Ponieważ ceni rzeczy odporne na rzeczywistość, pracuje na wojskowym laptopie. Na nim kształtuje własną bibliotekę, bo jest bibliotekarzem internetowym. Z Wolnych Lektur korzysta już ponad 100 000 osób miesięcznie. Wcześniej był dziennikarzem i poetą.
Czym się zajmuje
Żartuje, że zbyt dużą ilością rzeczy na raz.
W Fundacji Nowoczesna Polska koncentruje się w tej chwili na czterech projektach.
Pierwszy – Wolne Lektury, czyli Szkolna Biblioteka Internetowa. – To najbardziej innowacyjna cyfrowa biblioteka w naszej części Europy, bo nie tylko udostępnia teksty literackie z list lektur szkolnych, ale też narzędzia do pracy ucznia i nauczyciela – o tym jest przekonany bez najmniejszej wątpliwości.
– Wolne Lektury to nie tylko zbiory, ale także oprogramowanie, które może służyć innym instytucjom. Bardzo mało organizacji pozarządowych sama rozwija oprogramowanie dla swoich projektów i, moim zdaniem, popełnia wielki błąd. Ten projekt rozwija się dzięki pomocy wolontariuszy – większość naszych redaktorów i korektorów pracuje w czasie wolnym, tylko dzięki temu mogliśmy się tak szybko rozwinąć. Dziś udostępniamy ponad 1000 tekstów, a z biblioteki korzysta ponad 100 000 osób miesięcznie.
Drugi projekt nazywa się „Czytamy słuchając”. To nagrania audiobooków lektur szkolnych. – Jak twierdzą specjaliści, kilkanaście procent populacji jest słuchowcami. Lepiej zapoznaje się z tekstem słuchając go niż czytając – tłumaczy. – Naszym celem jest stworzenie kompletu nagrań literackich dostępnych za darmo. Konsultujemy się ze specjalistami, aby te nagrania były dobrze przygotowane dla potrzeb osób niewidzących, ale nasze audiobooki mają szersze zastosowanie edukacyjne.
Tu przechodzimy do kolejnego punktu programu: – „Rymy Pętle Rytmy” są skierowane do uczniów. Chcemy wykorzystać audiobooki w nauczaniu języka polskiego i połączyć je z edukacją medialną, np. audiobook plus podkład muzyczny daje remix słowno-muzyczny – opowiada. – Chcemy, by uczniowie sami je robili. W ten sposób będą się uczyć polskiego i wykorzystania technologii informacyjnych. Jedno wspomagamy drugim, a w efekcie kształtujemy twórcze postawy i kompetencje.
Pierwszym projektem, jaki uruchomił w Fundacji, były Wolne Podręczniki. – Rewolucyjny pomysł stworzenia podręczników elektronicznych rozpowszechnianych za darmo w sieci – mówi z entuzjazmem w głosie. – Powoli kończymy podręcznik do fizyki i geografii dla gimnazjum. Mam nadzieję, że będą gotowe już wkrótce, to duże zadanie i idzie nam powoli.
Działania Fundacji zajmują mu 100 % czasu. – Utrzymuję się głównie z pisania i, jak to mówią Amerykanie, public speaking – dodaje. Pozostaje jeszcze życie literackie. Jest członkiem zespołu redakcyjnego „Krytyki Politycznej”. – Uważam, że to najciekawsze intelektualnie środowisko w tym momencie w Polsce. Czasami mnie tam słuchają, choć pewnie mniej, niż bym chciał – śmieje się.
Dlaczego to robi
Do Fundacji dołączył trzy lata temu. – Jakoś ciągnę ten wózek. Nie jestem dość dobrym prezesem – mówi z przymrużeniem oka – ale ciągle istniejemy, a niedługo nawet będzie remont. Przyszedłem do sektora pozarządowego „całkiem zielony”. Nie miałem pojęcia o finansowaniu i pisaniu wniosków oraz ich rozliczaniu. Cały czas się uczę.
Wcześniej pracował jako dziennikarz kulturalny w wielu czasopismach, ale zawsze był zainteresowany nowymi technologiami. Zaangażował się w działanie Internet Society Polska, organizacji pozarządowej, która zajmuje się regulacjami w internecie. Z czasem te zajęcia coraz bardziej go pochłaniały. – Miałem do nich więcej serca niż do pisania recenzji kolejnych nowych książek kolejnych polskich pisarzy – przyznaje. Po opracowaniu koncepcji Wolnych Podręczników, szukał miejsca, gdzie mógłby go zrealizować, a to się zgrało w czasie z poszukiwaniem nowego projektu przez Fundację Nowoczesna Polska. Obecnie nikt z ówczesnego zarządu tej organizacji już w niej nie pracuje.
– Zajmuję się tym, bo widzę, że komunikacja elektroniczna jest z nami na dobre i na złe. To podstawowe narzędzie komunikacji społecznej i nie jest mi wszystko jedno, jak będzie ono wyglądało – wyjaśnia. – Prawo dostępu do wiedzy było realizowane przez 2,5 tys. lat przez biblioteki, a te mają bardzo duże trudności z funkcjonowaniem w dobie internetu. Prawo dostępu do wiedzy w przestrzeni elektronicznej jest albo nierealizowane albo realizowane nielegalnie. Uważam, że to jest sytuacja patologiczna. Musimy działać, żeby to zmienić.
Czuje, że to co robi teraz, ma sens. Praca w mediach była fascynująca i dała mu mnóstwo kompetencji, ale była trochę jałowa. – Pisanie recenzji książek to nie jest coś, co posuwa świat do przodu, pozwala czynić go lepszym miejscem. Dużo bardziej podoba mi się to, co robię teraz – podkreśla.
Największy sukces
To Wolne Lektury. – Zaczęliśmy w najbardziej szalony sposób, bo mieliśmy tylko cztery miesiące na „wypuszczenie” pierwszej wersji biblioteki internetowej. To chyba były najgorsze miesiące w moim życiu. Nigdy tak ciężko nie pracowałem – wyznaje szczerze.
Ukłon kieruje w stronę Krzysztofa Króla, wiceprezesa firmy Prokom, która dostarczyła startowe dofinansowanie. Kłania się też w tym miejscu ministrowi Zdrojewskiemu, który w tej chwili projekt finansuje. – Bo jest coś ironicznego w fakcie, że to minister kultury finansuje szkolną bibliotekę internetową, a nie minister edukacji, który nie ma programów, w których takie projekty mogłoby być realizowane. Wszystko zleca instytucjom zależnym, a nie pozarządowym – argumentuje.
Największa porażka
Czasem myśli, że projekt Wolne Podręczniki jest olbrzymią porażką, bo ma potężny potencjał, na którego nie udało mi się zdobyć przyzwoitego finansowania. Fundacja pracuje nad nim wolniej, niż zakładała na początku.
– Ale z drugiej strony – opowiada – spotkałem się ostatnio ze Zbigniewem Branieckim z Fundacji Mozilla i powiedziałem mu, że jestem niezadowolony, bo mamy ciągle opóźnienia. Zapytał mnie: „Ale od kiedy to robicie? Od 3 lat? Jaka to jest porażka! Dopiero zaczynacie, to gigantyczny projekt, nawet nie zabraliście się za pilota”. To odpowiedź, która rozgrzesza z błędów, które się popełniło, a mamy świadomość, że popełnimy ich znacznie więcej. Najbardziej mści się na nas to, że na samym początku bardzo głęboko nie doszacowaliśmy kosztów i organizacyjnego wysiłku.
Co lubi
– Żadne medium oparte na linearnej narracji, np. telewizja czy radio nie dają tej możliwości zgłębiania informacji. Może dziwnie to zabrzmi, ale dla mnie książki są kiepskim substytutem internetu, tzn. odnoszą do innych książek, ale to jest bardzo rozłożone w czasie. Internet daje dużą dynamikę sprawdzania i konfrontowania ze sobą informacji – podkreśla.
Ale książki wręcz uwielbia. Ostatnio czyta je z ekranu komputera. – Zaraz, czy lubię książki? – zastanawia się. – Chyba nie, wolę teksty. Nie mam specjalnie sentymentu do papieru. Chwali się reprintem egzemplarza „Bezrobotnego Lucyfera” Aleksandra Wata z odręcznymi notatkami autora na marginesie. Uwielbia awangardę, bo ceni przekraczanie granic; robienie tego, co jest niemożliwe. – W Polsce awangarda zawsze była spychana do narożnika, a z literackiego punktu widzenia jest równie ważna jak klasycyzm. Uważam, że nieuczenie dzieciaków jej w szkole to poważny błąd, bo nie uczymy ich odkrywania. Normy trzeba poznać po to, żeby je zanegować. Awangarda uczy, że trzeba przekraczać kolejne granice, żeby móc osiągnąć więcej. To w niej szczególnie cenię. To jest w naszych czasach niesłychanie aktualne – zaznacza.
Ceni też produkty odporne na rzeczywistość. Lipszyc pracuje na wojskowym laptopie i wciąż tęskni za „pancerną” Nokią 6250. – Na reklamach komórek zawsze są zdjęcia uśmiechniętych, młodych menedżerów w garniturach i żakietach, albo rozbawionej młodzieży w klubach. Ta miała zdjęcie robotnika pracującego przy rurociągu – taka kreacja mu odpowiadała.
Z innej kategorii: bardzo podkreśla miłość do rodziny. Kiedy prowadził spotkania literackie, np. w CSW, jego synek Leoś biegał po sali. Kiedy na Kongresie Kultury wypowiadał się o prawie autorskim, mały chłopczyk był jednym z głównych bohaterów wystąpienia.
– On jest geniuszem, prawda?
– Oczywiście, że jest. Czy zna pani rodzica, który nie twierdzi tak o swoim dziecku? – pyta z rozczuleniem w głosie.
Plany na przyszłość
Przyszłością trochę się martwi, tak jak większość osób z organizacji pozarządowych, bo jest czas składania wniosków, więc obawa, czy w przyszłym roku pojawią się pieniądze na dalsze projekty.
Raczej nie wróci do pisania poezji, bo wydaje mu się, że jako twórca się wypalił. – Nie ma lekko. Coś za coś. Może czasami żałuję, ale czy mój żal coś zmieni? – pyta.
Jarosław Lipszyc – prezes Fundacji Nowoczesna Polska, przewodniczący prezydium Koalicji Otwartej Edukacji, członek Internet Society Polska, członek redakcji „Krytyki Politycznej”. Wcześniej dziennikarz i poeta.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)