Chłopakom na oddziale dziennym ośrodka opiekuńczego gotował kakao, wielki gar. Byli zszokowani. Dlaczego nie mieliby dostać? W zwykłych domach rodzice robią przecież śniadania - ngo.pl pisze o Krzysztofie Rusiniaku, przewodniczącym Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego na Ochocie.
Kładę się na podłodze, bo z tej perspektywy można więcej zobaczyć. Tak mówi Krzysztof Rusiniak, o którym będzie ten tekst. Krzysztof Rusiniak jest psychoterapeutą i przewodniczącym Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego, a ja leżę na podłodze w siedzibie Centrum Pomocy Psychologicznej „Pierwszy Krok”, stowarzyszenia na Ochocie, żeby sprawdzić, jak się zachowują maluchy.
Z perspektywy podłogi widać: kawałek bordowej wykładziny, kilka resoraków, gumowe piłki w różnych kolorach. Między tymi akcesoriami sprawnie lawirują nogi dorosłe (cztery w skarpetkach, osiem w pończochach) oraz mniej sprawnie nogi dziecięce (wszystkie w rajstopach). Przez chwilę nie wiem, co więcej ma być widać z tej perspektywy. Może tylko to, że postacie dziecięce patrzą na siebie trochę z ukosa, jak sięgają po zabawkę, ale nikt ich zagarnia w swoją stronę. Jak Marcela (3 l.) wita się z Nelą (2 l.) to patrzy jej w oczy i głaszcze po głowie, jak psiaka. A jak opiekunka pani Karolina, pedagożka i studentka socjologii mediów (l. 23) zadaje pytania „Jakie zwierzątka chcecie teraz poudawać?”, to słychać: „żabę”, „lwa”, ale odpowiadają rodzice.
Pierwsze Kroki na Ochocie
Krzysztof Rusiniak mówił, że tak będzie. Że z perspektywy podłogi widać, jak dzieci są ze sobą w spontanicznej relacji, jak dorośli chcą je w tej relacji wyręczyć. Projekt „Pierwsze kroki” ma maluchy uspołeczniać, ale pielęgnować spontaniczność, bo to, co nas potem w życiu ogranicza: sztywność, dystans, wewnętrzną kontrolę – dostajemy w pakiecie z wychowaniem. Według pani Karoliny „on jest bardzo profesjonalny i robi wrażenie na rodzicach”, a według pani Anieli, babci Julii (l. 4) „po prostu zna się na dzieciach”.
Rusiniak założył Stowarzyszenie Centrum Pomocy Psychologicznej PIERWSZY KROK, żeby zrobić ten projekt i inne. Jest też członkiem zarządu Fundacji Bene Vobis, która działa na rzecz młodzieży. Obecnie, w Centrum na Kaliskiej spotykają się opiekunowie małych dzieci z dziećmi oraz seniorzy. To zwykli ochocianie, mają potrzebę kontaktu ze sobą albo z własnym dzieckiem, chociaż Rusiniak pracuje też terapeutycznie z osobami doświadczającymi przemocy. Rodziców konsultuje, jeśli chcą, choć czasem nie chcą, bo przecież „znają się na dziecku”. Więc ostatnio Rusiniak częściej konsultuje sprawy organizacji pozarządowych w ochockim DKDS-ie.
Ciechanowiec i francuskie wody mineralne
Wcale nie jest z Ochoty, tylko z Ciechanowca na Podlasiu. Mówi o nim, że jest piękny i koniecznie trzeba tam zobaczyć Muzeum Weterynarii. Mama pracowała na poczcie, ojciec miał gospodarstwo. Mieli dom z ogrodem, pan Krzysztof kochał zabawy podwórkowe, na rowerze jeździł nawet do sklepu po drugiej stronie drogi. Dziś mieszka na Gocławiu. Żonę ma z ochockimi korzeniami, ślub brali na Ochocie, w kościele św. Jakuba. I wcale nie zaczynał od pracy terapeutycznej, tylko francuskich wód mineralnych.
Krzysztof Rusiniak był po zawodowym studium medycznym, kiedy przyszły lata 90. i można było realizować marzenia. W 1997 zatrudnił się w spółce sprowadzającej na polski rynek wody mineralne. Nie było podręczników o efektywnej sprzedaży, ale zajęcie było trochę psychologiczne: nawiązać relację, przekonać klienta. Budował też biurowce na Kasprzaka, po 1997 r. był dyrektorem biura zarządu w firmie deweloperskiej. Pracował w firmie audytorskiej, tam z kolei oprócz tego, że trzeba było przejrzeć mnóstwo dokumentów, to jednak była praca z ludźmi. Więc psychologia próbowała go znaleźć – w biznesie. Prawdziwa fascynacja przyszła na studiach – Szkołę Wyższej Psychologii Społecznej, a potem szkołę psychoterapeutyczną skończył już ze sporym doświadczeniem zawodowym.
Kakao dla chłopaków
Współpracował z Karanem – ośrodkiem leczenia uzależnień w Warszawie. Trzy miesiące przepracował też na oddziale dla nieletnich w Ośrodku Wspomagania Rodziny w Pyrach, koło Warszawy. Wszystko w jednym: dom dziecka, ośrodek interwencji kryzysowej i hostel, oddział dla mężczyzn, w zasadzie młodych chłopców. Nieufni, 9 – 21 lat, skierowani tu zwykle z pogotowia opiekuńczego – nic od nikogo wcześniej nie dostali, to czemu mieliby dawać? Krzysztof Rusiniak mówi, że to były niezwykle fajne chłopaki.
Rusiniak: – Zasada w ośrodku była taka, że oni sami sobie robią śniadania. A ja im robiłem. W domach rodzice robią przecież śniadania. Ugotowałem też kiedyś gar kakao – takiego, jak sam pijałem na śniadanie. Byli zszokowani. Nigdy niczego nie komentowali, ale dzięki takim drobnym zabiegom mieliśmy świetne relacje.
Na początku udowadniał, że można na niego liczyć, bo sprawdzali go na różne sposoby. Nie dał się sprowokować, jak biegali po oblodzonym dachu, zmywał sam – jak odmawiali zmywania. Pamiętał, którego trzeba budzić kilka razy, a którego po cichu. Jak kiedyś jeden z nich odburknął: „jak nie wstanę za pięć minut, to niech mnie pan wodą obleje”, to przyniósł pełen dzbanek i wylał.
– Obiecane – wykonane. Jak się na coś umawialiśmy, to ja tego przestrzegałem, bo zasady budują poczucie bezpieczeństwa.
Potem nigdy nie musiał ani po chłopakach zmywać, ani budzić na siłę. Podczas rozstania płakali.
Zmiana osobowości
W prace DKDS-u na Ochocie włączył się w 2009 roku, przewodniczącym jest niespełna rok. Wygrał pięcioma głosami z dotychczasowym przewodniczącym, Markiem Chodaczyńskim Unii Teatru Niemożliwego. Były w Komisji osoby zdziwione tym wyborem, bo część organizacji uczestniczących w pracach od powstania Komisji mówi, że przewodniczącego nie zna i zwyciężył dlatego, że w DKDS-ie pojawiły się nowe organizacje.
Nam przewodniczący mówi, że przede wszystkich chce poszerzyć grono organizacji, które angażują się w działania Komisji. Na Ochocie jest ich ponad 100, dziś już jedna czwarta pojawia się na zebraniach – najwięcej zawsze na wyborczym.
Sylwia Wołczak zasiadająca w ochockim DKDS z ramienia Urzędu Dzielnicy, na prośbę o porównanie obecnej kadencji przewodniczącego z poprzednią:
– Obecny przewodniczący różni się od poprzedniego wyraźnie osobowością, trudno ich porównywać. Pan Marek Chodaczyński z racji bogactwa swoich zobowiązań zwracał uwagę na sprawy ogólnomiejskie. A z panem Krzysztorem Rusiniakiem wracamy na posiedzeniach do tego, co ważne dla Ochoty.
Belfer jest „na musiku”
Krzysztof Rusiniak o byciu przewodniczącym: – To trudna rola. Trzeba widzieć wszystkie organizacje, a nie tylko swój czubek nosa, słyszeć potrzeby, wyciągać z nich wnioski i precyzować je. Mój pomysł na DKDS jest taki, żebyśmy przestali być hermetyczni i rywalizacyjni. Niby się widzimy co jakiś czas, ale jak wychodzimy ze spotkania, to robimy swoje.
Chce zachęcać do udziału w przedsięwzięciach ogólnomiejskich lub inicjowanych przez miasto – jak ostatnio, w budżecie obywatelskim. Sam brał udział w części prac nad Kalkulatorem Kosztów Zaniechania – narzędziem opracowanym w innowacyjnym projekcie Mazowieckiego Centrum Pomocy Społecznej. Narzędzie ma obliczać, ile w przyszłości budżet samorządu straci na tym, że dziś nie wprowadza aktywnych rozwiązań z polityki społecznej.
Jednocześnie jest przeciwnikiem biurokracji: – Z pracy w audycie wiem, że rozwiązania mogą być prostsze i oparte na zaufaniu. Przepisy nie nakazują tego wszystkiego, co czasami nakazują sami urzędnicy, to jest kwestia interpretacji. Jestem zwolennikiem tego, żeby powierzać organizacji pieniądze na konkretny cel, a nie na sztywne kategorie w danym projekcie. Dlaczego nie mamy rozporządzać budżetem zadania elastyczniej – tak, jak się rozporządza budżetem domowym?
Na Krzysztofa Rusiniaka głosowała Barbara Kulpińska z Centrum Edukacyjnego EMPIRIA:
– Pana przewodniczącego znam z wyjazdu integracyjnego dla ochockich organizacji, część z nich prowadził. Obserwowałam wtedy jego warsztat. Starałam się nie ingerować, bo sama jestem nauczycielką, a wie pani, belfer jak zacznie, to jest „na musiku” – musi coś podpowiedzieć, poradzić, zarekomendować. Nawet wykładowcy. Pan Krzysztof świetnie sobie na tych zajęciach poradził: otwarty, taktowny. Pomyślałam, że nadaje się na tę funkcję.
Źródło: inf. własna ngo.pl