskusji, która odbyła się w ubiegłą środę (28. Stycznia 2008) w
siedzibie Fundacji Batorego.
Wspomniany monitoring wykazać miał istnienie
ewentualnych powiązań między światem polityki i biznesu. Powiązania
takie znane są z badań przeprowadzanych w innych krajach
europejskich i w USA. Szukano zależności między wsparciem
finansowym firm dla partii, a decyzjami o udzielaniu zamówień
publicznych. Podobnych zależności szukano w polityce kadrowej
wybranych instytucji państwowych. Skomplikowane badanie wykazało
bardzo nieliczne nieprawidłowości w tym zakresie. Być może stało
się tak dlatego, ze zależności tych nie ma – system finansowania
partii politycznych w Polsce chroni przed nadużyciami. Być może
sposób udostępniania danych o darczyńcach partii uniemożliwia
właściwą interpretację, a być może jeszcze zależności te opierają
się na finansowaniu nielegalnym i ukryte są znacznie głębiej, tam
gdzie organizacje pozarządowe nie mają już dostępu.
Na pewno zasadniczą przeszkodą w skutecznym przeprowadzeniu
tego monitoringu, były trudności w dostępie do informacji
publicznej, z jakimi spotykali się badacze. Niektóre instytucje
publiczne odmawiały podania wyników konkursów na stanowiska
urzędnicze, co uzasadniano zapisami ustawy o ochronie danych
osobowych. Informacje dostępne w BIP-ach są niepełne, często
nieaktualne i całkowicie ze sobą niekompatybilne, co uniemożliwia
porównania. Urzędy zwlekają z udzielaniem odpowiedzi na wnioski o
udostępnienie informacji i często stosują uniki przed podaniem
rzetelnych danych.
Wydaje się, iż podstawą dla uporządkowania tej sytuacji jest
edukacja. Zarówno urzędnicy jak i obywatele muszą lepiej zrozumieć
zapisy obydwu ustaw, by móc korzystać z nich zarówno dla zdobywania
informacji, jak i ochrony swoich praw. Potrzebne jest także większe
zainteresowanie ze strony państwa realizacją zapisów o dostępnie do
informacji publicznej. Nieproporcjonalnie duże przykładanie wagi do
ochrony danych osobistych uniemożliwia organizacjom pozarządowym
monitoring funkcjonowania instytucji państwowych. A prowadzenie
takich badań, przez instytucje niezależne od władzy, jest jednym z
filarów nowoczesnego społeczeństwa obywatelskiego i nie powinno
napotykać na przeszkody.