Od siedmiu lat prowadzi powołaną przez siebie Fundację „Akogo?”, która zajmuje się tworzeniem systemowych rozwiązań i kompleksowej opieki dla ludzi w śpiączce, a także dla ich rodzin. Ewa Błaszczyk dobrze wie, jak ważne jest dla obu stron fachowe wsparcie i wiedza na ten temat, gdyż sama ma córkę, która od dziesięciu lat jest „zatrzaśnięta w ciele, jak w największym więzieniu świata”.
Czym się Pani obecnie zajmuje?
– W tej chwili sporo czasu poświęcamy na „odkręcenie” kompletnej bredni, jaką powiedział jeden z polityków z Komisji Sejmowej Przyjazne Państwo. Chodzi o to, że poinformował on dziennikarza jednego z dzienników w sposób autorytatywny i nie budzący wątpliwości, iż projekt ustawy o eutanazji oficjalnie zgłosiła Fundacja „Akogo?”. Takie stwierdzenie podważa sens naszych działań i robi uszczerbek w wizerunku Fundacji. Zdezorientowani ludzie ślą do nas mnóstwo maili, bo nie wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi. W gazecie już się ukazało sprostowanie. Dziennikarz nas przeprosił. Nie mniej trzeba prostować słowa polityka, gdzie tylko się da i spowodować, żeby może już więcej nie mówił podobnych bzdur i nie zachowywał się tak nieodpowiedzialnie. Dlatego mamy co robić – wyjaśnia. – To odkręcanie jest dokładnie pod prąd naszej kampanii, która się dopiero skończyła i mówiła, że ponad 50 % pacjentów w śpiączce zachowuje świadomość. I też o tym, jak odróżniać stan minimalnej świadomości od jej braku. Zresztą, to odkręcanie zajmie nam jeszcze trochę czasu i pewnie w jakiś naturalny sposób połączy się z naszą kampanią wiosenną, podczas której będziemy informować, w jakim stanie znajduje się budowana przez nas klinika „Budzik” – dodaje.
Fundacja aktualnie czeka też na pieniądze z Unii Europejskiej, by dokończyć projekt budowy kliniki i mieć fundusze na jej wyposażenie.
– W zakupie sprzętu pomoże nam Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka, więc pewnie będzie nam jakoś łatwiej niż z budową. Ale najważniejsze w tej chwili jest to, aby stworzyć model finansowania kliniki, a przede wszystkim takiej jednostki chorobowej jak – przebywanie w śpiączce. Obecnie nie ma miejsca dla takich pacjentów. Każdy szpital chce się ich jak najszybciej pozbyć, gdyż długo blokują łóżka. Dlatego pracujemy nad programem międzyresortowym pod patronatem Ministerstwa Zdrowia, który będzie obsługiwał śpiączkę i stan po obudzeniu się. Po prostu trzeba stworzyć na najwyższym poziomie połączenie bardzo wysokiej jakości hospitalizacji i neurorehabilitacji w jednym pakiecie. Wymaga to specjalnego finansowania, ale jeśli damy to, czego taki pacjent potrzebuje w odpowiednim czasie, to jest ogromna szansa, że wróci on do normalnego życia – zapewnia.
Dlaczego Pani to robi?
– Kluczowe jest to, że to los tak wyreżyserował mi życie. Mam dziecko, które było i jest w śpiączce. Ola jest w tak zwanej comie czuwającej. Walczę o nią dziesięć lat, a fundacja istnieje od siedmiu. Drugim powodem, który skłonił mnie do powołania organizacji było to, że nie ma w Polsce profesjonalnych miejsc, gdzie byłaby zgromadzona wiedza na ten temat, gdzie byliby fachowcy od takiej jednostki chorobowej, a także psycholodzy, którzy zajmują się rodziną. Przecież nagle rozpada się całe życie i trzeba się specjalnie obchodzić z rodzicami, braćmi, siostrami, opiekunami osoby w śpiączce zwłaszcza, że ich wsparcie jest bardzo istotnym elementem walki o taką osobę. Dlatego też tworzymy program skupiający psychologów zajmujących się rodziną – twierdzi.
Największy sukces
– Jeśli powstanie klinika i będzie działał program zapewniający kompleksową opiekę ludziom w śpiączce i ich rodzinom, a także jeśli klinika będzie funkcjonować na takim poziomie, na jakim byśmy chcieli, to na pewno będzie to sukces – mówi. – Cieszy również to, że coraz więcej ludzi zauważa to, co robimy, że popierają nasze działania, że obchodzi ich sprawa ludzi w śpiączce. I wtedy jest dużo łatwiej działać. Także coraz więcej różnych organizacji przekazuje nam w darze swoje wsparcie. Na przykład był niedawno świetny koncert w Teatrze Wielkim. Agencja, która go organizowała zaproponowała, żeby cały dochód ze sprzedaży biletów przekazać naszej Fundacji na budowę kliniki „Budzik”. To jest dowód na to, że ludzie mają do nas zaufanie i wierzą w to, co robimy – dodaje.
Największa porażka
– Nieprzyjemne są takie rzeczy, kiedy trzeba tracić energię i czas, aby prostować nieprawdziwe wypowiedzi ludzi, które działają na szkodę Fundacji. Zaufanie społeczne jest bardzo kruchą materią. Trzeba je bardzo długo wypracowywać. A potem czyjeś jedno nieodpowiedzialne zdanie rzucone w eter w jakiś sposób niszczy to, co się zbudowało. Ludzie są zagonieni, zajęci swoimi sprawami i jak coś usłyszą, to nie sprawdzają informacji, nie szukają głębiej. I potem zostaje takie coś w powietrzu, że nie są już pewni, o co chodziło, ale mają gdzieś zakonotowane, że coś było nie halo! Takie nieprawdziwe ciosy bolą najbardziej – przekonuje.
Najbardziej lubi
Kiedy jest ciepło, świeci słońce i jest dużo światła. Lubi gorącą wodę w wannie i czas, gdy nie trzeba tak strasznie się denerwować i robić piętnastu rzeczy naraz.
– Lubię jak Ola jest w dobrej formie, i nie trzeba wołać karetki. Po prostu jest bezstresowo, i można spokojnie wykonywać swoje prace i zadania – wylicza. – Lubię też swój zawód i dbam o to, aby dużo w nim robić. Dzięki strukturom Fundacji, które są już dobrze rozwinięte, a także ufając lekarzom i pielęgniarkom, że mojemu dziecku nic złego się nie stanie, mogę pójść do pracy. Dzięki niej zachowuję psychiczny wentyl bezpieczeństwa. Zanurzam się na scenie w jakąś iluzję, w sztukę, która zdecydowanie odparowuje mnie od innych rzeczy. I potem dalej mogę działać dla Fundacji, dla Oli, dla domu.
Marzenia na przyszłość
– Wiem, że bez marzeń, bez miłości wszystko jest jakieś takie bez sensu, że nie warto żyć. Ale z drugiej strony, przez to, co mi się w życiu przydarzyło nie patrzę daleko w przyszłość. Wyznaję zasadę jednego kroku, bo nie można zrobić dwóch kroków naraz w tym samym momencie. Dla mnie życie dzieje się tu i teraz. Oczywiście, dążę do czegoś, ale też wiem, jak wszystko jest kruche, jaka to jest bańka mydlana. A jak mam marzenia, to są one dla mnie tak ważne, że ich nie wypowiadam. Niech tam sobie będą wewnątrz mnie, bo dzięki nim mam powód do tego, by wstawać codziennie rano – zapewnia.
Ewa Błaszczyk
Aktorka teatralna i filmowa, przez wiele lat występowała w kabarecie „Pod Egidą” Jana Pietrzaka; pieśniarka – śpiewała na przeglądach poezji śpiewanej, Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, na festiwalach w Opolu i w Sopocie. Założycielka i fundatorka (razem z ks. W. Drozdowiczem) w 2002 r. Fundacji „Akogo?”, której też jest prezeską. Jej organizacja ma na celu pomagać dzieciom po najcięższych urazach mózgu oraz stworzyć klinikę „Budzik”, która powstaje przy Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
Jest laureatką wielu nagród za pracę artystyczną i społeczną. Otrzymała m.in. nagrodę „Trudny temat do zgryzienia” przyznawaną przez radiową Jedynkę ludziom podejmującym ponadprzeciętną, trudną działalność na rzecz poważnie chorych, Medal Św. Alberta za działalność charytatywną na rzecz osób niepełnosprawnych, Nagrodę Roku 2006 za Działalność Humanitarną „Optimus Hominum”, Order Uśmiechu za wyjątkową, nietuzinkową działalność, która przynosi dzieciom najwięcej radości, a często ratuje ich życie, tytuł Kobiety Roku 2007 w plebiscycie „Twojego Stylu”, honorowy tytuł Ambasadora Polskiej Pediatrii za wybitne zasługi dla ratowania zdrowia i życia dzieci w Polsce przyznany przez Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, tytuł „Europejczyka roku 2008” w kategorii Społecznik.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)