Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Dziennikarka i fotografka. Pomysłodawczyni i realizatorka „Twarzy Lublina”. Łucczanka, która obecnie mieszka w Lublinie. O niej, jej projekcie, Lublinie i jego twarzach z Oksaną Tsymbaliuk rozmawia Krzysztof Janiak.
Krzysztof Janiak: – Uwielbiasz fotografować ludzi. Czym jeszcze się pasjonujesz i interesujesz? Co cię fascynuje?
Oksana Tsymbaliuk: – Od dziecka zajmuję się muzyką. Chodziłam do szkoły muzycznej. Skończyłam ją w klasie fortepianu. Bardzo lubię muzykę. Jeżeli nie zostałbym dziennikarką, to zostałabym pianistką. Kiedy jeszcze mieszkałam w Łucku, chodziłam przez rok do Garage Rock School i grałam na perkusji. Muzyka jest moją wielką pasją. Uwielbiam także sport. Gotowanie również sprawia mi przyjemność. Nie lubię niezdrowego jedzenia, lubię gotować prosto i zdrowo. Bardzo lubię spacerować, a także podróżować.
Może jesteś wegetarianką?
O.T.: – Wegetarianizm jest ciekawy dla mnie ze względów kulinarnych. Fotografia jednak to jest moja największa pasja. Jeszcze mi się nie znudziła.
Ponad rok temu przeprowadziłaś się z rodzinnego Łucka do Lublina, dlaczego?
O.T.: – Pierwszy raz przyjechałam do Lublina w 2012 roku na wymianę fotografów. Mieszkaliśmy w Lublinie 10 dni. Chodziliśmy po Krakowskim Przedmieściu, Starówce, Plazie. Było bardzo gorąco. Na ulicach byli tylko emeryci i bezdomni. Było nudno i niefajnie. Pomyślałam wtedy "Boże, co to za miasto. Nigdy nie chcę tu mieszkać". Ogólnie mi się nie spodobało i stwierdziłam, że nie przyjadę tu więcej. W moje urodziny koleżanka napisała, że Fundacja Duchowej Kultury Pogranicza szuka wolontariusza. Pisze do mnie "Oksana szukamy nowego wolontariusza, chcesz?", a ja na to "Chcę! Gdzie? Jakie miasto?". Ona "Lublin", a ja "No dobrze!". Przyjechałam do Lublina 1 czerwca 2013 dzięki temu, że nasz projekt "Twarze Lublina" został zaakceptowany przez komisję programu "Młodzież w działaniu".
Chcesz tutaj zostać? Czy może wybierzesz inne miasto?
O.T.: – Jeszcze nie wiem, muszę dokończyć mój projekt. Wtedy będę myśleć, co robić dalej. Lublin to pierwsze miasto, gdzie mieszkam bez moich rodziców, bez przyjaciół. Wszystko było dla mnie nowe. Na początku było mi ciężko, ale już po pół roku mieszkania w Lublinie pomyślałam: "Wszędzie, gdzie jedziesz, bierzesz siebie ze sobą. Trzeba robić tak, żeby w tym miejscu, gdzie jesteś było ci dobrze". Wszyscy mnie teraz pytają, czy chce zostać. Jeżeli znajdę jakiś projekt, pracę lub sprawę dla mnie ważną i mającą treść, to zostanę. Mam tu dobrych znajomych, fajny projekt, który jest lubiany przez ludzi. Blisko jest do Łucka. Lublin to takie miasto do życia. Jeżeli chcesz czegoś większego, musisz wyjechać z Lublina. Ja jeszcze nie wiem, muszę dokończyć mój projekt. Wtedy będę myśleć, co robić dalej.
W Łucku zrealizowałaś swój pomysł „Twarze Łucka”, opowiedz o tym projekcie. Skąd wziął się pomysł? Jakie są Twarze Łucka?
O.T.: – Realizowałam ten projekt z moimi przyjaciółmi: Tetianą Zubryk i Wołodymyrem Chomycz. W lipcu 2012 roku pomyśleliśmy, że będziemy fotografować ludzi. Poszłam do Wołodymyra, rozmawialiśmy o fotografii. On pokazał projekt "Twarze Odessy". Stwierdziliśmy, że to bardzo fajna idea. Na Ukrainie było już kilka takich projektów, ale zaczęło się od "Humans of New York". Pojechaliśmy wtedy do Lublina na tę wymianę, potem do Białegostoku. We wrześniu 2012 roku wystartował projekt "Twarze Łucka". Szybko napisaliśmy koncepcję, wybraliśmy pięć pierwszych osób. Sfotografowaliśmy je. Następnego dnia fotografowaliśmy wszystkich, których spotkaliśmy na ulicy. To była fajna inicjatywa, bez budżetu. Chcieliśmy to zrobić.
Jakie są Twarze Łucka?
O.T.: – Dla mnie projekt „Twarze Łucka”, to świadomość tego, że coś mogę dać światu i mojemu miasto. Jeżeli chodzi o ludzi, to stary i młody człowiek: dziadek i chłopak. Dziadek kiedyś robił dużo dla Łucka, a teraz jest na emeryturze. Ma pasję: zbiera szyszki i tworzy z nich różne ciekawe rzeczy. A młody chłopak – wierzy w swój kraj, swoje miasto, tworzy nowe, ciekawe inicjatywy i farbuje miasto w żółto-niebieskie barwy. U nas w Łucku był jeszcze konkurs: twarze miesiąca. Wybieraliśmy dziesięć osób z największą ilością polubień. Potem było głosowanie, wygrywała jedna osoba. Zawsze wygrywali starzy ludzie.
Jadąc do Lublina, wiedziałaś już, że będzie lubelska edycja twojego projektu. Czym lubelska koncepcja różni się od tej z twojego rodzinnego miasta?
O.T.: – Kiedy fundacja zaproponowała mi wolontariat, a ja im, że zrobię „Twarze Lublina”, wiedziałam, że koncepcja będzie inna. Przez pół roku myślałam, jakie powinny być „Twarze Lublina”. Pomyślałam, że w Lublinie będę fotografować tylko znanych ludzi, którzy rozwijają to miasto. Na przykład ludzi kultury, sportowców czy popularne osoby. Nie widziałam sensu fotografować wszystkich. Koncepcja jest taka, że fotografuję znanych ludzi i zadaję im pięć konkretnych pytań. Na te pytania bohaterowie odpowiadają. W Łucku pytaliśmy o wszystko.
Poznałaś i sfotografowałaś mnóstwo lublinian i lublinianek. Zrobiłaś też z nimi wywiady. Jakie są Twarze Lublina? Masz jakąś ulubioną?
O.T.: – Ja nie mogę wybrać ulubionej. Twarz Lublina, jak pomyślę, to człowiek kultury. W Lublinie jest fenomen kultury. To jest znak rozpoznawczy tego miasta. Jeżeli zbierzemy ludzi, którzy tworzą, rozwijają to miasto i dają mu życie, to będzie twarz Lublina. Oni są w moim projekcie.
Zadam ci teraz podobne pytania, do tych, które ty zadajesz Twarzom Lublina. Jaki jest Lublin twoimi oczami. Za co go lubisz albo nie lubisz? Jakie znaczenie w twoim życiu ma Lublin?
O.T.: – Lublin to mój taki drugi dom, drugi Łuck. Poznałam tu siebie i dalej to robię. Zrozumiałam, że mogę zrobić coś sama. Lublin to miasto, które żyje bardzo aktywnie przez 9 miesięcy. Przez wakacje staje się trochę miastem duchów. Bardzo mi się to podoba, to jest czas, kiedy w Lublinie nie ma kolejek. W autobusach chyba też mniej ludzi. Na ulicach jest pusto. Lublin to miasto, gdzie można się rozwijać w pracy, życiu i nie tylko.
Często się mówi "Lublin – miasto wielokulturowe”. Czy zgadzasz się z tym twierdzeniem i dlaczego?
O.T.: – Lublin jest miastem wielokulturowym przez 9 miesięcy. Jest tutaj dwukulturowość: Ukraina i Polska. Mieszkam tu już rok i nie byłam na wydarzeniu czysto polskim. Na różnych wydarzeniach są, na przykład: indyjska kuchnia, innym razem przyjechał ktoś ze Sri Lanki i będzie coś opowiadał, tam z Białorusi, Chińczycy, Rosjanie. Gdzie Polska? Gdzie? To jest może mój problem. Jest to dla mnie dziwne i zwróciłam na to uwagę.
W Lublinie mieszkają obcokrajowcy, którzy rozwijają to miasto. Do nich trzeba pójść i zobaczyć, jak pracują, zobaczyć, że są. Lublin jest miastem wielokulturowym przez 9 miesięcy również dzięki studentom, to moja opinia.
Jaka jest twoja wizja Twarzy Lublina?
O.T.: – Mężczyzna, urzędnik. Jest "biurowym planktonem". Musi pracować w urzędzie, żeby zarobić pieniądze na rodzinę. Jego dusza oddana jest muzyce lub malarstwu. Niech będzie to muzyka, te piosenki, które on śpiewa i pisze – są tym, czym on żyje. Od poniedziałku do piątku jest nudnym urzędnikiem. W weekend jest energetycznym człowiekiem, który daje radość innym.
Twoja rada na dziś dla lublinian i lublinianek.
O.T.: – Bądźcie dumni z tego miasta, kochajcie Lublin, rozwijajcie to miasto. Zmieńcie mentalność. Bądźcie bardziej otwarci na nowe inicjatywy, które są nieformalne i niezwykłe dla tego miejsca.
Źródło: lublin.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.