Współczesne społeczeństwo narażone jest na wiele niebezpieczeństw. Jednym z najpoważniejszych jest utrata tożsamości przez tworzące go jednostki. Historia, wspólnota, tradycja to wartości, które coraz bardziej tracą na znaczeniu. Dlaczego tak się dzieje? Na to pytanie odpowiedzi próbują udzielić komunitarianie.
Przedmiotem ich krytyki jest człowiek, który nie potrafi
przystosować się do życia w trwałej zbiorowości. Przytłoczony
balastem oświeceniowych tez upatruje sam w sobie źródła wszelkich
norm i zasad. Chce być niezależny i niezawisły w podejmowaniu
życiowych decyzji. Zwolennicy komunitaryzmu przeciwstawiają się
takiemu obrazowi człowieka, oskarżając go o wykorzenienie ze
wspólnoty, co powoduje ich zdaniem brak własnych przekonań, których
nie jest w stanie nabyć w odrzucanym przez niego procesie
socjalizacji, kwestionowanie reguł i istniejących moralnych
autorytetów. Jaki ma w tym cel? Wszystkiemu winna jest fikcyjna
emancypacja – uboczny efekt oddziaływania liberalizmu.
Jose Ortega y Gasset powiedział kiedyś, że sztuka dokonywania
wyborów jest najlepszym sposobem praktykowania własnej wolności.
Komunitarianie nie są aż tak tolerancyjni, co więcej, odmawiają
jednostce zdolności dokonywania samodzielnego wyboru, zwłaszcza w
kwestiach moralno-etycznych. Człowiek nie określa sam siebie, jest
„podmiotem radykalnie usytuowanym”. Liberalizm stoi w sprzeczności
z tym twierdzeniem, dlatego też jest ostro krytykowany przez
komunitarian. Wskazują oni także inne powody krytyki tego
ruchu społeczno-politycznego.
Pierwszy dotyczy sfery ekonomicznej. Szkodliwość liberalizmu
polega na tym, że promuje on wzrost gospodarczy, kosztem
najbiedniejszych jednostek, marginalizując tym samym niektóre grupy
społeczne. Zarzut ten jest najczęściej formułowany przez oponentów
idei wolnego rynku, którzy mają zdecydowanie bardziej konserwatywne
poglądy i przywiązani są do państwowego interwencjonizmu. Zresztą
powszechnie znany podział na Polskę solidarną i Polskę liberalną
doskonale odzwierciedla istotę tych antagonizmów. Komunitaryzm
jednak nie demonizuje tego problemu, ponieważ większą wagę
przykłada do spraw natury czysto ludzkiej.
Drugi zarzut jest więc znacznie poważniejszy. Oskarża się
liberalizm o tworzenie społeczeństwa odizolowanych od siebie
jednostek, wychowywanie egoistów, kierujących się wyłącznie własnym
interesem, dla których dobro wspólne jest terminem abstrakcyjnym.
Według komunitarian takie jednostki, jeżeli włączają się do
społeczeństwa i akceptują zakres swoich obowiązków, robią to tylko
dlatego, by zminimalizować materialne ryzyko oraz zapewnić sobie
bezpieczeństwo. Górę biorą więc pobudki merkantylne, bądź – jak
określają to przeciwnicy liberalizmu – „prywatny kaprys”, czyli
brak konsensusu co do kształtu dobrego życia we wspólnocie. Taki
model życia został zdaniem komunitarian zaszczepiony przez Jeana
Paula Sartre’a i jego egzystencjalizm.
Rozszerzony pakiet praw człowieka, także stał się kością
niezgody między obiema ideowymi frakcjami. Poza wszelką dyskusją
jest fakt, że każdy obywatel powinien mieć niezbywalne prawa
zapewniające mu wolność słowa, wyznania czy nietykalność osobistą,
jednakże zdaniem komunitarian owe gwarancje działają również na
szkodę jednostek. Ochrona prawna przysługująca każdemu wyznacza
jasno sprecyzowane granice, które odpychają od siebie obywateli. Ci
coraz bardziej pielęgnują prywatność, a w konsekwencji zamiast
inicjować zbiorowe działania, samoistnie wybierają życie na
marginesie ważnych spraw. Tak, zdaniem komunitarian, rodzi
się polityczna apatia wszechogarniająca społeczeństwo.
I tak oto liberalizm skazuje jego zwolenników na samotność.
Jednostki wypierające się tradycji nie są w stanie dokonywać
jakichkolwiek wyborów, także politycznych. Ciążą na nich zarzuty
braku kryteriów, którymi rzekomo kierują się w procesie
podejmowania decyzji, gdyż z założenia nie mogą swoich poglądów
firmować zbiorowym doświadczeniem poprzednich pokoleń.
Michael Waltzer czyni liberalizm odpowiedzialnym za
destabilizowanie społeczeństwa. Nieustanny ruch (autor wspomina
Cztery Mobilność – geograficzną, polityczną, społeczną i małżeńską)
wewnątrz danej zbiorowości sprawia, że obumiera wspólnota. Trwałe
więzi spajające ze sobą jednostki zostają przerwane. Brak lokalnej
lojalności politycznej utrwala ten stan. Co zrobić aby odzyskać
tożsamość? Alasdair MacIntyre proponuje wziąć odpowiedzialność za
swoje czyny i doświadczenia. Porzucić emancypację na rzecz edukacji
dobra wspólnego.
***
Konrad Wojciechowski – absolwent UW (Wydział Stosowanych Nauk
Społecznych i Resocjalizacji), z dyplomem magistra socjologii
oraz animatora działań lokalnych (antropologia kulturowa). Na
co dzień realizuje się w zawodzie dziennikarza. Pisuje głównie o
sporcie, jego teksty ukazywały się w m.in. w "Polityce" i "Tylko
Piłka". Obecnie działa oddolnie, współpracując z lokalną gazetą
"Południe". Pracuje też nad biografią zespołu Perfect.
Źródło: inf. własna