– Nie było w moim życiu momentu, w którym postanowiłem, że chcę prowadzić niezależny teatr – mówi Sajnuk. – Takiej decyzji się nie podejmuje. Na prowadzenie teatru decyduję się właściwie codziennie. Niedawno za reżyserię „Kompeksu Portnoya” Teatru Konsekwentnego Adam Sajnuk i Aleksandra Popławska otrzymali nagrodę Feliksa.
Czym się zajmuje
13 lat temu stworzył i do dziś prowadzi niezależny stołeczny Teatr Konsekwentny. Scena działa jako Stowarzyszenie Teatru Konsekwentnego. W Konsekwentnym Sajnuk musi być prawdziwym multiinstrumentalistą. Zapytany o swoje obowiązki, na jednym oddechu wymienia:
– Pisanie scenariuszy, reżyserowanie spektakli, granie w nich, kompletowanie zespołu, promocja teatru, dbanie o zaplecze techniczne i organizacyjne, pisanie wniosków, pozyskiwanie pieniędzy…
Teatr Konsekwentny funkcjonuje tak jak inne niezależne sceny w Warszawie. Jego działalność opiera się w znacznym stopniu na udziale w otwartych konkursach, z których pozyskuje pieniądze na swoją bieżącą działalność artystyczną.
Dlaczego to robi?
– Nie było w moim życiu momentu, w którym postanowiłem, że chcę prowadzić niezależny teatr – mówi Sajnuk. – Takiej decyzji się nie podejmuje. Na prowadzenie teatru decyduję się właściwie codziennie. Co rano budzę się i myślę sobie, że trzeba próbować i walczyć, bo problemów jest naprawdę bardzo dużo i codziennie muszę się z nimi zmagać.
Nie wpada jednak w zbyt pesymistyczne tony. Ma świadomość, że mógł wybrać o wiele łatwiejszą drogę. Zarzeka się, że nie przyjmie żadnej serialowo-komercyjnej propozycji aktorskiej. Do swojej teatralnej działalności podchodzi bardzo poważnie. Chociaż za wszelką cenę stara się unikać w swoich wypowiedziach zgranego słowa „misja”, ono samo ciśnie się na usta.
– Naprawdę chciałbym zmienić warszawską rzeczywistość teatralną – zapewnia. – Chciałbym wciągnąć w to zwykłą widownię i pokazać jej, że teatr istnieje też poza scenami, które mają pluszowe fotele. Że nurt, którego jestem częścią jest mocny i ma coś do powiedzenia, ale mówi trochę innym językiem niż sceny miejskie.
Największy sukces?
– Odpowiem banalnie – zaczyna banalnie. – Nie jestem w stanie wskazać jednego punktu. Nie mam poczucia, że było takie zdarzenie, które można by uznać za największy sukces.
Po chwili zastanowienia ciągnie jednak: – Dla mnie niebywałym sukcesem jest fakt, że to w ogóle działa. Że ten pomysł się obronił. To, że ten teatr się utrzymuje, że ma swoją stałą widownię, że ludzie przychodzą na te spektakle. Sukcesem jest to, że gramy dla kompletu widzów. Ludzie przychodzą! Ja nie wiem, kim są, nie znam ich. Przyszli do teatru i kupili bilety po 40 złotych. Gdzie oni się o tym dowiedzieli? Gdzie przeczytali? Nie wiem. Straciłem nad tym kontrolę. Na początku zapraszałem znajomych i prosiłem, żeby oni zapraszali swoich znajomych. Tak to działało przez pierwszy rok. Teraz się tym nie martwię. To jest największy sukces. To, że straciłem nad tym kontrolę.
Największa porażka
Wskazanie porażki tez nie jest oczywiste. – Były nieudane spektakle. Zdarzało mi się podejmować złe decyzje personalne. Ale ja myślę raczej do przodu. Kiedy teraz rozpocząłem pracę nad nowym projektem, właściwie zupełnie nie myślę o tym, co było – mówi.
Jednak kiedy razem zastanawiamy się nad tym, który spektakl można uznać za nieudany, Adam ma problem z uznaniem tego za porażkę.
– W grudniu po raz tysięczny zagramy „Zaliczenie. Lekcję”. Od kiedy robiłem go 9 lat temu moje myślenie o teatrze zupełnie się zmieniło. Jeśli chodzi o sam spektakl, to cóż… nie jestem jego fanem. Czasami, kiedy to gramy, myślę sobie „Boże, jakie to jest miejscami słabe…”. Ale gramy dalej, bo przychodzą ludzie. Trudno nie docenić tego, że teatr niezależny może zagrać tytuł tysiąc razy. Wskaż mi scenę miejską, która ma w repertuarze spektakl zagrany tysiąc razy. Tysiąc występów jest więc w pewnym sensie sukcesem – mówi Sajnuk, a po chwili dodaje z dumą: – Ostatnio przyszła dziewczyna i powiedziała, że była na tym spektaklu 60 razy. Szok!
Co lubi
Bez wahania odpowiada, że obecnie najbardziej lubi swoją 11-miesięczną córeczkę. – To jest teraz zdecydowanie moja największa pasja.
Poza tym słynny jest jego stołeczny patriotyzm. Przy każdej okazji zapewnia o swojej szczerej miłości do Warszawy. Broni jej przed pomówieniami i stereotypami.
– Bronię, gdzie tylko mogę, opinii o moim mieście – mówi. – Wiem, że krążą stereotypowe poglądy, że tutaj brzydko, że mieszkańcy są zarozumiali, że korki, że śmierdzi… Ale przecież tak jest wszędzie. Można też spojrzeć inaczej: to jest piękne zielone miasto, z wielką ilością parków, skwerów, przeróżnych znakomitych miejsc, gdzie można odpocząć. Mało kto o tym wie, ale Warszawa jest trzecią najbardziej zieloną stolicą Europy.
Plany na przyszłość
Plan na przyszłość (tę najbliższą) ma właściwie jeden. Będzie kontynuował prace nad nowym projektem. Chodzi o sceniczną adaptacji filmu z 1975 r. „Zaklęte rewiry” Janusza Majewskiego, w którym zagrali między innymi Marek Kondrat i Roman Wilhelmi.
– Zanim przystąpię do prób, musimy zdobyć na to wszystko pieniądze, czyli napisać iks wniosków: do Ministerstwa Kultury, do Biura Kultury, do Unii Europejskiej… Wyliczyłem, że ten projekt będzie kosztował około 150 tysięcy złotych.
Nie jest to jeszcze pełna lista potrzeb. Sajnuk jest zdeterminowany nadać produkcji wyjątkowo duży rozmach. Będzie więc potrzebował większej sali, bo Stara Prochownia jest za mała. Dochodzi do tego jeszcze konieczność skompletowania całego zespołu:
– To nie jest teatr miejski, gdzie pod ręką jest zawsze choreograf, pani kostiumolog, pan producent czy pan muzyk. Będziemy musieli ich wszystkich znaleźć – mówi, ale nie traci optymizmu: – Zawsze zaczynam od podstaw, bo nie chcę stworzyć stałego zespołu. Można powiedzieć, że ci wszyscy ludzie, którzy grają w 10 przedstawieniach, które obecnie wystawiamy, stanowią zespół, ale ten zespół ma nie mieć końca. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem premiera „Zaklętych rewirów” odbędzie się w maju.
Adam Sajnuk, lat 34. W Warszawie urodzony i w Warszawie zakochany. Aktor. Od 12 lat prowadzi stołeczną niezależną scenę teatralną Teatru Konsekwentnego. Pisze scenariusze i reżyseruje przedstawienia. Często także w nich grywa. Wbrew wszystkiemu za swoją największą pasję uważa kino. Absolwent filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Źródło: inf. własna ngo.pl