- Kryzys dotknął osoby i instytucje, które dają pieniądze organizacjom, a przez to dotknął także je same. Najbardziej straciły organizacje najbiedniejsze: miały tysiąc złotych, niektóre nie mają nic - ngo.pl rozmawia z Janem Herbstem, ekspertem Stowarzyszenia Klon/Jawor, o finansowej kondycji organizacji.
Małgorzata Borowska: – Mamy kryzys. Organizacje dostały w kość z tego powodu?
Jan Herbst, Stowarzyszenie Klon/Jawor: – Jak się przyjrzeć wąskim dziedzinom, w których organizacje działają, na przykład kulturze, to widać, że zła sytuacja samorządów ma przełożenie na ich sytuację. „Kołdra jest krótka” i pieniędzy w pierwszej kolejności nie starcza na te sprawy, na które samorządy dostają mało pieniędzy z zewnątrz. Nie ma pieniędzy na te dziedziny, które całkowicie leżą na barkach samorządów, a zatem m.in. dla organizacji kulturalnych. Więc od 2011 wartość pojedynczej dotacji na kulturę spadła.
Czyli organizacje kulturalne są w kryzysie?
J.H.: – Raczej kultura w samorządach jest w kryzysie. Paradoksalnie sektor organizacji kulturalnych się rozwija.
To jest naiwność organizacji? Pchamy się tam, gdzie jest mało pieniędzy?
J.H.: – Aktywność społeczna nie jest wyłącznie reakcją na pojawiające się źródła finansowania. Postawiłbym wręcz tezę, że kryzys może wywołać tego rodzaju ruch. Ludzie kultury są aktorami w tym kryzysie. Skoro jednego roku nie ma na nich kasy, następnego sami próbują pozyskać pieniądze z zewnątrz, zakładając organizację.
Uważam też, że ta dziedzina działalności "rośnie", bo kultura niezależna, w wydaniu pozarządowym staje się nośna i głośna. Liczba organizacji kulturalnych rośnie konsekwentnie od kilku lat i to być może oznacza wahnięcie cywilizacyjne. To, z jakich części składa się sektor organizacji, jest zawsze odzwierciedleniem tego, co ludzie w robią ogóle i do czego mają największą gotowość.
A organizacje „w ogóle” są w kryzysie?
J.H.: – Jeszcze dwa lata temu mówiliśmy, że nie, mimo że poza sektorem działo się coraz gorzej i że na całym świecie organizacje dostawały w kość z tego powodu, to polskie organizacje kryzysu nie odczuwają. Ale teraz wyniki badań nie pozostawiają wątpliwości, że kryzys dotknął osoby i instytucje, które dają pieniądze organizacjom, a przez to dotknął także je same. Ważna rzecz: najnowsze dane są zebrane za 2011 rok budżetowy – myślę, że gdyby było możliwe zebranie danych teraz, to kryzys widzielibyśmy wyraźniej.
Kogo dotknął najbardziej?
J.H.: – Dwie kategorie organizacji: te, które mały bardzo mało pieniędzy, teraz częściej nie mają niemal nic (zwiększył się udział w tej grupie organizacji niemal bez środków). Ale straciły również najbogatsze organizacje. Nie jest to tąpnięcie, statystycznie rzecz biorąc zmiana wręcz marginalna, ale ich sytuacja się pogorszyła.
To z powodu tego, że pieniędzy europejskich zabrakło?
J.H.: – Pieniądze europejskie są źródłem zasilania, ale dla dość wąskiej i dość specyficznej grupy organizacji. Dla większości kompletnie nie mają znaczenia. Dla ich kondycji ważne jest to, jak się finansowo mają samorządy. Widać, że w tej chwili wspierają organizacje rutynowo: w realizacji tych zadań, których same nie mogą wypełnić lub zwyczajowo: jeśli wypracowały sobie porozumienie z jakąś instytucją. Jest natomiast taki obszar transferów, z których samorządowi łatwo zrezygnować. I to organizacje z nich korzystające przeżywają kryzys.
Druga rzecz to wyraźna skłonność administracji centralnej, żeby się łapać za kieszeń i zacząć trochę oszczędzać. Jest nieznacznie mniej pieniędzy, ale najbardziej szokujące jest to, że znacznie mniej organizacji z nich korzysta – w stosunku do tego, jak popularne było korzystanie z pieniędzy rządowych we wcześniejszych latach. Być może – to hipoteza – jest tak, że słabsze organizacje dostają mniej, bo są wycinane przez silniejsze, które biorą więcej.
I tak się sektor rozwarstwia?
J.H.: – Nie przez to, bo mówiliśmy jedynie o kawałku tortu, czyli pieniądzach administracji publicznej. A żeby mówić o rozwarstwieniu, musimy przyjrzeć się wszystkim środkom. Ich analiza nie pozwala powiedzieć, że się sektor rozwarstwia – on zawsze był niezwykle zróżnicowany. Rozwarstwienie jest silne: mamy bardzo niewiele bardzo dużych organizacji i bardzo wiele bardzo małych. Tak było, jest i pewnie jeszcze długo będzie.
A ekonomizuje się sektor? Korzysta na tym, że na ekonomię społeczną jest przeznaczana ogromna kwota pieniędzy?
J.H.: – Jeśli chodzi o skłonność do prowadzenia działalności gospodarczej, jest lepiej niż było. Wymowa badań w 2010 była taka, że tyle kasy wydajemy na ekonomię społeczną, a organizacje wolą korzystać z bezpiecznych, publicznych pieniędzy. Ale widać, że jest to racjonalna strategia orientowania się na to, co jest łatwiej dostępne: jeśli są publiczne pieniądze, to organizacje z nich korzystają. Jak się ich zaczyna robić mniej, to zaczynają kombinować, jak je zdobyć w inny sposób. Prawdziwym źródłem innowacji społecznych, a chcielibyśmy, by ekonomia społeczna była właśnie przestrzenią innowacyjności, jest to, że czegoś nie ma, a nie że coś jest łatwo dostępne lub występuje w nadmiarze.
Minął rok od protestów ws. ACTA – czy zeszłoroczne ruchy protestu: nie tylko wobec ACTA, ale także zamykania stołówek szkolnych lub squatów przekształciły się w organizacje?
J.H.: – Organizacji powstaje mniej więcej tyle samo – mam wrażenie, że część organizacji przechodzi reinkarnację: ci sami ludzie przestają interesować się jedną organizacją, ale rejestrują kolejną… Poza tym, zgodnie z poglądami dużej części społeczników, społeczeństwo obywatelskie to nie tylko organizacje. Popularność tego stanowiska przekłada się na plany rozwiązań systemowych, np. na pomysł inicjatywy lokalnej. Jej rozwój to na razie pieśń przyszłości, ale zastanawiam się, czy nie może ona stać się – paradoksalnie – gwoździem do trumny ruchów nieformalnych.
Dlaczego?
J.H.: – Bo będzie zachęcać je do tego, żeby się instytucjonalizowały. A światowy trend jest przeciwny, bo polega na tym, że się takie ruchy deinstytucjonalizują. Życie obywatelskie przenosi się do sieci i „spłaszcza” – traci pewną oficjalną strukturę, np. hierarchiczną, bo ona przestanie być potrzebna. I tego się w długiej perspektywie należy spodziewać – organizacje przestaną być niezbędnym wehikułem do działania. Zwłaszcza wtedy, kiedy nie potrzeba na działanie pieniędzy. W gruncie rzeczy, również dziś w Polsce organizacje rejestruje się nie z samej potrzeby działania, ale wtedy, kiedy jest to konieczne, np. ze względu na oczekiwania administracji, z którą chcemy dyskutować lub współpracować.
Ja mam wrażenie, że my na wszystko potrzebujemy pieniędzy – przecież na to najczęściej społecznicy narzekają.
J.H.: – Narzekają, a większość działa za bardzo niewielkie pieniądze, a nawet bez pieniędzy.
Można sobie wyobrazić, że źródełka pieniędzy dla organizacji zupełnie się zatkają?
J.H.: – Nie bardzo sobie wyobrażam taką sytuację. Myślę, że źródła pieniędzy będą się zmieniać, a nie „wysychać”. Strumień środków płynących do organizacji to w końcu nic innego, jak wypadkowa ich zaradności i skali popytu na działalność, którą prowadzą. Myślę np., że będzie się demokratyzować dostęp do pieniędzy unijnych. Zupełnie nie na podstawie danych, ale wydaje mi się, także, że w długim okresie rosnąć będzie liczba organizacji prowadzących działalność odpłatną czy gospodarczą, bo jej barierą jest świadomość korzyści z takiego rozwiązania, zarówno wewnątrz sektora, jak i poza nim.
To znaczy, że ludzie nie chcą organizacjom za coś płacić, ale zaczną chcieć?
J.H.: – Jeszcze kilka lat temu było takie przekonanie.
To się zmienia?
J.H.: – Nie monitorujemy tego, ale myślę, że tak.
Ale wartość darowizn w sektorze spada.
J.H.: – To właśnie świadectwo kryzysu. Mniej mamy – mniej dajemy.
Jan Herbst – socjolog, doktorant w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Od wielu lat w Stowarzyszeniu Klon/Jawor zajmuje się badaniami organizacji pozarządowych w Polsce. Prowadził także badania podmiotów ekonomii społecznej w ramach projektu „W poszukiwaniu polskiego modelu ekonomii społecznej”. Jeden ze współtwórców serwisu www.mojapolis.pl. Laureat nagrody im. Floriana Znanieckiego Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. Na co dzień w Fundacji Badań i Innowacji Społecznych "Stocznia".