W wielu europejskich krajach niezależne spółdzielnie medialne stają się alternatywą wobec mediów komercyjnych, będących w rękach wielkiego biznesu. W Polsce taki model tworzenia mediów nie jest jeszcze popularny, ale już teraz istnieją spółdzielcze inicjatywy, które pozwalają mieć nadzieje. Spółdzielczy ruch medialny zadomowi się w na stałe – Bartosz Oszczepalski dla Ekonomiaspoleczna.pl.
U nich to już działa
Zdecydowanie młodszym pismem jest berliński dziennik „TAZ”. Pierwszy numer gazety ukazał się w 1979 roku. W tym numerze pojawiło się prorocze zdanie „Nikt nam nie daje szansy – ale my nie wypuścimy jej z rąk”. Tak też się stało. Pismo istnieje do dzisiaj, a w 1991 roku przekształciło się w spółdzielnię wydawniczą.
Jak twierdzą dziennikarze, spółdzielczy charakter pisma pozwala im na niezależność. Redaktorzy zwracają uwagę na to, że współczesne media zaczęły zbyt intensywnie gonić za tanią sensacją, a osoby wykonujące ten zawód są pod presją wielkiego biznesu finansującego media. Z dumą jednak podkreślają, że dziennik jest wolny od tych problemów, albowiem jego właścicielami jest 11 tysięcy czytelników decydujących o tym, jak ma wyglądać gazeta.
Projekt wysokonakładowej spółdzielczej gazety sprawdził się również w Szwajcarii. 30 lat temu w Zurychu powstał tygodnik „WOZ” (pełna nazwa to Wochenzeitung”, czyli po prostu „tygodnik”) należący do spółdzielni Infolink. W latach 70. nastąpił rozkwit szwajcarskich lewicowych inicjatyw społecznych. Głosem tych środowisk były już dwa miesięczniki. Ich działalność nie satysfakcjonowała jednak aktywistów i tak właśnie narodził się „WOZ”.
Nie ma jednego szefa. Poszczególne decyzje podejmowane są w „WOZ” wspólnie, przez wszystkich pracowników. Idea równości jest do tego stopnia przestrzegana, że stażysta ma takie samo wynagrodzenie, jak doświadczony dziennikarz.
Założyciel pisma Jurg Fischer mówi, że motywacją do założenia gazety była potrzeba niezależności od nacisków ze strony sponsorów, reklamodawców i polityków. Dziennikarze „WOZ” mogą pisać dłuższe, problemowe teksty i mają dużo czasu na zebranie rzetelnych informacji. Na podstawie własnych doświadczeń zawodowych stwierdzają, że w spółdzielni pracownicy w większym stopniu utożsamiają się ze swoim pracodawcą niż ma to miejsce w przypadku większości prywatnych firm.
Niezależność i demokracja
Pierwszą spółdzielnią medialną w III RP była Spółdzielnia Pracy „Polityka”, która w 1990 roku wyodrębniła się z koncernu RSW Prasa – Książka – Ruch. Spółdzielnia, której prezesem był Jerzy Baczyński wydawała „Politykę” – jeden z najbardziej poczytnych i opiniotwórczych tygodników społeczno-politycznych w Polsce. Gazeta została stworzona w 1957 roku przez Sekretariat Komitetu Centralnego PZPR i w tym okresie stanowiła oficjalny organ PZPR. W nowym ustroju twarzami nowej „Polityki” byli tacy dziennikarze jak Jacek Żakowski, czy Janina Paradowska. Pismo było wydawane przez spółdzielnię do grudnia 2012 roku. Wtedy to właśnie walne zgromadzenie spółdzielni podjęło decyzję o przekształceniu jej w spółkę komandytowo-akcyjną. Tym samym dotychczasowi spółdzielcy stali się udziałowcami i akcjonariuszami nowej spółki wydawniczej.
W Polsce obecnie działają dokładnie dwa tego typu podmioty – Spółdzielcze Media Wnet oraz powstały na ich bazie „Śląski Kurier Wnet”.
Radio Wnet zostało stworzone, jako spółka w 2009 roku przez Krzysztofa Skowrońskiego oraz grupę dziennikarzy, którzy odeszli z radiowej „Trójki”. Pomysł dotyczący zainicjowania spółdzielni pojawił się w 2012 roku. Wtedy też na mocy uchwały podjętej przez zarząd spółki rozpoczął się proces tworzenia Spółdzielczych Mediów Wnet. Spółka „Wnet” jest jednym z jej udziałowców. Członek zarządu Lech Rustecki mówi, że wtedy zastanawiano się, w jakim kierunku Wnet ma podążać. – Doradzano nam wejście na giełdę New Connect, która jest zorganizowanym rynkiem akcji Giełdy Papierów Wartościowych, prowadzonym poza rynkiem regulowanym w formie alternatywnego systemu obrotnego i przeznaczonym głównie dla małych i nowo powstających firm. Rozważaliśmy tę opcję, ale zdecydowaliśmy się w końcu na model spółdzielczy, który w naszej opinii pozwalał na zachowanie niezależności. Ponadto w przypadku New Connect istniało zagrożenie przejęcia akcji przez spółki kapitałowe, a my chcieliśmy być niezależni w tworzeniu materiałów – tłumaczy.
Wśród założycieli spółdzielni były osoby, które trzy lata wcześniej zainicjowały powstanie radia. Do nich dołączyło jeszcze kilka innych osób, w tym między innymi Lech Rustecki. Obecnie prezesem Spółdzielczych Mediów Wnet jest Krzysztof Skowroński (który jest również prezesem jednoosobowego zarządu spółki), a w zarządzie znajduje się jeszcze Rustecki. Zarząd jest powoływany przez trzyosobową radę nadzorczą – Spółdzielnia razem ze spółką tworzą razem zwarty system koordynowany przez nasz „sztab” złożony z członków zarządu i rady nadzorczej. W ramach tego systemu funkcjonuje radio, portal internetowy oraz papierowy dwumiesięcznik „Kurier Wnet Gazeta Niecodzienna”. Cała ta grupa medialna przekształca się w taki sposób, aby w przyszłości to spółdzielnia miała kontrolę nad wszystkimi medialnymi aktywnościami. Być może kiedyś jednym z kluczowych etapów tego procesu będzie zakup udziałów przez spółdzielców w celu przejęcia kontroli w spółce „Wnet” – tłumaczy Rustecki.
Wspólny głos jest lepiej słyszalny
Rustecki zapewnia, że „Wnet” nie jest typową spółdzielnią pracy, w którą angażują się tylko dziennikarze. – U nas właścicielami są twórcy i odbiorcy mediów. Obecnie mamy już ponad 600 spółdzielców. Każdy z nich po wypełnieniu deklaracji członkowskiej musi wykupić minimum jeden udział o wartości 10 złotych. Opłata wpisowa wynosi 90 złotych. Najważniejsze jest jednak to, że niezależnie od tego, ile kto posiada udziałów, każdy ma jeden głos – twierdzi. Jak zauważa Rustecki, taki równościowy i demokratyczny model pozwala na utrzymywanie bliskich kontaktów z odbiorcami. – Możemy z nimi rozmawiać, wysłuchiwać oczekiwań związanych z tym, jak mają wyglądać media w przyszłości. Ten model chroni również przed wrogim przejęciem przez kapitał. Im więcej odbiorców decyduje o losach naszych spółdzielczych mediów, tym ta struktura jest bezpieczniejsza – przekonuje mój rozmówca. Statut spółdzielni mówi o tym, że po przekroczeniu liczby 100 członków walne zebranie członków zmienia się w zebranie przedstawicieli.
Aby to nastąpiło muszą się wcześniej zebrać grupy członkowskie. Podziału spółdzielców na grupy dokonuje na początku roku rada nadzorcza. – Grupy członkowskie są podzielone tematycznie, ale od nowego roku będziemy robić wszystko żeby były one rozdzielane pod kątem terytorialnym – tłumaczy Rustecki.
Grupy wybierają osoby, które reprezentują ich na zebraniu przedstawicieli. Osoby wyznaczone maja prawo do zgłaszania swoich wniosków w trakcie zebrania, natomiast brać w nim udział mogą wszyscy członkowie spółdzielni. Zebranie przedstawicieli podejmuje uchwały ważne dla funkcjonowania Spółdzielczych Mediów „Wnet”.
Eter i łącza
O tym, że demokracja w Spółdzielczych Mediach Wnet funkcjonuje nie tylko na papierze świadczy między innymi stopień zaangażowania odbiorców w tworzenie dwumiesięcznika „Kurier Wnet Gazeta Niecodzienna”. – Nasi spółdzielcy brali czynny udział w ustaleniach dotyczących tworzenie biznes planu gazety – relacjonuje Rustecki.
Aby poszerzać demokrację wewnątrz struktury spółdzielczej, po roku działalności w internecie, uruchomiono „Miasto Spółdzielców”, które zostało podzielone na konkretne bloki tematyczne. „Miasto Spółdzielców” jest siecią społecznościową zainicjowaną przez pierwszych spółdzielców w celu usprawnienia komunikacji pomiędzy nimi. Zarejestrowała się tam połowa wszystkich spółdzielców. Rustecki uważa, że Miasto Spółdzielców znacznie ułatwia pracę. – Wcześniej dostawaliśmy dużo propozycji nowych pomysłów, jednak w 3 osobowym zarządzie tego nie dało się przetworzyć. Teraz jest pod tym względem o wiele lepiej. W „Mieście Spółdzielców” rodzi się sporo ciekawych inicjatyw. Siłą tego miejsca jest to, że według mnie dołączyło do niego wielu spółdzielców. Oczywiście ta liczba mogła być większa, ale trzeba też brać pod uwagę, że nie wszyscy posługują się Internetem w sposób dostatecznie sprawny – przekonuje.
Spojrzenie z jednej strony
Wnet to medium o profilu prawicowo-konserwatywnym. – Naszym założeniem było tworzenie mediów niezależnych, w oparciu o idee chrześcijańskie I Rzeczpospolitej i pierwszej „Solidarności” – mówi Rustecki. Ponadto Spółdzielcze Media Wnet reklamowane są, jako „media prawdziwe publiczne”. Co to oznacza? – Zależało nam na przekazywaniu odbiorcom informacji, których nie mieliby okazji znaleźć w mediach głównego nurtu. Nie pokazujemy tylko rozrywki, skupiamy się na prezentowaniu materiałów o wysokiej zawartości merytorycznej – mówi Rustecki.
W ramach grupy medialnej istnieje również kilka innych inicjatyw. Od dwóch lat, co tydzień na terenie dawnej wytwórni wódek „Koneser” organizowane są jarmarki, na których można kupić świeże warzywa i owoce bezpośrednio od rolników i producentów. – Korzystamy z uprzejmości prywatnej firmy, która udostępnia nam hale po preferencyjnych cenach – twierdzi mój rozmówca. Jarmark funkcjonuje przy spółdzielni,. W planach jest stworzenie spółdzielni spożywców na bazie obecnie istniejącego jarmarku. Jednak jak przyznaje Rustecki jest to jeszcze zbyt mała inicjatywa żeby w tym momencie przekształcać ją w osobny byt.
Ślązacy nie chcą być gorsi
Przed kilkoma miesiącami na Śląsku zawiązała się podobna do warszawskiej inicjatywa – „Śląski Kurier Wnet”. Redaktor naczelną nowej gazety jest Jadwiga Chmielowska, opozycjonistka, doświadczona dziennikarka i wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich– Na Śląsku, od pewnego czasu, brak jest niezależnych mediów z polskim kapitałem. Piszemy o sprawach ważnych dla tego regionu – wysokim bezrobociu w takich miastach jak Bytom, podupadającym przemyśle, zamykanych kopalniach i niszczonym górnictwie – mówi.
Pracę nad wydaniem pierwszego numeru rozpoczęły się 22 maja. Spotkał on się ze sporym zainteresowaniem ze strony mieszkańców Śląska. – Egzemplarze rozeszły się jak świeże bułeczki. Rozdawaliśmy je „od ręki” zwykłym obywatelom na różnych spotkaniach, imprezach lokalnych, czy festynach. Spora część z nich została również kupiona w kioskach „Ruchu” – twierdzi moja rozmówczyni. Kolejny numer ukaże się jeszcze we wrześniu. Obecnie wokół śląskiego kuriera skupionych jest około 100 osób. - „Śląski Kurier Wnet” jest ośmiostronicowym dodatkiem do ogólnopolskiego „Kuriera Wnet” i istnieje w ramach Spółdzielczych Mediów „Wnet, którego jesteśmy członkami – mówi Jadwiga Chmielowska.
Jest to struktura w dużej mierze zależna od „centrali”, ale jednocześnie posiadająca pewną autonomię. Ma ona własny zarząd, radę nadzorczą, posiada swoje subkonto, na które są wpłacane udziały. – Przy wypełnianiu deklaracji członkowskiej każdy musi zadeklarować ile wykupuje udziałów. Osoby działające przy „Śląskim Kurierze Wnet” decydują, jaką część ze swojego udziału chcą przeznaczyć na rozwój śląskiego dodatku – wyjaśnia Rustecki.
Decyzje o kształcie gazety podejmowane są na Śląsku. Rustecki przekonuje, że być może już od przyszłego roku Ślązacy będą tworzyć lokalną grupę członkowską. Wskazuje on również na to, że Spółdzielcze Media „Wnet” oraz śląska gazeta mogą być w przyszłości inspiracją dla innych osób chcących tworzyć niezależne, spółdzielcze media. – Dzięki takim inicjatywom przełamujemy mity, że oddolna demokracja i równy podział głosów powodują dezorganizację – podsumowuje.
Polski ewenement
Nie trudno zauważyć, że większość spółdzielczych inicjatyw dziennikarskich na zachodzie Europy jest inicjowana głównie przez środowiska lewicowe. Trudno się temu dziwić, gdyż sama spółdzielczość oparta o równościowe i niehierarchiczne zasady jest kojarzona przeważnie z lewicą. Również w polskim przedwojennym ruchu spółdzielczym działali głównie lewicowcy i socjaliści. Tymczasem we współczesnej Polsce jedyne media tworzone w oparciu o model spółdzielczy deklarują przywiązanie do prawicowej ideologii, a analogicznych spółdzielczych mediów lewicowych u nas nie ma. Co jest powodem takiego stanu rzeczy? – Żyjemy w kraju, w którym w przestrzeni publicznej, politycznej i kulturowej dominuje prawica, a lewica została zepchnięta na margines.
Poglądy prawicowe są obecnie w modzie, widać to coraz bardziej po wynikach wyborów. Przekłada się to automatycznie na przewagę w ilości inicjatyw prawicowych nad lewicowymi. U nas nawet największy związek zawodowy jest kojarzony z prawicą, choć przecież w innych krajach europejskich działalność związkowa to była i jest „działka” lewicy. Więcej jest też prawicowych pism i portali internetowych. Dlatego naprawdę trudno się dziwić temu, że także media spółdzielcze zostały zawłaszczone przez prawicę – wyjaśnia Cezary Miżejewski, związany z lewicą ekspert w dziedzinie spółdzielczości.
Źródło: Portal Ekonomiaspoleczna.pl