Pracuje w Urzędzie Gminy w Zarszynie na Podkarpaciu i pomaga czterdziestu pięciu stowarzyszeniom działającym na jej terenie. Jako prezeska Stowarzyszenia Lokalna Grupa Działania „Dorzecze Wisłoka” zajmuje się m.in. Karpackim Szlakiem Wina i Szklakiem Taborowo-Konnym.
Czym się zajmuje
Łączy pracę w sektorze samorządowym i pozarządowym.
Jako urzędnik, kierownik Referatu Kultury i Sportu w Urzędzie Gminy Zarszyn zajmuje się m.in. zapewnieniem organizacjom pozarządowym różnych dróg rozwoju. Pilnuje, by statuty stowarzyszeń były odpowiednio napisane, uczy, jak należy zarejestrować się w KRS.
Sektor pozarządowy zna od podszewki. Jest prezeską Stowarzyszenia Lokalna Grupa Działania „Dorzecze Wisłoka”. Gmina Rymanów, Zarszyn, Bukowsko, Besko skupiające się wokół rzeki Wisłok połączyły swoje siły po to, by aktywizować wiejską społeczność. Główne projekty LSR to Karpacki Szlak Wina i Szlak Taborowo-Konny oraz atrakcje przy tym szlaku – między innymi Międzynarodowe Centrum Turystyki Konnej i Bajkowa Kraina Pogranicza.
– Na te dwa ostatnie projekty dostaliśmy dotacje z Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita Polska-Republika Słowacka 2007-2013. Aby ją uzyskać, musieliśmy połączyć siły. W projekcie bierze udział: Gmina Zarszyn, Stowarzyszenie LGD „Dorzecze Wisłoka”, Instytut Zootechniki z Odrzechowej oraz cztery miejscowości z terenu Słowacji: Mikova, Vitażowce, Olka, Niżna Sitnica. Nasza LGD i Gmina Zarszyn mają za zadanie oznakowanie tego szlaku, czyli 250 km, wybudowanie wiat i popasów oraz przygotowanie oferty promocyjnej i kulturalnej, natomiast projekt Bajkowa Kraina Pogranicza powstaje w partnerstwie LGD „Dorzecze Wisłoka” i stowarzyszenia Górna Olka ze Słowacji – opowiada.
Dlaczego to robi
Zaczynała w Kole Gospodyń Wiejskich w 1977 roku. Bardzo trudno było pozyskać środki na jego działanie oraz funkcjonowanie innych kół. Panie broniły się przed sformalizowaniem, bo bały się sprawozdań, tzw. „papierów”. Kiedy w 2007 roku spotkały się z okazji Dnia Kobiet, Bętkowska przekonała je do zalegalizowania. – Dziewczyny, bierzemy sprawy w swoje ręce. „Zakładamy się” – stwierdziła. Na początku sama zajmowała się pozyskiwaniem środków. Teraz pozostałe panie wzięły sprawy w swoje ręce, dzięki takim programom jak Program Integracji Społecznej i FIO. To było jej pierwsze stowarzyszenie, w którym formalnie działa. Z niego wyrosła, potem zakładała i współzakładała kolejne.
W międzyczasie na początku lat 90. w gminie został zlikwidowany ośrodek kultury.
– Stanęliśmy przed pytaniem, co dalej – nic się nie dzieje, marazm. W jego miejsce weszły stowarzyszenia. Dzięki nim jako urząd gminy nie musimy tworzyć żadnej instytucji i zatrudniać ludzi na etatach. Jako instytucji samorządowej po prostu się to nam opłaca. Działają zespoły muzyczne, obrzędowe, trzy orkiestry dęte, działalność kulturalną prowadzą też straże pożarne, zespoły pieśni i tańca i inne. W pobliskim Sanoku jest dom kultury, do którego od czasu do czasu przyjeżdża jakiś teatr i ludzie idą zobaczyć spektakl. Na wsi, nawet jeśli przyjechałby teatr, ludzie nie poszliby zobaczyć spektaklu, bo nie mieliby na niego pieniędzy. Sami musimy stworzyć sobie ofertę kulturalną – tłumaczy.
W jednej z miejscowości należących do gminy, Odrzechowa Pastwiska, przestała działać nawet szkoła. – Jako urzędniczka tłumaczyłam ludziom – załóżcie stowarzyszenie, nie mamy z wami kontaktu, nie mamy się do kogo zwrócić. Niby działał sołtys, ale on ma też inne obowiązki. Prosiłam, by ludzie z tej wioski zaczęli wspólnie działać i założyli w marcu stowarzyszenie – opowiada.
Czasem zdarza jej się słyszeć głosy, że za dużo pracuje, że za dużo czasu spędza na rozmowach ze stowarzyszeniami. Odpowiada – słuchajcie, jeśli ja nie będę znała problemów moich stowarzyszeń, to jak mogę im w czymkolwiek doradzić. Problemów zwykle zza biurka nie widać. Jestem dyspozycyjna i służę pomocą – przyznaje.
Od czterech lat jest wdową i to zawodowe zaangażowanie pozwala jej pewne osobiste problemy pozapominać. Ma spokojny charakter. Nie lubi konfliktów. Niektóre sytuacje przemilcza. Łagodzi spory. Szybko nawiązuje kontakty z ludźmi. Umie dziękować. Jest skromną osobą.
W swojej pracy najbardziej może liczyć na wsparcie Agnieszki Krzemień, konsultantki Regionalnego Poakcesyjnego Programu Wsparcia Obszarów Wiejskich w Rzeszowie. – Moje stowarzyszenia bezpośrednio się z nią umawiają i bardzo ją chwalą. Ona nawet w kwestiach prywatnych czasem im doradza. Cieszę się bardzo, że na nią trafiłam – podkreśla.
Od 2007 roku współpracuje z kierownikiem biura w Lokalnej Grupie Działania, Magdaleną Bolanowską. – Ona też czuje problemy wsi. Nie oszczędza czasu. Wie, czego chce. Pomaga stowarzyszeniom pisać projekty. Jeśli trzeba, jest w pracy nawet po godzinie 16:00. Czasem jej mówię: wiesz co Magda, żebyśmy nie pękły od tych projektów. Ona odpowiada: „pani Bogusiu, niech się pani nie martwi, dawałyśmy sobie radę, teraz też sobie damy”. Wsparcie takiej osoby to ogromna pomoc. Nie czuję się sama w działaniu. Ona czuje podobnie jak ja – cieszy się.
Największy sukces
W tej chwili na terenie gminy Zarszyn działa czterdzieści pięć stowarzyszeń. – Udało nam się utworzyć atmosferę współpracy między nimi – zaznacza.
Przed jej drzwiami w urzędzie bywa spora kolejka. – Wreszcie działacze stowarzyszeń przychodzą do mnie z własnej inicjatywy i opowiadają o swoich projektach. Pytają, jak szukać pieniędzy, jak pisać wnioski. Na początku moja praca polegała na kierowaniu nimi, a po tym, jak pozytywnie zaskoczyły ich efekty działań, poczuli wiatr w żaglach – cieszy się.
Przygotowała szkolenie na temat tego, jakie prawa mają stowarzyszenia , jak powinny wyglądać konsultacje społeczne, czego organizacje mogą się domagać od rady gminy i wójta.
– Może to przekorne, ale doświadczenie mnie nauczyło, że organizacje, które wiedzą, czego chcą, wiedzą, czego żądać od władz, są bardzo cenne, przygotowują najciekawsze projekty i trzeba je wspierać – zaznacza.
Największa porażka
– Zwykle nie umiem powiedzieć: „dziękuję, nie. Już nie dam rady”. Jedno zdrowie, jedno życie, czasem tyle pracy trudno w nich pomieścić. Śpię czasem po pięć godzin albo i mniej. Nigdy jednak nie żałuję poświęconego czasu, jeśli widzę, że ludzie są potem zadowoleni – mówi.
Co lubi
Tak jak większość ludzi sektora mówi, że lubi współpracować z ludźmi, motywować ich do działań i cieszyć się z ich sukcesów. Wszystkie soboty i niedziele ma zajęte. – Muszę przecież zobaczyć to, co moje stowarzyszenia w gminie zorganizowały. Jestem bardzo ciekawa, jak w praktyce wyglądają ich projekty. Dla nich liczy się też to, że je doceniam poprzez swoją obecność – podkreśla.
Uwielbia swoją wieś. Nie ma nic przeciwko miastom, lubi je odwiedzać, ale nie potrafiłaby się przeprowadzić do żadnego z nich. Ma gospodarstwo rolne. – Niewielkie, 2 hektary. Prowadzi je syn. Mam ogródek, a praca w nim to moja odskocznia. Wieczorami oczywiście wpadam do koleżanek – śmieje się.
Poza wsią uwielbia góry. – I spacerować po nich, i się wspinać. Urlop spędzę w maju w rejonie Piwnicznej i Krynicy Górskiej. Pewnie będę na telefonie siedziała do południa, ale to przecież tylko do południa – dodaje cicho.
Plany na przyszłość
Chciałaby, żeby Gmina Zarszyn i trzy pozostałe gminy wchodzące w skład stowarzyszenia udzielały pożyczek organizacjom pozarządowym. – Zdarza się tak, że wiele dotacji działa na zasadzie zwrotnej, jest refundowana, a jeśli organizacja nie ma pieniędzy (a nasze nie mają), jej projekty nie powstaną – tłumaczy.
Za dwa lata może przejść na emeryturę. – W pewnym momencie pomyślałam, że to dobrze, że działam w tylu stowarzyszeniach, bo jako urzędnik musiałabym być z tymi ludźmi tylko dwa lata – wspomina. Ale wójt Zarszyna ostrożnie daje do zrozumienia, że nie widzi na jej miejscu kogoś innego.
– Kiedy wójt mi kogoś podsuwa do współpracy ze stowarzyszeniami, pytam go, czy ta osoba działała kiedykolwiek w jakimś stowarzyszeniu, czy ona czuje to, czym się będzie zajmowała. Znajomość prawa to za mało. Trzeba poczuć na własnej skórze, jak działa stowarzyszenie. Nie chcę stanowiska fikcyjnego, a na nim kogoś, kto zapyta, jaki będzie miał zakres czynności – zaznacza.
Bogumiła Bętkowska – od 1978 roku pracuje w Urzędzie Gminy Zarszyn. Obecnie pełni funkcję kierownika Referatu Kultury i Sportu. W 2008 roku była jednym z założycieli Stowarzyszenia Lokalna Grupa Działania „Dorzecze Wisłoka”. Po dwóch latach została jego prezeską. Od marca 2010 roku jest sekretarzem zarządu Związku Stowarzyszeń „Wspólny Szlak” w Rzeszowie.
Źródło: inf. własna ngo.pl