Zaczynała w Schumanie jako wolontariuszka. Przychodziła wcześniej, by korzystać z komputera kolegi. Ranne wstawanie nie było przyjemne, dlatego do teraz pamięta dzień, w którym dostała nowy komputer. Dzięki Róży Thun jadała pierogi z Janem Nowakiem-Jeziorańskim i może korzystać ze wsparcia Tadeusza Mazowieckiego.
Nauka jest słowem kluczem zarówno w Fundacji, jak i poza nią. Zaczyna właśnie studia doktoranckie w Instytucie Nauk Politycznych w Polskiej Akademii Nauk. – Temat mojej pracy jest jeszcze wielką tajemnicą dla wszystkich. Nie wiem, czy dla mnie też nie. Mam dwie koncepcje, które muszą się jeszcze wyklarować. Obie dotyczą oczywiście Unii Europejskiej – śmieje się.
Dlaczego to robi
– Bo lubię – odpowiada i pyta, czy wszyscy tak mówią. W tym, co robi, widzi sens i efekt, od dużych rzeczy po te małe. W pracy nie ograniczają jej biurokratyczne czy partyjne zarządzenia. Ceni wolność i zaangażowanie. Przyznaje, że czuje dużą odpowiedzialność za swoje stanowisko. Fundacja Schumana to marka, a ona stoi teraz na jej czele. Zastąpiła Różę Thun, która objęła stanowisko szefowej Reprezentacji Komisji Europejskiej w Polsce.
Zaczynała jako wolontariuszka. Szukała sponsorów. Odpowiadała za promocję. To był czas, kiedy nie było jeszcze powszechnego dostępu do internetu. Przychodziła wcześniej, żeby korzystać z komputera kolegi. Ranne wstawanie nie było przyjemne, do teraz pamięta dzień, w którym dostała nowy komputer. Od kłopotów technicznych ważniejsze były zainteresowania. Pociągał jej moment wejścia do Unii, nastroje i obawy, kwestie społeczne.
– Nie mogę nie powiedzieć o Róży Thun, która w tamtym czasie była dla mnie charyzmatycznym przywódcą i imponowała mi swoją pasją i zaangażowaniem oraz umiejętnością łączenia pracy zawodowej z rodziną. Dzięki niej miałam okazję jeść pierogi z Janem Nowakiem-Jeziorańskim. Teraz w każdej kwestii zawodowej mogę poradzić się Tadeusza Mazowieckiego. Weszłam w krąg ludzi, którzy zmieniali rzeczywistość. Na studiach podyplomowych z integracji europejskiej na jednych z wykładów słyszałam: „Jedną z najważniejszych fundacji działających w sprawie Unii Europejskiej jest Fundacja Schumana”. Cóż więcej trzeba? – pyta.
Słyszała głosy, że następny prezes Fundacji Schumana nie ma polskiego nazwiska. – Gdybym była starą panną, to nazywałabym się Kozłowska – kwituje. Bo umiejętność łączenia sfery zawodowej z prywatną to kolejna ważna umiejętność Anny Radwan-Röhrenschef.
– Mój mąż jest skarbem – mówi z czułością w głosie. – Gdybym nie miała takiego wspierającego partnera, pewnie nie czułabym się taka szczęśliwa. Kiedy obawiam się, że coś się może nie udać, on mi mówi, że sobie poradzę. Kiedy wyjeżdżam w sprawach zawodowych i zostawiam go samego z dziećmi, wtedy potrafi świetnie dać sobie radę. Jaś ma cztery lata, a Krysia niedługo skończy trzy. Są oczywiście „skażone” Unią, bo potrafią rozpoznać jej flagę, kojarzą pana Mazowieckiego i wiedzą, kim był Robert Schuman.
W środowisku pozarządowym imponuje jej Piotr Pawłowski z Integracji. – Dla mnie to mistrz świata – podkreśla. – Ostatnio byłam z nim na kawie i nie mogłam uwierzyć, że nie może napić się sam kawy, tylko musi mu ją podawać asystent. Podziwiam jego pokorę i pasję życia. Przy takim wielkim stopniu niepełnosprawności potrafił stworzyć niesamowitą organizację, która zatrudnia ponad sto osób. Ma trzy biura w Warszawie. To nie jest człowiek, tu jego cytuję, „à lawyciskacze łez”, tylko cieszy się niesamowitą radością życia. Zawsze świetnie ubrany i z błyskiem w oku.
Największy sukces
W sensie zawodowym to zespół Fundacji.
– Pracują w niej osoby, które zaczynały wtedy, kiedy ja, czyli w 2001 roku, i ci, którzy przyszli znacznie później. Wszyscy zaangażowani, ciężko pracujący, konsekwentni w swoich wyborach. W organizacji pozarządowej specyficzne jest to, że ludzie przychodzą, odchodzą, szukają dalej, a w naszej Fundacji mamy ostatnio w miarę stały zespół, na który mogę w pełni liczyć – podkreśla.
Oczywiście wejście do Unii Europejskiej. – Bo nie obiecywaliśmy gruszek na wierzbie, kiedy przygotowaliśmy kampanię „Głosuj na TAK” – mówi. – Teraz jestem bardzo zadowolona, że Fundacji udało się rozwinąć i wzmocnić kontakty międzynarodowe. W zeszłym roku otrzymaliśmy nagrodę „Złota Gwiazda Społeczeństwa Obywatelskiego”, którą przyznaje Komisarz ds. Edukacji. To dało nam namacalne poczucie, że nie tylko w Polsce, ale też w Europie jesteśmy doceniani. Realizujemy projekty od Lizbony po Kaukaz. Ważne jest to, że eksportujemy nasze doświadczenia dalej.
Wróciła właśnie z Doniecka, Kramatorska i Mariupola nad Morzem Azowskim, gdzie wspólnie z ekspertami z Niemiec, mówiła o Europie dla ukraińskiej Partii Regionów.
Sukcesy osobiste?
– W życiu osobistym sukcesem są mąż i dzieci – mówi z dumą w głosie.
Anegdotyczna porażka zdarzyła się w zeszłym tygodniu.
Mój kolega Jakub Wojdecki przyszedł do mnie i powiedział, że nie będzie go konkretnego dnia, bo ma egzamin z prawo jazdy – opowiada. – Powiedziałam mu: „Wiesz, parę razy popróbujesz, nic się nie stanie”, generalnie dałam mu do zrozumienia, że za pierwszym razem nie zda. Potem do mnie przychodzi i mówi: „Zdałem za pierwszym razem”. Wtedy pomyślałam, jaki obciach, powinnam na początku dać mu do zrozumienia, że tak właśnie będzie. Zrobiło mi się głupio. Jak można tak nie wierzyć we własnego pracownika? Przeciętnie egzamin na prawo jazdy zdaje się w Warszawie około pięciu razy. Chciałam mu dodać otuchy: że nawet jak nie zda, to się nic nie stanie, bo w końcu się uda…
Poza tym o złych rzeczach szybko zapomina.
Co lubi
Jeździć konno. – Zagalopowałam ostatnio – cieszy się. – Mój mąż jeździ konno, a ponieważ kiedyś też jeździłam, teraz mogę z nim dzielić pasję. Kiedyś spadłam z konia, ale to jest do przeżycia. Ruch, błoto, inna rzeczywistość. Dzieci też lubią kucyki.
Poza tym lubi też świat kultury. Jeszcze w liceum pracowała w nieistniejącym już kinie Tęcza, a po maturze w galerii polskiego plakatu w Edynburgu. Uwielbia czytać książki. Potrafi w miesiąc pochłonąć „Sto lat samotności”, „Czarodziejską Górę” i nadrobić zaległości w lekturach jeszcze ze szkoły podstawowej. -– I oczywiście współczesna polska literatura: Mrożek, Dehnel, Szczygieł i Torańska mogliby więcej pisać!! – poleca się jako czytelniczka.
Plany na przyszłość
– Jestem w ważnym momencie zawodowym, bo wchodzę w drugą kadencję bycia prezesem. Przednia była niepełna, bo urodziłam dwójkę dzieci i długo byłam na urlopie macierzyńskim – mówi. Planuje też zadania Fundacji Schumana na następne dwadzieścia lat. – Jeśli chcemy budować społeczeństwo obywatelskie, trzeba myśleć długoterminowo – wyjaśnia.
Stale myśli też o swoich pracownikach. – Zależy mi, żeby dobrze zarabiali. Chciałabym mieć poczucie, że, jeśli moi pracownicy będą zakładać rodzinę i brać kredyt na mieszkanie, to żeby mogli na to zarobić w Fundacji, a nie odeszli pracować w korporacji.
W zanadrzu ma jeszcze jedno pragnienie: – Zawsze chciałam pracować w kawiarni, ale bałam się pobierania krwi, dlatego nie wyrobiłam sobie książeczki sanepidowskiej. Czasem, mam ochotę pójść obok, do Przegryź Cafe, i powiedzieć Dominice: „Zatrudnij mnie na miesiąc” – żartuje.
Marzeniem, które na pewno się spełni, są dzieci. – Chciałabym mieć jeszcze jedno, przynajmniej – deklaruje.
Anna Radwan-Röhrenschef – urodziła się w 1977 roku w Warszawie. Ukończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych UW oraz europeistykę na podyplomowych studiach w Centrum Europejskim UW. W Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana od 2001 roku, była zaangażowana w kampanię przed referendum akcesyjnym (2002–2003), koordynowała projekty europejskie. Funkcję prezesa fundacji pełni od 2007 roku. Jesienią 2009 roku rozpoczęła studia doktoranckie w ISP PAN i Collecium Civitas. Mama dwojga dzieci.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)