„W maju czeka Polskę silny odpływ siły roboczej” – dramatyczny obraz zmian na rynku pracy wyłania się z wielu doniesień prasowych o otwarciu dla Polaków niemieckiego i austriackiego rynku pracy w maju 2011 r. Tymczasem eksperci są niezwykle ostrożni w swoich prognozach: nie doceniliśmy skali emigracji na Wyspy w 2004 roku. Teraz przesadnie wieszczymy, że czeka nas exodus do Niemiec – czytamy choćby w najnowszej publikacji Instytutu Polityki Społecznej UW.
Dr Duszczyk przypomina, że skala emigracji zarobkowej z państw nowej Europy w latach 2004–2009 przerosła wszelkie prognozy i oczekiwania zarówno polityków, jak i ekspertów. Niezależnie od metodologii, wszystkie badania wyraźnie nie doceniły potencjału migracyjnego Polaków. Nie udało się właściwie oszacować skali i dynamiki, a nawet kierunków migracji. Tym samym uzasadnione wydaje się podejrzenie, że i tym razem badacze mogą się pomylić.
500 tys. Polaków wyjedzie do Niemiec? Trudno przewidzieć
Znajduje to wyraz w bardzo małej liczbie prognoz na temat skali i struktury potencjalnej migracji ze strony poważnych ośrodków badawczych. Jedynie analitycy Banku PNB Paribas i eksperci Fundacji im. Friedricha Eberta podjęli się tego zadania. Niezależnie uznali oni, że w ciągu najbliższych czterech lat do Niemiec w poszukiwaniu pracy może przybyć nawet 500 tys. Polaków.
Analiza IPS UW przestrzega zaś, że ze względu na różnice pomiędzy zapotrzebowaniem pracodawców a kwalifikacjami zawodowymi pracowników, jedynie ograniczona grupa poszukujących pracy będzie mogła z sukcesem odpowiedzieć na wolne oferty pracy na niemieckim rynku.
Duszczyk zwraca przede wszystkim uwagę na fakt, że wprowadzenie przejściowego okresu ochronnego dla niemieckiego i austriackiego rynku pracy, pozbawiło oba kraje wielu korzyści. Analizy pokazują, że Wielka Brytania i Irlandia bardzo skorzystały na przyjęciu pracowników z krajów nowej Europy. Wzrosło tempo rozwoju gospodarczego, uzupełniły się niedobory na rynku pracy.
Berlin bliżej niż Dublin. I co z tego?
Niemcy spróbują teraz odrobić zaległości, ale może to nie być wcale takie łatwe. Dynamika migracji zarobkowych Polaków pokazała, że ruch ten jest uzależniony od indywidualnych decyzji migrantów i skierowany w większości na optymalizację zysku. Fakt, że z Warszawy zdecydowanie bliżej do Berlina niż Londynu czy Dublina może nie mieć znaczenia, gdyż, jak przekonuje Duszczyk, „pozaekonomiczne czynniki mają coraz mniejsze znaczenie”.
Co zatem wpłynie na decyzje o poszukiwaniu pracy w Niemczech? Może nas zaskoczyć niezrealizowany potencjał emigracyjny tych Polaków, którzy nie zdecydowali się wyjechać wcześniej na Wyspy. Pamiętajmy jednak, że potencjał ten może być już na wyczerpaniu. Pokazał to spadek dynamiki emigracji w latach 2008–2009 oraz zwiększająca się liczba powrotów.
Nie zapominajmy też, że od 2009 r. niemiecki rynek pracy jest już częściowo dostępny dla pracowników sezonowych i wysoko wykwalifikowanych menadżerów i inżynierów. Według danych MPiPS w 2009 r. ponad 200 tys. Polaków z obydwu grup dostało pozwolenie na pracę w Niemczech. Przy czym aż 180 tys. osób pracowało sezonowo.
Rynek austriacki nie był już tak atrakcyjny. Tam pracę znalazło ok. 12 tys. Polaków. Autor analizy wnioskuje stąd, że w sektorze prac sezonowych i wysoko wykwalifikowanych pracowników raczej nie będziemy świadkami zwiększonej migracji. Nie wyklucza jednak, że ci, którzy pracowali do tej pory sezonowo zdecydują się na dłuższy okres zatrudnienia. Przeszkodzić może im w tym fakt, że są oni zazwyczaj stale zatrudnieni w Polsce i posiadają bardzo niskie kwalifikacje, które prawdopodobnie nie pozwolą im na stałe zaczepić się na rynku niemieckim.
Polacy od dawna w Niemczech
Duszczyk zauważa, że po 1. maja możemy być świadkami masowego legalizowania zatrudnienia ze strony Polaków, którzy od dłuższego czasu pracują w Niemczech nielegalnie. Dotyczy to zwłaszcza Polek pomagających w prowadzeniu gospodarstw domowych. Może być ich nawet 100 tys. Autor przestrzega jednak przed zaliczaniem tego typu pracowników do nowej migracji.
Autor studzi również niemieckie obawy przed migracją wahadłową, czyli codziennym dojazdom Polaków mieszkających na terenach przygranicznych do pracy w Niemczech. Bezrobocie w landach sąsiadujących z Polską jest na tyle wysokie, że Polakom będzie tam ciężko znaleźć pracę. W migracjach wahadłowych swojej szansy powinni upatrywać za to Czesi, którzy graniczą z Bawarią – landem o najniższym wskaźniku bezrobocia w całych Niemczech.
Kluczowym czynnikiem w podjęciu decyzji o emigracji może być, zdaniem autora, zestawienie rozwoju gospodarczego i poziomu życia w obu krajach. Chociaż dane Eurostat wskazują, że od czasu wstąpienia do Unii Europejskiej Polska notuje regularny wzrost rozwoju gospodarczego, to przepaść między naszym krajem a Niemcami jest wciąż bardzo zauważalna. Nadal też niemieckie wynagrodzenia są czterokrotnie wyższe niż w Polsce.
Paradoksalnie na decyzje migracyjne Polaków może wpłynąć dyskutowana wciąż w Niemczech kwestia gwarantowanego minimalnego wynagrodzenia za godzinę, które związki zawodowe forsują we wszystkich gałęziach niemieckiej gospodarki. Pomysł zrodził się poniekąd z obawy przed dumpingiem płacowym z Polski. Zachodziło podejrzenie, że Polacy będą skłonni pracować za niższą stawkę niż ich niemieccy koledzy i tym samym będą wypierać ich z rynku pracy. Perspektywa zagwarantowania płacy w wysokości 7,5 euro za godzinę może tylko zachęcić Polaków do poszukiwania pracy w Niemczech, również w szarej strefie.
Ostatni czynnik wpływający na decyzje migracyjne, to oczywiście kwestie „społeczne”. Sprzyjać migracji do Niemiec może przede wszystkim bardzo dobrze rozwinięta sieć migracyjna. Autor przypomina, że emigracja do Niemiec to zjawisko, które trwa de facto od kilkudziesięciu lat. Na miejscu znajduje się już bardzo dużo Polaków lub osób polskiego pochodzenia, co może pozytywnie wpłynąć chociażby na usługi pośrednictwa pracy czy pomoc w aklimatyzacji. Niewykluczone, że Polacy dawniej osiadli w Niemczech będą teraz skłonni występować w roli pracodawców swoich rodaków.
Ważne są również kwestie językowe. Wprawdzie 17% Polaków deklaruje znajomość języka niemieckiego, to niewiele osób zna go w stopniu zaawansowanym. Duszczyk postrzega to jednak jako dodatkową zachętę do poszukiwania pracy.
Pewne obawy budzi też pytanie – z jakim nastawieniem Niemcy przyjmą Polaków u siebie. Otóż może nam pomóc notowany w ostatnich miesiącach… wzrost niechęci do imigrantów z państw muzułmańskich. W Niemczech trwa ostatnio poważna dyskusja publiczna na temat kierunków napływu imigrantów. Niemcy deklarują, że są polityką wielokulturowości rozczarowani, a system reintegracji imigrantów zawiódł. Niewykluczone, że polityka imigracyjna obierze sobie za cel kraje bliższe kulturowo.
Pobierz
-
korekta zrobiona asm
398802_200809252115400994 ・38.72 kB
-
201008171518180450
580344_201008171518180450 ・38.72 kB
Źródło: Instytut Polityki Społecznej UW