Bogna Świątkowska to jedna z bardziej znanych postaci niezależnej (cokolwiek to znaczy) kultury warszawskiej. Szefowa Fundacji Bęc Zmiana, dziennikarka, wydawca, dyrektorka, pani od przeprowadzek.
Czym się zajmuje
Szefuje Fundacji Bęc Zmiana, którą założyła w 2002 r. Prowadzone przez Fundację projekty to przede wszystkim rozmaite publikacje, miedzy innymi magazyn „Notes na 6 tygodni” - prezentujący najciekawszych ludzi i zjawiska w polskiej architekturze, sztuce i dizajnie. Od czasu do czasu Bęc zajmuje się także działaniami w przestrzeni miejskiej, zwłaszcza tymi, które odbywają się w przestrzeni publicznej. Bo przestrzeń publiczna, miasto interesują ją najbardziej. Dlaczego? Bo dzięki miastu można definiować wszystko: na przykład zależności między grupami społecznymi czy przełożenie władzy na organizację przestrzeni publicznych. Poza tym prowadzenie Fundacji Bęc Zmiana to dla Bogny nieustanna przygoda, niezaplanowane, przyjemne działanie, dopasowywanie się do chaosu, poszukiwanie nowych rozwiązań poprzez katastrofę, przeprowadzanie się z mniejszego biura do jeszcze mniejszego… Teraz Fundacja mieści się w lokalu, który ma 11 metrów kwadratowych, zarabia mikropieniądze, ale przyjmuje to jako element zjawiska jakim jest Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana, której podporządkowała w dużej części swoje życie: osobiste, rodzinne, każde. Jak mówi „po prostu musi to robić”.
Dlaczego to robi
Bo są efekty tych chaotycznych działań. Przez kilka lat wydawania notesu pokazała najciekawszych, najbardziej interesujących twórców młodego pokolenia. Bardzo ważne jest dla niej to, że może w Bęcu kierować się swoim własnym kompasem, mieć zaufanie tylko do swoich wyborów. Móc robić rzeczy, do których ma 100% przekonanie, które są naprawdę nowatorskie i ciekawe. Bogna zajęła się Bęcem ponieważ poczuła bardzo silną potrzebę zajęcia się tym, co ją interesuje. Pracując wcześniej w dużym koncernie wydawniczym miała dużą pensję i żadnej przyjemności z pracy, poczucia sensu. Koncern, to miejsce które wszystko i wszystkich mieli, nie ma w nim żadnego poczucia wyjątkowości ani misyjności, nie daje powodów do entuzjazmu. A ona potrzebuje go do pracy. Bęc to był tzw. wybór życiowy, za który Bogna jest wdzięczna losowi. Mimo, że zarabia średnio 1500 zł miesięcznie, a tyra jak mało kto, Bęc sprawia jej ogromnie dużo przyjemności. I nie potrafi z niej zrezygnować.
Największa porażka
Bogna nie wie, co to jest porażka. To słowo kojarzy jej się z błędem, którego nie da się naprawić lub z którego nie można się niczego nauczyć. Zaliczyła mnóstwo pomyłek i potknięć począwszy od źle zaprojektowanego notesu, w którym nie można nic przeczytać, przez błędy ortograficzne czy decyzyjne. I błąd generalny, że nie jest w stanie uczynić z Bęca instytucji samowystarczalnej finansowo. Bęc cały czas balansuje na granicy wyjścia na zero. Realizuje projekty, ale nie ma finansowego zapasu, który pozwoliłby spokojnie skupić się na pracy. Nie ma żadnej pewności, czy za 2-4 miesiące nie będzie musiała pójść do normalnej roboty, żeby zarobić na Bęca (w historii Fundacji były już takie przypadki). I zastanawia się dlaczego nie może znaleźć instytucji, która by wsparła finansowo jego działania, żeby mogła ze spokojną głową realizować to, co jednak ma znaczenie. Bo Bęc dostaje nagrody za projektowanie notesu, jako jedyne pismo w Polsce w takim wymiarze i z taką konsekwencją prezentuje to, co się dzieje w polskiej kulturze najnowszej najciekawszego. I konsekwentnie od trzech lat otrzymuje od Ministerstwa Kultury po 10 tysięcy zł na rok na wydawanie tego czasopisma. Podczas gdy ta kwota to nie jest nawet koszt wydania jednego numeru. Jest w związku z tym wielki rozziew pomiędzy tym co Bęc robi, a co mógłby robić, pomiędzy jego potencjałem, a efektami działania. To powoduje, że chwilami przestaje się mieć siłę. I to można by chyba nazwać porażką.
Największy sukces
Bogna ma gigantyczną satysfakcję, że nie ma kasy, jedzie ostatkiem sił, a robi rzecz, która jest ważna i silna. Notes jest bardzo mobilny, prezentuje wywiady z ludźmi, którzy właśnie w tej chwili robią coś ważnego czy interesującego dla kultury nie tylko polskiej. Bo Notes z pierwszej fazy przedstawiania polskich artystów ewoluował w kierunku bycia źródłem informacji dla tych, którzy chcieliby się dowiedzieć jakie prądy w Europie czy na świecie są najbardziej intrygujące. I to jest właśnie ta satysfakcja i sukces. Dla niej najważniejsze jest to, że pokonuje wszystkie trudności i na koniec może powiedzieć: dałam radę. Ale największego sukcesu jeszcze na koncie nie ma. To jest cecha, której nie lubią jej współpracownicy, że ciągle widzi rzeczy do zrobienia, nie patrzy w przeszłość. Dla niej liczy się to co jest i będzie. Nie robi rankingów tego, co osiągnęła. Uważa, że sukces jest jeszcze przed nią, gdzieś na horyzoncie.
Największe marzenie
Chciałaby, żeby w trakcie zmiany biegunów magnetycznych (2012 r.) nie doszło do totalnej katastrofy. A poważnie, jej marzeniem jest posiadanie swobody, możliwości decydowania o sobie. Takie nagromadzenie warunków zewnętrznych, żeby można było działać spontanicznie. Bo spontaniczność jest też dla niej bardzo ważną kategorią życiową. Życie bez żadnej mapy, uporządkowania, systemu. Dla niej Bęc jest gigantycznym prezentem od losu, wolnością robienia tego, co sprawia jej przyjemność. A z marzeń bardziej przyziemnych: chciałaby, żeby Piotrek Kowalczyk nauczył się tak pisać teksty, żeby nie musiała się go czepiać.
Najbardziej lubi
Podróżować, zwiedzać, chodzić po obcym mieście na piechotę, mieć trampki na nogach – wydają jej się idealnym zakończeniem jej osoby (przez co jest skreślona u eleganckich kobiet). Lubi też dobre jedzenie, książki, muzykę. Jeśli coś robi, chce żeby było to pasjonujące, pełnokrwiste, pochłaniające ją w całości. Lubi sprawiać sobie przyjemności, używać życia. Lubi też poznawać ludzi, rozmawiać z nimi, choć nie lubi przymusu bycia wśród ludzi. Ma przyjemność z dobrze zaprojektowanej przestrzeni, pięknych przedmiotów, choć nie musi ich posiadać. Bo wtedy ich wartość się dewaluuje. Dlatego sama mieszka w niewykończonym mieszkaniu, a chodzi cieszyć się gdzie indziej.
Pochodzi z Olsztyna, studiowała polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, pracowała jako dziennikarka w prasie i radio, redaktor naczelna pierwszej „Machiny”, zwana matką chrzestną polskiego hip-hopu (nie cierpi tego określenia).
Źródło: inf. własna