Łęczyca. Tum znów stał się miejscem bitwy
Łęczyca, 9 września 1939. Nie wszyscy wiedzą, jak ważna jest to data w historii Polski. Wtedy to miała miejsce bitwa nad Bzurą, która byłą największą operacją zaczepną kampanii wrześniowej roku 1939. Na jednym z głównych kierunków planowanego natarcia, które ruszyło o godzinie 17:00 znalazła się Łęczyca, a po jej zdobyciu "głowa bydlęcia" czyli Ozorków. W walkach o Łęczycę i Tum walecznością odznaczyły się dwa pułki z 25 Dywizji Piechoty oraz 69 pułk piechoty z 17 Dywizji Piechoty wspierane przez 7 pułk artylerii ciężkiej. Jeśli ktoś 9 września 2006 roku znalazł się w Łęczycy, mógł uczestniczyć w inscenizacji tej wspaniałej bitwy.
Wchodząc wczesnym rankiem na zamkowy
dziedziniec można było zobaczyć ludzi szykujących się do
inscenizacji. Na środku dziedzińca stały dwa samochody ciężarowe
Opel Blitz z 1939 roku, pochodzące z prywatnej kolekcji. Na lewo od
wejścia znajdowały się dwa niemieckie motocykle, przy których
uczestnicy wprowadzali ostatnie poprawki. Troszkę dalej oddział
wojskowy z Leźnicy wydawał amunicję. Na prawo zaś, pod ogromnym
namiotem, łódzka Filmówka szykowała mundury.
Podszedłem do niemieckiego oficera stojącego
przy samochodzie. Był to starszy pan o siwawych włosach, wątłej
postury. Przedstawiłem się, a w odpowiedzi usłyszałem „miło mi,
Włodzimierz Graczyk, nadlekarz w armii niemieckiej”. Dalej rozmowa
potoczyła się dość gładko.
- Uczestniczy Pan po raz pierwszy w łęczyckiej inscenizacji?
W.G. - Przyjechaliśmy z Łodzi ze
stowarzyszenia Miłośników Rekonstrukcji Historycznej Żelazny Orzeł.
Tutaj jestem po raz pierwszy, ale uczestniczę w takich imprezach
dość często. Na przykład w następnym tygodniu bierzemy udział w
inscenizacji pod Sochaczewem, również jest to Bitwa nad Bzurą.
Historia to nasza pasja, chcielibyśmy, aby młodzi ludzie reagowali
na postacie, które gramy pozytywnie i życzliwie.
- Czy każdej inscenizacji, w jakiej Pan uczestniczył, wykorzystywano sprzęt wojskowy z kampanii wrześniowej?
- Oczywiście, zawsze sprzęt wojskowy z okresu
II wojny światowej uatrakcyjnia inscenizacje. Polecam Panu
przeczytanie scenariusza - jest naprawdę ciekawy. Zawiera kilka
epizodów oraz plany bitwy.
Podziękowałem za rozmowę i oddaliłem się w
kierunku zamkowej bramy, aby zrobić zdjęcie motocykliście. W bramie
stał wysoki niemiecki żołnierz. Zapytał się mnie, która godzina.
Korzystając z okazji poprosiłem go, aby pomógł mi znaleźć
organizatora inscenizacji. Polecił mi, abym udał się do Pana
Krzysztofa Daszyńskiego z grupy Żelazny Orzeł.
-..a skąd przyjechałeś?
Darek Pyśka - Jestem z Tomaszowa
Mazowieckiego. Nasze stowarzyszenie istnieje dopiero od roku, ale
mamy już za sobą kilka rekonstrukcji historycznych. Ostatnio
braliśmy udział w obronie niemieckich źródeł w Tomaszowie.
- Czy ktoś wam sponsoruje wyjazdy umundurowanie?
D.P. - Całe umundurowanie, jakie widzisz
sam kupiłem, podobnie jak sprzęt. Czasem się zdarzy, że trafia się
coś z odzysku, ale bardzo często bywa również tak, że znalezione
rzeczy są bardzo zniszczone. Koszty wyjazdów są pokrywane z naszych
kieszeni, ale nie szkodzi, to jest moja pasja, podobnie jak i mojej
rodziny.
- Czy uczestnicząc w bitwach odniosłeś jakąś kontuzje?
D.P. - Najgorsze są zimy. Miałem kiedyś
taki przypadek, że bitwa była rozgrywana w śniegu po kolana.
Dostaliśmy rozkaz padnij. Rzuciłem karabin, po czym padłem. Karabin
pozostał na śniegu, a ja znalazłem się pod nim. Jeśli chodzi o
jakieś urazy, raczej zdarza się to rzadko. W jednej z inscenizacji
uderzyłem się i straciłem kawałek zęba. Mój kolega, całkiem
przypadkiem wystrzelił z karabinu za moimi plecami i nic nie
słyszałem przez dwa dni. To hobby jest raczej dla ludzi
myślących.
Około godziny 11:45 odziały polskie i
niemieckie ustawiły się w dwuszeregach, aby omówić plany bitwy. Po
czym rozpoczął się wymarsz z Zamku szosą Łęczyca - Piątek do wsi
Kwiatkówek. Jako pierwsze, w kolumnach marszowych, wyszły 69 pułk
piechoty z 17 Dywizji Piechoty oraz 25 Dywizja Piechoty. Kiedy
żołnierze w pełnym oporządzeniu dotarli na miejsce, ukryli się w
zaroślach.
Po około 15 minutach z rynku głównego do wsi
Kwiatkówek, dalej do wsi Tum przejechała kolumn pojazdów
niemieckich, kierując się aż do „grodziska”. Kolumna była złożona z
trzech motocykli , dwóch ciężarówek i transportera opancerzonego Sd
Kfz 251 /3-IV.
Kolejny element inscenizacji to przejście
kompanii porucznika Marciniaka ze wsi Kwiatkówek do kolegiaty we
wsi Tum, gdzie nastąpiło przygotowanie pozycji obronnych na drodze
do „grodziska”.
Nie obyło się bez wpadek. Samolot, który miał
uczestniczyć w całej inscenizacji spóźniał się 20 minut. Więc
korzystając z okazji przysłuchałem się wypowiedzi p. Jolanty
Daszyńskiej, jednej z uczestniczek.
J.D. - … gram jedną z chłopskich kobiet,
które dawały naszym żołnierzom chleb i mleko. Potem zorganizowały
barykadę. Jest to wszystko zawarte w notkach uczestników tamtych
wydarzeń… Ubrania, jakie mam na sobie znalazłam gdzieś na strychu i
w piwnicy. Jestem pasjonatką, podobnie jak mój mąż lubię
historię.
W końcu ktoś krzyknął „Nadlatuje!”. Bitwa się
rozpoczęła. Samolot rozpoznawczy zaczął krążyć nad pozycjami
polskimi. W międzyczasie żołnierze polscy rozkładali na ziemi znak
orientacyjny oznaczający miejsce zrzutu meldunku. Samolot nadleciał
nad pozycje niemieckie i rozpoczął rozpoznanie.
Nikt z widowni już nie rozmawia, wszyscy
skupieni i wsłuchani w okrzyki „okopujemy się!”, „prawe skrzydło!”,
„wraca!”. Samolot nadlatuje na miejsce zrzutu i pilot wyrzuca
meldunek, który trafia do dowództwa. W międzyczasie wyrusza spod
"grodziska" kolumna dwóch ciężarówek niemieckich w eskorcie
motocykli. Następuje atak polskich oddziałów wspomagany przez
samolot. W całej tej wrzawie nagle słychać silny ogień
przeciwlotniczy i przerywany warkot silnika samolotu, który rozbija
się za „grodziskiem”. Tyraliera dwóch oddziałów niemieckich rusza w
kierunku polskiej linii obrony. Jeden od południa, drugi od
zachodu. Natarcie odbywa się skokami. Oddziały polskie z okrzykiem
na ustach rzucają się na wrogów ustawionych w szyku. Powstaje tak
wielki łoskot i huk, jakby zwaliła się jakaś ogromna skała.
„Sanitariusz!, sanitariusz!”.
I chociaż 30 Dywizja Piechoty dowodzoną przez
generała Kurta von Briesena przez jakiś czas stawiała opór, to w
końcu uległa pod naporem polskich bohaterów.
Na koniec wracająca polska piechota, prowadząc
wziętych do niewoli Niemców, otrzymała gromkie brawa od
publiczności, zaś narrator ogłosił zakończenie rekonstrukcji i
zaprosił wszystkich na wojskową grochówkę.
Źródło: Muzeum w Łęczycy