Niemal 1200 lekarzy weterynarii, zootechników, psychologów zwierzęcych i studentów kierunków weterynaryjnych podpisało już list otwarty do Ministra Rolnictwa w sprawie planowanego eksportu polskich żywych koni do japońskich rzeźni. Apelują w nim o zaprzestanie wszelkich negocjacji zmierzających do rozpoczęcia tego haniebnego handlu. Petycję w tej samej sprawie podpisało już prawie 100 000 Polaków.
„Konie są zwierzętami bardzo wrażliwymi na stres. Załadunek, zmiana otoczenia i sposobu żywienia, pozbawienie możliwości ruchu, towarzystwo wielu obcych zwierząt i osób – wszystkie te czynniki powodują silny dystres transportowanych zwierząt. Konie przeznaczone na tucz i późniejszy ubój mogą być w różnym stanie, kondycji i wieku” – piszą specjaliści w liście, skierowanym do Ministra Rolnictwa. Wszystko przez rozmowy, jakie podjęła polska Inspekcja Weterynaryjna ze stroną japońską w zakresie handlu żywymi końmi, przeznaczonymi na tucz i kurczętami jednodniowymi. List otwarty w tej sprawie opublikowała Fundacja Viva!
O pomyśle Ministerstwa Rolnictwa organizacje ochrony zwierząt dowiedziały się w styczniu 2016 roku. Okazało się, że pracownicy ministerstwa prowadzą rozmowy w imieniu polskiego rządu z Japończykami o eksporcie żywych koni i jednodniowych kurcząt na drugi koniec świata. Po kilkudziesięciodniowym transporcie morskim zwierzęta miałyby być zabijane w tamtejszych rzeźniach.
– Zgłosili się do nas lekarze weterynarii i studenci tego kierunku, oburzeni pomysłem eksportu polskich koni do japońskich rzeźni, z propozycją stworzenia takiego listu – tłumaczy Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Viva! – Stwierdziliśmy, że to jest doskonały pomysł, bo jeśli ministerstwo nie będzie się chciało liczyć ze zdaniem prawie 100 000 mieszkańców Polski, którzy podpisali petycję w tej sprawie, to z pewnością będzie musiało wziąć pod uwagę zdanie specjalistów. List powstał bardzo szybko, a przy tworzeniu jego treści współpracowali studenci i profesorowie – dodaje.
– Spodziewaliśmy się odzewu środowiska weterynaryjnego, ale liczba podpisów zaskoczyła nas kompletnie – mówi Anna Plaszczyk z Vivy! – W pierwszych dniach po opublikowaniu przez nas listu otwartego liczba podpisów rosła lawinowo, a ja wręcz nie nadążałam dopisywać nazwisk osób, które nie zgadzają się na eksport żywych koni do Japońskich rzeźni. W listach lekarzy weterynarii pojawiały się pomysły, żeby pomysłodawcy tej akcji powinni wsiąść do kontenera i popłynąć do Japonii. Autor listu jest zdania, że już w porcie popełniliby harakiri.
Inna z osób napisała, że wiedza zdobyta przez nią w kilkuletnim toku nauczania prowadzi do wniosku, że pomysł jest absurdalny – dodaje.
Do akcji dołączają również liczni celebryci: Antoni Królikowski, Anna Powierza, Monika Mrozowska, Anna Oberc czy dziennikarka Beata Pawlikowska. Wszyscy w stanowczych słowach sprzeciwiają się rozmowom Inspekcji Weterynaryjnej ze stroną japońską i namawiają do zaprzestania tych działań.
Fundacja Viva! w swojej petycji podkreśla, że to skandaliczna próba tym bardziej, że Europa od dłuższego czasu dąży do całkowitej likwidacji transportów długodystansowych zwierząt rzeźnych. – Takie transporty narażą zwierzęta na ogromne cierpienie, a także na urazy i śmierć w męczarniach – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva – To są fakty, które potwierdzają liczne śledztwa organizacji ochrony zwierząt z całej Europy. Jednak wszystkie filmy wykonywano tylko podczas transportów samochodowych trwających „zaledwie” kilkadziesiąt godzin. A my tu rozmawiamy, czy raczej właśnie jesteśmy w tych rozmowach pomijani, o 30-dniowej podróży statkami – podkreśla.
Na raporty ze śledztw na terenie Europy powołują się również lekarze weterynarii w swoim liście otwartym. „Nadal powtarza się bicie twardymi przedmiotami po wrażliwych częściach ciała, nadużywanie elektrycznych poganiaczy, transportowane zwierząt niezdolnych do dalszej drogi i wymagających bezzwłocznego uśmiercenia z przyczyn humanitarnych, używanie pojazdów nieprzystosowanych do przewozu zwierząt, (co powoduje wzajemne tratowanie się koni i złamania kończyn), niezapewnianie zwierzętom odpoczynku i odpowiedniej ilości pokarmu i wody oraz wystawianie umęczonych zwierząt na skrajne warunki atmosferyczne. Do celu podróży zwierzęta docierają często w stanie agonalnym lub martwe, a jeszcze żywe nie są w stanie opuścić pojazdów o własnych siłach” – piszą.
– Mamy nadzieję, że ta fala sprzeciwu, zarówno wśród zwykłych ludzi, jak i specjalistów zawodowo zajmujących się leczeniem i opieką nad zwierzętami, przekona polski rząd do zaniechania rozmów w tej sprawie – mówi Cezary Wyszyński – Jesteśmy w kontakcie z kanadyjskimi organizacjami ochrony zwierząt, które monitorują transport koni z Kanady do Japonii. Tam transport odbywa się drogą lotniczą, co powoduje więcej zagrożeń dla zdrowia i życia koni, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Nie jest tajemnicą, że dla domowych zwierząt, transportowanych w lukach bagażowych, taka forma podróżowania to ogromny stres i wiele psów czy kotów nie przeżywa lotu samolotem. Tymczasem konie są transportowane w drewnianych skrzyniach, które uniemożliwiają większym zwierzętom wyprostowanie się, a cały transport trwa ponad 24 godziny. Po nim w Japonii czeka konie kwarantanna i intensywny tucz przed ubojem w rzeźniach – tłumaczy.
Źródło: Fundacja Viva