Pod koniec minionego roku rozmawialiśmy o istocie okiełznania technologicznego w trzecim sektorze z Martą Poślad z polskiego oddziału Google. Pracowniczka działu polityki publicznej i relacji rządowych tłumaczyła, skąd zainteresowanie jej firmy organizacjami pozarządowymi. Rozmawialiśmy też o tym, dlaczego w Polsce znajomość technologii wciąż jest tak mała.
Adrian Todorczuk: – Rozpocznijmy od pytania z przymrużeniem oka – czy Google rządzi światem?
Z jednej strony pytam o to faktycznie z przymrużeniem oka, ale z drugiej jednak absolutnie serio. Spotykamy się w kilka tygodni od wizyty Vincenta Cerfa w Polsce, a także chwilę po zainicjowaniu przez was kolejnego elementu współpracy z trzecim sektorem. I z wszystkich słów, jakie w naszym kraju powiedział Cerf, a także waszych działań w sieci można odnieść wrażenie, że firma, którą reprezentujesz jest naprawdę wszędzie. Dodatkowo Google za granicą ma specjalne programy dedykowane trzeciemu sektorowi, ale czy jako firma, za którą stoi ogromny biznes nie boicie się, że to nie zawsze jest postrzegane dobrze?
Przede wszystkim – angażujemy się w pewne działania społeczne wyłącznie wtedy, gdy jako firma możemy wnosić pewne kompetencje i dostarczać sensownych ekspertyz. Stąd też wspieranie akcji społecznych, takich jak na przykład anonsowana przez ciebie Polska Cyfrowa Równych Szans. Ma to sens, gdy faktycznie możemy coś realnego do tego projektu wnieść. Stale współpracujemy też z Centrum Edukacji Obywatelskiej. My znamy się na platformach internetowych, rozwiązaniach technologicznych. Podpowiadamy też, jak je efektywnie zastosować. Specjalizacjami innych natomiast jest edukacja technologiczna czy zmniejszanie wykluczenia cyfrowego wśród osób w wieku 50+. Tak więc wnosimy pewną ekspertyzę, a następnie wyszukujemy takich partnerów, którzy są w stanie dorzucić swoje kompetencje.
Skąd właściwie to zaangażowanie w organizacje pozarządowe?
Podobnie jak każdy inny sektor i wycinek życia społecznego, jest to zestaw organizacji i ludzi posiadających swoje potrzeby, w których technologia może w pewien sposób pomóc. Zarówno od strony wewnętrznych działań operacyjnych, jak i założeń, których realizacją się zajmują. W przypadku poszczególnych sektorów zawsze odpowiadamy na konkretne zapotrzebowania. Nie ma tajemnicy w tym, że to sektor, któremu nierzadko jest trudno poradzić sobie administracyjnie czy strukturalnie. Dlatego wierzymy, że w pewnym momencie nasze usługi usprawniają właśnie te wewnętrzne procesy sprawiając, że są tańsze, skuteczniejsze czy szerzej zauważalne.
Niech przykładem wykorzystania technologii będzie Stowarzyszenie „Miasta w Internecie”. Na co dzień funkcjonuje w Tarnowie, a dzięki perfekcyjnemu wykorzystaniu nowych technologii prowadzą jedną z największych akcji społecznych w Polsce. I nikt nie ma poczucia, że nie są centralni. Jest więc tak, że dzisiejsze NGO-sy się zmieniają, bo mając dwuosobową organizację w mniejszej miejscowości, jej działaniami można zarządzać z wykorzystaniem sieci, chociażby przy pomocy platform społecznościowych.
Dlaczego znajomość nowych technologii w trzecim sektorze jest tak istotna?
To kilka poziomów. Internet i jego narzędzia zmieniają operacyjność organizacji. Dzięki temu zyskujemy mniejszy koszt po stronie wewnętrznej. Szczególnie, gdy pod uwagę weźmiemy organizację pracy, usprawnianie administracji. Ale to też pewnego rodzaju tuba. Znajomość tych narzędzi pozwala nie tylko na jednostronną komunikację, ale także na dwutorowe działania. Umożliwia dotarcie do potencjalnych beneficjentów czy osób dotkniętych konkretnym problemem. To dwa elementarne argumenty. Kolejnym jest też współczesny model zarządzania przy użyciu internetu. Zwiększa się świadomość, że społeczeństwo obywatelskie jest bardzo istotnym faktorem. Wydaje mi się, że organizacje pozarządowe świetnie radzące sobie w mocno sformalizowanym świecie offline, muszą być coraz szerzej obecne w sieci. Dziś to już nie tylko dodatkowy profit, który można posiadać jako dodatkową wartość. Dlatego też w interesie sektora pozarządowego, ale i całego społeczeństwa jest funkcjonowanie w sieci.
Skąd ta nieznajomość narzędzi technologicznych? To bariera wiekowa? Na konferencjach poświęconych technologiom w trzecim sektorze obserwuję wielu zagubionych w tym świecie, i nie dominuje jedno pokolenie. To raczej wiekowa mieszanka.
W Polsce ogółem mamy spory kłopot z umiejętnościami cyfrowymi. On się przejawia w różnych grupach wiekowych w różny sposób. Wśród osób starszych to dziura, która nigdy nie była łatana. Program PCRS i bratnie inicjatywy próbują ją uzupełniać. Czym innym jest też uczęszczanie na informatykę, a czym innym są miękkie cyfrowe kompetencje. To nie tylko umiejętność zakodowania, napisania dokumentu, otworzenia przeglądarki czy włączenia komputera. To dużo więcej. To pewnego rodzaju rozumienie dynamiki i umiejętność korzystania z sieci. O tym dużo i dobrze mówią niektóre fundacje, chociażby Nowoczesna Polska i Jarek Lipszyc. Często próbujemy przenosić mechanizmy rozpoznawalne w świecie offline, do świata online i to się nie kończy dobrze. Nie zawsze jesteśmy świadomi tego, że to certyfikowanie umiejętności cyfrowych w nowym, cyfrowym świecie może działać. Internet pędzi i coś, co było twardą umiejętnością pół roku temu, jutro może nią nie być. Więc kluczową kompetencją jest umiejętność dostosowywania się, przyglądania się procesom ewolucji. To największe wyzwanie.
Chcesz w ten sposób powiedzieć, że znajomość internetu, elastyczność i umiejętność dostosowywania się do pędzących zmian jest dostępna dla wybranych?
Nie, nie dla wybranych. Ale dla szczęściarzy. W Polsce mamy coraz więcej nauczycieli, nie tylko informatyków, którzy w zupełnie nieoczywistych dziedzinach edukacji przemycają pewne kompetencje. Wiele nieformalnych ośrodków edukacji również to robi. I coraz więcej osób dzięki wychowaniu w zdrowej świadomości technologicznej potrafi wynieść z domu takie umiejętności. Minister Boni nazywał to świadomością internetu. To nie tylko kwestia efektywnego korzystania z dostępnych platform, a więc możliwości i skuteczności, ale przede wszystkim umiejętność korzystania bezpiecznego z perspektywy młodych osób. My – jako Google wierzymy, że cyfrowa edukacja prowadzi do świadomości tego bezpieczeństwa. To kwestia nauczenia tego, jak korzystać z sieci poprzez wspomniane wcześniej miękkie umiejętności. Nie wydaje mi się, że to jest dostępne jedynie dla wybranych, ale na pewno nie jest dostępne jeszcze dla wszystkich.
Wracając do konferencji – odnoszę wrażenie, że ich uczestnicy uważają, że jest za mało darmowych i szeroko dostępnych narzędzi, programów prowadzących krok po kroku do realizacji założonych w świecie technologii celów, ale z drugiej strony nie wiedzą, jak korzystać z tego, co już jest.
Na to pytanie właściwie mógłby odpowiedzieć sam sektor. Ja chyba nie mam przekonania, że coś takiego występuje. Tych programów jest bardzo dużo. Mieliśmy w Warszawie TechCamp, jest FRSI działające na terenie całego kraju, dodatkowo coraz aktywniejsza w zakresie edukacji jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Z drugiej strony tworzenie dedykowanych platform nie jest łatwe. Kontentu jest dużo, zaś same kompetencje w sektorze bardzo się różnią. Nie ma jednego ewidentnego zmierzonego problemu. Ponadto kolejne organizacje żyją wyłącznie światem cyfrowym.
Trzeci sektor wkrótce może spodziewać się analogicznego do działającego za granicą programu pomocowego od Google, który będzie wspierał i edukował sektor? Czy przełożenie takiej platformy do Polski jest potrzebne?
To jest część programu Google for Non Profits i w Polsce do tej pory dostępny jest jeden jej z jego elementów – Google Grants, do korzystania z którego zapraszam.
Czy są przepisy, skuteczne na wykorzystanie np. okresu świątecznego na wypromowanie treści organizacji pozarządowej?
W takich sytuacjach polecam właśnie Google Grants. To najskuteczniejsza metoda promocji w krótkim czasie. Warto wspomnieć, że Grants to program, dzięki któremu organizacje będące OPP mogą korzystać z określonego budżetu przydzielonego im w programie AdWords. Dzięki Grants można bezkosztowo pojawiać się w przestrzeni reklamowej, co gwarantuje większą skuteczność. To przede wszystkim może być opcja pozwalająca na zbudowanie widoczności w krótszym czasie.
Jak to się stało, że osoba związana z trzecim sektorem sensu stricto dołączyła do Google’a?
Moje zainteresowania, a także doświadczenia i naukowe zawsze miały w sobie pewną charyzmę i dążenie do zmian. Dość szybko się zorientowałam, że ta nowa rzeczywistość, to co dziś możemy nazywać wiekiem informacji, to konieczność myślenia o naście lat w przód. Możliwość pracy w takiej firmie jak Google pozwala mi na bycie w centrum wydarzeń. To nie tylko możliwość śledzenia postępujących trendów. To firma, która w 1998 roku była startupem i od tamtej pory uczy odwagi. Począwszy od pracowników, po te osoby, które przyglądają się tej firmie. Ona pozwala na pionierskie spojrzenie, bo nie wszystko to, co widzimy w obecnej formie, musi takim pozostać. Google otwiera głowy. Zrzuca z siebie to brzemię starego świata, definiowanego tak, jakby nic w nim nie można było zmienić. Mój dział – spraw publicznych i relacji rządowych jest takim buforem między nie-biznesowymi partnerami, których słuchamy i z którymi rozmawiamy próbując jak najlepiej się zrozumieć.
Jak konkretnie wygląda współpraca z tymi partnerami?
Dla przykładu współpracowaliśmy z Centrum Edukacji Obywatelskiej przy ich szkoleniach w ramach „Szkoły z klasą” i współtworzyliśmy narzędzia dla nauczycieli. Zrealizowaliśmy też wspólnie projekt „Historia komputeryzacji XYZ”. W nim przedstawiliśmy polskich innowatorów, począwszy od XIX wieku, pokazując, że te cechy, które mieli oni, pomimo innych czasów i możliwości technologicznych są także potrzebne i dziś – od innowacyjności, przez odwagę, po umiejętność współdziałania.
Chcesz powiedzieć, że dzisiejsi cyfrowi innowatorzy u podstaw, głównymi cechami nie różnią się tak bardzo od innowatorów 500 lat temu?
Oczywiście, że tak. Innowacja jest pewnym procesem. Czynnik nowych technologii to jego współczesne narzędzie. Dziś wygląda w ten sposób, ale jutro będzie już miało inny kształt. A ten czynnik ludzki i morale, odwaga, kreatywność i otwartość na działanie, na nowości zawsze towarzyszyły innowacyjności, która miała kiedyś inny kształt. Świat się zmieniał zawsze, może w nieco innym rytmie, ale pędził zawsze. Zawsze musieliśmy się do czegoś przystosowywać. Internet jest tym zjawiskiem, które wraz z tempem zmian niesie nadzieję na to co lepsze i bardziej otwarte.
Źródło: Technologie.ngo.pl