Małe gminy chcą się pozbywać szkół, bo za dużo do nich dopłacają – donosi Gazeta Wyborcza z 17 lutego 2005. Alina Kozińska-Bałdyga, prezes Federacji Inicjatyw Oświatowych, która promuje ideę Małych Szkół, prowadzonych przez stowarzyszenia, uważa jednak, że inicjatywa przejęcia szkoły przez organizacje pozarządowe powinna wychodzić od rodziców, a nie od samorządu.
Coraz więcej małych gmin zastanawia się nad przekazaniem prowadzenia
gminnych szkół fundacjom lub stowarzyszeniom. Miałby to być sposób na oszczędności: samorząd
zobowiązany do utrzymywania szkół, skarży się po pierwsze na zbyt małe subwencje rządowe na ten
cel, a po drugie na zbyt wygórowane wymagania finansowe stawiane przez Kartę nauczyciela.
Przekazując prowadzenie szkoły organizacji pozarządowej samorząd pozbywa się kłopotu.
Fundacje i stowarzyszenia prowadzące szkoły nie muszą przestrzegać
Karty - argumentuje jeden z wójtów cytowanych w artykule pt. "Komu te szkoły, komu",
"Efekt? Pedagodzy mają więcej niż 18 godzin lekcji i można ich zatrudnić mniej. Prowadzenie
szkół jest tańsze. Wójt obliczył, że gdyby szkoły przejęła gminna fundacja, samorząd zaoszczędziłby
jakieś pół miliona" - uzupełnia autorka Renata Czeladko.
Alina Kozińska-Bałdyga, prezes Federacji Inicjatyw Oswiatowych, która
promuje w Polsce ideę Małych Szkół prowadzonych przez stowarzyszenia, uważa, że celem
przejęcia szkoły przez stowarzyszenie nie powinno być obniżenie kosztów, ale polepszenie jakości
edukacji.
- Nie jest dobrze, jeśli to samorząd wymusza zakładanie stowarzyszeń. Inicjatywa powinna wyjść
od rodziców, którym zależy na szkole. Rolą gminy jest stwarzanie warunków do zakładania
stowarzyszeń i kontrolowanie wykorzystania przekazywanych na szkoły publicznych pieniędzy, bo gmina
nie może przestać być odpowiedzialna za oświatę na swym terenie - mówi A. Alina Kozińska-Bałdyga
wkomentarzu dla Gazety Wyborczej.