Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Czerpiąc z własnych, często trudnych doświadczeń, można zbudować coś wartościowego. Często o tym słyszymy, jednak rzadko można spotkać osoby, które przekuły hasło w rzeczywistość. Marta Ryczkowska współtworzy projekt Karuzela Sztuki i dociera z kulturą do dzieci, które najbardziej jej potrzebują.
Marcel Wandas: - Wydaje się, że ciężko zainteresować sztuką dzieci, kiedy mają do wyboru mnóstwo innych opcji - w tym laptopy, tablety, Xboksy. Czy rzeczywiście jest tak, że jednak można, i to w formie dość organicznej?
Marta Ryczkowska: - Dla nas sztuka jest punktem wyjścia do rozwoju na różnych poziomach. Również na poziomie relacji międzyludzkich czy wiedzy o świecie. Nasze zajęcia kształtują dzieci wielokierunkowo. Nie rezygnujemy z internetu całkowicie, to nie jest dla nas zło konieczne. Łączymy technologie z praktyką, zazwyczaj zaczynając prezentacją multimedialną i pogadanką na temat, który wybrałyśmy na dane zajęcia. Potem kontynuujemy to w zajęciach warsztatowych, manualnych. Bardzo często to są materiały zupełnie niestandardowe, spoza zestawu typowych narzędzi artysty-plastyka. To są na przykład materiały recyclingowe, owoce i warzywa, materiały zaczerpnięte ze świata natury. I dzięki temu przedstawiamy temat w przystępny dla nich sposób - językiem prezentacji multimedialnej, dzięki której potem jest łatwiej w części warsztatowej, bo już trochę sobie obejrzały i zdążyły oswoić się z tematem. Rezultat jest taki, że dzieci uczą się kreatywnego podejścia do przedmiotu i do przestrzeni. Poznają kierunki w sztuce i potem próbują sił w ich obszarze.
I to chyba jest najbardziej cenne.
M.R.: - Tak, bo dzięki temu mogą też zrozumieć, dlaczego artysta wymyślił sobie to tak, a nie inaczej. Myślę, że taka nauka przez praktykę jest dla nich bardzo cenna. Wspomniał pan o internecie. Rzeczywiście żyjemy w tej chwili w kulturze obrazów. Naszą rolą jest wytyczenie ścieżki w tej krainie, nauczenie się nazywania tych obrazów.
Co jednak zaskakujące, zajmują się Państwo też książkami. Chyba odczarowują Państwo niektóre stereotypy, bo okazuje się, że wcale nie trzeba zaganiać dzieci do świata kultury, że nie jest potrzebna też metoda kija i marchewki. One same chcą mieć z nim kontakt, i to często bez jakiejś ogromnej, dodatkowej stymulacji.
M.R.: - Jest takie hasło, że ludzie nie czytają, ale to nie prawda. Wydaje mi się jednak, że właśnie dlatego, że ogólnie panuje takie sloganowe podejście do przedstawiania różnych treści, przez to, że wszystko jest skrócone i schematyczne, ludzie szukają tych dłuższych form, gdzie problemy są bardziej pogłębione. Książki nadal funkcjonują i myślę, że one wcale nie stracą na popularności przez to, że dużo treści będzie wchodziło do internetu. A książki dla dzieci wyglądają bardzo ciekawie, to często są dzieła sztuki, rzeczy kolekcjonerskie, piękne przedmioty z pięknymi ilustracjami. Na naszych zajęciach też wybieramy takie publikacje, które ładnie wyglądają, ale też niosą za sobą ciekawe treści, które mogą czegoś dzieci uczyć, które pomagają w lepszym zrozumieniu świata i relacji międzyludzkich. Bo też o to chodzi – żeby przez sztukę uczyć dzieci życia w sposób bardziej świadomy i otwarty.
To też jest chyba sposób na burzenie barier, które często sztucznie się między ludźmi wznosi. Pokazują państwo, że wobec sztuki wszyscy są równi - niezależnie, na przykład, od statusu materialnego.
M.R.: - Już kiedy planowałyśmy ten projekt najważniejsze było dla nas to, żeby dotrzeć do dzieci, które same z siebie do Karuzeli nie mogą z różnych powodów trafić. Dlatego wybierałyśmy takie szkoły i takie placówki, które są odseparowane w jakiś sposób od centrum, oddalone od oferty kulturalnej Lublina. Obszary poprzemysłowe, z jakiegoś powodu marginalizowane, obszary biedy i różnych problemów. Chciałybyśmy bezpośrednio trafić do tych osób. Wybrałyśmy szkoły z tych dzielnic, szkoły, które nie miały takiej infrastruktury. Cały czas jeździmy do dzieci ze swoimi materiałami plastycznymi, komputerem, projektorem, bo nie wszędzie takie wyposażenie jest. To się zawsze świetnie sprawdzało i również w nas pewne stereotypy upadały. Okazywało się, że nawet w tych odległych dzielnicach, które mogły odstawać pod różnymi względami od centrum, spotykałyśmy bardzo kreatywne, mądre dzieci, które z radością chciały brać udział w tych zajęciach. Dla nich to była naprawdę wielka atrakcja. Jeździmy też do szpitala dziecięcego, na oddział onkologii, który funkcjonuje dosyć hermetycznie. Musimy umawiać się na bardzo konkretne terminy, ale możemy przychodzić z naszymi materiałami i robimy bardzo różne rzeczy. Oczywiście nie zawsze jest tak, że wszyscy chcą brać udział w zajęciach, wszystko zależy od chęci, nikogo nie zmuszamy. Ale jeśli tylko decydują się na udział, to zazwyczaj potem wracają do nas. To jest też okazja na ubarwienie szpitalnego życia. Robimy na zajęciach rzeczy, które potem dzieci mogą zachować na dalszy pobyt w szpitalu. Na przykład na pierwszych zajęciach robiłyśmy teatr cieni. To były zajęcia, w których pomogło nam wydawnictwo Edyty Jungowskiej, dzięki któremu dostałyśmy audiobooki. Do tego zorganizowałyśmy warsztat z robienia teatrzyków cieni, dzięki czemu potem można było pobawić się latarkami i rzeczami, które dzieci stworzyły. To był bardzo piękny warsztat, po którym ich dzieła mogły ozdabiać na przykład szpitalne parapety. Wydaje mi się, że dla nich jest to chwila radości w tej szarej, szpitalnej codzienności. W tym roku wybrałyśmy miejsca, takie jak dom dziecka czy dom samotnej matki, gdzie również bardzo chcemy dotrzeć.
Chciałem jeszcze zapytać o to, skąd się to wszystko wzięło. Bo z jednej strony jest odpowiedź bardzo oczywista - wszystkie osoby zaangażowane w projekt są po studiach związanych z działalnością artystyczną. Z drugiej strony, chyba tak ciekawa działalność musi wypływać z własnych doświadczeń czy też specyficznie rozwiniętej empatii?
M.R.: - Program tworzą trzy osoby. Ja jestem historyczką sztuki i graficzką, Eliza Galey skończyła lubelski wydział artystyczny, a Agnieszka Chwiałkowska również skończyła historię sztuki. Do tego każda z nas ma też wykształcenie pedagogiczne, co jest bardzo pomocne. Ale ogromne znaczenie ma tutaj nasze prywatne doświadczenie. Ja i Eliza jesteśmy mamami dzieci w wieku czterech i sześciu lat. Tak więc to są potencjalni odbiorcy Karuzeli Sztuki. Chciałyśmy więc stworzyć taki program, w którym nasze dzieci też będą mogły uczestniczyć i dawać inspiracje do tego, co się dzieje w projekcie. Szpitalne warsztaty także znajdują swoje odzwierciedlenie w naszym życiu, każda z nas przeżywała szpitalny epizod. Moje dziecko urodziło się z ciężką choroba wrodzoną, więc dobrze wiem, co to znaczy być w tej szpitalnej rzeczywistości, jak się funkcjonuje bez wielkiego wsparcia ze strony lekarzy, czy personelu i wśród pewnej monotonii szpitalnej, która też rodzicom się przydarza. Więc na oddział wchodzimy nie tylko jako taka banda radosnych animatorek.
Czy z takim doświadczeniem można pozostać wiarygodnym i łatwiej jest "wniknąć" w sytuację?
M.R.: - Na pewno nie da się oszukiwać, taką sztuczną radością nie da się zamydlić oczu. Tego typu warsztaty muszą się opierać na szczerości relacji międzyludzkich. Oczywiście udział w warsztatach jest dobrowolny, nikogo nie zmuszamy i rozumiemy, jeśli ktoś akurat nie ma na nie ochoty. Ale jeśli tylko dziecko decyduje się na wzięcie udziału, to jest to dla nas ogromna radość. Tak więc czujemy że robimy coś, co ma sens, i co jest dla nas bardzo ważne.
A najbliższe plany?
M.R.: - W tym momencie rozpoczynamy projekt współfinansowany przez Wydział Kultury Miasta Lublin. To jest rozwinięcie naszych zeszłorocznych działań z akcentem na sztukę i dziedzictwo kontynentów. To będą zajęcia inspirowane sztuką z różnych stron świata. Od marca prowadzimy też cykliczne zajęcia w Centrum Kultury w Lublinie, które będą inspirowane różnymi wydarzeniami, które dzieją się w Centrum. Już niedługo rusza nowa strona, dedykowana właśnie Kontynentom, cały czas najświeższe informacje są również na naszych facebooku.
Źródło: lublin.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.