Program rozwoju kultury w Warszawie do roku 2020 r. nareszcie wyszedł z szuflady dyrektora biura kultury i ujrzał światło dzienne. Efekty pracy zespołu konsultacyjnego zasługują na uznanie. Sam proces konsultacji już niestety nie. W budowie „miasta kultury i obywateli” potrzeba znacznie większego udziału obywateli.
Program rozwoju kultury w Warszawie do roku 2020 r. nareszcie wyszedł z szuflady dyrektora biura kultury i ujrzał światło dzienne. Rozpoczęto już proces konsultacji społecznych i zgodnie z zapowiedziami autorów dokumentu na początku II połowy 2011 r. program ma zostać przyjęty przez Radę Miasta. Należałoby się cieszyć – zarówno z efektów prac grupy warszawskich twórców i animatorów kultury, którzy przygotowali PRK, jak i z działań miasta, które uruchomiło konsultacje. Pozostaje jednak pewien niedosyt. Profesjonalnie zaplanowany program dyskusji, a następnie wdrażania PRK, może w ogóle nie dotrzeć do mieszkańców.
Proponowany harmonogram wdrażania PRK został podzielony na dwa etapy. Pierwszy z nich zakłada przedyskutowanie formuły tworzenia polityki oraz wizji – m.in. poprzez konsultacje społeczne oraz prace powołanego zespołu konsultacyjnego. Następnie planowane jest przyjęcie dokumentu przez radnych. Wówczas prace mają skoncentrować się na badaniach obecnego stanu kultury i jej potrzeb. Powołany zostanie Zespół Sterujący, zespoły tematyczne oraz pełnomocnik ds. wdrażania PRK. Ich zadaniem będzie przygotowanie wieloletnich planów realizacji i listy priorytetów dla kultury. Etap drugi to już wdrażanie wypracowanej teorii i propozycji. Mieszkańcy miasta mają szanse na udział w konsultacjach społecznych organizowanych przez Centrum Komunikacji Społecznej. Mają na to szanse poprzez udział w dwóch spotkaniach oraz zgłaszanie uwag poprzez specjalną platformę konsultacyjną i tradycyjnie już „w miejscu wyłożenia dokumentu”.
Kto przyjdzie na konsultacje? Mam nadzieję, że jak najwięcej mieszkańców. Tyle że doświadczenie mówi, że będą to specjalni mieszkańcy – ci sami, którzy od kilku lat stale biorą udział w dyskusjach na temat warszawskiej kultury. Zamiast dyskusji zwykłych mieszkańców będziemy więc mieli najprawdopodobniej dyskusję ekspertów.
Dokument jest słuszny
Warto docenić dotychczasowy sposób prac na dokumentem – powierzenie misji jego stworzenia społecznym ekspertom i uruchomienie różnych możliwości zgłaszania uwag i opinii. Sam „Program rozwoju kultury” zasługuje na uznanie – zaproponowana wizja jest po prostu słuszna. Trudno się nie zgodzić z wizją miasta w 2020 r., w którym „mieszkańcy czują się obywatelami”, „interesują się swoim otoczeniem”, „zakorzeniają się w mieście i utożsamiają się z nim”. Ja również życzyłbym sobie Warszawy nowoczesnej – „coraz lepiej projektowanej, estetycznej, przyjaznej i promującej ekologiczny oraz zrównoważony styl życia”. Podoba mi się wizja miasta z efektywnie zarządzaną kulturą – administracją nadążającą za jej dynamiką, uwzględniającą potrzeby jej twórców i tworzącą przyjazne warunki pracy. Cieszę się, że twórcy PRK stworzyli dokument na tyle ogólny, że można dopasować do niego własne przemyślenia, i na tyle szczegółowy, że widać stojącą za nim doświadczenie i logikę myślenia.
Proces konsultacji już niekoniecznie
Problematyczne jest jednak to, że chociaż dokument zakłada wizję „miasta kultury i obywateli” – dosyć idealistyczną, odważną i trochę życzeniową – to samą dyskusję o tym, jaka powinna być kultura w Warszawie, przeprowadza się niezwykle pragmatycznie. Tymczasem bez odważnej wizji udziału zwykłych obywateli w szukaniu odpowiedzi na to pytanie nie uda się zrealizować zamysłu autorów PRK. Zaproponowany program konsultacji nie różni się za bardzo od tych prowadzonych w takich kwestiach, jak program walki z hałasem czy plan gospodarki odpadami. Rozumiem, że przedmiotem konsultacji jest dokument – narządzie, którego realizacja ma dopiero zapewnić warunki tworzenia „miasta kultury i obywateli”. Moim zdaniem jednak kwestia kultury zasługuje na więcej.
Utopia?
Konsultacje nie zakładają w tym przypadku partycypacji – urzeczywistnienia idei miasta i obywateli. Obywateli, którzy mają poczucie mocy sprawczej i są współautorami podejmowanych decyzji. Jasne jest, że w obecnej chwili trudno będzie zachęcić zwykłą Kowalską lub Kowalskiego, aby po pracy nie oddawał się obowiązkom bądź przyjemnościom domowym i włączył się w dyskusję o warszawskiej kulturze. Zgadzam się – to myśl utopijna. Ale nie zgadzam się, aby kultura taką utopię odrzucała.
W konsultacjach szuka się tylko podpowiedzi, uwag, komentarzy. Nie ma tu współdecydowania, nie ma współodpowiedzialności. Na spotkaniach konsultacyjnych z pewnością będzie można podyskutować, wymienić argumenty, spróbować przekonać mających inne zdanie lub samemu zgodzić się z adwersarzami. Tak samo dzieje się w Warszawie już od dawna. Rozmawiamy w ten sposób w kawiarniach, na licznych debatach i konferencjach i w czasie prac Komisji Dialogu Społecznego. Idea PRK jest więc po części wynikiem wysiłku wszystkich uczestników tych dyskusji. Kilkunastu z tych uczestników włożyło ogromną pracę w złożenie wniosków w jeden dokument – program rozwoju kultury w Warszawie do 2020 r. Dlaczego jednak rezygnuje się z formy dalszych dyskusji, która umożliwiłaby realną partycypację? W obecnej formie każdą uwagę będzie oceniało tych kilkunastu ludzi tworzących zespół konsultacyjny. Tymczasem w większości są to ludzie mianowani, a nie wybrani przez środowisko kultury. Jeśli nawet uważam ich za odpowiednie osoby do tworzenia wizji PRK (ze względu na doświadczenie i wiedzę), to niekoniecznie chcę się zgodzić, aby byli również arbitrami dyskusji i posiadali moc decydowania o tym, którą uwagę należy uwzględnić, a której nie. Niech decyzje podejmują uczestnicy dyskusji – teoria konsultacji i partycypacji społecznych wypracowała już narzędzia, które umożliwiają taki proces.
Oczywiście, że utopia!
Ważne jest również, aby zrobić krok naprzód – zamiast czekać na to, aby Kowalscy przyszli na spotkanie, trzeba pójść do nich. Utopia? Niekoniecznie – w pierwszym roku funkcjonowania budżetu partycypacyjnego w Porto Alegre – przykładu partycypacji obywatelskiej powielonego w różnych formach w ponad tysiącu miejsc na całym świecie – udział wzięło tylko 976 mieszkańców. W 2004 r. liczba ta wzrosła do 50 tys. oficjalnie zarejestrowanych uczestników plus ok. 200 tys. osób, które sporadycznie biorą udział w podziale części miejskiego budżetu. Ten przykład pokazuje, w jaki sposób marzenie o mieście obywateli może stać się rzeczywistością. Warunkiem koniecznym jest wiara w to, że można, i konsekwencja prowadzonych działań.
Od czegoś trzeba zacząć. Warszawska rewolucja kulturalna rozkręcała się oddolnie, poprzez niepubliczne instytucje i fenomen kawiarni obywatelskich. Pomogły oczywiście przekazywane przez nie fundusze, ale forma i treść zostały wypracowane w sposób zupełnie obywatelski. Ta rewolucja funkcjonuje dziś jednak przede wszystkim w ograniczonym kręgu osób. Czas zrobić kolejny krok i rozszerzyć grupę osób, które dyskutują i decydują o charakterze warszawskiej kultury. Dyskusja o dokumencie określającym rozwój warszawskiej kultury może być ku temu bardzo dobrym pretekstem. Tym bardziej, że działania miasta związane z kandydowaniem o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 takiej masowej partycypacji nie wywołały.
Jestem świadomy, że wielu z aspektów przygotowanej strategii nie da się mimo wszystko dyskutować w szerokim gronie. Trudno byłoby w ten sposób opracowywać szczegółowe założenia reformy administracji. Nic nie stoi na przeszkodzie jednak, aby warszawiakom zadać ogólne pytania o to, jakiej kultury życzą sobie/potrzebują w swoim mieście?, co powinno dziać się w ich najbliższym sąsiedztwie?, w jakich wydarzeniach lubią uczestniczyć, a jakie omijają szerokim łukiem? Na początku można zacząć od serii warsztatów w każdej ze stołecznych dzielnic, poprosić kawiarnie o pośrednictwo w zapraszaniu ich lokalnych klientów, włączyć domy kultury i małe ngo. Cały czas pamiętając również o edukacji kulturalnej – już przecież w Warszawie prowadzonej.
Oczywiście takie działania wymagają czasu. Są jednak tak samo potrzebne, jak szybka reforma administracji ułatwiająca tworzenie kultury. Warto zastanowić się na więc nad rozdzieleniem tych dwóch kwestii – z jednej strony wprowadzać niezbędne zmiany w funkcjonowaniu biura kultury, zasadach organizacji konkursów, oceniania wniosków i ich ewaluacji, a z drugiej rzeczywiście włączać warszawiaków w partycypacyjne (czyli umożliwiające współdecydowanie) tworzenie wizji kultury w stolicy? Jak inaczej budować miasto kultury i obywateli?
Pobierz
-
z: http://warszawa.ngo.pl/wiadomosc/662316.html
663166_201106081339350196 ・38.72 kB