Liderzy PAFW: Marta Makuch. Czy jesteście gotowi na kolejną dziwną akcję?
Lider buduje zespół. Lider to ktoś, za kim inni podążają! Lider, za którym nikt nie podąża, jest tylko spacerowiczem!
Lider nie jest sam. Ma zespół lub potrafi zebrać odpowiednich ludzi do poszczególnych zadań. Lider jest autorytetem dla swojego zespołu. Liderstwo nie wynika z formalnego stanowiska, zajmowanej pozycji, ale jest naturalną konsekwencją działań lidera. Lider ma zaufanie do ludzi, z którymi współpracuje. Wspiera ich, pomaga rozwinąć skrzydła. Słucha innych, szanuje ich zdanie i bierze je pod uwagę.
Około stu słupszczan szło tego dnia w żałobnym kondukcie. Wszyscy ubrani na czarno. Miasto oblepione klepsydrami. Trumny wprawdzie nie było, żałobnicy nie śpiewali pogrzebowych pieśni, za to głos z megafonu powtarzał: „Żegnamy nasze ukochane pociągi!”. Kondukt doszedł do dworca kolejowego i tam na pociągu relacji Słupsk - Warszawa zawieszono wieniec. Na biało-czarnych szarfach napis: „Ostatnie pożegnanie”.
To wydarzenie, które miało miejsce w sierpniu 2009 roku, było pomysłem zespołu pracowników Centrum Inicjatyw Obywatelskich, największej organizacji pozarządowej w tym mieście, której prezeską od 2007 roku jest Marta Makuch. Tego dnia kierowała protestem mieszkańców przeciwko decyzji PKP o likwidacji połączeń kolejowych Słupska z największymi miastami kraju. Forma sprzeciwu była dość kontrowersyjna, dzięki czemu zwróciła na problem uwagę wszystkich ważniejszych mediów w regionie i całym kraju. Właściwie, mimo smutnych okoliczności, atmosfera na dworcu była pozytywna, czuć było wspólnotę interesów, która jednoczyła mieszkańców – uczestników marszu.
Było bardzo fajnie, budująco. Dla mnie jest to znak, że takie akcje mają sens, bo ludzie już bardzo rzadko mogą poczuć, że są razem, że się jednoczą, że istnieje jeszcze coś takiego jak wspólnota. Zapomniane zupełnie hasło, które próbujemy w CIO odbudować i znowu wcielić w życie.
Marta lubi podejmować wyzwania i spełnia się całkowicie, gdy maszerują ulicami w „kondukcie pogrzebowym”, gdy topią z dzieciakami Marzannę, biegają po skate-parku, jeżdżą party-busem czy organizują imprezę. Wszystko dzięki zespołowi zapaleńców, w którym ma ogromne wsparcie i bez którego nie mogłaby działać. Wprawdzie znani są z niebanalnych przedsięwzięć i takie akcje ich „kręcą”, ale zawsze dyskutują nad ich społecznym sensem. Oprócz tego realizują duże projekty szkoleniowe, kształcą liderów, rozwijają regionalne organizacje. Wspierają bezrobotnych, monitorują działania słupskiego samorządu. Przed decyzją o realizacji kolejnej szalonej inicjatywy zadają sobie pytania: Czy to jest ważne dla ludzi, którzy tutaj mieszkają? Czy mogą jakoś wpłynąć na swoją sytuację? Czy mogą zjednoczyć się i pokazać, że czegoś chcą, a czegoś nie chcą… Marta dba, by nie postrzegać CIO jako organizacji od robienia zadym. Ma głębokie przekonanie, że te ich wygłupy dotyczą bardzo poważnych spraw, że mają swoje przełożenie na jakość życia obywateli. Są poważną siłą, niezależną od władzy lokalnej, z którą władza się liczy, są jej konsultantem i partnerem. Pokazują, że organizacje pozarządowe to nie tylko ludzie, którzy ciągle wyciągają rękę, proszą, żądają, są w trudnej sytuacji, ale że potrafią się świetnie bawić, a przy tym, na przykład, prostym pomysłem na „party-bus” zintegrować społeczności Słupska i Ustki dzięki imprezie w autobusie kursującym przez cały wakacyjny dzień między tymi miejscowościami. Do tej pory było to tylko pozostającą na papierze ideą porozumienia lokalnych władz.
Marta dąży do tego, by misja organizacji była przede wszystkim misją zespołu. Co roku wyjeżdżają na strategiczne planowanie kolejnych działań właśnie po to, by tę misję uczynić wspólną i zastanowić się, jak wprowadzać ją w czyn. Przy każdej akcji zadają sobie pytanie: po co my to robimy? Nadrzędną wartością jest dla nich poczucie wspólnoty, pobudzanie rozwoju lokalnego, inwestowanie w kapitał ludzki. Zasada pomocniczości bardzo mocno akcentowana jest w konsultacjach, które prowadzą na szczeblu samorządowym. W codziennej pracy opierają się na poczuciu solidarności i empatii. Staramy się być swoistym barometrem, który wyszukuje problemy, gdzie mieszkańcy mogą czuć się bezradni w pojedynkę. Dwa lata walczyli o konsultacje społeczne, aż wreszcie regulamin takich konsultacji został w Słupsku uchwalony i stał się modelowy dla innych miast.
W CIO oczywiste jest, że każdy powinien się też indywidualnie spełniać w tym, co robi i rozwijać się. Marta jako prezeska stara się traktować ludzi indywidualnie, wspólnie zastanawiać się, w którym kierunku pracownik ma dążyć, czego chce i w czym się dobrze czuje. Pomyślała, że fajnie by było, gdyby każdy z nich miał taką indywidualną ścieżkę rozwoju, jaką sama sobie nakreśliła, biorąc udział w Programie Liderzy PAFW w 2006 roku. Napisali, trochę prostsze, łatwiejsze, jednak na początek w sam raz do stawiania kolejnych kroków. Jak sama mówi, czasami forma motywacji pracowników nie jest doskonała, bo zdarzyło jej się na nich krzyknąć, gdy nie zapisali się na żadne szkolenie. Ale postępy są ogromne i widzi, że ludzie sami też chcą się rozwijać. Nigdy nie zabroniła nikomu uczestniczyć w szkoleniu, które może mu pomóc. Dba też, by w każdym projekcie była pula na rozwój pracowników. Dzięki temu rozwija potencjał organizacji, składającej się ze specjalistów. Zdobywają nowe umiejętności, doświadczenia, a w zespole panują prawdziwie partnerskie relacje, jest miejsce na dyskusję i swobodną wymianę poglądów. Marta nie jest już mamą-kwoką, która dba o swoje pisklęta. W tej chwili każdy wie, co ma robić, każdy wie, jak to jest ważne, każdy ma poczucie, że to ma sens, no i każdy wywiązuje się fantastycznie ze swoich zadań, z pełną odpowiedzialnością i wrażliwością na drugiego, trzeciego, czwartego…
Budowanie takiego zgranego zespołu było dla niej szczególnie trudne po odejściu z organizacji Marcina Dadela, jej przyjaciela, z którym rozkręcała CIO od 2004 roku. Bała się, że zostaje sama, ale potem zrozumiała, że powrót Marcina do Warszawy dał jej możliwość rozwoju, a także szansę na zmianę kierowania tą organizacją.
Chociaż Marta na pozór została sama, nie czuje się przytłoczona odpowiedzialnością. Nauczyła się, że nie musi pokazywać zadań palcem. Wtedy poczuła satysfakcję, że nabrała zaufania, zarówno do siebie, jak i do zespołu. "Czuję, że ta odpowiedzialność i sukces naszych przedsięwzięć bardzo fajnie się rozkłada na całość zespołu".
Ta zmiana pokazała jej, jak ważne jest oddawanie ludziom władzy, umożliwienie podejmowania decyzji, a także brania pełnej odpowiedzialności. Podczas „Ostatniego pożegnania” z radością pomyślała, że nie jest już sama, że mogłaby zniknąć na pół godziny, a całość toczyłaby się dalej.
Często się mówi o samotności lidera. Marta ma nadzieję, że nie jest liderką samotną, że nie jest sama, jedyna i niemożliwa do zastąpienia. Wierzy w to, że dobry lider potrafi w odpowiednim momencie umieć odejść albo umieć oddać. I potrafi być właśnie liderem w zespole. Bo łatwo jest być samotnym liderem. Dużo trudniej być liderem w zespole. Tak, aby być partnerem, a nie wodzem. Być kimś zastępowalnym.
Lubi robić rzeczy, które dają jej poczucie spełnienia i sensu.Wierzy, że jej organizacja robi coś dobrego, że zmienia miasto. I to jest pewnie moja wielka zaleta, ale i ogromna wada, że jak coś robię, to staram się to robić na maksa. Ja mam w sobie jakąś taką odpowiedzialność, że jeśli możemy coś zrobić, to powinniśmy to zrobić. Jak ktoś jest aktywny, to jest. To chyba kwestia charakteru. Od kiedy pamiętam, zawsze byłam gospodarzem w klasie, działałam w samorządzie szkolnym, na studiach też zawsze jakieś akcje robiłam i w teatrze byłam, do szkoły muzycznej chodziłam, na chór. Jakoś tak od zawsze na tyłku nie mogłam usiedzieć. Taki chyba typ. Najbardziej nie lubię, kiedy jestem chora i muszę leżeć w domu. Dla mnie to jest dramat. To jest tragedia.
Praca w CIO daje jej poczucie wolności i wpływu na kreowanie tego, co dookoła, na dokonywanie zmiany. Ale także daje ogromną przestrzeń na szaleństwo, na inicjowanie pomysłów.Wiele z nich jednak nie miałoby takiego kształtu finalnego, gdyby nie zespół. Sukces polega na tym, że pracuje nad nim wiele głów „zdrowych wariatów”. Ma świadomość, że bez ludzi już dawno by się poddała. Wierzy, że wszyscy w zespole są empatyczni i grają w jednej drużynie, mogą na siebie liczyć. Wszyscy nawzajem dają sobie poczucie bezpieczeństwa. Wsparcie jest obustronne. To ją pozytywnie ładuje i daje siłę do pokonywania codziennych trudności w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego. Nie oczekuję, że musimy tworzyć idealną rodzinę, kochać się i ładować całe życie prywatne w CIO. Wprowadziłam „bhp pracy”, najpierw u siebie. Pojechałam tego lata na dwutygodniowy urlop - bez laptopa.
Sylwetka jest częścią publikacji Programu Liderzy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności ,,Przewodnik Lidera, portrety, inspiracje, pytania’’
Źródło: Stowarzyszenie Szkoła Liderów