Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Publicystyka
Kryzys dopiero poczujemy. W budżecie Warszawy brakuje 0,5 mld zł
Jan Fusiecki (warszawa.gazeta.pl)
Aby dokończyć rozpoczęte inwestycje, ratusz musi w przyszłym roku szukać oszczędności sięgających pół miliarda złotych. - Trzeba ciąć niepotrzebnie rozbudowaną administrację - proponuje opozycja.
Radnym przesłano właśnie założenia do przyszłorocznego budżetu. Zakładają utrzymanie wydatków inwestycyjnych na tegorocznym poziomie - 2,1 mld zł. Miasto zaangażowało się w szereg kapitałochłonnych inwestycji, m.in. budowę drugiej linii metra i Trasy Mostu Północnego, Centrum Nauki "Kopernik" czy Muzeum Warszawskiej Pragi. Udało się wywalczyć unijne wsparcie na realizacje sztandarowych projektów. - Jednak w każdym z nich musimy mieć własny wkład finansowy - zauważa Marcin Ochmański, rzecznik ratusza.
Tymczasem do kasy miasta wpływa coraz mniej pieniędzy. Wpływy z podatków dochodowych od osób fizycznych (PIT) i firm (CIT) były przez pierwsze miesiące tego roku o 160 mln zł niże niż w 2009 r. To skutek kryzysu finansowego, niższych stawek PIT dla najzamożniejszych i ulg prorodzinnych. Przez kryzys na rynku finansowym miasto rezygnuje ze sprzedaży najatrakcyjniejszych terenów pod inwestycje. Zapowiadany program prywatyzacji spółek miejskich zakończył się fiaskiem. - Wielkie miasta odczuwają skutki kryzysu z opóźnieniem - podkreśla Mirosław Czekaj, skarbnik Warszawy.
Tymczasem do kasy miasta wpływa coraz mniej pieniędzy. Wpływy z podatków dochodowych od osób fizycznych (PIT) i firm (CIT) były przez pierwsze miesiące tego roku o 160 mln zł niże niż w 2009 r. To skutek kryzysu finansowego, niższych stawek PIT dla najzamożniejszych i ulg prorodzinnych. Przez kryzys na rynku finansowym miasto rezygnuje ze sprzedaży najatrakcyjniejszych terenów pod inwestycje. Zapowiadany program prywatyzacji spółek miejskich zakończył się fiaskiem. - Wielkie miasta odczuwają skutki kryzysu z opóźnieniem - podkreśla Mirosław Czekaj, skarbnik Warszawy.
Dlatego ratusz zakłada, że przyszły rok nie przyniesie radykalnej poprawy. To oznacza konieczność szukania oszczędności. Warszawa nie powinna już pożyczać pieniędzy, bo wskaźnik zadłużenia pod koniec 2011 r. sięgnie 55 proc. budżetu, czyli niebezpiecznie zbliży się do 60-proc. granicy, której zgodnie z polskim prawem samorządy przekraczać nie mogą.
Już rozpoczętych inwestycji również wstrzymać nie można. Pozostaje szukać oszczędności w wydatkach bieżących. Założenia do przyszłorocznego budżetu mówią o kwocie sięgającej pół miliarda złotych. - Rozesłaliśmy burmistrzom dzielnic prośby, by szukali oszczędności. Nie powinni być zdziwieni, bo już rok temu wyjaśnialiśmy, jak powinni planować wydatki na 2011 r. - mówi Marcin Ochmański.
- Nie można zabrać pieniędzy szkołom czy opiece społecznej - mówi Bartosz Dominiak, radny opozycyjnego SdPl. - Powinno się odchudzić administrację, ale to nie jest proste. Trudno mi sobie wyobrazić burmistrza, który zdecyduje się na redukcję personelu w swoim urzędzie.
Jego zdaniem mści się polityka kadrowa ekipy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która przed nadejściem kryzysu pozwoliła na rozrost administracji. - Gdy pod koniec 2006 r. obejmowała władzę, urzędy miasta i dzielnic zatrudniały w sumie 5,7 tys. osób. Ta liczba wzrosła aż do 7,2 tys. - zauważa Dominiak.
Miasto liczy na dochody ze sprzedaży udziałów w spółkach miejskich i terenów pod inwestycje, głównie na placu Defilad. - Skupujemy tam roszczenia od przedwojennych właścicieli, opracowujemy plan zagospodarowania. Sprzedaż działek w tym rejonie może dać pokaźny zastrzyk pieniędzy - mówią urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Jednak zarówno wpływy z prywatyzacji, jak i sprzedaż nieruchomości to niepewne źródła. Planowaną przez obecną ekipę sprzedaż SPEC-u zablokowały związki zawodowe i koalicyjni radni SLD, a powodzenie sprzedaży gruntów na pl. Defilad może uniemożliwić dekoniunktura na rynku nieruchomości.
Projekt budżetu na 2011 r. musi być gotowy do połowy listopada.
Już rozpoczętych inwestycji również wstrzymać nie można. Pozostaje szukać oszczędności w wydatkach bieżących. Założenia do przyszłorocznego budżetu mówią o kwocie sięgającej pół miliarda złotych. - Rozesłaliśmy burmistrzom dzielnic prośby, by szukali oszczędności. Nie powinni być zdziwieni, bo już rok temu wyjaśnialiśmy, jak powinni planować wydatki na 2011 r. - mówi Marcin Ochmański.
- Nie można zabrać pieniędzy szkołom czy opiece społecznej - mówi Bartosz Dominiak, radny opozycyjnego SdPl. - Powinno się odchudzić administrację, ale to nie jest proste. Trudno mi sobie wyobrazić burmistrza, który zdecyduje się na redukcję personelu w swoim urzędzie.
Jego zdaniem mści się polityka kadrowa ekipy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która przed nadejściem kryzysu pozwoliła na rozrost administracji. - Gdy pod koniec 2006 r. obejmowała władzę, urzędy miasta i dzielnic zatrudniały w sumie 5,7 tys. osób. Ta liczba wzrosła aż do 7,2 tys. - zauważa Dominiak.
Miasto liczy na dochody ze sprzedaży udziałów w spółkach miejskich i terenów pod inwestycje, głównie na placu Defilad. - Skupujemy tam roszczenia od przedwojennych właścicieli, opracowujemy plan zagospodarowania. Sprzedaż działek w tym rejonie może dać pokaźny zastrzyk pieniędzy - mówią urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Jednak zarówno wpływy z prywatyzacji, jak i sprzedaż nieruchomości to niepewne źródła. Planowaną przez obecną ekipę sprzedaż SPEC-u zablokowały związki zawodowe i koalicyjni radni SLD, a powodzenie sprzedaży gruntów na pl. Defilad może uniemożliwić dekoniunktura na rynku nieruchomości.
Projekt budżetu na 2011 r. musi być gotowy do połowy listopada.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.