Psychiatra, który zajął się autyzmem, z przyczyn rodzinnych. Kiedy pojawiła się możliwość powstania niezależnej organizacji, założył z innymi Fundację SYNAPSIS. Dziś to jeden z największych ośrodków działających na rzecz osób z autyzmem i ich rodzin.
Czym się zajmuje
– Wieloma rzeczami na raz i z tym bywa problem – śmieje się.
Najtrudniejsze jest rozwijanie i utrzymywanie bieżącej działalności Fundacji SYNAPSIS, która zajmuje się wielostronną pomocą dla dzieci oraz osób dorosłych z autyzmem, a także wsparciem dla ich rodzin. W tej chwili w jej ramach pracują trzy placówki. Od dziesięciu lat działa środek terapeutyczny dla dzieci i osób dorosłych z autyzmem oraz dział rzecznictwa (m.in. Rzecznik Praw Osób z Autyzmem) i poradnictwa prawnego przy ul. Ondraszka 3. Drugi ośrodek to ZAZ Pracownia Rzeczy Różnych dla dorosłych osób z autyzmem w Wilczej Górze w gminie Lesznowola pod Warszawą. Trzecią placówką jest terapeutyczne przedszkole na Pradze.
Poza zarządzaniem Fundacją pracuje na co dzień jako lekarz psychiatra. – Jest to po prostu praca merytoryczna, polegająca na prowadzeniu diagnostyki i terapii autyzmu i wyszukiwania nowych metod leczenia – wyjaśnia.
Dlaczego to robi
Zaczynał od działalności w Klubie Inteligencji Katolickiej w Warszawie na początku lat 70. – To był jedyny w miarę niezależny, prawdziwy NGOs, jaki wtedy istniał – mówi poważnie. Był kierownikiem studenckiej Sekcji Kultury i członkiem zarządu.
Po skończeniu medycyny na Akademii Medycznej, w okresie „wczesnego Gierka”, został przyjęty przez doc. Kazimierza Jankowskiego do pracy w nowatorskich programach rozwijających rehabilitację, socjo- i psychoterapię dla osób zaburzonych psychicznie. Działali dzięki dużym grantom, pochodzącym wówczas z USA, tzw. dotacjach „zbożowych”. – Środki finansowe, które należały się USA za zboże, które od nich sprowadzaliśmy, przeznaczali na programy naukowe i wdrożeniowe w Polsce – tłumaczy.
Na bazie tych programów powstało pierwsze SYNAPSI.
– Doc. Jankowski wrócił z kolejnej swojej wyprawy do Stanów. Zainspirowany tym, co tam się dzieje, stwierdził, że takie inicjatywy jak nasza, powinny mieć charakterystyczną, identyfikującą nazwę – opowiada. – Słowo „synapsis” pochodzi z języka greckiego i oznacza złącze, połączenie. Od niego wywodzi się też nazwa „synapsa”, czyli złącze komórek nerwowych.
Natomiast autyzmem zajął się z powodów osobistych. – Mój trzeci syn, Dominik urodził się dzieckiem autystycznym. To było na początku stanu wojennego i w tamtych trudnych czasach nie było wiadomo, jak go leczyć – tłumaczy. – Kiedy miał pięć lat, sytuacja polityczna trochę zelżała, zaczęliśmy z żoną jeździć z nim za granicę na terapie, które mu w znacznym stopniu pomogły, ale nie były jednak tak dobre jak obecnie. Kiedy mnóstwo osób przychodziło do nas prywatnie do domu po poradę, co można zrobić dla dziecka z autyzmem, to zaczęło denerwować naszego syna. Stwierdziliśmy, że trzeba „wynieść” naszą działalność na rzecz dzieci z autyzmem poza dom. Zaczęliśmy prowadzić programy na rzecz osób chorych na autyzm.
W 1989 roku powstała możliwość powstania niezależnej organizacji. Razem z Ryszardem Praszkierem oraz grupą innych współpracujących psychologów, psychiatrów i psychoterapeutów założył fundację SYNAPSIS.
Syn w tej chwili pracuje w Wilczej Górze, w Zakładzie Aktywności Zawodowej dla Osób z Autyzmem. Żona z wykształcenia jest ekonomistką. Poznał ją w KIK-u. Obecnie pracuje również w SYNAPSIS. Kieruje zespołem, który zajmuje się rozwojem systemowym pomocy dla dzieci i osób z autyzmem, rzecznictwem, poradnictwem prawnym, współpracą z instytucjami publicznymi, rządowymi, samorządowymi oraz licznymi organizacjami pozarządowymi w całej Polsce działającymi na tym polu (AUTYZM-POLSKA, ponad 50 organizacji).
Tolerancja niepewności i stresu, cierpliwość oraz upór to główne cechy charakteru potrzebne, aby być prezesem Fundacji SYNAPSIS. – Bo wszystko, co robimy, jest w warunkach dramatycznej niepewności – przyznaje otwarcie. – Fundacja się rozwija, ale żeby się rozwijać, musi podejmować decyzje ryzykowne. Przez dwadzieścia lat działania stale musieliśmy przede wszystkim świetnie odnajdywać się w polskim prawie, w jego szybkich i czasem bezmyślnych zmianach, a to wcale nie było łatwe.
Największy sukces
Największy to wybudowanie pierwszego ośrodka przy Ondraszka 3. – To rozszerzyło diametralnie możliwości działań diagnostycznych i terapeutycznych naszego zespołu. Jego budowa trwała bardzo długo, bo 10 lat i okupiona była olbrzymim stresem – przyznaje.
W życiu prywatnym? – Trzech synów, czworo wnuków. Moja rodzina – mówi z dumą.
Największa porażka
Boli do dziś.
– W 1993 roku dostaliśmy po długich staraniach od Fundacji Współpracy Polsk-Niemieckiej, dysponującej wówczas dużymi środkami finansowymi (tzw. „JUMBO”), dotację w wysokości 5,5 mln zl obecnych złotych na budowę dużego, wielofunkcyjnego ośrodka dla dzieci i osób dorosłych z autyzmem przy ul. Ondraszka – opowiada. – Niestety w trakcie realizacji projektu, w gminie Warszawa Ochota nastąpiła zmiana władz samorządowych. Nowe władze Ochoty stwierdziły, że w tej dzielnicy nie przyjmą niemieckich pieniędzy. Przez dwa lata starały się odebrać Fundacji działkę, na której obecnie stoi nasz ośrodek, i uniemożliwić jego budowę.
Przepychanki prawne trwały ponad dwa lata. Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej w tej sytuacji wycofała się ze sponsorowania. Po ostatecznym odzyskaniu praw do prowadzenia inwestycji (dopiero po kolejnych wyborach w 1995 roku), Fundacja musiała pozyskać źródła finansowania z zupełnie innych źródeł (m.in. PFRON, MEN) i zdołała zrealizować zaledwie około ¼ pierwotnie planowanej inwestycji, czyli obecny pawilon.
– Porażka, porażka, porażka – podsumowuje to zdarzenie. Po czym, śmiejąc się, dodaje, że w życiu osobistym porażką jest brak pieniędzy. – Poza tym tak specjalnie to nic strasznego się nie wydarzyło – mówi.
Co lubi
Coraz bardziej lubi aktywny wypoczynek niż pracę. – Kajakarstwo, żeglarstwo, wspinaczkę skałkową – wymienia jednym tchem. – Wspinaczka jest bardzo kręcąca, chociaż już trochę słabiej z siłami.
Plany na przyszłość
Bez sensu jest to, że przeciętnie dziecko musi czekać na przyjęcie do Ośrodka SYNAPSIS ponad rok. – To tak jakby komuś złamała się noga i czekał rok na założenie gipsu – porównuje. – Zależy mi, żeby dzieci były przyjmowane przynajmniej po miesiącu zgłoszenia, bo wtedy szanse na poprawę ich stanu albo nawet wyleczenie są bardzo duże.
Kończy rozmowę, bo od godziny 16.00 w poniedziałki prowadzi wizyty diagnostyczne i konsultacje. Koncentruje się na rehabilitacyjnym podejściu. Dziecko musi przeżyć różne merytoryczne zabawy tak, aby nauczyć się kontaktu bezpośredniego.
Michał Wroniszewski – ur. 1951 r., lekarz med. (dyplom AM w Warszawie 1974 r.) specjalista psychiatra (1981) licencjonowany psychoterapeuta (Polskie Towarzystwo Psychiatryczne), rekomendowany przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne superwizor psychoterapii, trener i superwizor treningów grupowych oraz terapeuta rodzinny, prowadził liczne szkolenia w tym zakresie.
Autor, współautor i redaktor szeregu publikacji profesjonalnych popularyzatorskich. Współzałożyciel Fundacji SYNAPSIS, od 1990 r. wiceprezes a od 1995 prezes zarządu, dyrektor Ośrodka dla Dzieci z Autyzmem SYNAPSIS w Warszawie. Od czerwca 1995 roku członek i stypendysta międzynarodowej organizacji innowatorów społecznych ASHOKA.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)