Jeszcze niedawno sami gnieździli się w starym mieszkaniu, gdzie jedyną wspólną przestrzenią była kuchnia. Teraz przychodzą do nich inni prosto z ulicy – wystarczy, że mają sensowny pomysł na działanie. Od roku przy ulicy Koszykowej 24 działa nowatorski dom kultury – Pracownia Duży Pokój, w której dotąd odbyło się ponad 600 wydarzeń.
Ten projekt to ewenement w warszawskim konkursie „Lokal na kulturę”. Złożyły go w 2011 roku cztery organizacje: Stowarzyszenie 61, Stowarzyszenie Rozwój w Biały Dzień, Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna oraz Stowarzyszenie Inicjatywa Wolna Białoruś. Zwyciężyli i wspólnymi siłami stworzyli Pracownię Duży Pokój. Pracują razem pod jednym dachem już od dłuższego czasu i mimo trudności przetrwali. Tworzą interesującą NGO-sową komunę.
– Znamy się jeszcze z harcerstwa i sytuacji trudnych, więc nawet jeśli rozmawiamy ze sobą bez zbytniej kurtuazji, to jesteśmy w stanie ze sobą pracować, bo się po prostu kolegujemy – mówi Róża Rzeplińska z MamPrawoWiedzieć.pl, projektu realizowanego przez Stowarzyszenie 61.
Dlaczego zdecydowali się razem wystartować w konkursie? – W pewnym momencie wszystko zaczęło pączkować. Stowarzyszenie 61 zaczynało kątem u kogoś, potem przeniosło się do lokalu przy Koszykowej 10. To był komercyjny najem. Po chwili dołączyły: Inicjatywa Wolna Białoruś, Pracownia Etnograficzna, nad własnym biurkiem zastanawiał się Rozwój w Biały Dzień. Zrobiło się ciasno. Wiedzieliśmy, że będziemy uzależnieni od grantów, raz ktoś będzie miał pieniądze, innym razem nie. Razem jest po prostu bezpieczniej – tłumaczy Róża Rzeplińska.
Trafić tu może każdy
Formuła działania Dużego Pokoju jest demokratyczna i otwarta. Każdy ma szansę się tu pokazać - amator, początkujący i doświadczony artysta. Trudno uszeregować rzeczy, które mają tam miejsce. To próby teatralne, filmowe, taneczne, castingi, spotkania, dyskusje, zjazdy, szkolenia, imprezy. – Nie prowadzimy rekrutacji, selekcji. Każdy może się zgłosić. Jedyne ograniczenie to czas, w godzinach od 8.00 do 22.00 i przestrzeń, bo mamy jedną salę. Jeśli ktoś w kalendarzu zauważy okienko, to przychodzi. Pierwszą grupą, która do nas przychodziła, była grupa teatru improwizowanego Klancyk – opowiada Joanna Kozera, menedżer Dużego Pokoju ze Stowarzyszenia Rozwój w Biały Dzień.
Często przychodzą do nich małe grupy, również nieformalne. Czasem pojawiają się pojedynczy aktorzy, którzy ćwiczą monodramy. Z Dużego Pokoju korzystają jednak również instytucje – odbyły się tu np. spotkania studentów jednego z kierunków Uniwersytetu Warszawskiego czy warsztaty publicznych instytucji zajmujących się kulturą. Trafiają tu także ludzie z innych miast: Łodzi, Krakowa, Trójmiasta. – Nie ze wszystkimi udaje się rzetelnie porozmawiać, bo wydarzeń jest tu kilkadziesiąt w miesiącu. Z większymi na pewno chcemy. Pytamy, co chcą robić, kim są. Rozmawiając, orientujemy się, jakie są pomysły i oczekiwania twórców – przyznaje Joanna Kozera.
– Choć to tylko 120 metrów kw., to dziennie odbywają się tutaj cztery spotkania. Ludzie mają bardzo różne potrzeby. Trzeba porozmawiać, zapytać, czy potrzebują światła, wzmacniacza, kabla, itp. Musimy być otwarci na różne dziwactwa i spontaniczność. Niepisana zasada jest taka, że pracuje się tu dwa miesiące, czyli tyle, ile zwykle wymaga przygotowanie nieformalnego projektu. Spotkania trwają czasem po kilka godzin, raz lub dwa razy w tygodniu. Ludzie przychodzą do nas również w sobotę i niedzielę. Nie mieliśmy incydentów poza jednym, kiedy młody chłopak nie wpadł na to, że granie na gitarze na full to może nie jest najlepszy pomysł. Nie robimy selekcji projektów, które do nas przychodzą. Zdarzają lepsze i gorsze projekty, ale ogólnie mam pozytywne wrażenie na temat tego, co się tu dzieje – mówi Róża Rzeplińska.
NGO-sy to nawet 50% ich gości
40-50% spośród wszystkich, którzy pracują w Dużym Pokoju, to organizacje pozarządowe. Z pracowni skorzystało dotąd kilkadziesiąt stowarzyszeń i fundacji. Wiele z nich przychodzi wielokrotnie. Gospodarze Dużego Pokoju również z niej korzystają – realizują własne projekty i pracują tu na co dzień. Pracownia to również ich biura. W Dużym Pokoju najwięcej kulturalnych rzeczy tworzą Rozwój w Biały Dzień oraz Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna. Stowarzyszenie 61 zajmuje się kwestią dostępu do informacji publicznej i prowadzi portal mamprawowiedziec.pl, gdzie publikuje informacje o posłach i senatorach.
– Pracownia Etnograficzna trafia do np. badaczy, folklorystów, studentów, osób zainteresowanych tematyką tożsamości, historii. Wolna Białoruś zbiera aktywistów walczących o demokratyczną Białoruś, czyli pojawia się wielu bardzo młodych wolontariuszy – wylicza Róża Rzeplińska.
– W pewnym momencie było naprawdę sporo zgłoszeń, więc trzeba było zarezerwować jeden dzień w tygodniu, by nasze cztery organizacje mogły zorganizować zebrania swoich członków. Inaczej wszystkie dni byłyby zajęte przez działania ludzi z zewnątrz. Przykładowo Pracownia Etnograficzna robi osiem projektów w ciągu roku – opowiada Anna Chlebicka z Pracowni Etnograficznej.
– Dla publiczności otwartych jest nawet dziesięć wydarzeń w miesiącu. To pokazy, warsztaty, spotkania i imprezy – mówi Joanna Kozera.
Kolektywne zasady współdziałania
Zarząd Pracowni Duży Pokój, czyli przedstawiciele czterech organizacji, spotyka się regularnie, omawia aktualne sprawy, zastanawia się nad rozwojem, co ma się dziać, co chce, żeby się działo. – Rozmawiamy też o kwestiach technicznych, czyli kto zapłaci czynsz, kto będzie miał pieniądze i gdzie brakuje żarówek. Ja zajmuję się kwestiami formalnymi, jestem w kontakcie z zarządem dzielnicy. Asia Kozera odpowiada za promocję i program, prowadzi też grafik i spotyka się z ludźmi. Każda z organizacji ma wyznaczony termin sprzątania. Mamy obowiązki. Jesteśmy wolontariuszami na rzecz Dużego Pokoju – wyjaśnia Anna Chlebicka.
Czterem współpracującym przy Dużym Pokoju organizacjom zależy, by każdy, kto przychodzi do pracowni, czuł się za nią odpowiedzialny. Pomaga w tym regulamin – osoby wpisujące się na listę muszą go zaakceptować. – Dyskusja na temat wizji Dużego Pokoju ciągle się toczy. Nasz projekt to proces, który nigdy się nie skończy. Zastanawialiśmy się na początku, co się wydarzy, jeśli damy ludziom klucze i pozwolimy im działać. W nasz eksperyment nie mogą uwierzyć domy kultury w innych miastach – przyznaje Joanna Kozera.
W prowadzeniu Dużego Pokoju pomaga dwóch odźwiernych i księgowy. – Niektórzy są zaskoczeni, że nie mamy sprzątaczki, zmywarki, super biurek, komputerów do dyspozycji i ekspresów do kawy. Dziwią się, że sami sprzątamy – opowiada Agnieszka Arana-Iturri z Inicjatywy Wolna Białoruś.
– Jedni dziwią się, że nikt ich tutaj nie obsłuży, inni z kolei są zaskoczeni, że nic za to nie chcemy. Jest to eksperyment, w którym się okazało, że ludzie mogą sobie ufać, nie zostawiać bałaganu, nie demolować, nie przynosić śmieci, po prostu być za to odpowiedzialnymi. Korzystającym z Dużego pokoju mówimy, że jeśli zostawią tu pobojowisko, to następni nie będą mogli z tego skorzystać – zaznacza Róża Rzeplińska.
Działalność gospodarcza a świnka skarbonka
Dziewczyny z organizacji tworzących Duży Pokój niechętnie mówią o pieniądzach, wolą dyskusje merytoryczne. Ostatnio podpisały jednak aneks do umowy z dzielnicą Śródmieście, który umożliwia im prowadzenie odpłatnej działalności – z czegoś trzeba finansować drobne naprawy i energię elektryczną, a to główne koszty Pracowni Duży Pokój.
– Naszym założeniem nie jest jednak zarabianie, prowadzenie działalności gospodarczej. To miejsce ma być otwarte. Idea jest taka, że nie trzeba płacić za to, w czym bierze się udział – podkreśla Anna Chlebicka.
– Budżet miasta na konkursy się zmniejsza, konkurencja rośnie. Miasto eksperymentuje z organizacjami, które chcą założyć działalność gospodarczą. Tu jednak nie widzę takiego działania. Mamy świnkę, do której jedni wrzucają dwa złote, inni 20, a jeszcze inni 50. Finansujemy z tego rzeczy podręczne: papier toaletowy, środki czystości, żarówki. To też ważne, bo na niektóre rzeczy nie ma w ogóle pieniędzy – mówi Kozera.
Case: lokatorzy
Dla wielu organizacji, którym udało się zdobyć przestrzeń w konkursie „Lokal na kulturę”, problematyczne okazuje się prowadzenie działalności i współistnienie z sąsiadami. Z jednej strony mają mandat miasta do działania, z drugiej muszą mieć się na baczności, bo jako ci nowi, są na cenzurowanym i wspólnota skrzętnie notuje ich wszystkie wyskoki.
– Sąsiedzi zareagowali na nas alergicznie. Na początku podpytywali, zagadywali, ale kiedy przynieśliśmy zaproszenia na otwarcie, wbiegł do nas pan, pokazywał na program i krzyczał, co to jest. Był bardzo niezadowolony, że coś tu będzie się działo – opowiada Kozera.
– Na otwarciu było dużo osób. Ludzie przestraszyli się, że tu będą non stop imprezy. Tak nas postrzegano i chciano się nas pozbyć. Wysyłano skargi do ZGN-u – mówi Anna Chlebicka.
Kilka miesięcy po otwarciu Pracowni Duży Pokój, latem 2011 roku, odbyło się spotkanie z lokalną wspólnotą, administratorem budynku, naczelnikiem wydziału kultury dzielnicy Śródmieście. – Przewodniczący wspólnoty przedstawił wizję, jak my tu imprezujemy, zakłócamy porządek, brudzimy, niszczymy klomby, a od otwarcia na początku kwietnia do spotkania latem odbyły się tylko dwie duże imprezy. Szybko okazało się, że ocieramy się o absurd. W pewnym momencie ustaliliśmy, że to nie jest klub – wspomina Kozera.
– Ustaliliśmy w końcu, że działamy tylko do 22.00, że nie palimy papierosów w obrębie budynku i na podwórku. Zasad pilnujemy. To bardzo porządna wspólnota, która dba o kamienicę. Przeprowadzili remont na własny koszt. Po podwórku nie biegają dzieci. To specyficzny klimat. Każda rzecz, która to łamie, staje się problemem – stwierdza Chlebicka.
Zdaniem Róży Rzeplińskiej problemy organizacji biorących udział w konkursie „Lokal na kulturę” wpisują się w szerszą dyskusję o roli warszawskiego Śródmieścia jako centralnej dzielnicy metropolii, gdzie krzyżują się sprzeczne interesy różnych grup mieszkańców – jedni chcą ciszy i spokoju, inni rozrywki, kolejni jeszcze chcą realizować swoje hobby.
– Żyjemy w bardzo ciekawych czasach, w których w mieście definiuje się nowy porządek. Różne grupy, od babć karmiących koty po osoby, które chcą prowadzić prywatny teatr, mają sprzeczne interesy. Pytanie jest takie, czy ustalanie, co jest najważniejsze, albo negocjacje prowadzące do kompromisu powinny się odbywać przy udziale władzy, czy może sami mieszkańcy się dogadają. Proces może trwać latami, bo będziemy skupiać się na dyskusjach i konsultacjach, ale może o to chodzi, że w żmudnych dyskusjach,ale jednak się dogadamy, może jakoś zdefiniujemy naszą wspólną przestrzeń. Nam to sprawiło trudność. Poszliśmy na ustępstwa. Nie stanęliśmy okoniem i nie mówiliśmy wszystko albo nic. Ale czy jako społeczeństwo będziemy umieli wypracować ten kompromis, bez oczekiwania, że to na władzy leży obowiązek rozwiązania konfliktu? Nasz świat dopiero się rodzi i to my jesteśmy twórcami, podobnie jak nasz sąsiad z góry i pan wiceburmistrz Królikiewicz – uważa Róża Rzeplińska.
Marzenia twórców Dużego Pokoju
Twórcy Dużego Pokoju są zgodni, że ich pomysł okazał się sukcesem. Udało im się przekonać do siebie dzielnicę, lokatorów, a organizacje i osoby prywatne walczą o możliwość realizowania swoich projektów w ich przestrzeni. O czym jeszcze marzą?
– Chcielibyśmy, by to miejsce, poza tym, że umożliwia twórczą działalność, było też miejscem wykluwania się nowych idei, więc by działało nie tylko artystycznie, spotkaniowo, integracyjnie, ale też intelektualnie. Mają tu miejsce dyskusje, ale chciałybyśmy, żeby miały szerszy oddźwięk. Brzmi szumnie, ale do tego dążymy – przyznaje Anna Chlebicka.
– Duży Pokój świetnie nadaje się do tworzenia nowych modeli działania. Sami jesteśmy nowym modelem i polem do tworzenia kolejnych. Najbardziej potrzebne są pieniądze, bo z resztą poradzimy sobie sami. Potencjał i możliwości są – dodaje Joanna Kozera.
Źródło: inf. własna