Jak sensownie i z pożytkiem dla mieszkańców Warszawa może się dzielić swoimi danymi? Czy stolica Polski może być „inteligentnym miastem”? O tym rozmawiano na kolejnej miejskiej debacie z cyklu „Warszawa 2.0 Zmieniamy Warszawę”.
– W XXI wieku dane mają takie znaczenie, jak w wieku XX miała ropa i węgiel. Mają bardzo istotny wpływ na rozwój gospodarczy i społeczny – przekonywał prof. Mieczysław Muraszkiewicz z Politechniki Warszawskiej.
Danymi, i to w dużych ilościach, dysponuje również Warszawa. Urząd miasta, zachęcony przez organizacje pozarządowe, doszedł do wniosku, że warto się tym zasobem podzielić z mieszkańcami. Jaką możemy mieć z tego korzyść? Według inicjatorów przedsięwzięcia, otwarte dane mogą pomóc w uwolnieniu kreatywności ludzi, zwiększeniu ich społecznego zaangażowania, pobudzić przedsiębiorczość i poprawić jakość życia mieszkańców.
Z otwieraniem danych przez instytucje publiczne ściśle wiąże się pojęcie „smart city”, czyli inteligentnego miasta. Miasto inteligentne to takie, które jest efektywne, a jego efektywność opiera się na dobrym zarządzaniu, wykorzystującym nowoczesne technologie i zaangażowanie swoich mieszkańców. Można wskazać kilka wymiarów bycia „smart”: gospodarczy, związany z kapitałem ludzkim, ochroną środowiska, mobilnością, zarządzaniem i jakością życia. – Przyglądając się tym obszarom można obliczyć, w jakim stopniu dane miasto jest inteligentne. Tworzone są specjalne rankingi. Przodują w nich takie ośrodki jak Wiedeń, Montreal czy Barcelona. Łatwo zauważyć, że są to zarazem miasta bogate. Możemy sobie zadawać pytanie: Czy te miasta są bogate, bo są „smart”, czy są „smart” dlatego, że są bogate? – mówił prof. Mieczysław Muraszkiewicz z Politechniki Warszawskiej.
– Otoczenie, w którym żyjemy zmienia się bardzo szybko. Nie jest ważne, kim jesteśmy w tej chwili, ale jaka jest nasza zdolność do zauważania błędów, korygowania ich i wyciąganiu wniosków. Ta zasada dotyczy również miast – przekonywał Jakub Wygnański z Pracowni Badań i Innowacji Społecznych Stocznia.
Inteligentna Warszawa
Szczególne znaczenie ma jednak projekt realizowany wspólnie z koalicją organizacji pozarządowych, którego celem jest zbudowania platformy udostępniającej dane miejskie i przeprowadzenie społecznościowego procesu tworzenia aplikacji na ich podstawie. – Przystępując do projektu postanowiliśmy zająć się tymi danymi, które posiada miasto. Zebrać je, umieścić na specjalnej platformie i zaprosić mieszkańców, by zrobili z nimi coś ciekawego. – wyjaśniał Jan Herbst z Pracowni Badań i Innowacji Społecznych Stocznia. – Bardzo szybko się jednak okazało, że danych jest znacznie więcej niż jesteśmy w stanie skonsumować w ramach projektu czy nawet sensownie opisać. Chcemy więc wybrać z tych ogromnych zasobów jakąś część, którą będzie można udostępnić mieszkańcom – zapowiadał.
Narzędzie czy zabawka?
Otwieranie miejskich zasobów to nie tylko wielka szansa, ale też szereg obaw. Dzielił się nimi Jakub Wygnański ze Stoczni. – Mówimy o ogromnych ilościach danych, ale nie zawsze ilość musi się przekładać na jakość. Inne zagrożenie polega na tym, że w oparciu o dane mogą powstawać zabawki, a nie narzędzia do rozwiązywania konkretnych problemów – mówił. Wskazywał też inne niewiadome – Projekt opiera się na bardzo daleko idącej hipotezie: zakładamy, że jeśli będzie podaż danych, to będzie na nie również popyt. Może się jednak okazać, że dane nie są dla nikogo aż tak atrakcyjne. Może też skończyć się tak, że w oparciu o dane powstaną ciekawe rozwiązania, ale nikt z nich nie będzie korzystał.
Podczas spotkania o swoich doświadczeniach związanych z pozyskiwaniem, przetwarzaniem i udostępnianiem danych dzielili się również przedstawiciele organizacji pozarządowych: Jakub Górnicki z Fundacji ePaństwo, Małgorzata Peretiatkowicz z Fundacji TUS, Arek Gruszczyński z Fundacji Bęc Zmiana i Sebastian Grabowski z Centrum Badawczo-Rozwojowego Orange Labs.
Swoje pytania i opinie mogli też wyrazić uczestnicy spotkania. – Platforma 19115 zasadniczo nie działa. Zgłosiłam przez nią kilkanaście wniosków. Tylko jeden został zrealizowany. Próbowałam śledzić, co się dzieje z moimi zgłoszeniami, ale uzyskałam jedynie informację, że „zgłoszenie zostało zamknięte”. Co to było za zgłoszenie? Co się z nim stało? Jakie są standardy realizacji? – tego nie wiadomo – żaliła się Joanna Erbel.
– Jedną z warstw w udostępnianej przez miasto mapie są granice miasta z 1914 roku. Zastanawiam się, do czego to jest przydatne? Brakuje natomiast bardzo ważnych informacji, jak np. czy nowe budynki powstają na terenach zielonych, tzw. "greenfield", czy na terenach, które już wcześniej były zagospodarowane, czyli "brownfield". Dzięki temu wiedzielibyśmy czy miasto rozwija się w taki sposób, w jaki powinno – przekonywał Robert Buciak.
Spotkanie było wspólnym przedsięwzięciem m.st. Warszawa, Fundacji TechSoup, Pracowni Badań i Innowacji Społecznych Stocznia, Centrum Cyfrowego, Politechniki Warszawskiej oraz firmy Orange Polska. Debata odbywa się w ramach cyklu Warszawa 2.0 Zmieniamy Warszawę organizowanego przez m.st. Warszawa.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)