Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
O przegranych zmaganiach Lublina z Wrocławiem o Europejską Stolicę Kultury 2016, o Fundacji Teren Otwarty, odczarowywaniu blokowisk i czuciu kultury z Agatą Will rozmawia Wojciech Piesta.
Wojciech Piesta: – Byłaś w zespole, który przygotowywał aplikację finałową Europejskiej Stolicy Kultury 2016. W czym Lublin był słabszy od Wrocławia, że przegrał w tym konkursie?
Reklama
Agata Will: – Lublin wcale nie jest gorszy od Wrocławia, a przegrał ze względów politycznych i finansowych. Wrocław jest dużym i pięknym miastem, bogatym w infrastrukturę kulturalną, bardzo bogaty program kulturalny. Wrocław ma wszystko, jest lukrowaną wisienką na torcie, piękną księżniczką, ale taką bez emocji. Wrocław nie ma tej prowincjonalności, romantyzmu, duszy, tego “czegoś” co przyciąga, tej atmosfery, którą tworzą ludzie tu, w Lublinie.
Na etapie tworzenia dwóch aplikacji i przygotowań Lublina do obchodów Europejskiej Stolicy Kultury, czyli mniej więcej w okresie 2009-2011, Lublin był miastem, które potrafiło stworzyć rzeczy, wydawałoby się, niemożliwe. Tu się czuło kulturę, współpracę, a nie konkurencję, całe środowisko lubelskich aktywistów zaczęło wspólnie realizować wielki plan odkrycia na nowo miasta zarówno w oczach samych mieszkańców, jak i osób przyjezdnych, turystów.
Lublin był bardzo dobrze przygotowany do roli stolicy kultury, ale to że nie otrzymaliśmy tego wyróżnienia, nie znaczy, że nic się u nas nie dzieje. Wręcz przeciwnie, był to dla nas potrzebny czas, czas budowy środowiska, namysłu nad miastem i jego mieszkańcami, czas wprowadzania zmian i nad myśleniem o kulturze. Dzięki temu teraz w Lublinie tworzy się wiele niezależnych inicjatyw, które wzbogacają mapę kulturalna, ale też wychodzą na potrzeby mieszkańców. Dla mnie Lublin wygrał coś więcej!
Teren Otwarty to kolejna organizacja związana z kulturą, która powstaje w Lublinie. Jak chcecie się przebić?
A.W.: – Nie chcemy się przebijać, nie jesteśmy firmą, która chce wybić konkurencję, ale organizacją pozarządową, która chce współpracować z małymi i dużymi instytucjami i organizacjami społecznymi, kulturalnymi, edukacyjnymi, naukowymi i biznesowymi. Naszą główną misją jest tworzenie społeczności i relacji sąsiedzkich na poziomie lokalnym, regionalnym i międzynarodowym. Zajmujemy się nie tylko kulturą, ale także dyplomacją społeczno-kulturalną i edukacją nieformalną.
Chcemy realizować działania niestandardowe, traktujące obszar i ludzi jako priorytet, nastawione na interakcję, edukację, budowanie światopoglądu oraz wzbudzanie ciekawości i kreatywności. Nasze działania służą zbliżaniu do siebie uczestników projektów i budowaniu mostów pomiędzy osobami o różnorodnym zapleczu kulturowym, środowiskowym, osobach należących do różnych grup wiekowych, o odmiennych poglądach, sposobach spędzania wolnego czasu i potrzebach. Chętnie dzielimy się swoim doświadczeniem i jesteśmy otwarci na nowe propozycje oraz kontakty. Osoby dobierane przez nas do realizacji konkretnych projektów wykazują się dużą wrażliwością i umiejętnościami interpersonalnymi, perspektywą facylitacyjną i antydyskryminacyjną. Dbamy, aby różnice poglądów, manifestowane przez uczestników projektów, nie pogłębiały istniejących konfliktów, ale przyczyniały się do wypracowywania wspólnych rozwiązań i zwiększania kultury dialogu. Podczas realizacji działań zapraszamy do współpracy ekspertów, praktyków i wolontariuszy z zewnątrz (np. związanych z podmiotami uniwersyteckimi, organizacjami pozarządowymi, samorządowymi), abyśmy sprawniej i bardziej świadomie działali jako zespół i odpowiedzialnie realizowali długofalowe działania ze społecznościami lokalnymi.
Założyciele Terenu Otwartego to ludzie, którzy w Lublinie działają od lat. Dlaczego organizacja powstaje właśnie teraz?
A.W.: – Fundacja Teren Otwarty została założona w 2014 roku w Lublinie przez czwórkę młodych twórców kultury: Kamila Filipowskiego, Paulinę Page, Aleksandrę Zińczuk i mnie jako odpowiedź na nasze potrzeby i braki, jako chęć naprawiania, budowania pewnej rzeczywistości. Fundacja pomaga nam realizować marzenia. Nasze drogi zetknęły się we wspólnych działaniach i postanowiliśmy utworzyć nową przestrzeń, zapraszając tym samym do działania ludzi styku różnych środowisk. Stąd nazwa organizacji, gdzie „Teren Otwarty” oznacza wspólny, niewyczerpany obszar do powszechnego działania na rzecz polepszenia kondycji kulturalnej i społecznej różnych miejsc, a także odpowiadających im procesów. Działamy bowiem na terenie Lublina i Lubelszczyzny, ale też w kraju i poza jego granicami. Fundacja jest organizacją pozarządową, nie nastawioną na zysk finansowy. Realizujemy zadania ze sfery pożytku publicznego związane z poszukiwaniem i współtworzeniem miejsc dla artystycznych i społecznie zaangażowanych działań. Naszym celem jest wypracowanie modelów edukacji kulturalnej i działalności artystycznej wpisujących się w dbałość, wspieranie i współtworzenie kultury demokratycznej, w jakiej obywatele mogą dokonywać zmian w społeczeństwie. Chcemy, aby wspólnie wypracowane narzędzia twórczej pracy przyczyniały się do współdziałania na rzecz zwiększania standardów i jakości życia oraz promowania odpowiedzialnej postawy za tworzenie swojego środowiska.
Czym i jak będzie się zajmować wasza organizacja?
A.W.: – Łączymy historie mówione i szeroko rozumiane akcje z obszaru sztuki w przestrzeniach publicznych. Inicjujemy wydarzenia w nurcie site specific, czyli takie, które w sposób nieinwazyjny wpisują się w lokalne konteksty. Zapraszamy do współpracy artystów używających nowych technologii i designerów, dbając przy tym, aby potrzeby i wola mieszkańców znajdowały się na pierwszym planie. Używamy narzędzi z obszaru sztuk wizualnych i performatywnych, aby pobudzić adresatów projektów do wyrażania własnych argumentów na temat najbliższej dla nich rzeczywistości i zabierania głosu w istotnych dla nich kwestiach.
W tym roku dzięki wsparciu finansowemu Miasta Lublin będziemy realizować dwa projekty: jedne już trwa, to „Lokatorzy. Pracownia Mitów”, koordynowany przez Paulinę Pagę na osiedlu Słowackiego w Lublinie. Drugi projekt, który się właśnie rozpoczyna, koordynowany przez mnie to „Lublinianie inspirują Lublinian” - polsko-angielskie wydawnictwo książkowe i internetowe, które będzie zawierało zbiór najciekawszych działań lokalnych o charakterze społeczno-kulturalno-edukacyjnym realizowanych na terenie Lublina, które włączają aktywnie lokalne społecznością, tworzą realną zmianę w otoczeniu oraz mogą być inspiracją dla innych miast, regionów w Polsce i Europie. Trzeci projekt jaki będzie realizowany, to “Pojednanie przez trudną pamięć. Tarnopolszczyzna”, koordynowany przez Aleksandrę Zińczuk, który dotyczy szerzenia akcji społecznej, tj. dokumentowania świadectw dotyczących relacji polsko-ukraińskich oraz niesienia wzajemnej pomocy. Ten projekt z kolei otrzymał dofinansowanie z Muzeum Historii Polski w ramach programu “Patriotyzm Jutra”.
W jaki sposób chcecie odczarować betonowe dziedzictwo dzielnic?
A.W.: – Jedną ze ścieżek rozwoju Fundacji jest realizacja działań w dzielnicach Lublina, powstałych jeszcze w PRL-u. Zależy nam na odczarowaniu betonowego dziedzictwa i przywracaniu podmiotowości miejscom z różnych powodów ważnych dla mieszkańców. Pomagamy dbać o miejsca wspólne, proponujemy rozwiązania nisko kosztowe i będące w zasięgu możliwości uczestników projektów, możliwe do samodzielnego odtworzenia i kontynuacji. Przyglądamy się działaniom na blokowiskach w innych krajach dawnego bloku wschodniego, a pomagają nam w tym partnerzy z różnych krajów (Lazdynai w Wilnie, blokowiskom na obrzeżach Kiszyniowa, fantazjom modernistów – utopistów w Skopje czy urbanistów w Berlinie Wschodnim). Pomagają nam w tym partnerzy Fundacja Roberta Bosha oraz stowarzyszenie MitOst z Berlina, którzy tworzą platformę Actors of Urban Change, której to częścią jest projekt Lokatorzy. Pracownia Mitów.
Projekt jest kontynuacją działań zrealizowanych w 2014 roku na Osiedlu im. J. Słowackiego w Lublinie pod nazwą „Lokatorzy. Narracje wokół spółdzielczych utopii”, jeszcze wtedy w ramach działalności Stowarzyszenia Praktyków Kultury. Na podstawie ubiegłorocznych doświadczeń i rozpoznania potrzeb, grupa osób pracująca nad projektem realizuje działania integrujące społeczność osiedla i odkrywające potencjał mieszkańców (cykl warsztatów manualnych DIY, ogrodniczych, rewitalizacyjnych w ramach tworzonej Pracowni Osiedlowej). Koncentruje się na wzmacnianiu więzi mieszkańców. Paulina dostała stypendium MKiDN, w ramach którego będzie robić Lotne Muzeum nieistniejących już miejsc spotkań na LSM, składamy teraz aplikacje na tzw. małe granty, licząc, że uda się zrobić regularne spotkania pod hasłem „Sąsiedzkiej Kawy”. Proponuje artystyczne interdyscyplinarne aktywności, które pomogą stworzyć wspólną opowieść mieszkańców o osiedlu. Liczymy, że oddanie głosu mieszkańcom i połączenie ich wypowiedzi z formami artystycznymi wzmocni poczucie przynależności do miejsca zamieszkania i sprawi, że mieszkańcom będzie się chciało razem tworzyć klimat miejsca.
W ramach projektu Lokatorzy powstała także Społeczna Pracownia Mozaiki, nieformalna grupa koordynowana przez Rafała Lisa, która rzesza młodych ludzi, którzy są zafascynowani techniką mozaikarską. Głównym celem Pracowni jest popularyzacja tej techniki przez działania animacyjne angażujące lokalne społeczności. Członkowie Społecznej Pracowni Mozaiki wierzą, że nawet niewielkie działania artystyczne są w stanie, dzięki wspólnej pracy i jej trwałym efektom, stać się przyczyną zmiany najbliższego otoczenia na lepsze. Uzupełnieniem działalności grupy są działania edukacyjne z zakresu sztuki i jej historii, zwłaszcza w kontekście tematów związanych z działaniami w przestrzeni miejskiej.
W przyszłości chcielibyśmy kontynuować rozpoczęte działania na Osiedlu Słowackiego oraz rozszerzać je na inne dzielnice, wypracować mechanizmy współpracy z instytucjami kultury, powstałymi w latach 60. i 70. i stanowiącymi jedyną lokalną ofertę społeczno-kulturalną dla mieszkańców osiedli, wypracować własną metodologię łączącą rezydencje artystów społecznie zaangażowanych i animacyjne działania lokalne, odpowiadające na potrzeby mieszkańców, wypracować innowacyjne modele realizacji działań społeczno-kulturalnych wychodzące poza powszechne standardy, stwarzać warunki dla współpracy mieszkańców, pracowników tutejszych placówek edukacyjnych, lokalnych małych i dużych przedsiębiorstw, administracji osiedli i urzędu miasta (rad dzielnic) podczas realizacji sąsiedzkich społeczno-artystycznych inicjatyw.
Czy Lublin jest miastem przyjaznym dla lokalnych aktywistów?
A.W.: – Sądzę, że jest, gdyż ma potencjał w ludziach wykształconych i doświadczonych, ma infrastrukturę kulturalną, odbywa się tu mnóstwo działań, w które można się zaangażować i mimo że Lublin bardzo rozwiną się kulturalnie, to nadal jest tu wiele do zrobienia. Lublin jest miastem magicznym i miastem inspiracji i nie jest to tylko slogan promocyjny. Ludzie chcą tu przyjeżdżać, i chcą tu mieszkać, są w stanie znaleźć sobie zajęcie bardzo szybko, ze względu na przyjazne i otwarte środowisko aktywistów, którzy działają tu od wielu lat. W Lublinie inwestuje się w osobowości, kwalifikacje, doświadczenie, a przede wszystkim w pasje. Jeśli jesteś prawdziwy w tym co robisz i szczery, gdy wiesz czego chcesz to potrafisz przekonać do tego innych, zarazić ich swoją pasją i realizować działania. A pieniądze się zawsze znajdą. Początki mogą być trudne, ale warto pokonać trudności, nie zniechęcać się, bo tylko ciężką pracą i zaangażowaniem można coś osiągnąć.
Jak mieszkańcy reagują, kiedy ktoś chce ich do czegoś zaangażować?
A.W.: – Różnie, jak to ludzie. Raz się cieszą, raz krzyczą i krytykują, raz nie reagują w ogóle, są obojętni, a innym razem są zaangażowani i nadaktywni. Najważniejsze to, żeby być szczerym, nie oceniać, być otwartym, uśmiechać się i wycofać się, kiedy jesteśmy niemile widziani, nie robić nic na siłę i przede wszystkim pytać się i konsultować z mieszkańcami działania, które chce się realizować na ich terytorium. Wszędzie da się zrobić działania i zaangażować ludzi, jeśli się to zrobi w odpowiedni sposób. Działania z lokalną społecznością, na dzielnicach, z trudną młodzieżą to długi proces. Tu nie chodzi o jednorazowy warsztat, o super koncert czy show, tylko o budowanie relacji, zaufania, poczucia bezpieczeństwa, uczenia się i tworzenia kanałów komunikacji z ludźmi, używając do tego technik animacji, działań kulturalnych czy artystycznych, które często przyciągają ludzi z ciekawości i są pretekstem do rozmowy.
Jaki według Ciebie jest poziom wydarzeń kulturalnych organizowanych w mieście?
A.W.: – W Lublinie w ostatnich latach dzieje się mnóstwo i już chyba wszędzie. Czasem już za tym nie nadążam. Jedne wydarzenia są masowe, inne bardzo specyficzne nastawione na konkretną grupę odbiorców. Jedne nastawione na rozrywkę i miłe spędzanie czasu, inne na wysiłek intelektualny widza. Sądzę, że ich jakość jest dosyć wysoka, jednak martwi mnie brak dbania o widza, brak zdobywania nowych odbiorców i często bardzo słaba promocja. Nie wykorzystuje się potencjału dużych, cyklicznych wydarzeń, realizowanych od wielu lat w Lublinie. Wszystkie festiwale teatralne, muzyczne powinny prowadzić działalność przez cały rok w szkołach, domach kultury, na dzielnicach, podwórkach, docierać do każdego mieszkańca poprzez działania edukacyjne. Dzięki temu buduje się relację z odbiorcami i ich najbliższymi, którzy chętniej przyjdą na festiwal teatralny, który współtworzą i który stał się niejako częścią ich samych. Szkoda też, że zapomina się o małych wydarzeniach, akcjach i projektach, które czasem mają większy wpływ na ludzi i zmianę w otoczeniu niż wielkie festiwale.
Czy mieszkańcy Lublina są świadomymi odbiorcami kultury?
A.W.: – Nie wiem, czy wszyscy mieszkańcy są świadomymi odbiorcami, ale ja znam wielu. Cieszy mnie to, że wiele osób uczęszcza na wydarzenia kulturalne i społeczne i widzi się coraz to nowe twarze. Jeszcze parę lat temu na wernisażach, spektaklach, koncertach widziało się zawsze te same osoby, teraz jest zupełnie inaczej. Oferta kulturalna jest też bardzo bogata i zróżnicowana, mamy wybór, gdzie spędzić czas, w jakiej atmosferze i z jakimi ludźmi. Sądzę, że świadomie włączamy się w działania, które nam odpowiadają, staliśmy się też bardziej wymagającymi odbiorcami. Liczy się dla nas jakość programu, komfort odbioru i aranżacja przestrzeni, co jest ważne dla organizatorów wydarzeń. Im większa jest nasza świadomość tym lepsza jakość wydarzeń kulturalnych. To wszystko jest ze sobą powiązane. Dlatego organizator nie powinien bagatelizować widza, a ten nie powinien być obojętny na zastany porządek.
Agata Will - Iberystka (Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej), menadżerka kultury (Uniwersytet Warszawski, Europejski Dyplom Zarządzania projektem Kulturowym). Była koordynatorem takich projektów jak: Nocy Kultury (2007 – 2012) i Fiesty Alegría (2008 – 2011) i Wolontariusz Kultury (2010 – 2011).
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.