Wywodzą się z Chin, ale nie są tam mile widziani. Protestują przeciwko łamaniu praw człowieka w tym kraju. Poprzez medytację i ćwiczenia doskonalą ciało i umysł. Grupę Falun Dafa, znaną również pod nazwą Falun Gong, można spotkać co tydzień w dwóch miejscach w Warszawie.
Co tydzień, w każdą niedzielę o godzinie 13, członkowie Falun
Dafa rozkładają kolorowe maty i siadają na nich w pozycji „kwiat
lotosu”. Akcja przed ambasadą chińską, ul. Bonifraterska 1, trwa
godzinę. Potem stowarzyszenie przenosi się do Ogrodu Krasińskich,
żeby, jak co tydzień, ćwiczyć medytację.
Przed ambasadą
Przed bramą ambasady rozstawione są tablice z informacjami o
grupie. Za nimi w jednym rzędzie siedem osób zmienia układ rąk w
rytm muzyki. Nikt nie krzyczy, nie prowokuje pracowników ambasady,
w żaden sposób nie zakłóca porządku. Stowarzyszenie Falun Dafa
określa swoją swoje działanie „cichym apelem pokojowym”. Jego siła
leży w bezkonfliktowym nastawieniu, spokoju, współczuciu i
systematyczności. Między protestującymi krąży Marcin Klebba.
Rozdaje ulotki i wyjaśnia przechodniom cel akcji. W Falun Dafa jest
już cztery lata. To student archeologii UW, który z tym
stowarzyszeniem po raz pierwszy zetknął się w kinie Lab, w Zamku
Ujazdowskim w Warszawie.
– Interesowałem się prawami człowieka. W Zamku
wyświetlano dokumenty opowiadające o ich łamaniu. Kiedy wyszedłem z
sali kinowej, ktoś mi powiedział, że w podziemiach zamku są różne
stoiska organizacji pozarządowych. Chodziłem od stoiska do stoiska,
aż natrafiłem na Falun Dafa. Zobaczyłem film o prześladowaniach w
Chinach, który był wyświetlany z laptopa. Wziąłem ulotkę. Wcześniej
poszukiwałem ćwiczeń medytacyjnych. Na UW była dostępna tylko joga,
ale płatna. Teraz ćwiczę prawie codziennie – mówi.
Falun Dafa tłumaczy się jako „wielką drogę koła prawa”. W
Polsce grupę założył Tomasz Ozimek, który poznał praktykę Falun
Dafa w Kanadzie. Praktyka ta sięga podobno czasów starożytnych i
narodziła się w Chinach. Jednak dopiero w 1992 roku Li Hongzhi po
raz pierwszy publicznie rozpoczął nauczanie praktyki w mieście
Changchun w północno-wschodnich Chinach. Otrzymał wiele nagród.
Został nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla i Nagrody Sacharowa na
rzecz Wolności Myśli.
Tablice informacyjne przed ambasadą czyta Krystyna
Jekiełek.
– Bardzo mi się podoba ta akcja. Znam ją z kilku krajów.
Widziałam ją np. w Kanadzie i w Ameryce. W Polsce mamy wolność
dzięki temu, że ludzie zaczynali właśnie tak jak oni. Ujawniają
zbrodnie straszliwego reżimu chińskiego, w którym morduje się
ludzi, a potem handluje ich organami. Falun Dafa protestuje po to,
żeby świat o tym wiedział. Może ktoś się zatrzyma i posłucha. W
Stanach czy Kanadzie dużo więcej osób ćwiczy niż w Polsce. Nie
tylko pod ambasadą. Często umawiają się na różnych skwerach. Po ich
twarzach widać, że są dobrymi ludźmi, bo oni pracują nad sobą,
starają się zmienić na lepsze.
W 1999 roku ówczesny prezydent Chin Jiang Zemin rozpoczął
kampanię nienawiści wobec Falun Dafa. Chcąc obrócić przeciwko tej
praktyce społeczeństwo, nazwał grupę „sektą zła”. Kontrowersje te
zaczęły wzbudzać coraz większe zainteresowanie zachodnich
historyków, etnografów i badaczy kultury współczesnej. Noah Porter
z USA, pisząc pracę z etnologii o Falun Dafa, znalazła wiele
sprzeczności w tym, co głosi Komunistyczna Partia Chin. Podobnie
David Ownby, profesor historii na Uniwersytecie w Montrealu, autor
książki „Falun Gong and the future of China” uważa, że oskarżenia
względem Falun Dafa są bezzasadne.
Nad stawem
Staw w Ogrodzie Krasińskich znajduje się blisko ambasady.
Można tam szybko się przemieścić. O godzinie 14.30 co niedzielę
członkowie Falun Dafa stoją boso, albo kucają na kolorowych matach,
zawsze jednak zastygają w określonym ruchu rąk. Słychać delikatną,
relaksującą muzykę tradycyjnych chińskich instrumentów. Ćwiczeń
medytacyjnych jest pięć.
– Mają one na celu przede wszystkim uspokojenie, ale również
doskonalenie życzliwości, prawdy i cierpliwości. Wywodzą się z
tradycyjnych systemów filozoficznych, takich jak: taoizm,
konfucjanizm, buddyzm. Ćwiczenia trzeba wykonywać precyzyjnie. Im
częściej się ćwiczy, tym częściej się widzi jakieś błędy. Mamy
zamknięte oczy, żeby się skupić. Wtedy również energia gładko
przechodzi przez ciało. Ćwiczymy wytrwałość i cierpliwość –
tłumaczy ideę ćwiczeń Marcin.
Jedną z medytujących osób jest Alina, czyli Zhang Quian. Do
Polski przyjechała z Shenyang w Mandżurii.
– Jestem tu w Polsce już czternaście lat. Pracuję w firmie Mam
dużo czasu. To jest dobre nie na tylko zdrowia twojego ciała, ale
też dla zdrowia twojej woli. Jeżeli mam czas, matę – ćwiczę. Prawie
codziennie. Myślę, że Polacy powinni praktykować Falun Dafa.
Dołączyć może każdy. Ćwiczącą grupę wielokrotnie mijał Tomasz
Wojtach, student polonistyki SWPS.
– Kiedy przechodziłem przez Ogród Krasińskich, zawsze
zastanawiałem się, czy medytujący tam ludzie stanowią grono
znajomych, czy może należą do jakiejś grupy wyznaniowo-duchowej. I
w ogóle miałem takie fajne odczucie, że ta przestrzeń żyje, że jest
wykorzystana w interesujący sposób. Automatycznie, gdy myślę o
Parku Krasińskim, mam przed oczyma grupę ludzi wykonujących
ćwiczenia. Od tego miejsca zdaje się emanować naprawdę dobra
energia. Może to skłoni mieszkańców Muranowa i nie tylko ich, żeby
się przyłączać, rozbudzać ciekawość, by czuć się swobodniej w
takich miejscach jak park, chociażby za sprawą ćwiczeń,
kontemplacji – zastanawia się Tomek.
Miejsca ćwiczeń:
Warszawa
Co niedzielę, godz. 14.30, Ogród Krasińskich, przy stawie.
Kontakt: Janek 510 248 649
Ćwiczenia odbywają się też w Gdyni, Gliwicach, Krakowie,
Łodzi.
Źródło: inf. własna