Kto, tak naprawdę, korzysta z prawa do miasta we Wrocławiu? Czy przebieg następujących po sobie wrocławskich zmian jest działaniem przemyślanym, długofalowym czy żywiołem, który znajduje się poza naszą kontrolą? Otwarcie dyskusji na debacie, zorganizowanej pod koniec stycznia, jako promocja najnowszego numeru Res Publiki Nowej "Prawo do miasta" przy ul. Łokietka 5, uwolniło energię wielu nieprzegadanych historii, poglądów i refleksji.
Na podstawie nowo wydanego kwartalnika „Res Publiki Nowej”, o prawie do miasta i o tym, w którą stronę zmierza polityka urbanistyczna, inwestycyjna i społeczna Wrocławia rozmawiali mieszkańcy oraz prelegenci: Krzysztof Dobrowolski (Fundacja WRO), Marcin Drabek (koordynator projektu „Niewidzialne Miasto”), Bartek Lis (Fundacja ART. TRANSPARENT), Przemysław Filar (Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia), Łukasz Medeksza (Towarzystwo Urbanistów Polskich), Wojciech Przybylski (wydawca Res Publiki Nowej) oraz prowadząca Martyna Obarska (Res Publika Nowa).
Bajka o Wrocławiu
Z planowaniem we Wrocławiu to było tak: Były trzy plany rozwoju miasta na 30 lat. Jeden nie najgorszy, ale nie do zrealizowania, drugi nie najlepszy, też nie do zrealizowania, a trzeci bardzo dobry i realny, do wykonania. Miasto (a kim jest miasto?) nie wybrało żadnego. Pozwolono więc miastu żyć swoim życiem.
Przemysław Filar z Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia zwrócił uwagę na sytuację, w której znaleźli się kiedyś przedstawiciele wrocławskich władz. Mogli dokonać wyboru, w którym uwzględnione zostałyby inwestycyjne i społeczne plany rozbudowy miasta. Nadanie jakiegokolwiek kierunku rozwoju, byłoby równocześnie określeniem ważnych dla miasta priorytetów.
Wrocławskie debaty
Mieszkańcy Wrocławia nie są jeszcze gotowi na partycypacje
To zdanie jednego z prelegentów na początku debaty, które mocno utkwiło w pamięci, przede wszystkim przysłuchującej się publiczności. Temat bowiem powracał na nowo za każdym razem kiedy głos zabierał ktoś z dotychczas milczących gości. Widać było, że ci którzy przybyli, nie tylko już dawno dojrzeli do partycypacji, ale mają też coś bardzo ważnego do zakomunikowania – przyszli egzekwować swoje „prawo do miasta”. Nie domagają się tego prawa narzekając tylko na obecną sytuację, robią to zadając pytania i dzieląc się własnymi propozycjami na rozwiązanie problemów. Z blisko sześćdziesięciu osób, przysłuchujących się debacie kilku przywoływało swoje koncepcje, pomysły na rozwój miasta. Padł m.in. przykład Poznania – miasta, które od 2009 roku prowadzi badania, mające na celu zapewnienie stolicy Wielkopolski optymalny rozwój - nie tylko dla biznesu. Przedtem Poznań został mocno skrytykowany za to, że z prawa do miasta korzysta głównie biznes.
Lech Mergler i Kacper Pobłocki powyższymi słowami określają nierówne rozłożenie sił pomiędzy mieszkańcami a biznesem. W swoim artykule opisują jak trudno było mieszkańcom Poznania walczyć o przestrzeń publiczną. Odkrywają przed czytelnikiem wiele przykładów, które świadczą, że sposób zaprojektowania miasta jest korzystny tylko dla biznesu. Sytuacja we Wrocławiu wydaje się być podobna. Mówi o tym brak systemowych rozwiązań komunikacji miejskiej, stworzenie wielu możliwości dla inwestorów zagranicznych, liczne oferty deweloperów z luksusowymi apartamentami i brak adekwatnej do nich liczby przystępnych mieszkań, zbyt mała ilość publicznych, bezpłatnych przedszkoli i żłobków. Warto zadać więc sobie pytanie: kto ma prawo do Wrocławia? Od dawna nikt nie zastanawiał się nad charakterem tego miasta, które tworzą ludzie niejednolici - różni. Dla takiej różnorodnej tkanki społecznej, którą Wrocław reprezentuje powinno znaleźć się trochę miejsca na równowagę i sprawiedliwy dostęp do usług.
Przestrzeń publiczna dla kultury, biznesu czy dla mieszkańca?
Z przestrzeni publicznej może korzystać każdy. Co więcej, każdy jest też częścią tej przestrzeni. Czy kultura lub biznes mają więc prawo ją zawłaszczać?
Na debacie została poruszona kwestia Europejskiej Stolicy Kultury – inicjatywy politycznej, która ciągle walczy o czołowe miejsce w rankingu. Idea, jak to określił jeden z gości debaty, która została sprowadzona do postawienia na Rynku – bramki, przybliżającej każdego, kto pod nią przejdzie do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Na szczęście reprezentanci tej inicjatywy coraz częściej również skłaniają się do nawiązywania silnej współpracy z organizacjami zajmującymi się kulturą. Wzmocnienie akcentu Europejskiej Stolicy Kultury obok EURO 2012 jest szansą dla artystów znajdujących się w cieniu sportu.
W czerwcu ubiegłego roku odbywał się w bunkrze strzegomskim mocno zakorzeniony we wrocławską przestrzeń publiczną Przegląd Sztuki „Survival”.
-Generalnie miasto bardzo nam pomogło w zeszłym roku, choć jak można się domyślić potrzeby związane z organizacją tego typu przedsięwzięć znacznie przekraczają środki zgromadzone przez fundację. Chciałoby się mieć komfort planowania wydarzeń artystycznych z większym niż tylko kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, taka sytuacja niestety nie miała miejsca w zeszłym roku, liczymy że od 2011 roku to się zmieni. Niewątpliwie łączymy tą bardziej przychylną nam zmianę postawy Miasta ze staraniami Wrocławia o tytuł ESK 2016- zauważa Bartek Lis, reprezentujący FUNDACJĘ ART. TRANSPARENT
Wrocław, tak jak każde miasto to proces, nieustannie ukazujący swoje dynamiczne oblicze. Zmienia się, rozwija, przeobraża. Czy jednak możemy i czy, przede wszystkim, chcemy sterować tym procesem? Co zrobić aby miasto nie pogrążyło się w chaosie lub aby nie stało się miastem dla jednej, uprzywilejowanej grupy?
Najnowszy numer Res Publiki Nowej "Prawo do Miasta" możne kupić w Księgarni Tajne Komplety, prowadzonej przez Fundację Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza.
zdjęcie- Piotr Szafraniec
Źródło: informacja wlasna