Polityka kulturalna polskich miast nie wynika z dopracowanych strategii. Dla niewielu samorządów to zadanie priorytetowe, dla wielu to tylko element promocji miasta i budowania wizerunku. Urzędnicy nie podsumowują swoich działań, więc nie wiadomo, jak w rzeczywistości ma się kultura w polskich miastach.
We wtorek Narodowe Centrum Kultury wspólnie z redakcją Res Publiki Nowej przedstawiło raport „DNA MIASTA: Miejskie polityki kulturalne”.
– To badanie zrobiliśmy po to, by odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób władze miast organizują swoje działania w dziedzinie kultury. Chodziło nie tylko o to, jak obierają cele i wyznaczają priorytety, ale w jaki sposób wydają pieniądze i co jest z nich faktycznie finansowane – mówił podczas konferencji szef zespołu badawczego oraz zastępca redaktora naczelnego „Res Publiki Nowej” Artur Celiński.
Zbadano wszystkie polskie miasta liczące powyżej 100 tys. mieszkańców, kilka miast o liczbie poniżej 100 tys. oraz kilka poniżej 50 tys. mieszkańców.
– Przyjęliśmy zasadę, by nie oceniać, kto jest lepszy, a kto gorszy. Generalnie chcieliśmy przedstawić sytuację. Kultura wymyka się wszelkim badaniom. Miasto, które wydaje niewiele, może mieć silne środowisko ludzi kultury i mieć lepsze efekty niż to, które wydaje o wiele więcej, ale ma to słabsze przełożenie na życie miasta – opowiadał Artur Celiński.
Konieczna debata z samorządowcami o kulturze
– Raport potwierdza nasze intuicje. Wnioski nie są zbyt optymistyczne. Okazuje się, że dla samorządów kultura wciąż stanowi tylko element promocji miasta albo synonim rozrywki. To niedobre spojrzenie na kulturę. Samorządy muszą zmienić swój stosunek do niej – podkreślał dyrektor Narodowego Centrum Kultury Krzysztof Dudek. – Mało który samorząd posiada strategię rozwoju kultury. Dla mało którego to priorytet. Jeżeli Polska ma się rozwijać, trzeba stawiać na innowacyjność. Najbogatsze państwa świata rozwijają się dzięki przemysłowi kreatywnemu. Myślę, że czeka nas poważna debata z samorządowcami. W Narodowym Centrum Kultury powstanie komórka zajmująca się politykami kulturalnymi – dodał.
Raport ma trzy części: finanse w miejskiej kulturze (na podstawie analizy planów budżetowych), polityka kulturalna miast (na podstawie wywiadów z urzędnikami, szefami organizacji pozarządowych i instytucji kultury) oraz polityka kulturalna w wybranych miastach Polski (Łódź, Gdynia, Elbląg, Rzeszów i Siedlce).
Jakie są wnioski? Miejskie polityki kulturalne zorientowane są na budowanie wizerunku i infrastruktury. Wysokie miejsce wśród celów polityki kulturalnej, wymienianych przez urzędników zajmuje „zmiana społeczna” – to cel jedynie deklarowany, a nie realizowany. Samorządy nie myślą również o uczynieniu z kultury ważnej gałęzi lokalnej gospodarki. Dane z ostatnich lat pokazują też bardzo duży wzrost wydatków na infrastrukturę kulturalną. Zdaniem badaczy za chwilę miasta mogą zostać przytłoczone kosztami jej utrzymania.
– Nie wiemy, co się stanie, kiedy już nie będzie pieniędzy na budowanie nowych instytucji i utrzymanie tych już wybudowanych – zaznaczył Artur Celiński.
Co uderza w wynikach badania, to fakt, że miasta nie prowadzą ewaluacji swoich działań. – Urzędnicy mierzą tylko frekwencję, która nie jest miarodajnym wskaźnikiem. Czytają też opinie w prasie. Pytają znajomych. Nie sprawdzają więc dokładnie, jak wydatki przekładają się na życie kulturalne – wyjaśniał Artur Celiński. – Miasta prowadzą politykę kulturalną na wyczucie. Wciąż wiele zależy od lokalnych liderów, którzy decydują o polityce kulturalnej. Co się stanie, jeśli ich zabraknie? Samorządowcy, szefowie instytucji i NGO-sów, o dziwo, są usatysfakcjonowani z sytuacji. Okazuje się, że mało kto rozumie finanse w kulturze. Niewiele osób ocenia sytuację źle – dodał.
Zdaniem szefa zespołu badawczego w sferze kultury polskie miasta stoją na rozdrożu. Kultura spełniła swoją rolę – udało się dzięki niej budować wizerunek miast. Władze deklarują, że chcą myśleć o kulturze jako narzędziu zmiany. – Pytanie jest tylko takie, czy będą mieli odpowiednie środki i możliwości, żeby tę zmianę osiągnąć, i jakiej w ogóle zmiany chcą. Istotny jest więc sposób finansowania kultury i podział środków.
Tylko 12 na 66 przebadanych miast dysponuje oddzielnym dokumentem, który można by określić mianem strategii rozwoju kultury. – Połowa tych dokumentów powstała dosłownie 5-6 lat temu, kiedy kultura była trochę inna. Kultura dynamicznie się zmienia i miasta być może nie są w stanie za nią nadążyć. Uczynienie z niej – zgodnie z deklaracjami – rzeczywiście istotnego aspektu funkcjonowania miasta będzie dla władz polskich miast wyzwaniem – uważa Artur Celiński.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)