Raster. Bęc Zmiana. InfoPraga. Czyli o tym, jak trudno w Warszawie zdobyć i utrzymać lokal.
Po pierwsze każda warszawska organizacja musi aktywnie
poszukiwać lokali, które może pozyskać na realizacje swoich
projektów. Po drugie musi wziąć udział w konkursie/przetargu -
wiadomo, wygrywa ten kto da więcej. Po trzecie musi lokal
wyremontować…
Czy tak powinna wyglądać polityka lokalowa w mieście? Polecamy
artykuł Agnieszki Kowalskiej. Kiedy spełni się sen o mieście
przyjaznym kulturze niezależnej?
Marzenia i plany to jedno, a ekonomiczna rzeczywistość drugie.
I, niestety, wszystkie rozmowy o lokalach na cele kulturalne
zaczynają się i kończą na pieniądzach. Kulturalnych fundacji czy
stowarzyszeń, które utrzymują się głównie z miejskich dotacji na
konkretne projekty, najczęściej nie stać bowiem na wynajem lokali,
nawet po preferencyjnych cenach (7-8 zł za m kw.). - Zawyżamy
kosztorysy imprez i kombinujemy tak, żeby z każdej dotacji
uszczknąć coś na opłacenie kosztów wynajmu. Zdajemy sobie sprawę z
tego, że to nie w porządku, ale inaczej się nie da - mówi nam
anonimowo jeden z warszawskich aktywistów kulturalnych. Najgorsze
są zimowe miesiące, w których do standardowych opłat dochodzą
jeszcze zwiększone rachunki za prąd i ogrzewanie. Nie udźwignęło
ich np. Stowarzyszenie Twórców Sztuk Wszelkich im. S.I.
Witkiewicza, które właśnie wyprowadza się z 600-metrowego lokalu na
ul. Lubelskiej, bo ostatnio musiało płacić za niego ok. 12 tys. zł
miesięcznie.
Źródło: Gazeta Wyborcza (Stołeczna)