Pomagać można na wiele sposobów. Jednak najlepszą formą wspomożenia kogokolwiek jest poznanie jego samego i przekazanie mu rzeczy, które rzeczywiście mu się przydadzą i sprawią, ze jego życie będzie lżejsze. W taki właśnie sposób mieszkańcy rolniczej gminy Piotrków Kujawski wspomogli szkołę podstawową w dalekiej Etiopii.
Nad całością przedsięwzięcia czuwał dr Radosław Kożuszek, który trzy lata temu odwiedził Etiopię i poznał od podszewki nie tylko strukturę kraju, jego walory kulturowe i przyrodnicze, ale również ludzi tam mieszkających i ich problemy. Wraz z Biblioteka Publiczną w Piotrkowie Kujawskim, Przedszkolem Samorządowym oraz Szkoła Podstawową w Byczu (gmina Piotrków Kuj.) przeprowadził zbiórkę rzeczy, które mogłyby być pomocne w dalekiej Etiopii. Niestety dr Kożuszek jechał do Etiopii tylko z towarzyszką podróży, a przysługujący im bagaż wyniósł razem 100 kg. Nie można było zabrać nic więcej. Wraz z wymienionymi wcześniej instytucjami stwierdzono, że najpotrzebniejszymi rzeczami, które Etiopczykom starczą na długą są rzeczy trwałe. Postanowiono, że wszystkie te instytucje wspomaga jedną etiopska szkołę, ale za to dośc kompleksowo. Przeprowadzono zatem zbiórkę, a na plakatach poinformowano mieszkańców, co najbardziej będzie potrzebne osobom w Etiopii. Szkoła w Byczu zebrała pokaźną liczbę ubrań dla dzieci, przyborów szkolnych oraz toreb, Biblioteka Publiczna przeprowadziła akcję „Podziel się zeszytem” zbierając głównie przybory szkolne, a przedszkole skupiło się na zbiórce butów i ubrań. Ponadto dla rdzennych ludów południa Etiopii zgromadzono sporą liczbę biżuterii, którą osoby te wykorzystają do zdobienia swoich ciał i strojów.
Wielki bagaż
Pod koniec lutego podróżnik ruszył w drogę z gigantycznymi czterema torbami , które przewyższyły wagowo limit nadany przez linie lotnicze. Dzięki uprzejmości pań z obsługi bagaże zostały jednak przyjęte i z wielkim uśmiechem na twarzy i mrugnięciem oka przesłano je dalej. Kontrola graniczna w Etiopii przebiegła dość szybko, a osoba prześwietlająca bagaże zapytała w jakim celu przewożonych jest tyle kilogramów kredek, ołówków, ubrań i zeszytów. Odpowiedz była prosta: dla dzieci! Postanowiono, że zebrane rzeczy nie będą przekazywane do żadnej szkoły, która jet łatwo dostępna z dróg publicznych, gdyż tam bardzo łatwo jest przeprowadzić jakąkolwiek akcje humanitarną. Poza tym różne organizacje pomagają dość często ludziom w Etiopii, ale zazwyczaj tym, do którym można dojechać transportem po drogach utwardzanych. Uzgodniono zatem, że szkoła, której przekazane zostaną rzeczy musi znajdować się na dalekim i porażająco biednym południu kraju, musi być oddalona od miast i nie może być tam drogi asfaltowej. Na takie przedsięwzięcie należało wynająć samochód terenowy z dużym bagażnikiem, napędem 4x4 oraz z kierowcą i przewodnikiem, który zna dane rejony
Daleka podróż
Po trzech dniach podróży ze stolicy w Addis Abebie drogi bite zaczęły się kończyć, a w ich miejsce pojawiały się nieoznakowane drogi gruntowe. Mijano stada zebr, małych antylop dikdik oraz dostojnych niali grzywiastych. Tereny południowej Etiopii są biedne, oparte tylko i wyłącznie na prostym rolnictwie. Sadzi się tu proso, sorgo, jęczmień, pszenicę, kukurydzę, bataty, a z owoców banany, mango, papaję i awokado. Popularne są także plantacje kawy i niektórych warzyw. Liczne stada kóz, owiec i bydła gnane są kilometrami, by mogły cokolwiek zjeść. Tym samym rujnują rezerwaty i parki narodowe, zwyczajnie je zadeptując i płosząc dziką zwierzynę. Jako maszyny rolnicze Etiopczykom z południa służą woły i osły, do których zaprzęga się wozy lub bardzo proste pługi. Większość jednak prac polowych wykonuje się ręcznie. Za pomocą motyki uprawia się warzywa, a cep służy do młócenia zboża. Domy mieszkalne wyglądają jak te w Biskupinie, ale są zdecydowanie mniejsze i okrągłe pokryte słomą. Ściany wykonane są zazwyczaj z gałęzi, których przestrzenie wypełnione są mieszanką gliny z sieczką. Budynków gospodarskich zazwyczaj nie ma w ogóle, a zwierzęta na noc gromadzone są w zagrodach. Wielkim problemem południa Etiopii jest woda, której jest ciągle mało lub jest bardzo zanieczyszczona. W zasadzie każda rzeka służy ludom jako miejsce odpoczynku, pobierania wody pitnej, prania i pojenia zwierząt. Gdzieniegdzie znajdują się studnie, ale i te w porze suchej lubią wysychać. Wówczas jedynym transporterem wody są osły obładowane żółtymi baniakami, w których rzecz jasna znajduje się ten najcenniejszy płyn świata.
Szkoła dalekiego południa
Podczas wyprawy odwiedzono dwie szkoły, ale niestety były puste. Dzieci miały wolne. Szkoły w Etiopii dość często nie funkcjonują tak ja te w Polsce. Nie ma planów zajęć, ani wyznaczonych konkretnych dni tygodnia nauki szkolnej. Zdarza się, ze szkoła np. uczy dzieci przez trzy dni, po czym nauczyciele jada do następnej szkoły. Wracają po tygodniu lub dwóch. Trzecia odwiedzona szkoła w miejscowości Barde Ediret pękała w szwach. W małej, ciemnej salce zgromadzonych było ponad 50 dzieci w różnym wieku- mali przedstawiciele ludu Konso. Postanowiono, że to waśnie ta szkoła zostanie obdarowana darami z Piotrkowa Kujawskiego i Bycza. Etiopscy nauczyciele nie wierzyli, że ktokolwiek chce cokolwiek dać tak małej i biednej szkole. Policzyli zatem obecne dzieci: 54. Zaczęto zatem w konsultacji z nauczycielami obdarowywanie dzieci. Zgromadzono ponad 190 zeszytów, ponad 100 kompletów kredek oraz pisaki, bloki, wycinanki, malowanki, bibuły, plastelinę, linijki, notesy, widokówki, farby plakatowe, ołówki, długopisy, gumki szkolne, temperówki, nożyczki, kleje i taśmy klejące, piórniki, kilka plecaków szkolnych, zabawki. Rzeczy było zdecydowanie więcej niż dzieci, dlatego nie było prawdopodobieństwa, ze której z dzieci nie zostanie obdarowane. Nauczyciele prosili by farb, kleju, taśmy, bibuły czy wycinanek nie rozdawać, gdyż dzieci nie wiedzą do czego to jest i niechcący mogą to zniszczyć. Te rzeczy zatem przekazano na ręce nauczycieli wraz z mydłami, pastami do zębów szczoteczkami oraz 30 kg ubrań i butów.
Mniej więcej po godzinie pobytu w szkole, do budynku zaczepy schodzić się dzieci z okolicznych wsi, które akurat tego dnia nie uczęszczały do szkoły. Nagle z liczby 54 zrobiła się liczba przekraczająca 140 dzieci. Całe szczęście, ze dzięki szczodrości osób z gminy Piotrków Kujawski rzeczy do rozdawania było dużo i nikt nie wyszedł z pustymi rękami. Co prawda dzieci, które przyszły później nie otrzymały pełnych zestawów szkolnych, ale każdy z nich wyszedł przynajmniej z zeszytem, długopisem, ołówkiem i kilkoma kredkami czy pisakami. Radość nauczycieli i rodziców, którzy później się także pojawili była niesamowita. Kilkakrotnie dziękowali i klaskali na cześć osób, które rozdawały rzeczy. Mówili, ze nigdy nikt im nic nie dał. Zdarza się co prawda, ze czasami jacyś turyści zatrzymają się w wiosce, ale zazwyczaj rozdają dzieciom cukierki, co nie jest dobrą rzeczą. Cukierki są wytworem zachodu, a delikatne żołądki dzieci z Etiopii dość często nie tolerują aż takiej dawki chemii. Poza tym na wsiach nie ma ani opieki dentystycznej ani lekarskiej. Mało tego: nikt nie wie nawet jak wygląda pasta i szczoteczka do zębów.
Biżuteria dla plemion
Podczas wyprawy, odwiedzono także kilka rdzennych plemion południ Etiopii, gdzie nie ma szkół. Ludzie ci nie potrafią czytać ani pisać a jedynym ich bogactwem są oni sami, ich rodzina oraz stada bydła. Ludziom tym nie wolno przekazywać żadnych produktów spożywczych, gdyż są bardzo wrażliwi na wiele substancji. Poza tym rząd Etiopii prosi by nie obdarowywać ich ubraniami, gdyż zwyczajnie je zakładają. Nie ma niby w tym nic złego, ale według rządzących chodzi o fakt zachowania wymierającej kultury i naturalności i nie wprowadzaniu zachodnich stylów życia. Jedyną rzeczą jaka można przekazywać tym ludom są różnego rodzaju ozdoby czy nawet dość dziwne rzeczy, które mogą posłużyć jako produkt do obszycia ubrań lub do wplecenia we włosy. Zatem wielką radość sprawia obradowanie ich koralikami, gumkami, koralami, kolczykami, spinkami czy bransoletkami (mogą być uszkodzone) czy nawet haczykami do obrazów, małymi lusterkami czy paskami od zegarków. Ludzie ci w niesamowity sposób potrafią zdemontować kolczyk czy wisiorek i odpowiednio wkomponować go we własny strój.
Dzięki hojności mieszkańców gminy Piotrków Kujawski sprawiono, że około 200 osób w Etiopii było przynajmniej przez chwile szczęśliwych. Mało tego miejmy nadzieje, ze przekazane przybory szkolne sprawią, ze być może wśród obdarowanych dzieci ujawni się jakiś talent. Być może właśnie dzięki mieszkańcom Piotrkowa i rolnikom z okolicznych wiosek pojawi się w odludnej etiopskiej wiejskiej szkole jakiś przyszły malarz, rzeźbiarz lub pisarz. Kto wie?
Źródło: inf. nadesłana