Od prawie 20 lat działa w trzecim sektorze, do którego, jak sam mówi – trafił przez przypadek. Związany z wieloma organizacjami pozarządowymi, które współtworzył. Doradca, trener, superwizor. Jest inicjatorem i współtwórcą szeregu koalicji, partnerstw, programów rozwoju lokalnego i strategii rozwiązywania problemów społecznych.
Czym się obecnie zajmujesz?
Zbigniew Wejcman – Nie szefuję teraz żadnej organizacji, ale jako ekspert jestem włączony w szereg różnych działań projektowych, przede wszystkim w Biurze Obsługi Ruchu Inicjatyw Społecznych BORIS, ale i Federacji Mazowia czy Sieci Wspierania Organizacji Pozarządowych SPLOT. Osią moich działań jest rozwój społeczny Mazowsza poprzez pomoc różnym społecznościom tego województwa w tworzeniu międzysektorowych partnerstw i grup lokalnych, czyli niesformalizowanych ciał społecznych, w których uczestniczą przedstawiciele władz lokalnych, instytucji samorządowych, organizacji pozarządowych, środowisk mieszkańców, aktywni społecznie przedsiębiorcy. Są to ludzie zainteresowani społecznym rozwojem miejsca, w którym żyją lub pracują. Ludzie, którzy diagnozują problemy i na podstawie swoich zasobów, albo pozyskując zewnętrzne środki, starają się realizować mniejsze lub większe projekty czy przedsięwzięcia, mające głównie na celu podnoszenie jakości życia poprzez aktywizację samych mieszkańców.
Dlaczego to robisz?
Największy sukces?
Z. W. – Z szerszej perspektywy na pewno sukcesem jest to, że obserwowałem przez prawie 20 lat rozwój trzeciego sektora i uczestniczyłem w początkach bardzo wielu inicjatyw: Sieci SPLOT, Wspólnoty Roboczej Związków Organizacji Socjalnych WRZOS, Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych OFOP, Federacji Mazowia, Stowarzyszenia Trenerów Organizacji Pozarządowych. Również przez te kilkanaście lat w sposób bardzo bezpośredni pomogłem wielu tysiącom organizacji i inicjatyw obywatelskich w rozwiązaniu ich problemów, czy to planując i wdrażając procesy naprawcze, czy to udzielając porad i długofalowych konsultacji, czy też kontaktując ze sobą tych, którzy mają jakieś trudności i tych, którzy już przez nie przeszli i znaleźli właściwą odpowiedź.
Miałem też osobisty i bardzo konkretny udział w tworzeniu koncepcji współpracy samorządu lokalnego z organizacjami pozarządowymi. Od 1994 r. pracowałem z samorządem Warszawy nad tworzeniem czytelnych reguł dotyczących przekazywania środków z budżetu lokalnego dla organizacji, co zaowocowało już w 1995 r. pierwszym otwartym konkursem ofert. Ten, tak zwany model warszawski funkcjonuje obecnie na poziomie kraju, ponieważ jest to dokładnie to, co zostało zapisane w Ustawie o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie.
Największa porażka?
Z. W. – W sensie zawodowym i bardziej globalnym oglądzie tego, co robiłem – nie widzę jakiejś zasadniczej porażki. Owszem, zdarzały się mniejsze niedociągnięcia, na przykład czasem nie udało się osiągnąć wszystkich planowanych rezultatów w konkretnym projekcie. Ale myślę, że każdy ma takie doświadczenia. Z pewnością swego rodzaju porażką jest fakt, że trzeci sektor wciąż nie jest liczącym się partnerem dla samorządowych władz województwa mazowieckiego, na rzecz którego pracuję ponad dekadę. To smutne, przykre i w żaden sposób nie zachęca do działania.
Również o pewnego rodzaju porażce mogę powiedzieć w sensie osobistym – kiedyś intensywnie zajmowałem się muzyką – występowałem na scenie, pisałem muzykę dla telewizji, do filmów dokumentalnych, było to moje hobby, które od kilku lat kompletnie zarzuciłem. Myślę jednak, że wielowymiarowa praca w trzecim sektorze zastąpiła mi hobby. Z jednej strony jest bardzo angażująca, z drugiej – daje mi również możliwość odprężenia poprzez kontakty z ludźmi, wspólne imprezy, spotkania.
Najbardziej lubisz?
Z. W. – Są takie tygodnie, a nawet miesiące, że w każdym dniu jestem w zupełnie innym zakątku Mazowsza czy Polski, i każde to spotkanie, każdy kontakt z ludźmi związany jest z zupełnie inną sferą działań społecznych. To jest dla mnie ciekawe, inspirujące i całkowicie wypełnia mi czas pozarodzinny. Ale weekendy staram się już spędzać z najbliższymi.
Marzenia na przyszłość?
Z. W. – Marzy mi się, aby działacze pozarządowi, którzy wchodzą teraz na rynek trzeciego sektora, tworzyli pewien rodzaj wspólnoty. Swego czasu dość dużo energii poświęcaliśmy na tworzenie lokalnego pozarządowego środowiska – dyskutowaliśmy na metapoziomie o etyce trzeciego sektora, o różnych dylematach w pracy pozarządowej, organizowaliśmy wspólne imprezy i święta. Obecnie nie zauważam kontynuacji tego zjawiska w grupie młodych liderów. Większość z nich pochłaniają działania związane z ekonomizacją organizacji, koordynacją projektów czy docieraniem do funduszy. Oczywiście jest to bardzo ważne, ale równie istotne są kontakty, przestrzeń do dyskusji, rozmowy, świętowanie, budowanie swojej grupy wsparcia. Myślę, że taka przestrzeń wspólnej myśli, refleksji i zabawy jest bardzo potrzebna. Tymczasem wielu młodych traktuje pracę w trzecim sektorze, jakby organizacja była przedsiębiorstwem, w którym funkcjonuje się do 9 do 17.
Zbigniew Wejcman - ukończył Studium Kierowania Instytucjami Samorządowymi i Organizacjami Pozarządowymi Uniwersytetu Warszawskiego oraz Politologię i Nauki Społeczne na ATK. Od 1993 r. pracuje w Biurze Obsługi Ruchu Inicjatyw Społecznych BORIS. Jako konsultant, animator i trener specjalizuje się w problematyce współpracy międzysektorowej, działań lobbingowych i rzecznictwa oraz standaryzacji usług społecznych. Autor i współautor ponad 30 publikacji książkowych, wykładowca na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Polskiej Akademii Nauk, Collegium Civitas. Otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi za „działalność na rzecz kształtowania polityki społecznej”.
Źródło: inf. własna (ngo)