Miejskich aplikacji jest w Polsce coraz więcej. Najczęściej pomagają funkcjonować w mieście – chodzić może o rozkłady jazdy autobusów, załatwienie prostej rzeczy w urzędzie lub zarezerwowanie biletów do teatru. Tym razem jednak będzie trochę o rywalizacji, i to wpisanej w mapę miasta. Porozmawialiśmy z twórcą aplikacji LubelUp, Jakubem Barańskim.
Marcel Wandas: – Czym jest LubelUp? Jak to działa?
Jakub Barański: – Najpierw może porozmawiajmy trochę o geolokalizacji. Są aplikacje, które mogą sprawdzić nasze położenie i coś z tą informacją zrobić. Najpopularniejszym zastosowaniem są tu wszelkiego rodzaju mapy, GPS. Natomiast można używać tych funkcji w zupełnie inny sposób, na przykład właśnie do gier. Jak u nas – w zależności od tego, w jakiej części miasta przebywamy, możemy dostać jakąś nagrodę, być może pytanie, na które możemy odpowiedzieć.
Zazwyczaj takie rozwiązania są wykorzystywane w promocji, reklamie. Na przykład – udostępnij swoją lokalizację w naszym lokalu, a my damy ci zniżkę. Państwo postanowili pójść innym tropem.
J.B.: – Jak najbardziej, to jest coraz popularniejsze zjawisko. Meldowanie się na Facebooku, oznaczanie swojego położenia, zdobywa coraz więcej fanów i jest coraz więcej gier, które korzystają z tych opcji. Najczęściej używaną aplikacją geolokalizacyjną jest foursquare.
Jednak chcieliśmy wyciągnąć tutaj coś innego, skupić się na promowaniu postaw obywatelskich, funkcji edukacyjnej. Zazwyczaj rzeczywiście zachęcanie do meldowania się w danym miejscu ma przyciągnąć klienta, jest częścią strategii promocyjnej. A my chcieliśmy przesunąć to trochę w stronę edukacyjną, tak aby na końcu tego procesu było niekoniecznie kupno jakiegoś produktu, a skorzystanie z aktywności, które oceniamy jako wartościowe.
Czyli ściągamy aplikację i co potem się dzieje?
J.B.: – Ściągamy aplikację, zakładamy sobie w konto, i możemy przejść do wykonywania aktywności, które tam są. Na pierwszym etapie mieliśmy jedną funkcjonalność, czyli quizy, do których nie wykorzystywaliśmy geolokalizacji. To były proste pytania przygotowane przez naszych partnerów, dotyczące życia w mieście. Można do tych pytań wracać, odpowiadać kilka razy, aż nam się uda, a to zawsze zostaje w głowie. Dla przykładu – ciekawe pytanie, które pojawiało się w quizach dotyczyło tego, ile filii biblioteki publicznej znajduje się w szpitalach. Bardzo zapadające w pamięć, przywoływane przez użytkowników. Potem taką wiedzę można wykorzystać.
Kolejną aktywnością jest odnajdywanie punktów w mieście, w których się meldujemy. Za zameldowanie się w określonym miejscu dostajemy punkty. To była podstawa do konstrukcji bardziej zaawansowanych zadań – polegających na przykład na zalogowaniu się w trzech konkretnych miejscach, najczęściej powiązanych ze sobą, albo odwiedzenia dwóch miejsc i rozwiązania dwóch quizów.
Aspekt rywalizacji jest chyba wyjątkowo ważny?
J.B.: – To jest jedno z podstawowych założeń. Użytkownicy zdobywają punkty, nagrody, mogą ze sobą konkurować. Ale istotą grywalizacji jest nadanie aktywności, które niekoniecznie dają nam dużo satysfakcji, trochę więcej charakteru, zabawy. Tak na przykład ze staniem w kolejce w urzędzie. Sporo użytkowników logowało się też w miejscach, do których i tak by poszli – na przykład instytucji kultury. Ale taka osoba może podejrzeć również, że jest do zebrania trochę punktów w hali sportowej, na meczu piłki ręcznej. Może więc tam pójdzie i może się jej to spodoba.
Wspomniał pan o tym, że są instytucje kultury, urzędy, przedsiębiorstwa, które biorą udział w powstawaniu aplikacji, ale są też celami naszej podróży po Lublinie. Ciężko było je wszystkie zgrać, zaprosić do wspólnego działania?
J.B.: – Warto się powołać na to, jak wyglądał zespół ludzi, którzy wymyślili aplikacje. Miks był dość duży. Po pierwsze fundacja Teatrikon, instytucja typowo obywatelska i kulturalna. Nie obeszłoby się bez speców od gier elektronicznych, mobilnych, ale również planszowych i fabularnych. Taki zespół jest w stanie wymieszać swoje umiejętności, i zrobić coś razem. Jeśli chodzi o udział instytucji, to to my dostawaliśmy od nich listę pytań, czy miejsca, które dodawaliśmy do aplikacji.
I co dalej, bo LubelUp będzie pewnie się rozwijał?
J.B.: – Trwają poprawki i testy. Na wiosnę będzie gotowa kolejna rozgrywka dostępna na większą liczbę urządzeń. Najważniejszą rzeczą są tutaj kody QR, które umieścimy w miejscu, gdzie można się zameldować. Na przykład na plakacie w teatrze, czy w kieszeni pani portierki z tego teatru. I to daje jeszcze większe możliwości i pewność, że ta osoba rzeczywiście była na miejscu. Poza tym możemy pomyśleć o zadaniach, których wykonanie uprawnia do otrzymania takiego kodu – i tutaj możliwości są nieograniczone. Nad tym w tej chwili pracujemy.