Czy do bycia społecznikiem wystarczy praca w organizacji pozarządowej? A może finansowe zaangażowanie? Piotr Frączak w felietonie dla Ekonomiaspoleczna.pl zastanawia się, kim jest społecznik i opowiada o społecznikach w przedsiębiorstwach społecznych.
Niedawno poznałem dwie spółdzielnie socjalne, które bardzo mnie zainteresowały. Nie tyle nawet ze względu na branże, w których działają, a ze względu na trzy charakterystyczne cechy. Obydwie spółdzielnie powstały oddolnie, bez specjalnego wsparcia ze strony państwa (nie korzystały z dofinansowania na starcie), a ich prezesi pracowali w nich społecznie, nie pobierając wynagrodzenia.
Skłoniło mnie to do przemyśleń na temat tego, co w dzisiejszych czasach oznacza bycie społecznikiem. Jak to postrzegamy i czy akceptujemy taki stan rzeczy? W mojej książce "W poszukiwaniu tradycji", która powstała dzięki wsparciu CEE Trust i będzie dostępna już niedługo, poświęcam trochę miejsca dyskusji o roli społecznika kiedyś i dziś.
Próbuję sformułować różne kategorie społeczników. Od „ideologów”, tych, którzy wizje próbują przekuwać w konkretne postulaty, przez „liderów”, odpowiedzialnych za przełożenie postulatów na plany działań, „działaczy” czyli aktywistów, którzy realizują poszczególne działania, po „wolontariuszy” i pracowników, którzy wspomagają realizację poszczególnych działań.
Jednak czym jest ta podstawowa idea, która rozróżniałaby ideologów i działaczy trzeciego sektora od chociażby ideologów i działaczy partyjnych, wolontariuszy od bezpłatnych stażystów, a pracowników organizacji pozarządowych od tych zatrudnionych w korporacjach. Jak sprawdzić, czy jest się już (albo jeszcze) społecznikiem, czy już etatowym działaczem. Moim zdaniem są dwa kryteria bycia społecznikiem – poświęcenie swojego czasu i poświęcenie swoich pieniędzy. Niby banał, ale mojej opinii towarzyszy kilka tez, które – jak mniemam – czynią ów banał dyskusyjnym.
Czy więc czujecie się społecznikami? Dla mnie społecznikostwo jest jak hobby. Nikt z kolekcjonerów nie powie: „ponieważ moim zbiorom poświęcam tyle swojego czasu, nie będę już nic dokładał ze swoich pieniędzy”. Ich kolekcja wtedy się nie powiększy. Bez pieniędzy od tych, którzy wierzą w to, co robią sprawa społeczna nie posunie się do przodu.
Z drugiej strony, w ostatecznym rozrachunku, największe nawet pieniądze nie zastąpią społeczników, choć byłoby fajnie, gdyby wsparły ich wysiłki. Społecznicy z ich czasem i ich pieniędzmi (nawet przysłowiowym wdowim groszem) są niezbędni także w ekonomii społecznej. Cieszę się, że spotkałem takich społeczników w spółdzielniach socjalnych. To dobrze wróży.
Piotr Frączak dla Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl