Kiedy pojawiają się problemy, trzeba o nich rozmawiać. I nie załamywać się, tylko robić coraz więcej. Damian Staniszewski, wiceprezes spółdzielni socjalnej Kreatywni, finalisty ubiegłorocznego konkursu na najlepsze przedsiębiorstwo społeczne opowiada o wyzwaniach i rozwoju spółdzielni, która obecnie zatrudnia ponad 40 osób z orzeczeniami o niepełnosprawności.
Krzysztof Cibor: Jesteście pierwszą spółdzielnią socjalną założoną wyłącznie przez osoby niepełnosprawne, na stronie podajecie, że obecnie blisko 90% z 32 zatrudnionych osób to niepełnosprawni. Czy ten wskaźnik wciąż jest tak wysoki?
Nie tylko zatrudniacie osoby niepełnosprawne, ale również szkolicie przedsiębiorców, jak je zatrudniać. Skąd bierze się wasza misja?
Przede wszystkim z doświadczenia prezes zarządu pani Zofii Ziemby w pracy z osobami niepełnosprawnymi. Pani prezes ma około 30-letnie doświadczenie w pracy zawodowej z osobami niepełnosprawnymi. Angażuje się również w działalność kilku organizacji pozarządowych działających na rzecz niepełnosprawnych.
To ona była inicjatorką i głównym motorem założenia i funkcjonowania naszej spółdzielni. Pani Zofia przygotowała kilku pracowników z zakresu zatrudniania osób niepełnosprawnych, zarówno w kwestii kontaktów interpersonalnych jak i formalno-prawnych dotyczących zatrudniania osób niepełnosprawnych. Podmiot świadczący usługi szkoleniowo-doradcze w zakresie zatrudniania osób niepełnosprawnych, staje się bardziej wiarygodny dla klientów, jeśli sam zatrudnia takie osoby.
Dwa lata temu, kiedy odwiedzałem Kreatywnych, widziałem kilkuosobową spółdzielnię osób, które mają nadzieję, ale nie są pewne przyszłości. Teraz okazuje się, że jesteście gigantem pod względem zatrudnionych. Ponadto macie dynamiczny wzrost liczby pracowników, co w dzisiejszych czasach nie jest łatwe. Jesteście dowodem na to, że spółdzielnie dają sobie radę w kryzysie?
Potrafimy sobie radzić. Naszym atutem jest to, że nie zajmujemy się produkcją, tylko świadczymy usługi, na które zawsze jest popyt (usługi opiekuńcze, tereny zielone, catering). Kryzys pewnie wpływa na skalę zapotrzebowania, ale ono wciąż jest – wciąż trzeba jeść, czy opiekować się osobami, starszymi i potrzebującymi.
Wasza oferta jest bardzo szeroka, świadczycie różne usługi (od porządkowych po księgowość i doradztwo prawne). Z czego wynika ten rozstrzał?
Przede wszystkim z umiejętności naszych członków – taka jest idea spółdzielni. Łączymy to, co jest najlepsze w każdym z nas. Co więcej – rozwijamy się dzięki wiedzy i umiejętności innych. Mamy w spółdzielni osoby, które zaczynając pracować jako opiekunowie i opiekunki osób starszych, niewiele wiedzieli o tej pracy. Później skończyli kursy, nabrali doświadczenia i zaczęli się naprawdę w tym kierunku rozwijać – nie tylko zawodowo, ale również osobiście.
Doradztwo prawne wzięło się np. stąd, że ja jestem prawnikiem. Prowadzimy m.in. doradztwo i szkolenia dla podmiotów ekonomii społecznej. Oczywiście jesteśmy też otwarci na inne przedsiębiorstwa, ale naszym głównym klientem są przedsiębiorstwa społeczne.
Gdy przychodzą do nas potencjalni pracownicy, a w późniejszym czasie członkowie, to z reguły są przyjmowani na konkretne stanowisko w ramach działań, które już prowadzimy. Nie zamykamy się przed możliwościami rozwoju w innych kierunkach niż te, które już prowadzimy. Jeżeli przystąpi do naszej spółdzielni osoba z nowymi kompetencjami i umiejętnościami, to możliwe że rozpoczniemy działalność w jeszcze innym kierunku niż do tej pory prowadziliśmy.
Czy trudno zarządza się przedsiębiorstwem o tak szerokiej ofercie?
Łatwo nie jest, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Ponieważ rozstrzał usług jest rzeczywiście duży, podzieliliśmy spółdzielnię na działy. Zarząd kontaktuje się z kierownikami działów, którzy koordynują pracę w poszczególnych obszarach. To oczywiście ułatwia zarządzanie.
Jak wyglądają procesy demokratyczne w tak dużej spółdzielni, jak Kreatywni?
Nie ukrywam, że nie wszystko działa idealnie. Aż czterdziestu naszych pracowników jest członkami spółdzielni. To dość duża liczba jak na spółdzielnię socjalną. Z tej liczby część oczywiście bierze aktywny udział w zebraniach spółdzielni, część zaś zdaje się nie przykładać do nich aż tak dużej wagi. Nie wiem, z czego to wynika, pewnie łączy się z jakąś ogólną postawą życiową, brakiem zaufania, że moja opinia może coś zmienić. Tymczasem w spółdzielni ten głos naprawdę się liczy.
Większość spółdzielni ogranicza się do jednego walnego zgromadzenia, na którym przyjmowane jest sprawozdanie roczne. My robimy zebranie średnio raz na kwartał. Oczywiście nie rozpatrujemy na nich wszystkich kwestii, bo codziennym zarządzaniem spółdzielnią zajmuje się Zarząd.
Kreatywni to pierwsza spółdzielnia, w której pan pracuje. Jak odnalazł się pan w tej specyficznej formie prawnej?
Forma prawna jest specyficzna, ale jednak – jako prawnik – widzę sporo podobieństw do spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Pewnie różnice bardziej widoczne są w przypadku małej spółdzielni. Jednak kiedy spółdzielnia rośnie i rozwija się, musi pojawić się porządek korporacyjny i różnice w sposobie zarządzania maleją.
W 2011 roku doszliście do finału konkursu PEFONDES. Co to dało spółdzielni i spółdzielcom?
W naszej kategorii do finału dotarły trzy podmioty. Telefonicznie zostaliśmy poinformowani, że otrzymaliśmy drugie miejsce, ale na stronie jesteśmy po prostu jednym z trzech nominowanych.
Kiedy składałem dokumenty, podchodziliśmy do konkursu niezobowiązująco. Myśleliśmy: „warto spróbować, może się uda”. Kiedy okazało się, że dotarliśmy do kolejnej rundy, nadzieje zaczęły wzrastać. Później był jeszcze trzeci etap, kiedy należało wysłać tłumaczenia wszystkich dokumentów. Wówczas cała spółdzielnia już była zaangażowana emocjonalnie, wszyscy cieszyli się, dopytywali.
Nawet kiedy okazało się, że nagroda w wysokości 10 tys. euro przeszła nam koło nosa, spółdzielcy nie zmartwili się bardzo. Byli dumni, że nasza mała spółdzielnia z jakiejś Bydgoszczy, została zauważona w Europie. To ich zmotywowało do dalszego działania i na pewno pomogło w tym nie najłatwiejszym dla naszej spółdzielni okresie.
Do finału dotarliście również w drugiej edycji konkursu na Najlepsze Przedsiębiorstwo Społeczne Roku.
To oczywiście też było dla nas spore wyzwanie. Duży konkurs i ostra konkurencja. Cieszymy się, że dotarliśmy do finału i że na Gali Konkursu mogliśmy stać obok najlepszych polskich przedsiębiorców społecznych, porozmawiać z tymi ludźmi.
Z małego kulejącego podmiotu rozwinęliście się w dużą, dobrze funkcjonującą firmę. Jakie są wasze rekomendacje dla innych spółdzielców socjalnych, którzy często na początku działalności napotykają na problemy, które zniechęcają ich do dalszych działań.
Nie ma jednej recepty, ale myślę, że problem często leży w członkach spółdzielni. Nie można poddawać się zaraz po tym, jak natkniemy się na przeszkodę. Ważne jest, czy potrafimy ze sobą rozmawiać, czy chcemy to robić. Nie można bać się dyskusji o problemach, podejmowania trudnych decyzji.
Spółdzielcy mogą na przykład obniżyć swoje wynagrodzenie w kryzysowych momentach, żeby przetrwać trudny okres. Ale często nie mają dość odwagi, by taką decyzję podjąć. Najważniejsze w takich sytuacjach jest podjęcie rozmowy. Im częściej rozmawiamy, tym lepiej. Jeśli zamkniemy się w swoich działaniach, przestajemy pracować wspólnie – a to jest największa wartość spółdzielni. Jeśli coś nie wychodzi – szukajmy wspólnie rozwiązań.
Warto też szukać wsparcia na zewnątrz. Jest wiele miejsc, które mogą pomóc spółdzielni rozwiązać jej problemy: ośrodki wsparcia, urzędy pracy, ośrodki pomocy społecznej, ale również nie związani z tymi instytucjami prawnicy czy doradcy.
Przykład Kreatywnych wskazuje chyba właśnie na siłę tej wewnętrznej dyskusji?
Punkt przedszkolny, który – jak sobie na początku wymyśliliśmy – miał być naszą kluczową działalnością, okazał się niemożliwy do realizacji, głównie ze względów formalnych. Po kilku miesiącach prób uruchomienia tej działalności, doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu załamywać się i zamykać spółdzielni. Zdecydowaliśmy się na uruchomienie usług opiekuńczych, które obecnie są jednym z najważniejszych obszarów, w których działamy.
W momencie kryzysowym nie można załamywać rąk, tylko należy dać z siebie jeszcze więcej. Spółdzielnia to jest w końcu również moje przedsiębiorstwo, czasem nie można traktować go jako zwykłej pracy na etat.
Rozmawiał: Krzysztof Cibor, Ekonomiaspoleczna.pl
Trwa III edycja Konkursu na Najlepsze Przedsiębiorstwo Społeczne Roku, w którym do wygrania jest nagroda główna w wysokości 50 tysięcy zł. Zapraszamy do udziału wszystkich, którzy prowadzą przedsiębiorstwo nastawione raczej na realizację celu społecznego niż maksymalizację zysków!
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl